www.dziennikarstwouzzm.fora.pl www.dziennikarstwouzzm.fora.pl
Forum Studentów Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej UZZM
www.dziennikarstwouzzm.fora.pl
FAQFAQ  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ProfilProfil  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  GalerieGalerie  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości  ZalogujZaloguj 

Wykład z HP trochę później.

 
Odpowiedz do tematu    Forum www.dziennikarstwouzzm.fora.pl Strona Główna -> Informuję.
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
blueartist
Administrator



Dołączył: 13 Gru 2007
Posty: 77
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 14:53, 02 Sty 2008    Temat postu: Wykład z HP trochę później.

Od Gosi dostałem smsa o następującej treści:

Bardzo proszę o przekazanie informacji, że w piątek wykład z historii zacznie się o 17:30. Niestety nie zdążę wcześniej. B. Techmańska.

_________________________________________________
W zamian za to automatyczne zaliczenie dla wszystkich xD.
Podpisał. Adam. xD


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
black




Dołączył: 06 Lut 2008
Posty: 16
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 14:41, 03 Kwi 2008    Temat postu:

Penny press, czyli historia tabloidów
Penny Press ("prasa jednocentoPierwsza gazeta jednocentowa wa") to określenie opisujące ukazującą się w połowie XIX w. w Stanach Zjednoczonych tanią, brukową, tabloidalną prasę


W 1833 Benjamin Day, wydawca gazety New York Sun, odkrył, że publikując bardziej sensacyjne historie, mógł znacząco zwiększyć nakład i poczytność gazety, poprzez nakierowanie na powszechnego czytelnika klasy robotniczej. To skłaniało reklamodawców do wydatkowania większych sum za miejsce reklamowe, co z kolei pozwoliło Dayowi na obniżenie ceny z 5 centów do tylko 1 centa za gazetę. Jednocentowa prasa Daya uznawana jest za pierwszą, na którą mógł sobie pozwolić każdy, a Sun uznawane jest w historii amerykańskiego dziennikarstwa za pierwszą gazetę jednocentową.

Warto jednocześnie nadmienić, iż sensacjonalizm przekazywanych informacji rozumiany winien być w tym kontekście jako odnoszący się i kładący nacisk raczej na interes ogółu, a nie arystokracji, gdzie wydarzenia opisywane były bardziej jako newsy niż – jak do tej pory – eseje. W skrócie, pierwotne znaczenie określenia sensacjonalizm równoznaczne jest tutaj wczesnej koncepcji newsu.

Stąd, Penny Press w praktyce wykształciło nowoczesne rozumienie newsu – nigdy przedtem wiadomości lokalne jak np. lokalne morderstwa, polityka lokalna, klęski żywiołowe czy borykanie się klasy robotniczej z codziennymi problemami nie znajdowały swojego miejsca na łamach publikowanych gazet. Penny Press napędziło popyt na sensację, konkurencję z innymi gazetami o pierwszeństwo publikowanej historii. Nie oznaczało to wszakże, że gazety nie były wydawane rzetelnie i faktualnie. Np. New York Herald znany był jako najlepiej wydawana gazeta w Stanach Zjednoczonych.

Czynniki technologiczne

Poza rynkowymi i biznesowymi czynnikami odkrytymi i spożytkowanymi przez Daya istniały również inne, które w znacznym stopniu umożliwiły powstanie Penny Press. W pierwszej połowie XIX w. prasa drukarska została podana licznym innowacjom technologicznym, podążającym za postępującą rewolucją przemysłową. W czasach kiedy Benjamin Day zakładał Sun, rama prasy drukarskiej przekształcona została z drewnianej na stalową. Zasilana była parą, a powierzchnię drukarską stanowił cylindryczny odlew perforowanych liter. Więcej nowinek technicznych nastąpiło zaraz potem, m.in. zamiana druku osobnych kartek na druk ciągły na rolkach papieru.

Czynniki demograficzne

Zaraz po tym, jak Benjamin Day zaczął sprzedawać swoją New York Sun za centa, James Gordon Bennett wystartował z New York Herald w 1835 roku, a Horace Greeley w 1841 ruszył z drukiem New York Tribune. Wydawanie 3 jednocentowych gazet w jednaj aglomaracji było możliwe głównie ze względu na liczną populację Nowego Jorku i otaczających go miast, spowodowanych postępującą urbanizacją uprzemysłowionej Nowej Anglii. Od 1830 roku populacja ta osiągnęła wystarczający poziom stabilności lokalizacyjnej i umiejetności czytania, pozwalający na wzrost nakłądu prasy jednocentowej do poziomu 50.000. Dla porówania, wpływowy Spectator miał nakład 4.000.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
black




Dołączył: 06 Lut 2008
Posty: 16
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 14:42, 03 Kwi 2008    Temat postu:

115 agentów działało w mediach?
Wojskowe Służby Informacyjne na początku lat 90. próbowały przejąć kontrolę nad mediami w Polsce - podały Wiadomości TVP, powołując się na raport komisji weryfikacyjnej WSI.
WSI miały pozyskać 115 agentów spośród przedstawicieli mediów, a także korzystać z pomocy jeszcze większej liczby nieformalnych współpracowników.

Antoni Macierewicz, dziś szef Służby Kontrwywiadu Wojskowego, który kierował komisją weryfikującą funkcjonariuszy zlikwidowanych WSI powiedział TVP, że pod koniec lat 90. wojskowe służby dysponowały agenturą we wszystkich centralnych telewizjach, a agenci byli tam rozlokowani na kluczowych pozycjach. Dziennikarzom-agentom służby miały podsuwać określone tematy, z których tworzono później reportaże.

Powołując się na raport komisji weryfikacyjnej, "Wiadomości" podały też, że WSI chciały wprowadzić w TVP nowy system informatyczny, nad którym nadzór miała sprawować firma stworzona przez służby wojskowe. Realizacją projektu miał się zająć oficer o pseudonimie "Burski", który w cywilu był jednym z dyrektorów polskiej telewizji. Podobne działania WSI chciała podjąć w stosunku do stacji komercyjnych.
"Nowy Dzień" - tabloidowy niewypał Agory
Zarząd Agory SA po niecałych czterech miesiącach zrezygnował z wydawania dziennika "Nowy Dzień". Ostatni numer dziennika ukazał się w 23 lutego 2006 roku.


Pierwszy numer “Nowego Dnia” ukazał się 14 listopada 2005 roku. Zgodnie z założeniami dziennik miał osiągnąć docelowo średnią sprzedaż egzemplarzy na poziomie 250.000 aby projekt był rentowny. Zgodnie z wynikami badań ilościowych przeprowadzonych przed startem “Nowego Dnia” osiągnięcie ww. poziomu sprzedaży było bardzo prawdopodobne.

Mimo stworzenia zespołu składającego się - jak podkreślał wydawca - ze wspaniałych i utalentowanych osób, zarówno po stronie redakcyjnej, jak i wydawniczej, mimo ciężkiej pracy i zaangażowania tego zespołu oraz przeznaczenia znacznych środków na działalność promocyjną, nie udało się osiągnąć zakładanych celów. Sprzedaż “Nowego Dnia” w 2005 roku kształtowała się poniżej 200.000 egzemplarzy i wykazywała trend spadkowy. Rok 2006 przyniósł pogłębienie tego trendu mimo dokonywanych zmian redakcyjnych i nowych akcji promocyjnych . Zarząd dokonał analizy sytuacji i doszedł do wniosku, że odwrócenie tendencji i osiągnięcie docelowego poziomu sprzedaży nie jest możliwe, a ponoszenie wydatków związanych z wydawaniem dziennika nie leży w interesie spółki i jej akcjonariuszy.

"Czytelników, którzy polubili Nowy Dzień serdecznie przepraszamy. Mamy świadomość, że decyzja o zamknięciu dziennika jest bolesnym rozczarowaniem dla zespołu, który włożył w ten projekt ogrom energii, pracy i serca. Inicjowanie nowych projektów jest jednak nieodłączną częścią działalności wydawniczej i jest obarczone dużym ryzykiem niepowodzenia. W wielu nowych projektach odnosimy sukcesy (np. książki, “Metro”, “Avanti”). Żałujemy, że tym razem stało się inaczej." - napisał zarząd Agory w komunikacie, poświęconym likwidacji tytułu.

Polskie media w latach 2001-2002
Ministerstwo Gospodarki, Pracy i Polityki Socjalnej przedstawiło informację o sytuacji przedsiębiorstw medialnych w 2001 roku i po trzech kwartałach 2002 roku.

Sytuacja sektora mediów nie jest kryzysowa, choć niewątpliwie ma on kłopoty. Świadczy o tym m.in spadek obrotów oraz mniejsze wydatki na inwestycje. Nadal jednak większość firm jest rentowna - wynika z opracowania MGPiPS.

W czwartek podczas posiedzenia sejmowej komisji gospodarki Maria Szkutnicka-Pieniążek, zastępca dyrektora departamentu analiz i prognoz w Ministerstwie Gospodarki, Pracy i Polityki Socjalnej przedstawiła informację o sytuacji przedsiębiorstw medialnych. Opracowanie MGPiPS dotyczy podmiotów zatrudniających więcej niż 49 osób oraz ich sytuacji w 2001 roku i po trzech kwartałach 2002 roku.

Według stanu na koniec września 2002 roku działalnością wydawniczą zajmowały się 103 firmy. W 2001 roku ich przychody wyniosły 6,2 mld zł, czyli o 4 proc. więcej niż w 2000 roku. W ciągu trzech kwartałów 2002 roku firmy osiągnęły przychody w wysokości 3,9 mld zł, czyli o 10,8 proc. niższe niż w ciągu trzech kwartałów 2001 roku.

"Mimo, iż koszty z całokształtu działalności firm wydawniczych nadal były niższe od przychodów, to jednocześnie ich dynamika zarówno w 2001 roku, jak i w okresie trzech kwartałów 2002 roku była wyższa od dynamiki przychodów, co miało istotny wpływ na osiągnięte wyniki finansowe" - napisało MGPiPS w informacji.

W 2001 roku koszty firm wydawniczych wzrosły o 7,7 proc., a w okresie od stycznia do końca września 2002 roku spadły o 8,4 proc., czyli mniej niż spadły wówczas przychody. W 2001 roku osiągnęły one zysk netto w wysokości 289 mln zł, czyli o 30 proc. niższy niż w 2000 roku. Natomiast w ciągu trzech kwartałów 2002 roku wyniósł on 142 mln zł, podczas gdy w analogicznym okresie 2001 roku było to 250 mln zł (spadek o 43 proc.).

Na koniec 2001 roku zadłużenie firm wydawniczych wyniosło 1,2 mld zł, a na koniec września 2002 roku wzrosło do 1,3 mld zł, co oznacza wzrost w obu okresach o 3-4 proc. W 2001 roku zobowiązania krótkoterminowe firm wydawniczych wzrosły o 24 proc., a w ciągu trzech kwartałów ubiegłego roku o 14 proc.

O pogorszeniu się ich sytuacji świadczy poziom wydatków na inwestycje. W 2001 roku zainwestowały one 367,2 mln zł, a rok wcześniej prawie 500 mln zł. W okresie od stycznia do września 2002 roku wydały na inwestycje 203,9 mln zł, czyli nieznacznie więcej niż w analogicznym okresie 2001 roku, kiedy było to 201,9 mln zł.

W ocenie MGPiPS, choć wskaźniki płynności firm wydawniczych w ciągu ostatnich dwóch lat uległy pogorszeniu, to ich poziom wskazuje, że nie powinny one mieć trudności z regulowaniem zobowiązań. Na tle grupy wyższą płynność wykazują wydawcy gazet.

W innym dziale sektora mediów, czyli obejmującym radio i telewizję, na koniec września 2002 roku działało 26 podmiotów zatrudniających więcej niż 49 osób.

W 2001 roku przychody firm radiowych i telewizyjnych spadły w stosunku do 2000 roku o 12,5 proc. do 3,8 mld zł. Natomiast w okresie od stycznia do końca września 2002 roku wyniosły one 2,75 mld zł, co oznacza spadek o 3 proc.

Na koniec 2001 roku firmy te miały stratę w wysokości 288 mln zł, podczas gdy rok wcześniej też miały stratę, ale mniejszą (113,8 mln zł). Do takiej sytuacji przyczyniło się kilka podmiotów (19 na działające wówczas 25 firm było rentownych).

W ciągu trzech kwartałów 2002 roku radio i telewizja miały zysk netto w wysokości 147,6 mln zł, podczas gdy w analogicznym okresie 2001 roku miały stratę. 22 firmy z 26 wykazały na koniec września rentowność. O stagnacji w sektorze radiowo-telewizyjnym świadczą dane o nakładach inwestycyjnych.

"Po niewielkim obniżeniu nakładów w 2001 roku (o 1,2 proc.) w 2002 roku doszło do ich załamania. W okresie dziewięciu miesięcy podmioty tego sektora zainwestowały 83,8 mln zł, podczas gdy w analogicznym okresie roku poprzedniego było to 183,8 mln zł" - poinformował resort.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
black




Dołączył: 06 Lut 2008
Posty: 16
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 14:42, 03 Kwi 2008    Temat postu:

Cenzura - PRL
Jako jeden z krajów stowarzyszonych z Sowietami, Niemiecka Republika Demokratyczna w latach 1949-1990 skutecznie wprowadzała cenzurę.


Problem cenzury nie dotyczy ściśle tylko okresu PRL. Już w II RP sanacja ograniczała wolność słowa: na mocy dekretu prasowego prezydenta RP z 1938 roku władza administracyjna mogła zająć tekst, ingerować w zawartość gazety tzw. komunikatami urzędowymi, a w razie sprzeciwu wymierzyć drakońskie kary pieniężne, potrafiące zachwiać budżetem nawet najzamożniejszej gazety. Zawierucha wojenna odsunęła problem cenzury na dalszy plan, co nie znaczy że okupant nie wypuszczał na terenach Generalnej Guberni ocenzurowanych propagandowych "gadzinówek" z wyolbrzymionymi opisami sukcesów Wehrmachtu przy jednoczesnej cenzurze publikacji polskich.

Jednak prawdziwe złote czasy dla cenzury nadeszły wraz z końcem wojny. Już w grudniu 1944 roku do Lublina przybyło dwóch przedstawicieli radzieckiej cenzury (Gławlitu), by nadzorować rozwój sieci kontroli prasy w Polsce i szkolić kolegów po fachu. W tym samym roku zostało powołane Ministerstwo Informacji i Propagandy, a w 1946 roku utworzono Główny Urząd Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk, który aż do 1989 roku był głównym organem cenzury. W krótkim czasie sieć fałszerstw oplotła cały kraj. Setki cenzorów sprawdzały regularnie całą ukazującą się niezależnie od państwowych koncernów prasę (np. Tygodnik Powszechny), powstające teksty literackie, książki, programy telewizyjne, a także np. etykiety czy instrukcje obsługi, słowem: wszystko, co miało być dostępne dla szerszych mas, pod kątem treści niezgodnych z oficjalną linią propagandy (jakkolwiek widok cenzora sprawdzającego czy na etykiecie dżemu nie znalazły się treści wywrotowe, wywołuje uśmiech na twarzy, tak było naprawdę). Oprócz tego miała przedstawiać obywatelom PRL obraz konkretnych warstw społeczeństwa tak, jak kształtowała go propaganda: rolnik - uśmiechnięty, na traktorze, w czystym ubraniu; robotnik - w stroju galowym, najlepiej w garniturze, odbierający odznaczenie za przodowanie w pracy; wyżsi funkcjonariusze partyjni - zatroskani o dobro narodu patrioci, ale tylko w garniturze i z poważną miną - były przypadki zatrzymania przez cenzurę oficjalnych zdjęć, na których politycy śmiali się do siebie lub rozmawiali na nieoficjalnych zebraniach ubrani w swetry i bez okularów. Poza tym cenzura dbała o to, aby obywatele przypadkiem nie zgorszyli się nadmiarem nagości w telewizji lub prasie oraz o dobry humor tychże, wyolbrzymiając wszelkie sukcesy i przemilczając porażki ekipy rządzącej oraz ludu pracującego miast i wsi oraz przedstawiając obraz Polski jako kraju szczęśliwego i dostatniego, gdzie lud kocha władzę z wzajemnością, zaś protesty to zasługa agentów imperializmu i zdemoralizowanych warchołów. Obostrzeń było zresztą więcej i nie dziwne, że często cenzorzy sami nie wiedzieli czy daną publikację mogą puścić do druku bez narażania swojej osoby czy też nie. Sama partia też nie do końca ufała cenzorom, gdyż tworzono niezwykle szczegółowe wykazy jak, o czym i gdzie można pisać, zwany "Książką Zapisów i Zaleceń". Ogólnie przyjętym zaleceniem było dopuszczanie do publikacji jedynie wypowiedzi krytycznych wobec dysydentów czy spraw dyskusyjnych, zatrzymując wypowiedzi pochlebne czy choćby aprobujące; np. o Starobielsku czy Ostaszkowie - obozach sowieckich, gdzie w 1941 roku dokonano mordu na oficerach polskich można było pisać tylko jako o miejscach internowania, zaś o hippisach w oficjalnych mediach wspominano jedynie przy okazji krytykowania ich stylu życia. Były jednak przypadki całkowitego zakazu publikacji na dany temat, gdzie poszczególne przypadki trzeba było konsultować z kierownictwem GUKPPiW - tak było w przypadku skutków ubocznych modernizacji rolnictwa (zatrucia pestycydami) czy znakomitej większości spraw wyznaniowych. Innym sposobem eliminacji niechcianych informacji było ograniczanie grupy docelowej przez zgodę na publikację tylko w niskonakładowym piśmie specjalistycznym lub w dzienniku lokalnym. Warto pamiętać, że aż do lat 80-tych cenzura nie pozostawiała po swojej działalności śladów tak, że nieuświadomiony obywatel mógł nie wiedzieć, że wszystkie środki masowego przekazu, które do niego docierają przeszły uprzednio przez sito cenzorów.

Sposobów omijania cenzury było wiele. Wielu autorów liczyło na zmęczenie cenzora lub niedostrzeżenie przez niego ukrytego przesłania wiersza lub artykułu. Próbowano także uciekać się, zwłaszcza w twórczości kabaretowej do symboli, metafor, aluzji, niedomówień itp., które musiały być na tyle nieoczywiste, by przejść przez sito, a jednocześnie na tyle jasne dla odbiorcy, aby zrozumiał przekaz. Oczywiście naśmiewano się także z samej cenzury, ze sposobów jej działania, by wspomnieć tylko piosenkę Wojciecha Młynarskiego "Po co babcię denerwować".

Warto zastanowić się nad skutkami prawie półwiecznej obecności cenzorskich nożyczek w powszechnie dostępnych publikacjach, filmach, fotografiach. Oczywiście, cenzura sama w sobie była zjawiskiem bardzo szkodliwym jako instrument propagandy służący do umacniania w Polsce obcej władzy. Zafałszowana historia ostatniego półwiecza nauczana z punktu widzenia Rosjan, wielu utalentowanych artystów skazanych na medialny niebyt czy rzędy "półkowników" - filmów, których w całości nie dopuszczono do emisji i dystrybucji nie pozwalają nam myśleć o cenzurze w innych niż negatywne barwach. Jednakże nawet w największym źle można się doszukać ziarenka dobra. "Dzięki" cenzurze kultura polska nie przesiąkła wzorami zachodnimi, co zmusiło artystów do większego wysiłku twórczego i szukania własnych pomysłów. Ponadto jeszcze raz mogliśmy się wykazać pomysłowością i sprytem przy powielaniu i rozprowadzaniu publikacji tzw. drugiego obiegu. I na własnej skórze przekonać się o tym, jak bardzo system totalitarny dąży do kontroli nad umysłami wszystkich obywateli.


Radio Wolna Europa
Obraz powojennej Polski jaki był, każdy mniej więcej wie. Godziny policyjne, zakupy na kartki, wszechobecna cenzura i dezinformacja.


Ludziom z tamtego okresu na pewno nie było łatwo. Nam, osobom młodym i jeszcze niezbyt doświadczonym może trudno sobie to wyobrazić, mimo, że historie z tego okresu słyszy się na co dzień – w mediach, prasie czy też od rodziców lub dziadków. Dużo osób zadaje sobie pytanie – "Co ci ludzie oprócz pracy w ogóle robili? Bez Internetu, bez telewizji...". Mimo, że rozrywek jako takich ludzie nie posiadali, starali się jak mogli, aby jakoś przetrwać kolejny dzień, tydzień, miesiąc. Jednak było coś co łączyło ogromne rzeszę naszych rodaków i nie dawało im czasem spokojnie spać. Całe rodziny a niekiedy wsie zbierały się często potajemnie przy odbiornikach i nerwowo regulując pokrętła próbowały uchwycić odpowiednie częstotliwości aby wyłapać kolejne nowości z kraju i ze świata. Taką moc działania miało wtedy Radio Wolna Europa...

Radio Wolna Europa zostało założone w 1949 roku w Nowym Jorku jako medialne ramię Narodowego Komitetu na rzecz Wolnej Europy. Utworzono je jako fuzję dwóch już istniejących rozgłośni: Radia Wolna Europa oraz Radia Swoboda. Swoją siedzibę miało w Monachium gdzie 1 czerwca 1950 została nadana pierwsza audycja. 3 maja 1952 roku otworzono polską filię tego radia. Początkowo audycje nagrywane w USA a potem transportowane do Frankfurtu, gdzie znajdował się nadajnik o dość słabym sygnale, nie miały zbyt wielu słuchaczy. Jednak ich liczba rosła w ogromnym tempie, co przyczyniło się też do szybkiego rozwoju stacji. Program radia był przede wszystkim kierowany do tzw. państw bloku wschodniego. Początkowo nadawanie było nieregularne i trwało około godziny. Z biegiem czasu to się jednak zmieniło. Na antenie puszczano przede wszystkim programy informacyjne i kulturalne, które cieszyły się największą popularnością. Lecz nie zapominajmy, że nie było to zwykłe radio, w którym można było posłuchać sobie od czasu do czasu muzyki. Jego głównym założeniem było propagowanie demokratycznych poglądów i ideii, które ostatecznie miały prowadzić do wyparcia komunizmu z państw bloku sowieckiego.

Wszystko ładnie i pięknie? Nie bardzo, bo wiadome było przecież, że ZSRR nie będzie siedział z założonymi rękami i czekał, aż państwa jedno po drugim zaczną wytaczać przeciw niemu armaty i wykruszać się z jego socjalistycznej federacji. Oficjalnie słuchanie Radia Wolna Europa zostało zakazane. Dzisiaj też wiele rzeczy jest zakazanych, i co z tego? Wtedy dążenie do wolności było czymś, za co warto było oddać nawet życie, swoje i najbliższych. Naturalnie panował powszechny strach przed Służbami Bezpieczeństwa, które odpowiednio egzekwowały kary dla słuchaczy stacji, ale nie brakowało też śmiałków, którzy przykładowo puszczali audycje na żywo w miejscach pracy poprzez radiowęzeł. Dlatego ciężko było zapanować nad narodem w taki indywidualny sposób, ponieważ ludność na wszelkie sposoby starała się dotrzeć do informacji. Co na to komunistyczni dyktatorzy? Postanowili bronić swoich socjalistycznych poglądów na skalę masową.

Jedną z głównych metod działań SB było powszechne zagłuszanie audycji. Nie raz i nie dwa zamiast upragnionego głosu prowadzącego, tłumy ludzi słyszały tylko szumy i buczenia. Potem przerodziło się to w swego rodzaju przepychankę między RWE a ZSRR. Odpowiedzą Radia Wolna Europa było wzmocnienie sygnału oraz zwiększenie zakresu częstotliwości, na których można było odbierać audycje. Z kolei Związek Radziecki odpowiedział jeszcze mocniejszym uderzeniem. W połowie lat pięćdziesiątych mówiono o tak zwanym "zagłuszaniu profesjonalnym". Budowano specjalne nadajniki, które miały za zadanie przeszkadzać w odbieraniu rozgłośni. Już w latach 60-tych rozpoczęto budowę sieci takich nadajników, która obejmowała każde państwo bloku wschodniego. Riposta RWE była podobna jak wcześniej. Zwiększenie zakresu częstotliwości, powtarzanie programów o różnych porach czy też instruowanie odbiorców o budowaniu własnych anten kierunkowych.

Mimo wszelkich starań Radio było na tyle skutecznie zakłócane, że w latach 70-tych ciężko było już uzyskać czysty odbiór. Na ogół ludzie próbowali wychwycić jak najwięcej słów, zdań i poskładać je w sensowną całość. Lecz mimo wszelkich starań rezultat był zazwyczaj beznadziejny, a rozchodzące się między ludzi w ten sposób wiadomości były nierzetelne i niekiedy wzbudzały bezpodstawnie wiele kontrowersji. Co by tu dużo nie mówić, wydawało się, że stacja chyli się ku upadkowi. A było wręcz przeciwnie. Wiadomo, że najlepszą reklamą jest anty-reklama. Toteż coraz więcej i więcej osób chciało słuchać Radia. Cała sprawa przybrała tak wielkie rozmiary, że trudno było nad tym zapanować. Uciekano się do najrozmaitszych metod, aby tylko odciągnąć Polaków od odbiorników. Publicznie oczerniano nawet Polskiego "guru" RWE – Jana Nowaka-Jeziorańskiego, który był dyrektorem Polskiej Rozgłośni Radia Wolna Europa w latach 1952-1976. Oczywiście i wtedy rezultaty były odwrotnie proporcjonalne do zamiarów. Tysiące ludzi z bloku wschodniego, którzy nigdy wcześniej nie słyszeli o czymś takim jak RWE, byli non-stop bombardowani propagandowymi hasłami, które chcąc nie chcąc skutecznie obrzydzały obraz socjalizmu i komunizmu obywatelom.

Istnieje wiele historii związanych z funkcjonowaniem Radia Wolna Europa. Nie czas i miejsce je opisywać, jednak chciałbym zaznaczyć niektóre wydarzenia i sytuacje, które teraz mogą wydawać się nam ciekawe lub nawet śmieszne. Przez długi okres czasu uważano, że główną grupę słuchaczy rozgłośni stanowią pracownicy Służb Bezpieczeństwa i innych organów władzy ZSRR. Przesiadując niekiedy 24 godziny na dobę przy odbiornikach czekali na kolejne audycje. A gdy ta się pojawiała.... zapisywali wszystko na kartkach. Następnie analizowano zdanie po zdaniu, słowo po słowie, które mogło być pretekstem do późniejszych działań mających na celu "ukrócenie łańcucha" publicystom z Monachium. Z czasem jednak zaprzestano takich praktyk.

Interesująca jest też historia o polskich emigrantach, którzy swego czasu masowo uchodzili na Zachód. Jak wiemy wtedy dowód osobisty czy paszport nie gwarantował przekroczenia granicy. Było to nieco trudniejsze... "Hola, hola towarzyszu Kowalski, nie tak prędko" – powstrzymywano wyjeżdżających. Jak się okazało na późniejszych przesłuchaniach, jednym z głównych powodów zwiększonej emigracji była właśnie działalność Radia Wolna Europa, która szerząc swoje poglądy rozpaliły w sercach niektórych tak wielkie pragnienie wolności, że ci postanowili czym prędzej znaleźć się w Monachium, ówczesnej Mekce Polaków i nie tylko.

Rok 1989 to rok zwycięstwa dla Polski i nie tylko. Zniesienie komunistycznego jarzma, ograniczania swobód obywatelskich, wolności słowa. To wszystko zasługa narodu, który nie mógł już patrzeć jak państwo pozostaje w tyle w stosunku do szybko rozwijającego się Zachodu oraz jak dyktatura utrudnia im zwykłe, codzienne życie oraz swobodną wymianę informacji. Ostatecznie wygrała szeroko rozumiana Wolność. A za wszystkim w ogromnej mierze stało Radio Wolna Europa. Na pewno nie wszyscy zdają sobie sprawę z zasług i wkładu tej rozgłośni w obalenie systemu, który z założenia w swojej prostocie był genialny, jednak jego realizacja i wprowadzanie w życie to zupełnie inna bajka, której "nie udało im się dobrze opowiedzieć." Rozgłośnia odniosła wielki sukces, który był jej głównym celem. Dlatego po zmianie ustroju społeczeństwo masowo zaprzestawało jej słuchania. W wyniku tego pięć lat później oficjalnie przestała istnieć. Jakby nie patrzeć, gdyby nie RWE, kto wie, czy do tej pory nie żylibyśmy w szarych, bezdusznych miastach, bez perspektyw na przyszłość...
William Randolph Hearst - twórca czwartej władzy
William Randolph Hearst jest uważany za twórcę współczesnych mass mediów. Postanowił dosięgnąć swoim dziennikiem "człowieka na ulicy i kobietę w kuchni".


William Randolph Hearst jest uważany za twórcę współczesnych mass mediów. Urodził się w 1863 roku w Kalifornii jako jedyny syn bogatego właściciela kopalń srebra, złota i miedzi, człowieka o ambicjach politycznych oraz właściciela regionalnego dziennika "The San Francisco Examiner", Georga Hearsta. Studiował na Uniwersytecie Harvarda, miał tam własną służącą, kamerdynera, a nawet aligatora imieniem Charley. Wtedy bardzo zainteresował się dziennikarstwem. W czasie wakacji pracował w gazecie swojego późniejszego największego rywala Josepha Pulitzera. Redagował także studenckie czasopismo satyryczne "Lampoon" . W piśmie tym szydził z profesorów co skończyło się jego relegowaniem z uczelni po trzech latach studiów.

W 1887 roku jego ojciec został senatorem z ramienia Partii Demokratycznej, a wydawnictwo gazety powierzył Williamowi. Młody Hearst przystąpił z pasją do pracy. Na redaktora naczelnego ściągnął z Nowego Yorku Sama S. Chamberlaina, współpracownika "Heralda" i założyciela "Le Malin" w Paryżu. Dział literacki natomiast powierzył Ambroise Bierce’owi, wybitnemu kalifornijskiemu pisarzowi . Szybko przekształcił drugorzędne pismo w dynamiczny dziennik o atrakcyjnej szacie graficznej, korzystający jako jeden z pierwszych w Stanach Zjednoczonych z fotografii. Już po roku nakład gazety wzrósł dwukrotnie osiągając nakład 30 tyś. egzemplarzy . San Francisco posłużyło mu jako poligon doświadczalny, na którym wypróbował przydatność masowego dziennika. "Examiner" rozwijał się cały czas dynamicznie, w 1893 roku osiągnął 60 tyś. egzemplarzy, a w 1908 roku już 100 tyś. egzemplarzy . W międzyczasie jednak Hearst postanowił się przenieść do Nowego Jorku, gdzie na jego zlecenie menadżer "Examinera" C. M. Palmer zakupił "New York Journal" od McLeana za 180 tyś. dolarów, mimo że sam McLean zapłacił za niego zaledwie rok wcześniej milion dolarów bratu Josepha Puliztera, Albertowi . Pierwszy numer dziennika "Journal" z Samem S. Chamberlainem jako redaktorem naczelnym ukazał się 7 listopada 1995 roku

Tak zaczęła się rywalizacja między Hearstem a Pulitzerem, wydawcą popularnego dziennika "World". Od początku była to walka bezwzględna. Hearst ofiarował najwybitniejszym współpracownikom Pulitzera lepsze warunki finansowe, ściągając ich do "The Journal". W czasie wyborów prezydenckich w 1896 roku Hearst poparł populistycznego kandydata Bryana oficjalnie angażując się w politykę. Wtedy na krótko "Journal" osiągnął niebotyczny na owe czasy nakład 1.5 miliona egzemplarzy . Właśnie w 1896 roku przyciągnął na swoją stronę cały zespół redakcyjny niedzielnego "Worlda". W ślad za Pulitzerem wprowadził także komiksy. World wprowadził początkowo komiks "Hogan’s Alley", w którym użyto po raz pierwszy kolor. Była to żółta farba w odzieniu dziecka, które przezwano "The Yellow Kid", po czym taki tytuł nadano samemu komiksowi. Kiedy zarówno Hearst jak i Pulitzer mieli komiksy "The Yellow Kid" ich metody nazwano yellow journalizm. Wyróżniał je nacisk na news, co oznaczało przeszukiwanie miasta w poszukiwaniu najświeższych sensacji. Dotyczyło to zwłaszcza Hearsta, który w krótkich zdaniach i akapitach oraz prostych słowach zajmował się problemami jak sądził nurtującymi jego czytelników: 8- godzinnym dniem pracy, bezpośrednimi wyborami senatorów, prawami wyborczymi dla kobiet, federalnymi podatkami, ustawodawstwem pracowniczym i municypalną własnością usług publicznych.

William Hearst postanowił dosięgnąć swoim dziennikiem "człowieka na ulicy i kobietę w kuchni". Wprowadził cotygodniowe dodatki: magazyn, dodatek humorystyczny i dodatek kobiecy. Niedzielne wydanie w 1896 roku liczyło od 48 do 50 stron za 5 centów, w 1898 roku już 80 stron. Nakład w 1898 roku osiągnął 600 tyś. egzemplarzy . Jednymi z najwybitniejszych dziennikarzy ściągniętych z "Worlda" byli Morrill Goddard i Artur Brisbane. To oni nadali dziennikowi oblicze. Przekształcili niejasne wyobrażenia Hearsta o "gazecie ludowej" w skuteczny szlagier dziennikarski. Wprowadzili wielkie nagłówki, liczące do 7 cm wysokości, kolorowe rysunki nęcące wizualnie czytelnika, krótkie zdania złożone tylko z podmiotu, orzeczenia i dopełnienia, jednosylabowe słowa i proste słownictwo. Forma ta prezentowała poziom dzieci z podstawówki ale dzięki temu była zrozumiała dla szerokich mas czytelników . Uznano, że czytelnicy gazet najbardziej interesują się opowieściami, które zawierają trzy elementy ich prymitywnych wzruszeń: samozachowanie (strach), miłość i reprodukcja (pożądanie) i ambicja (chciwość). Opowieści zawierające te elementy stanowiły pierwszorzędny materiał dziennikarski.

Hearst miał jednak ambicje daleko wykraczające poza sprzedawanie ludziom tanich, często wyssanych z palca kiczowatych opowieści, chciał kształtować rzeczywistość. Świetną okazją ku temu był zaostrzający się konflikt z Hiszpanią dotyczący powstania na Kubie. Amerykańska opinia publiczna od początku była po stronie rebeliantów. Szczególne emocje budziły represyjne metody Hiszpanów, w tym powstałe w 1896 roku obozy koncentracyjne. Coraz większa część opinii publicznej uważała, że Stany Zjednoczone powinny wypowiedzieć wojnę Hiszpanii i wyzwolić Kubę. Hearst zwietrzył swoją szansę, pisał: Podoba mi się idea wojny, nie wojny wielkiej, ale takiej, dzięki której można podtrzymać zainteresowanie czytelników. Nie wahał się ostro zaatakować prezydenta McKinleya, który forsował pokojowe załatwienie sprawy. W "Journalu" ukazał się artykuł o krzykliwym tytule: McKinley i rząd Wall Street gotowi są wyprzedać resztę honoru narodowego! Hearst sam objął kierownictwo redakcji. Kazał przedstawiać sobie wszystkie, nawet najmniejsze informacje związane z Kubom i decydował o tym w jaki sposób należy je podawać. Do Hawany wysłał reportera i artystę Frederica Remingtona z poleceniem relacjonowania i rysowania okropieństw wojny. Gdy ten przysłał telegram, że nie było żadnych okrucieństw ani wojny i że wraca do domu, Hearst kazał mu zostać na miejscu i napisał: Ty dostarczysz rysunków, a ja dostarczę wojnę. Uważał, że uda mu się pokonać Pulitzera tylko wtedy, gdy wybuchnie wojna.

W styczniu 1898 roku prezydent William McKinley skierował na Kubę krążownik USS Maine. Przez kilka tygodni nic się nie działo, aż w końcu 15 lutego okręt wyleciał w powietrze, a 266 członków załogi zginęło. Najprawdopodobniej był to wypadek ale dla Hearsta stanowił idealny pretekst do otwartego nawoływania do wojny na łamach swojej gazety. Ukazywały się wielkie nagłówki typu: Czy Hiszpańscy podludzie są mordercami?!, a gdy w kwietniu wybuchła wojna Hearst napisał: Potęga gazety jest największą siłą cywilizacji! Gazety decydują o ustawodawstwie i czuwają nad nim! Wypowiadają wojny! Gazety kontrolują naród, gdyż reprezentują lud! Hearst chciał nawet wystawić pułk wojska ale McKinley nie przyjął oferty.

Żeby być bliżej wydarzeń udał się na swoim jachcie z armią pisarzy, artystów i fotografów na front. W okresie wojny "Journal" osiągnął 1,5 miliona egzemplarzy. Jednak zyski wcale nie były duże. Nastąpił spadek liczby ogłoszeń, a koszty korespondencji wojennej były ogromne. Koszty reportaży w ciągu 6 miesięcy wojny wynosiły 3 tyś. dolarów dziennie. Do tego liczba wydań jednego dnia dochodziła nieraz do czterdziestu . Mimo częściowych niepowodzeń w postaci aresztowania trzech korespondentów Hearsta za próbę zorganizowania rzezi jeńców amerykańskich poprzez podjudzanie Hiszpanów to Hearstowi udało się zakończyć epizod wojny z Hiszpanią prawdziwą sensacją. Jako jedyny dziennik zamieścił pełny tekst układu pokojowego z Hiszpanią z 10 grudnia 1898 roku za sprawą jednego ze swoich agentów, który zdołał wykraść jego tekst w Paryżu gdzie toczyły się rozmowy pokojowe.

Jeszcze nie przycichły echa wojny, a już wybuchł następny skandal. Prezydent McKinley został zamordowany w zamachu przez anarchistę Czołkosza. W kieszeni zamachowca znaleziono wycinki z gazet Hearsta podburzających przeciw prezydentowi. Konflikt na linii Hearst- McKinley prócz polityki względem Kuby narastał w związku ze sprawą stosunku do imperium brytyjskiego. Hearst prowadził politykę antybrytyjską ponieważ rywalizował z Anglikami na rynku górnictwa miedziowego w Ameryce Południowej. Miał także inne niż McKinley zdanie w sprawie planowanego Kanału Panamskiego. Na łamach swoich gazet prowadził brutalną kampanię przeciwko prezydentowi. W jednym z tekstów pojawiło się nawet zdanie: Jeśli złych ludzi można się pozbyć tylko zabijając ich, to trzeba to uczynić. Śmiertelna kula dosięgła prezydenta 6 marca 1901 roku gdy zwiedzał wystawę panamerykańską w Bufflo. Hearsta uznano za moralnie odpowiedzialnego za zamach ale on i tak triumfował. W trzy dni po zamachu w redakcji "Journal" pojawił się nieznajomy, który "przypadkowo" sfotografował scenę zamachu. Ponieważ było nieostre zapłacono mu za nie tylko 5 dolarów, ale zostało opublikowane w nakładzie 1 miliona egzemplarzy.

Hearst postanowił rozpocząć karierę polityczną. W 1902 roku udało mu się dostać do kongresu, ale mało interesował się za bardzo jego pracami. Miał ambitniejsze plany. Startował na burmistrza Nowego Jorku i na gubernatora stanu ale bez powodzenia. Startował także w wyborach na prezydenta Stanów Zjednoczonych, również bezowocnie. Szacuje się, że na wszystkie kampanie wyborcze wydał około 1750000 dolarów . Powrócił więc do roli manipulatora opinii publicznej i lobbingu politycznego. Szczyt jego potęgi nastąpił w końcu lat dwudziestych, kiedy to posiadał 26 dzienników i 17 gazet niedzielnych w kilkunastu miastach. Miał także własna agencję informacyjną- International News Service., kilka magazynów, wytwórnie filmową i teatr . Po wielkim kryzysie mimo poważnych strat (pozostało mu 17 dzienników) wciąż był potężny . W 1935 roku na przykład wygrał kampanie propagandową przeciwko przystąpieniu USA do Trybunału Sprawiedliwości Międzynarodowej, kiedy to senat odrzucił ten projekt . Jego pozycja jednak stopniowo słabła. Prezentował otwarcie poglądy skrajnie prawicowe, nie ukrywał swoich sympatii do faszystowskich Niemiec i Włoch . Na początku lat trzydziestych nawet jego korespondentem w Rzymie był Benito Mussolini, a z Niemiec najpierw Adolf Hitler, a następnie Herman Goering gdy Hitler zażądał zbyt wygórowanych uposażeń.

Za podsumowanie jego kariery można uznać film Orsona Wellesa z 1940 roku pt. "Obywatel Kane", który opowiada historię pewnego magnata prasowego łudząco przypominającego Hearsta. Jego kampania przeciwko filmowi przyniosła jednak tylko połowiczne sukcesy . Era Williama Hearsta już się kończyła, ale bez wątpienia jego zasługi dla rozwoju nowoczesnego dziennikarstwa, jego wpływu na opinie publiczną były nieocenione. Można więc uznać go za jednego z twórców mediów jako czwartej władzy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
black




Dołączył: 06 Lut 2008
Posty: 16
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 14:43, 03 Kwi 2008    Temat postu:

Telewizja cyfrowa - co to jest?
Telewizja cyfrowa (DTV) jest metodą przekazu sygnału telewizyjnego. Dzięki niej możliwe staje się przesłanie nawet kilkunastokrotnie większej liczby programów telewizyjnych i radiowych.


Oznacza to, że abonenci mogą mieć dostęp nawet do kilkuset kanałów zamiast np. do 50-60, co zapewniali do tej pory operatorzy kablowi.

Większa liczba programów to przede wszystkim bogactwo kanałów podzielonych na kategorie tematyczne poświęcone np. sportowi, podróżom, gotowaniu, hobby, gospodarce czy nauce. Tak szeroka oferta programowa powoduje, że każdy może znaleźć programy odpowiadające jego zainteresowaniom.

Najwyższa jakość obrazu
Telewizja cyfrowa to o wiele wyższa jakość dźwięku i obrazu, a także możliwość zaoferowania wkrótce widzom programów w standardzie zwiększonej rozdzielczości, czyli HDTV (High Definition TV). Programy oglądane w tym standardzie odznaczają się jakością, która dorównuje obrazowi, jaki możemy zobaczyć w kinie, a przede wszystkim - większym wrażeniem realności.

Ponadto, DTV jest o wiele mniej podatna na zakłócenia jakości. Zanikanie sygnału w trakcie pogorszenia się warunków pogodowych jest immanentną cechą transmisji satelitarnej. Dla przykładu u abonentów telewizji satelitarnej obraz często zanika w trakcie złej pogody, taka sytuacja nie ma miejsca w przypadku kablowej telewizji cyfrowej.

Przewodnik po programach
Cyfrowa technologia nadawania umożliwia wprowadzenie wielu dodatkowych funkcji. Jedną z nich jest przewodnik po programach (EPG). Pozwala on na wyszukiwanie informacji o ulubionych filmach, serialach czy programach sportowych. Dzięki niemu sprawne poruszanie się po tak rozbudowanej ofercie programowej staje się bardzo proste.

Przyjazny w obsłudze przewodnik zawiera także informacje o programach, które są lub dopiero będą nadawane - ich opisy, recenzje, obsadę aktorską.

Kontrola rodzicielska
Inną szczególnie przydatną funkcją jest możliwość zastosowania tzw. kontroli rodzicielskiej. W praktyce sprowadza się to do wyboru programów, jakie będą dostępne dla dzieci oraz zablokowania dostępu do niepożądanych kanałów.

Możliwość wyboru wersji językowej
Jest to znana już z DVD funkcjonalność, dzięki której w trakcie oglądania programów istnieje możliwość wyboru dubbingu lub napisów w kilku dostępnych językach. Funkcja ta umożliwia też odbiór programów w wersji oryginalnej. Jest to znakomite narzędzie do nauki języków obcych, dające dostęp do "żywego języka".

DTV to przyszłość
Ważną cechą DTV jest możliwość oferowania kolejnych usług interaktywnych, takich jak Video on Demand (VOD) czy też Personal Video Recorder (PVR). Pierwsza z tych usług oznacza możliwość wypożyczania filmów, dokumentów czy innych programów z wirtualnej biblioteki bez wychodzenia z domu. Natomiast PVR pozwala na skomponowanie własnego programu telewizyjnego - abonent wybiera nagranie programów, które go interesują, by potem w dowolnym momencie - i z pominięciem reklam - móc je obejrzeć. Dzięki obu tym usługom, użytkownik będzie mógł tworzyć własną telewizję, dostosowaną do jego indywidualnych potrzeb.

W dużym skrócie telewizja cyfrowa to:

* Wysoka jakość dźwięku i obrazu (w tym obraz wysokiej rozdzielczości - HDTV)
* Bogactwo programów telewizyjnych i radiowych - nawet do kilkuset kanałów
* Różne wersje językowe tego samego programu
* Napisy
* Kontrola rodzicielska - możliwość blokowania wybranych kanałów
* Łatwy w obsłudze i przejrzysty przewodnik po programach (EPG)
* Możliwość wprowadzenia dodatkowych usług takich jak wideo na żądanie (VOD) czy cyfrowa nagrywarka (PVR)

Set-top-box, czyli po prostu dekoder
Aby korzystać z telewizji cyfrowej nie trzeba mieć specjalnego telewizora. Wystarczy dekoder, czyli tzw. set-top-box (STB). STB są niezwykle proste w obsłudze i zbudowane z myślą o wygodzie użytkowników. Do dekodera dołączany jest wielofunkcyjny pilot, który może być wykorzystywany także do obsługi czterech innych urządzeń elektronicznych np. DVD, czy odtwarzacza CD.

Samodzielne przygotowanie dekodera do pracy jest także stosunkowo łatwe. Przy pierwszym włączeniu urządzenia pojawia się "Okno startowe asystenta instalacji (Autoinstalacja)". Przy pomocy asystenta instalacji można przystąpić, w prosty sposób, do przeprowadzenia najważniejszych ustawień. Oznaczone klawisze na pilocie pozwalają krok po kroku wykonać polecenia asystenta instalacji.

Ponadto, dzięki zastosowaniu tzw. funkcji "On Screen Display" (informacje na ekranie) uproszczona została późniejsza obsługa dekodera oraz zmniejszona liczba klawiszy na pilocie. Wszystkie funkcje wyświetlane są na ekranie i mogą być sterowane małą liczbą klawiszy. Wspólne funkcje połączone są w jedno "MENU".

Radio wiecznie młode jak Cher - 60 lat Polskiego Radia Wrocław
Dziś Polskie Radio Wrocław jest zespołem młodych, ale doświadczonych dziennikarzy. 60 lat temu - w epoce bez płyt i magnetofonów - muzykę do programów na żywo grały zespoły zgromadzone w studiu.


Polskie Radio Wrocław nadaje od 60 lat. Filozofia działania rozgłośni zmienia się tak, jak jej słuchacze oraz cały świat. Stacja dziś wykorzystuje technologie satelitarne. Ma najnowocześniejsze studia oraz systemy transmisji. Dzięki temu natychmiast informuje o tym, co dzieje się w najbardziej odległych zakątkach regionu. Sześćdziesiąte urodziny to czas zmian programowych, planowania kolejnych inwestycji i rozwoju rozgłośni. - Nie boimy się tego poważnego wieku. Polskie Radio Wrocław młodnieje - mówi prezes stacji Paweł Majcher. Jego zdaniem do grona "wiecznie młodych" można zaliczyć piękną Cher, Piotra Fronczewskiego czy Stevena Spielberga. - Wszyscy urodzili się w 1946 roku - żartuje Majcher. Polskie Radio Wrocław swoje urodziny świętować będzie 29 września.

Dziś Polskie Radio Wrocław w niczym nie przypomina tego sprzed sześćdziesięciu lat. Zanim długogrające płyty winylowe pojawiły się na polskim rynku, muzyka radiowa rozbrzmiewała na żywo ze studia. Dziś piosenki przetwarzane są technologiami cyfrowymi, a playlisty kontroluje komputer, pobierając dane z najnowocześniejszego systemu informatycznego. Polskie Radio Wrocław posiada największą w tej części Polski kolekcję płyt i nagrań muzycznych. Indeks liczy ponad sto tysięcy utworów.

- Na początku działalności radia rozmowy można było emitowana na żywo, wyłącznie przez studyjny mikrofon - mówi Piotr Kamiński, zastępca redaktora naczelnego Polskiego Radia Wrocław. - Dziś dzięki satelitarnym łączom, reporter łączy się z redakcją, co umożliwia przeprowadzanie relacji z dowolnego miejsca na globie z jakością porównywalną do studyjnej.

Jak wynika z badań, Polskiego Radia Wrocław słucha dziennie około 150 tysięcy mieszkańców Dolnego Śląska. Muzycznie stacja oscyluje między polskim i światowym pop - rockiem. - Chcielibyśmy się odróżniać od konkurencji, prezentując na antenie między innymi wybitne osiągnięcia grup rockowych z Dolnego Śląska oraz koncertowe wykonania najsłynniejszych utworów gwiazd światowej muzyki. - mówi Majcher.

- Na bieżąco szkolimy zespół - dodaje Kamiński - Przede wszystkim z emisji głosu i obsługi nowoczesnych metod łączności, by zrealizować motto serwisów informacyjnych stacji: "Natychmiast, Na żywo, Naprawdę".

MTV - 25 lat, które zmieniły świat
MTV ma 25 lat. Były to lata zabawy, muzyki, humoru a przede wszystkim łamania wszelkich zasad i konwencji. MTV podsumowuje ćwierćwiecze działalności pierwszej telewizji muzycznej na świecie.


Odrzucając schematy, MTV stworzyło wiele nowatorskich formatów programów, jak reality show ("The Real World") czy koncert "Unplugged", czyli "bez prądu" oraz wiele innych, które następnie zostały zapożyczone przez inne telewizje i na stałe wpisały się do ramówek telewizyjnych: pierwszy europejski program o hip hopie - "Yo! MTV Raps", jak również kreskówka o dwóch niezbyt rozgarniętych nastolatkach - "Beavis & Butthead" czy najbardziej popularny program europejskiego MTV, czyli "Most Wanted", który prowadził legendarny Ray Cokes.

MTV przez ostatnie 25 lat nie tylko dostarczało rozrywkę młodym ludziom na całym świecie, ale również mocno angażowało się w rozwiązywanie ich problemów. Jednym z najważniejszych celów MTV jest zapobieganie rozprzestrzeniania się HIV i AIDS ("Staying Alive") oraz walka z handlem ludźmi ("MTV Exit"). MTV od lat także nawołuje widzów do aktywnego udziału w wyborach, uświadamiając im, że od tego zależy ich przyszłość.

Telewizja przez ADSL
Telekomunikacja Polska w maju 2006 roku zawarła z Grupą TVN umowę w sprawie współpracy przy realizacji innowacyjnego na polskim rynku projektu telewizji przez ADSL.


Oferta programowa dostępna dla użytkowników telewizji przez ADSL została wzbogacona o kanały: TVN, TVN 7 oraz TVN Gra. Za pośrednictwem Cyfry +, z którą TP wcześniej zawarła umowę, dostępne będą dodatkowo kanały Grupy TVN: TVN 24, TVN Turbo, TVN Style i TVN Meteo.

Umowa z Grupą TVN sprawia, że telewizja przez ADSL, którą wkrótce zaoferujemy naszym klientom, będzie znacznie atrakcyjniejsza – do wyboru będzie jeszcze więcej popularnych kanałów. Liczymy, że przełoży się to na duże zainteresowanie nową usługą – powiedział Jacek Kalinowski, Rzecznik Grupy TP.

To projekt o olbrzymim potencjale rozwoju. Daje nam szanse realizowania projektów wykraczających poza standardową linearną ofertę telewizyjną – powiedział Piotr Walter, prezes TVN S.A.

Korzystanie z nowej usługi umożliwia multimedialne urządzenie livebox tp i podłączony do niego dekoder. Komercyjne wdrożenie planowane jest w drugim kwartale 2006 roku. Kolejnym krokiem będzie wdrożenie usługi wideo na żądanie, czyli wirtualnej wypożyczalni filmów.

Telekomunikacja Polska będzie pierwszym operatorem telekomunikacyjnym w Polsce oferującym kompleksowe usługi multimedialne triple play: szerokopasmowy dostęp do Internetu, telefonię oraz telewizję przez ADSL w oparciu o jedną linię telefoniczną.

System ten oparty jest na nowym formacie kodowania MPEG4, który zapewnia odbiór programów TV w najwyższej jakości. Telekomunikacja Polska jako pierwsza firma telekomunikacyjna w Europie Centralnej wykorzystuje format MPEG4 do kodowania programów telewizyjnych.


Początki globalnej telewizji - IPTV
Wielu analityków zapowiada, że po boomie związanym z transmisją głosu zapowiada się kolejny - transmisja video w Sieci, czyli IPTV.


Paradoksalnie, największe profity związane z wdrożeniem tej technologii powinny przypaść operatorom stacjonarnym, jednak warunkiem jest przygotowanie infrastruktury pozwalającej na transmisję 100 Mbit/s.

Początek 2006 r. obfituje w wydarzenia związane z wdrożeniem dużych projektów opartych o technologię IPTV.

Na targach CES w Las Vegas Google oficjalnie zaprezentowało "Google video" - system sprzedaży filmów poprzez Internet, który może zrewolucjonizować sposoby ich dystrybucji (problemy mogą mieć na przykład wypożyczalnie filmów, kina studyjne). Partnerami Google w tym przedsięwzięciu są między innymi CBS i Sony BM.

Pod koniec stycznia amerykańska firma Amaru poinformowała o uruchomieniu pierwszej globalnej telewizji VoD (Video on Demand - video na żądanie). Klient, podłączony do szerokopasmowego Internetu, wyposażony w set-top-box firmy Zentek i kartę abonamentową, będzie miał dostęp do 40 kanałów VoD. W pierwszym etapie usługa będzie oferowana na rynku amerykańskim i azjatyckim. Do końca tego roku firma planuje pozyskanie 250 000 abonentów.

Największym projektem może okazać się przedsięwzięcie na rynku amerykańskim - firma SBC zakupiła, za 400 mln. USD, od Microsoftu prawa licencyjne na rozwiązania IPTV i zamierza dostarczać w 2007 r. programy telewizyjne w tej technologii do 18 milionów gospodarstw.

Obecnie największymi operatorami IPTV są: NOW Broadband TV z Hong Kongu, Fastweb z Włoch, France Telecom, Media on Demand z Chin, Imagenio/Telefonica z Hiszpanii, Yahoo! BB z Japonii i Homechoice z Wielkiej Brytanii.

Największymi dostawcami sprzętu dla IPTV są Broadstream Communications, Microsoft, Intel, ADB Motorola, VBrick Systems, Alcatel, Ericsson, Siemens i Cisco.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
black




Dołączył: 06 Lut 2008
Posty: 16
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 14:43, 03 Kwi 2008    Temat postu:

W PRL-u wszyscy dziennikarze współpracowali?
Każdy dziennikarz, który przedstawiał cenzurze teksty do akceptacji, może być w myśl nowej ustawy lustracyjnej obwiniany o współpracę z organami bezpieczeństwa PRL - twierdzi Izba Wydawców Prasy.


Nowa ustawa zalicza cenzurę z PRL do organów bezpieczeństwa PRL, z którymi tajną współpracę, pracę lub służbę w nich osoby publiczne urodzone do 1972 r. (w tym ogół polskich dziennikarzy) muszą ujawniać w oświadczeniu lustracyjnym - pod rygorem uznania przez sąd za kłamcę lustracyjnego, czego konsekwencją będzie zwolnienie z pracy i 10-letni zakaz pełnienia urzędów.

"Biorąc pod uwagę fakt, iż Główny Urząd Kontroli Publikacji i Widowisk został wskazany jako organ bezpieczeństwa, należy obawiać się, że każdy dziennikarz i redaktor, który przedstawiał GUKPiW teksty do akceptacji, będzie obwiniany o współpracę z organami bezpieczeństwa, ponieważ efektem działań GUKPiW było ograniczenie jednej z wolności i praw człowieka, jaką jest wolność słowa" - brzmi oświadczenie.

Dlatego Izba apeluje o "doprecyzowanie definicji pojęcia współpracy", choćby przez powrót do zapisu obecnej ustawy. Stwierdza ona, że "współpracą w rozumieniu niniejszej ustawy nie jest działanie, którego obowiązek wynikał z ustawy obowiązującej w czasie tego działania".

Nowa ustawa stanowi, że współpracą w jej rozumieniu jest także "świadome działanie, którego obowiązek wynikał z ustawy obowiązującej w czasie tego działania w związku z pełnioną funkcją, zajmowanym stanowiskiem, wykonywaną pracą lub pełnioną służbą - jeżeli informacje przekazywane były organom bezpieczeństwa państwa w zamiarze naruszenia wolności i praw człowieka i obywatela".

Izba zwraca także uwagę na liczne niejasności wokół definicji określających krąg dziennikarzy, którzy podlegają lustracji. Zgodnie z nową ustawą, wydawca i redaktor naczelny będą musieli wezwać dziennikarzy do złożenia oświadczeń lustracyjnych. "Zbyt szeroki zakres przypisywany pojęciu dziennikarza w pojawiających się już - także ze strony przedstawicieli władz państwowych - interpretacjach ustawy, może sprowadzić je do absurdu. Tymczasem ustawa Prawo prasowe oraz przyjęty przez wydawców Kodeks Dobrych Praktyk jednoznacznie określają, kto jest dziennikarzem" - brzmi oświadczenie.

Izba podkreśla, że powyższe przykłady mają "zwrócić uwagę na nieścisłości w treści ustawy uniemożliwiające w praktyce jej wykonanie, co może narazić wydawców i dziennikarzy na niezawinione, a surowe konsekwencje".

Według nowej ustawy, która wchodzi w życie 15 marca, badane dziś przez Rzecznika Interesu Publicznego i Sąd Lustracyjny oświadczenia osób publicznych będą utrzymane. Urząd Rzecznika i Sąd Lustracyjny zostają jednak zlikwidowane. Oświadczenia lustracyjne ma wstępnie badać nowy pion lustracyjny IPN, a ich prawdziwość mają stwierdzać sądy okręgowe. Nowelizacja złożona przez Lecha Kaczyńskiego przywraca procedurę karną wraz z obowiązującą w niej zasadą domniemania niewinności oraz 10-letni zakaz pełnienia funkcji publicznych dla "kłamców lustracyjnych".

Prasa okresu rozbiorów
ROSJA

Pierwsze ingerencje cenzorskie dotknęły reaktywowaną „Gazetę Narodową y Obcą” Kicińskiego i Morawskiego, która była gazetą lubianą i jej nakład rósł. Z początkowych 500 egzemplarzy po roku sięgnęła 1600. Wielki książę Konstanty był bardzo cięty na ten tytuł i za wszelką cenę szukał pretekstu na dobranie się redaktorstwu do skóry. No i mu się udało...
W Teatrze Narodowym grała aktoreczka Filister, która była osóbką dość arogancką. Razu pewnego wkurzona publika ją wygwizdała. Spektakl został przerwany. Konstanty, który ją kochał (szczerze...), poprosił prezydenta miasta, żeby wydał zakaz gwizdania w Warszawie i nakazał policji egzekwowanie tego. GNYO obśmiała idiotyczny pomysł, nazywając go nadużyciem policji. Wywołało to pierwszą dyskusję w polskiej prasie. Generał Zajączek nakazał usunięcie obu redaktorów, ale oni olali decyzję. W nocy 19-20 maja 1820 opieczętowano redakcję. Dwa dni później wszedł w życie dekret o wprowadzeniu cenzury prewencyjnej.

Kiciński i Morawski zaczęli wydawać poza cenzurą gazetkę „Orzeł Biały”. Poszli jeszcze dalej w propagowaniu liberalizmu, niż w GNYO. Władze przymykały oko, bo bały się rozruchów. Za to Konstanty „spotykał” się i „doradzał” spokój redaktorstwu. W czerwcu 1820 w jednym z numerów cenzura wycięła 2,5 tys. słów i dopiero wtedy skapitulowali.

Bruno Kiciński stworzył wtedy tytuł-pomnik:„Kurier Warszawski”. Od 1 stycznia 1821 do 1939 wychodził bez przerwy, sześć razy w tygodniu, potem siedem. Pod koniec roku 1821 Kiciński sprzedał pismo aktorowi Ludwikowi Dmuszewskiemu, który kontynuował linię. Był to pierwszy polski tytuł prasy bulwarowej, jak we Francji. Była informacyjna, drukowała ciekawostki, humor, poezję, ogłoszenia. Bliska prasie masowej. Była tania jak barszcz - prenumerata 40 złotych za rok. Nakład 2000 egzemplarzy (jako pierwszy).

„Kurier Polski” założył 1 grudnia 1829 Xawey Branikowski. Tutaj zadebiutował Maurycy Mochnacki. Gazeta informacyjna, publicystyczna, krytyka. Kierowana raczej do ludzi wykształconych.

PO UTWORZENIU KRÓLESTWA POLSKIEGO:

„Pamiętnik Warszawski” był miesięcznikiem społeczno-kulturalnym. Prowadził go Felix Bentkowski. Propagował naukę, wynalazki. Przedrukowywał zwłaszcza z prasy europejskiej. Rozpoczął dyskusją między romantykami a klasykami.

„Tygodnik Polski Zagraniczny” (dziwne...). Józek Rybczyński. Preferował formy literackie, ale dla mniej inteligentnych. Głównie dla kobiet (tak powiedział Kozieł-seksista). Kiedy poznał już rynek, zmienił tytuł na „Wanda”, pierwsze pismo typowo kobiece. Pojawił się jajcarski insert Alojzego Żółkowskiego „Bigos” (polskie tłumaczenie oryginalnego tytułu).

Cenzura swoje macki wsadziła i tu. Cenzor Szaniawski uważał, że to niemoralne i często interweniował.

PRASA KRAKOWSKA:

Generalnie od warszawskiej różniła się niewiele.

„Gazeta Krakowska”, ręki Jana Maja, wychodziła dwa razy w tygodniu. Miała 1000 egzemplarzy nakładu. Od 1830 wychodziła 6 razy w tygodniu. Drukowała informacje zagraniczne. Wzorowała się na francuskiej „La minevre Francais”.

Po Maju gazeta wpadła w łapy Konstantego Majeranowskiego. To był gość. Władze oskarżały go o to, że był agentem Królestwa Polskiego (taki Olin) i tajnej policji. Kiedy wybuchło powstanie, musiał umykać za granicę, co też uczynił.

„Pszczółka Krakowska” wychodziła w latach 1819-1822. Też Majeranowski maczał w niej... palce. Dominowała informacja i publicystyka. Trend patriotyczny.

PRUSY:

Cenzura była tu zdecydowanie najłagodniejsza. Ale prasa rozwijała się słabo, bo z reguły brały się za nią persony niezbyt kompetentne. Inteligencji polskiej było tu niewiele.

„Gazeta Wielkiego Księstwa Poznańskiego” wychodziła dwa razy w tygodniu i drukowała tylko informacje.

***

Lata 30's XIX to wiele nowego w prasie europejskiej.
1836 - manifest Emila de Girardin. To ojciec nowoczesnej prasy europejskiej. Swój manifest przedłożył Zgromadzeniu Narodowemu w Paryżu. Deklarował rezygnację z treści ideowo-politycznych na rzecz czystej informacji. Chciał prasy otwartej, nastawionej na sukces nakładowo-finansowy. Stworzył też kanon układu artykułów:
- I kolumna: najważniejsze informacje
- II kolumna: mniej ważne informacje
- III kolumna: publicystyka, felieton, powieść w odcinkach
- IV kolumna: ogłoszenia & reklamy

Pomysł chwycił w całej Europie. EdG obniżył cenę swojego „Le Press” i stał się najtańszym i najpoczytniejszym wydawcą. Nastała era prasy bulwarowej.
Telegraf i język Morse'a doprowadziły do rozwoju prasy, bo możliwe były depesze z całego świata. Powstały agencje prasowe. Do gazet weszły ilustracje prasowe.
Po 20-30 latach całe to ustrojstwo dotarło do Polski.
Dziennikarz pod naszym niebem
Kiedy przed dziesięcioma laty wpisałam w internetową przeglądarkę hasło: „prasa lokalna", wyświetliło się śmiesznie mało informacji, a żadna z nich nie była na tyle precyzyjna i szczegółowa, by mogła stać się przedmiotem dalszych badań.

Moją wiedzę w tej dziedzinie wyniosłam raczej z bezpośrednich spotkań z prasoznawcami, jak choćby z dr Włodzimierzem Chorązkim z Ośrodka Badań Prasoznawczych Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie, wybitnym znawcą lokalnych problemów lokalnej prasy, oraz z dr Feliksem Walichnowskim z Olsztyna, niezwykle dokładnym badaczu relacji na płaszczyźnie media – polityka - społeczeństwo, potrafiącym z z relacji tych trojga wyciągać daleko idące wnioski. Teraz nie mam żadnych wątpliwości – dziś to dziedzina spenetrowana przez badaczy dość dokładnie.

Media na zmiany

Polska prasa była niczym Nike z Samotraki Marii Jasnorzewskiej: Choć zabita, lecz biegniesz z zapałem jednakim, Wyciągając odcięte ramiona, a ów powszechny „nikeanizm” zakończył się wraz z powstaniem współczesnych gazet – tabloidów, których zalew to tylko odpowiedź na nasze czytelnicze predyspozycje – maksimum obrazu, minimum treści. Medialny tabloid to znak naszych czasów, przy tym nie najlepsze chyba o nas świadectwo – jako czytelnikach. Świadectwo owo pokrywa się ze wskazówkami, dawanymi w redakcjach wspólczesnych gazet: piszemy do czytelnika prostym językiem, zrozumiałym nawet dla kury domowej. Wyjaśniamy wszystkie słowa.

Niewątpliwie najważniejszą datą w całej historii polskich mediów jest moment, kiedy media stają się wolne. To rok 1991 – dla dziennikarzy magiczna data - zniesienie cenzury. Zwłaszcza dziennikarzy lokalnych, bo dla nich to właściwie był moment powstania. Któż wcześniej słyszał o tym, że w małym miasteczku może istnieć gazeta w pełnym tego słowa znaczeniu? Chyba że z książek, filmów, ale na pewno nie z autopsji… Tymczasem po tej magicznej dacie jak grzyby po deszczu powstają lokalne gazety, które chcą wiedzieć coraz więcej i więcej, zwłaszcza… o samorządowcach, czyli o lokalnej władzy.

Być stąd

Media lokalne doceniły wówczas zwykłego szarego obywatela i urzędnika, ważne sprawy pozostawiając mediom ogólnopolskim. Cieszy to bohaterów lokalnych reportaży artykułów, relacji, ich rodziny i znajomych. Kupują gazetę, bo na zdjęciu jest ich syn, jako zwycięzca szkolnego konkursu szachowego. Bo oto z inicjatywy mieszkańców bloku nr 37 na osiedlu władze zbudowały drogę dojazdową.

Czy media ogólnopolskie zainteresowałby się wcześniej tymi zwycięstwami? Na pewno nie – a tymczasem lokalna gazeta bierze wszystko „na pniu”. Temu urokowi poddają się od tego momentu wszyscy – mieszkańcy miast i wiosek oraz – uwaga! - pracownicy samorządowi, widząc w tym polityczną przyszłość dla siebie i sposób na promocję. Choćby dla wygranych wyborów, lecz nie tylko… Oto początki marketingu politycznego kreowanego przez media lokalne.

Tak dla wspólnej korzyści...

Dziś wzajemne korelacje między instytucjami a mediami to przede wszystkim wypracowana w czasie strategia. Podobne poglądy głosił już ponad 130 lat temu Charles Alexis de Tocqueville, wybitny francuski politolog. I dodawał: Najniebezpieczniejszy dla złego rządu jest zazwyczaj ten moment, kiedy zaczyna się on reformować. Uważał on, że w społeczeństwie, w którym brakuje silnych instytucji lokalnych, despotyczne (monopolistyczne!) tendencje prędzej czy później wezmą górę, nawet jeśli rząd pochodzi z wolnych wyborów.

Wprawdzie Tocqueville miał na myśli Francję drugiej połowy dziewiętnastego wieku, słowa te jednak dobrze obrazują obecną sytuację w Polsce. Bo czyż nie obserwujemy rekonkwisty centralizmu władzy w Polsce? Prosty przykład – powstanie Narodowego Funduszu Zdrowia na bazie dotychczasowych Kas Chorych niech będzie przykładem takich tendencji. Czy podobne obserwujemy w mediach? Tak. To tendencje centralizacji w aspekcie wykupu polskiej prasy przez zachodnie koncerny prasowe.

"Prasa musi mieć swobodę mówienia wszystkiego, by niektórzy ludzie nie mieli swobody robienia wszystkiego" – twierdzi Louis Terrenoire, francuski dziennikarz i polityk. Ta wielka prawda przyświeca działaniom dziennikarzy. Ci lokalni są bardziej niebezpieczni. Jak bowiem powiedział mój zaprzyjaźniony samorządowiec: „Dziennikarze lokalni wyciągną z człowieka wszystko – ile zarabiam, ile mam mieszkań i jaki samochód, a potem sąsiedzi patrzą się na mnie podejrzliwie”.
Tak, bo zarówno on, jak i dziennikarz go opisujący nie są w lokalnym społeczeństwie anonimowi. To ludzie rozpoznawani w sklepie z warzywami, na ulicy, ludzie wiedzą, że do nich trzeba zwrócić się o pomoc. I ci ludzie muszą pomóc – społeczeństwo nie znosi sprzeciwu i bezradności! A jeśli dodać do tego uzyskaną wolność słowa, która na dodatek zapewnia prawo, powstaje zaiste mieszanka wybuchowa!

Informacja przede wszystkim

Dziś przed lokalnymi mediami pojawia się oto postulat przekazania rzetelnej, sprawdzonej informacji, jak choćby o zasobach finansowych wspomnianego samorządowca czy też zamysłach inwestycyjnych danej gminy. Dziennikarze muszą „trzymać rękę na pulsie” w dziedzinie publicznych wydatków, jawności finansowej w samorządach czy też kolejnych inwestycji. Nie tylko. Oto pojawia się rzesza obywateli, skupionych wokół obywatelskich inicjatyw – tych też należy wesprzeć i, jeśli istnieje taka potrzeba, skonsultować z samorządem. Oto trzeba opisać jakąś kulturalną działalność gminnego domu kultury, a najlepiej – pozyskać sponsorów na działalność upadającej pracowni tkackiej!

Przed uzyskaniem przez prasę wolności takie działania nie były zwyczajowe. Wolność przyniosła prasie przede wszystkim wiele kompetencji i… powinności. I od tego nie sposób się lokalnym mediom „wykręcić”. Jeśli oczywiście mają ambicje bycia obywatelskimi.

Amerykanie, którzy są niewątpliwie twórcami społeczeństwa obywatelskiego, zgodnie twierdzą: dziennikarstwo obywatelskie jest wszędzie tam, gdzie społeczeństwo jest apatyczne i niezdolne do działań. Tam więc, gdzie panuje marazm, pojawia się inicjatywa. Wraz z inicjatywą pojawia się pojęcie misji. Dziennikarz stopniowo przestaje być jedynie dziennikarzem, opisującym zdarzenia. Ma do wypełnienia szczególne zadanie, będąc niemalże społecznym pomazańcem, zwłaszcza w relacjach obywatel – samorząd. Jak uważa Jacek Saryusz-Wolski, rodzimy specjalista od dziennikarstwa obywatelskiego, redakcje obywatelskie opisują rzeczywistość, lecz nie poprzestają na krytycznej rejestracji faktów.

Pracując w lokalnych redakcjach nie raz miałam okazję i możliwość uczestniczenia w różnego typu lokalnych inicjatywach, które wcale nie zaczęły się z inicjatywy redakcji. To lokalne społeczeństwo, w którym funkcjonowałam, samo powodowało owe przemiany i nowe dążenia, argumentując je obawami o swoją przyszłość. Nieważne, czy była to obrona przez prywatyzacją samorządowego przedszkola, likwidacją gminnej szkoły w Grabowie czy zwołanie komitetu budowy wodociągu w Marcinkowie. To ludzie sami, świadomi swej siły i możliwości współdecydowania, stanęli na straży swoich potrzeb. Uczestniczyłam w tych zmaganiach nie raz i to dało mi przekonanie o wielkiej sile aktywności tamtych społeczności lokalnych. Nie zawsze starania inicjatywne zakończone były sukcesem. Zapisały się jednak w kartach lokalnej historii. A to lepsze od całkowitego „nieistnienia”.


Naczelna.pl - najstarszy dziennik online
Naczelna.pl to portal internetowy, który przenosi w czasy, kiedy Stalin nie umarł, a Bierut jest prezydentem. Tylko tutaj jesteś naocznym świadkiem wydarzeń, które miały wpływ na to, co dzieje się dziś. W naczelnej.pl codziennie dowiadujesz się nowych faktów, tak jakbyś czytał ówczesne gazety i kuriery, a klimat czasów sprzed pół wieku jest tym bardziej bliższy, że nowe informacje docierają do Ciebie dokładnie w ten sam dzień, w jaki czytali je mieszkańcy ówczesnej Rzeczpospolitej Polskiej.

Na łamach gazety naczelna.pl ukazują się nie tylko interesujące i kontrowersyjne dla dzisiejszego czytelnika reportaże, ale również relacje z wydarzeń sportowych sprzed pięćdziesięciu lat oraz zawsze aktualne przepisy kulinarne.

Artura Kotwicę, współtwórcę Gazety Naczelnej przepytuje Bartłomiej Dwornik:

Komu potrzebny jest taki serwis jak Naczelna.pl?
Sądzimy, że portal naczelna.pl może być interesujący dla Internautów w każdej grupie wiekowej, zarówno tych, dla których będzie on wspomnieniem tamtych dni, jak również dla tych, którzy znają je tylko z „suchej” lekcji historii (czasami wręcz „za suchej”), a chętnie staliby się świadkami wydarzeń sprzed pół wieku. Naszym projektem chcemy pobudzić wyobraźnię dzisiejszego czytelnika, a nawet przenieść go w czasie, dokładnie do tego samego dnia tygodnia i dnia miesiąca, ale 56 lat wcześniej. Można zadać pytanie, dlaczego wracamy do wydarzeń sprzed 56 lat. Otóż związane jest to z układem kalendarza, z pewnego rodzaju symetrią czasową, dzięki której zachowujemy zgodność co do dnia tygodnia, miesiąca oraz lat przestępnych.
Nie ukrywam jednak, że liczymy na Internautów bardziej wymagających, którzy mają ochotę nie tylko na czytanie rewelacji z życia gwiazd.

Skąd redakcja czerpie materiały?
Wszystkie wiadomości, jak felietony, wywiady, relacje sportowe, czy przepisy kulinarne pochodzą z oryginalnych źródeł z tamtych lat.

Czy wszystkie publikowane artykuły to autentyczne informacje, czy pozwalacie sobie na stylizowaną fikcję literacką?
Naszym celem jest odtworzenie atmosfery tamtych lat, nic nie jest stylizowane. Wybraliśmy tylko czcionkę, w jakiej wiadomości są przedstawiane w Internecie.

Naczelną tworzą...
Redakcja Naczelna.pl to na dzień dzisiejszy dwie osoby, Artur Kotwica i Kinga Ojrzanowska. Mamy nadzieję, że już niedługo, wraz z rozwojem portalu, dołączą do naszego zespołu kolejne osoby, które wesprą nas w pracy nad nim.

Wasza gazeta jest zarejestrowana jako wydawnictwo?
Gazetę Naczelną traktujemy obecnie jako zajęcie hobbystyczne, mamy świadomość jednak, że wraz z jej rozwojem, konieczne będzie zarejestrowanie jej jako wydawnictwo, choć sam fakt rejestracji gazety, zapewne nie uczyni z nas Agory;)

Jakie są plany rozwoju Naczelnej?
Przede wszystkim mamy zamiar rozszerzyć przedstawianą tematykę w portalu, dodać kilka interesujących rubryk, między innymi taką, w której przybliżalibyśmy codzienne wiadomości z krajów zachodnich oraz ich opinie o ówczesnej sytuacji w Polsce.
Dużym sukcesem byłoby dla nas, gdyby w portalu można było odsłuchiwać dzienniki radiowe z tamtych lat, uzupełniające prezentowane informacje na stronie portalu. Mamy świadomość, że jest to plan wymagający całkowitego poświęcenia się rozwojowi serwisu, niestety na dzień dzisiejszy jest to dla nas niemożliwe.

Można się utrzymać z informacji sprzed ponad pół wieku?
W chwili obecnej jest za wcześnie, żeby odpowiedzieć na to pytanie jednoznacznie, portal istnieje w sieci zaledwie od 1 października 2007r. Mamy jednak nadzieję, że zgromadzi on wielu entuzjastów wycieczki w przeszłość, co być może przełoży się na zwrot poniesionych inwestycji oraz koszty utrzymania portalu.

Jeśli ktoś chciałby pomóc w tworzeniu gazety, jakie wymagania stawiacie?
Praktycznie nie stawiamy żadnych wymagań dla osób chcących pomóc w rozwoju Gazety Naczelnej. Bardzo liczymy na współpracę z innymi serwisami, które umieściłyby link do naczelna.pl na swojej stronie, jak również na sponsorów. Dzięki nim moglibyśmy pozyskiwać nowe źródła informacji, zwiększyć liczbę wiadomości na stronie oraz, co jest równie ważne, bylibyśmy w stanie zadbać o promocję serwisu w różnych środkach przekazu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
black




Dołączył: 06 Lut 2008
Posty: 16
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 14:44, 03 Kwi 2008    Temat postu:

Historia prasy polskiej w XVIII wieku
Wszystko zaczęło się niewinnie - w 1729 pijarzy zaczęli wydawać tygodniki "Nowiny polskie" i "Relata Refero". Jeszcze w tym samym roku zmienili tytuły swoich gazet.


Do 1794 nie było w Polsce cenzury, a prasa zajmowała się czystą informacją a nie polityką.

Na początku XVIII wieku zakon Pijarów w Polsce i Akademia Wileńska w Wielkim Księstwie Litewskim mieli monopol na wydawanie prasy w językach ojczystych (taki przywilej). Sytuacja w Koronie zmieniła się w 1737, kiedy to Pijarzy pomylili się w informacji o narodzinach następcy tronu i zamiast "królowa" napisali "krowa". Król się wkurzył i przeniósł przywilej na Jezuitów. W 1757 Pijarzy wrócili do łask i wydawali gazety po francusku i niemiecku, Jezuici po polsku, włosku i każdym innym.

A wszystko zaczęło się niewinnie - w 1729 Pijarzy zaczęli wydawać tygodniki "Nowiny polskie" i "Relata Refero" (cholera wie, co to znaczy). Pod koniec owego roku zakonnicy zmienili nazwy swoich gazetek na bardziej chwytliwe "Kurier Polski" i "Uprzywilejowane wiadomości z cudzych krajów" (a to dlatego, żeby biedni studenci dziennikarstwa musieli się po 270 latach gimnastykować umysłowo).

KURIER POLSKI był najlepszy w Europie, jeśli chodzi o informacje krajowe. Czytelników przeważnie interesował świat. Miał blisko 1000 egzemplarzy nakładu. W 1737, kiedy tytuł przejęli Jezuici, poziom drastycznie spadł (i powstał ówczesny "Super Express"). Więcej miejsca braciszkowie przeznaczyli na informacje zagraniczne.

1765 to reorganizacja polskiego rynku (???) prasowego i zamiast dwóch dotychczasowych periodyków pojawiają się "Wiadomości warszawskie" (jak sama nazwa wskazuje, były ogólnopolskie).
Tymczasem na Litwie Akademia Wileńska w latach 60's XVIII wieku zaczyna wydawać "Kurier Litewski" z insertowanymi "Wiadomościami cudzoziemskimi", który był pierwszym polskim (a co!) magazynem. Raz w tygodniu wychodziły propagujące ideę oświecenia "Wiadomości wileńskie", wydawane przez profesorów Akademii.

W 1773 zakon Jezuitów przestał istnieć. Ustał też monopol prasowy z 1757. Wtedy Franciszek Bohomolec zwrócił (fe!!!) się do Stasia Augusta o monopol. Król dał jednak dożywotni monopol wydawania prasy księdzu Stefanowi Łuskinie. Oprócz francuskiego. Ten przywilej zawierał obowiązek wypłacania 7 tys. złotych redaktorowi naczelnemu z kasy państwa. Nadwyżka ze sprzedaży wracała jednak do budżetu.
1794 to pierwszy numer "Gazety warszawskiej" Łuskiny. Dominował serwis zagraniczny. Łuskina był pierwszym "gatekeeperem", czyli selekcjonował informacje i wybierał te, które potwierdzały jego opinie (skąd my to znamy...).
Atakował masonerię, która właśnie kwitła, również w Polsce. "Masoneria chce stworzyć Superrząd Europejski" - ostrzegał. Popierał demokrację szlachecką, w tym również liberum veto i zrywanie sejmu.

1788-1792 to Sejm Wielki. "Gazeta warszawska" była konserwatywna. Integrowała środowiska przeciwne reformom społecznym i politycznym. Jednak na linii Staś August - x. Łuskina nie było wcale tak źle. Staś szanował Łuskinę, chociaż często się nie zgadzali. Pewnie dlatego, że Łuskina też lubił Kasię Wielką (tyle, że raczej platonicznie).

GAZETA WARSZAWSKA miała format książkowy, dwie szpalty na kolumnie i ciągłą paginację. Ukazywała się dwa razy w tygodniu. Nakład 500-1500 egzemplarzy. Jako pierwsza wpuściła na łamy ogłoszenia. Kosztowały 4 złote za sztukę, bez względu na wielkość. Łuskina wprowadził prenumeratę. Kosztowała 72 złote za rok.

Pod koniec XVIII wieku prasa była cokolwiek nierzetelna i cięta na dwór.
Przed pierwszym rozbiorem prasa warszawska była jednocześnie ogólnopolska. Po rozbiorze przestała docierać do Galicji. Wtedy zaczęło się we Lwowie. Od 1776 Antoni Piller wydaje tygodnik "Gazeta lwowska" po francusku. Po dwóch latach Antek umiera, a wdowa po nim, Józefa Pillar, przejmuje redakcję, tylko zmienia tytuł na bardziej kobiecy - "Lwowskie pismo uwiadamiające".
Sejm czteroletni to bardzo ważny czas dla polskiej prasy. Powstała wtedy przeciwwaga dla "Gazety warszawskiej". Ignacy Potocki, Julian Ursyn Niemcewicz, Józek Weissenhoff i Tadek Mostowski w grudniu 1790 stworzyli "Gazetę narodową y obcą". Pierwszy numer wyszedł w styczniu 1791, ostatni w sierpniu 1792.
Próbowali odebrać monopol księdzu Łuskinie, który nawet specjalnie się nie burzył. "GNYO" kosztowała tyle samo, ale była znacznie lepiej robiona.

GAZETA NARODOWA Y OBCA podawała głównie informacje z zagranicy, ale nie brakowało informacji o reformach i upowszechniania idei 3-go maja. Miała 1000-1200 egzemplarzy nakładu. Informacje mieli dobre, bo redaktorstwo się szlajało po lokalnych salonach i miało niezłe kontakty. Na łamach pojawiały się listy do redakcji, głównie preparowane, które miały na celu nagłośnić idee redakcji, ale nie bezpośrednio pod jej szyldem.

W 1792 "GNYO" opublikowała tajne materiały, które Niemcewicz wykradł z łóżka jednej z hrabin (albo innej Potockiej), tyle że w międzyczasie interweniowały Ruskie (nie pierogi) i w 1792 gazeta przestała istnieć.
Jeszcze w tym samym roku powstała nowa gazeta

GAZETA KORESPONDENTA WARSZAWSKIEGO. Redagował ją x. Karol Malinowski. Wychodziła 3 razy w tygodniu. Miała nakład 1000 egzemplarzy. Była pierwszą gazetą "not 4 elite". Informacje zamieszczała popularne, była politycznym ramieniem "stronnictwa reform" i kosztowała dwa razy mniej niż "Warszawska".

Targowica nie przeszła jednak bez echa. Konfederacja tępiła nieprzychylną prasę. Szczęsny Potocki nakazał zamknąć "Narodową y obcą" i ukaranie redaktorów. Jednocześnie w 1792 pojawiła się cenzura prewencyjna na informacji z Polski. Z zagranicy, jeśli było podane źródło, cenzury nie było.
Ostał się "Korespondent", ale nie mógł publikować tekstów patriotycznych. Wtedy ponownie wypłynął x. Łuskina Zwrócił się do władz konfederacji o przywrócenie monopolu. Ale władza olała księdza. Wtedy Łuskina dogadał się z Malinowskim, że "Korespondent" wychodzi do końca 1792. Tyle, że Malinowski zrobił Łuskinę w jajo i złożył lojalkę, za co jeszcze w 1792 otrzymał nową koncesję. Łuskina się wkurzył i zaczął pisać donosy na wszystko co się rusza. Władze tradycyjnie go olały.
Dopiero przypadkowo, 20 XII 1792 "Korespondent" podpadł. Przedrukował z prasy niemieckiej informację o dezercji żołnierzy polskich z Brna do Galicji. Łuskina wazelinarsko doniósł i 11 I 1793 rozpoczął się pierwszy w Polsce proces prasowy. Sąd kazał usunąć Malinowskiego z redakcji, ale tytułu nie zamknął.
Był jednak i inny wydźwięk. Od 1 lutego 1793 pojawiła się cenzura na wszystko, a także obowiązek tzw. "odbitek szczątkowych", a nie jak dotąd rękopisów. Wtedy "Korespondent" padł, a na rynku pojawił się Tadek Włodek (to drugie to nazwisko), protegowany ambasadora Rosji, Siewersa, uzyskał monopol prasowy, przy jednoczesnym zachowaniu Łuskiny i jego "Gazety warszawskiej". Monopol miał obowiązywać od 1 października 1793, a od końca września reszta gazet miała zniknąć.
Sprawa weszła w życie dopiero w styczniu 1794. Włodek zaczął wydawać beznadziejną, ocenzurowaną "Gazetę krajową", która ukazywała się do Insurekcji Warszawskiej w kwietniu 1794. Wtedy Władek uciekł z Polski, a redaktorem naczelnym "Gazety krajowej" został Antek Lewandowski. 22 kwietnia wyszedł ostatni numer "Gazety krajowej", która od tego momentu przekształciła się w "Gazetę warszawską" (skąd my to znamy...).
W drugiej połowie XVIII wieku powstaje prasa specjalistyczna, społeczna itp. Pojawia się tzw. czasopiśmiennictwo moralne.

Czasopiśmiennictwo moralne - tytuły propagujące ideę oświecenia, wpływające na opinię publiczną. Miały wychowywać i uczyć. Tego typu wydawnictwa przyniosły Europie oświecenie. Powstały w Zjednoczonym Królestwie, Francji i Szwajcarii. Głównym gatunkiem dziennikarskim był essej. Dominowała publicystyka i odnośniki do natury ludzkiej i wzorów postępowania. Kultowe tytuły to "SPECTATOR" i "TATLER" z Wielkiej Brytanii. Oba te tytuły w sumie wydrukowały ponad 600 essejów, które obrazowały ferment ideologii i prezentowały nowe wzorce.

W Polsce praszczurem czasopiśmiennictwo moralne to przede wszystkim "Monitor", który wychodzi od 1765 roku. Monitor posuwał się nawet do dosłownych przedruków ze "Spectatora". Pisali do niego Bohomolec, Naruszewicz i Wyrwicz. Pierwsze 3 lata byli bardzo agresywni. Później zamiast polityczno-społeczną, zajęli się tematyką kulturalno-obyczajową, bo ich zdaniem właśnie w tym tkwił problem Polski.
"Monitor" integrował kręgi oświeceniowe. Zasięg był niewielki, bo pismo kierowane było do elit intelektualnych, które z założenia miały te idee upowszechniać, co jednak okazało się utopią. Nie zmienia to faktu, że "Monitor" wychodził przez 21 lat.

Z obiadów czwartkowych u Stasia Augusta urodziły się "Zabawy przyjemne i pożyteczne" Naruszewicza i Albertandiego. Było to jedyne pismo stricte literackie, a nie publicystyczne. Drukowali głównie bajki Krasickiego, więc był w tym element wychowawczy, choć forma lekka.

W latach 1782-1784 ukazywał się "Pamiętnik polityczny i historyczny" x. Piotra Świtkowskiego. Pismo lansowało wzory postępowania i postęp techniczny w rolnictwie i architekturze. Opisy wynalazków i poradnictwo bazowało na prasie europejskiej. Było to pierwsze polskie pismo popularno-naukowe.

X. Świtkowski wydawał też "Dziennik warszawski", który był pierwszym polskim magazynem zdominowanym przez ciekawostki i elementy literackie. Wychodził w latach 1784-1785. Nie wiadomo dlaczego przestał się ukazywać.

Tadek Podlecki wszedł na rynek z "Dziennikiem handlowym". Formuła była podobna do "Pamiętnika", ale tematyka raczej skierowana na handel - ceny bydła rogatego w krajach Europy, nawozy, oscypki etc.

PRASA INSUREKCJI 1794

Poza cenzurą, prasa powstańcza generalnie była spontaniczna. Wyjaśniała cele i opisywała przebieg powstań. nie inaczej było tym razem. Prasa Insurekcji zmieniła jedank sytuację prasy. Padł wcześniej wspomniany monopol Tadka Włodka i padła cenzura też.

Antoni Lesznowski zaczął wydawać "Gazetę wolną warszawską", która jednak wyrzekła się tendencji jakobińskich i nie chciała potępiać króla, przez co władze insurekcji delikatnie kładły na nią lachę.

X. Malinowski znowu zaczął wydawać "Korespondenta".
X. Józek Meier wynurzył się ze skrajnie jakobińską, propagandową "Gazetą patriotyczną".
X. Xawery Dmochowski - nie zdążyłem zanotować.]

Kościuszko twierdził, że prasa powinna być raczej umiarkowana, niż radykalna.



Prasa satyryczna i humorystyczna w XIX i XX wieku
Na świecie doraźna satyra polityczna i komizm w periodykach pojawiały się jeszcze przed Rewolucją Francuską. Natomiast wyspecjalizowana w satyrze prasa narodziła się po upadku Napoleona. Wówczas to zaczęły się ukazywać we Francji takie tytuły jak "Minerve", "Le Mirror", czy "Żółty Karzeł", w którym Ludwik XVIII zamieszczał anonimowe żarty na własnych ministrów. Twórcą klasyki prasy satyrycznej stał się Charles Philipon, który w 1832 roku wydał pierwszy numer słynnej "Charivari", które to pismo miało ukazywać się przez najbliższe kilkadziesiąt lat i stać się wzorem dla licznych pism tego typu w całej Europie.

W latach 1870-1914 wychodziło we Francji przeszło 200 czasopism satyrycznych i humorystycznych, które zaczęły się różnicować w treści i profilu. Życiem publicznym zaczęły się zajmować pisma republikańskie, np. "Le Don Quichotte", rojalistyczne lub bonapartystowskie. Rozwijała się w nich także karykatura. Oprócz satyrycznych pism polityczno-społecznych zaczęły się ukazywać także periodyki frywolne i sprośne, jak np. "La Vie Parisienne". To właśnie Francja stworzyła klasykę, wzorzec pisma satyrycznego.

Niedługo po Francji rozkwitła satyra angielska. W 1841 pojawił się wzorowany początkowo na "Charivari" "The Punch". Anglicy byli drapieżni w kwestiach politycznych, od erotyzmu zdecydowanie stronili.

W latach 40-tych XIX wieku pojawily się pisma satyryczne niemieckie, jak monachijska "Fliegende Blätter". Stąd moda na pisma satyryczne trafiła do Wiednia, i było już tylko kwestią czasu rozprzestrzenienie się jej na Węgry, Czechy i Galicję. W Rosji miała nadejść odwilż posewastopolska i także tutaj pojawiła się prasa satyryczna, która jednak nie pozwalała sobie na wycieczki personalne, koncentrując się na negatywnym bohaterze zbiorowym.

Polska prasa satyryczna, która zaczęła szybko dojrzewać w okresie utraty niepodległości, była w specyficznej sytuacji. Pierwsze pisma tego typu bez skrępowania podjęły się krytyki politycznej. Gdy tylko na chwilę odmieniała się sytuacja polityczna, powstawały efemerydy, takie jak "Tandeciarz" wydawany w 1831 roku w powstańczej Warszawie, czy "Świstek", "Sikora", bądź "Szubrawiec" wydawane w Galicji w czasie Wiosny Ludów. Nawet Wielka Emigracja stworzyła swoje pismo satyryczne pt. "Pszonka". Satyra szybko zaczęła się władzom kojarzyć z insurekcją, dlatego pisma wydawane już w czasach stabilniejszych, mogły zajmować się tylko (?) obyczajowością, czy humorem sytuacyjnym. Satyra polityczna w typie "Puncha" nie miała w pierwszej połowie XIX wieku szans na przetrwanie.

XIX wiek i przełom stuleci były okresem wymarzonym dla rozwoju satyry, jako czasy zmian społecznych i dziejowych. Były to czasy wiedeńskiego walca, potem operetki, kankana i kabaretu literackiego, ale i czasy konfliktów społecznych, Wiosny Ludów i powstań.

POCZĄTKI PRASY SATYRYCZNEJ W POLSCE.

Prehistoria polskiej prasy satyryczno - humorystycznej to Oświecenie, gdy treści tego rodzaju trafiały na łamy takich pism, jak "Monitor". Czasy Sejmu Czteroletniego obfitowały w paszkwile, pamflety i satyry, rozpowszechniane na ulotkach i w rękopisach. To wówczas powstały Monachomachia i Antymonachomachia Krasickiego, z której pochodzi późniejsze motto "Szpilek": Prawdziwa cnota krytyk się nie boi. Miało się okazać, że wśród cenzorów, urzędników i władz najwyższych prawdziwa cnota prawie się nie zdarzała.

Ponoć pierwszym ilustrowanym Polskim pismem satyrycznym był "Motyl" wydawany przez ks. Lubeckiego. Ukazał się w roku 1828, a więc przed "Punchem", a nawet "Charivari" . Wieść niesie jeszcze o wcześniejszych, bo wydanych w 1820 roku w Warszawie trzech tomach pisemka humorystycznego "Momus" pod redakcją Alojzego Żółkowskiego.

Oficjalnego pisma humorystycznego w okresie Rzeczypospolitej Krakowskiej nie było. Wychodziły natomiast tajne ze względu na cenzurę pisma rękopiśmienne, jak np. "Zorza Wawelu", czy "Rozmaitości". Znane są nam tylko z tytułów. Wreszcie "Wesz", pod redakcją Aleksandra Wojciechowskiego (od lipca do września 1835r.), której zachowało się 14 numerów. Są one dowodem prawdziwych nastrojów młodzieży uniwersyteckiej - liberalizmu, a nawet radykalizmu, demokratyzmu, antyklerykalizmu i bezkompromisowości. Satyra "Wszy" mierzyła głównie w arystokrację, szlachtę i profesorów UJ. Wychodziła w dość licznym nakładzie i każdy jej egzemplarz był pilnie poszukiwany przez policję.

We Lwowie ukazała się tylko jedna efemeryda, pt. "Śmieszek", wydawana w latach 1834-35 przez J.A. Kamińskiego. Cztery wydane zeszyty stanowiły zbiór anegot.

WIOSNA LUDÓW

Omawiany typ prasy, jak i prasa w ogóle, przeżyły wówczas intensywny rozkwit. W 1848 roku ukazało się w Krakowie kilka efemeryd, jak "Sikora", "Opryszek Literacki", Szubrawiec" pod redakcją K.Kalinki (jeden numer...), a przede wszystkim najlepszy i utrzymujący się najdłużej "Świstek", wychodzący raz w tygodniu od maja do lipca tego roku.

"Świstek" podawał fikcyjnych redaktorów, oraz miejsce druku. Niektórzy, jak na przykład Szyjkowski, przypisują autorstwo Konstantemu Majeranowskiemu. Pismo uprawiało satyrę uderzającą w kontrrewolucję, było antyklerykalne, antymagnackie i antyszlacheckie. Posługiwało się wierszem, pamfletem, trawestacją bajek Krasickiego, ośmieszało ugodowców, galicyjską ciemnotę i zacofanie. Drugi numer opatrzony jest filuternie nagłówkiem Bez pozwolenia litościwej cenzury (na ten raz) i od pierwszej strony opisuje, jak to na krakowskim Kleparzu rodzi się plotka.

Należy zaznaczyć, że humor dojrzewał satyrykom znacznie wolniej, niż powstawały gazety i przez długi czas ze świecą szukać w tych pismach czegoś, przy czym współczesny czytelnik wybuchnąłby śmiechem.

Wraz ze "Świstkiem" wychodził "Dodatek do Świstka", redagowany przez W.L. Anczyca. Zajmował się on zdecydowaną krytyką przeciwników uwłaszczenia, uderzał w burżuazję, konserwatyzm i biurokrację, słowem - poruszał kwestie życia publicznego.

Jedyne lwowskie pismo humorystyczne tego okresu, "Kuryjer Lwowski", wydawany początkowo raz, później trzy razy w tygodniu, pod redakcją Rozumiłowskiego i Goczałkowskiego, nie dorównał "Świstkowi" i mimo podobnego tonu, nie zdobył większego znaczenia.

GALICJA STOLICĄ SATYRY

Pierwszy na ziemiach polskich rynek prasy satyrycznej stworzyły Kraków i Lwów. W zaborze austriackim ukazywało się ponad 70 wesołych tytułów. Zdecydowana większość z nich pojawiła się w okresie Autonomii Galicyjskiej. Zdecydowanie najważniejsze tytuły, jakie wówczas powstały, to "Szczutek" (1869-1918 we Lwowie) i "Diabeł" (1869-1918 w Krakowie). Pierwszy nosił podtytuł Pismo satyryczno-polityczne, drugi zaś - Czasopismo satyryczno-humorystyczne, ilustrowane.

Zanim o nich szerzej, warto wspomnieć jeszcze o tym że to Młoda Polska owocowała pierwszymi na naszych ziemiach artystycznymi Czasopismami satyrycznymi. W 1899 roku wydawano we Lwowie "Fauna" - dwutygodnik o barwnej, secesyjnej szacie graficznej. W 1902 roku ukazywał się w Krakowie "Chochoł". Także tutaj, przenosząc się w końcowym okresie do Lwowa, wychodził najlepszy polski periodyk tego typu - "Liberum Veto". Stało się ono pierwowzorem satyry "Zielonego Balonika", a także Boya-Żeleńskiego.

Na pierwszej stronie 14 numeru "Liberum Veto" czytamy na pozór suchą, prasową wiadomość: Przedstawiciele dwóch bratnich narodów oddali należny hołd ś. p. carycy Katarzyny, biorąc liczny udział w odsłonięciu jej pomnika. Tyle, że obok widnieje rycina z dwoma pokurczonymi postaciami polskiego szlachetki i rosyjskiego bojara.

"SZCZUTEK" Specjalizował się w satyrze politycznej, wymierzył ostrze swojej satyry w krajowych urzędników, szlachtę, czy krakowską konserwę. Założył go Liberat Zajączkowski, karykaturami opatrzali Błotnicki, Leopolski, Sidorowicz.

"DJABŁA" wojującego początkowo ze związanymi z "Czasem" stańczykami, a potem także z socjalistami, redagował m.in. Kazimierz Bartoszewicz, aktywny twórca wydawnictw prasowych i publicysta. Pismo to przypomnało wyglądem raczej dziennik, choć wychodziło dwa razy w miesiącu. Na pierwszej stronie numeru 13 można było przeczytać nie tylko paszkwil gromiący Koło Polskie, ale i reklamy kapelusznika, czy Kawiarni Lwowskiej J.A. Michalika. W zakresie spraw obyczajowych pisma humorystyczne interesowały głównie trójkąty małżeńskie, choć tą tematyką wolały się parać pisma drugorzędne, jak krakowski "Bocian" (1896-1918), czy "Figlarz" (1911-1918), lub lwowski "Śmigus" (1894-1914). Niestety, teksty zamieszczane w tych pismach były w większości słabe, dowcipy płaskie, często nawet niesmaczne. Na dobry humor trzeba było jeszcze długo czekać. Im bardziej rosły emocje w świecie opcji politycznych, tym mniej subtelny stawał się dowcip tych pism. Częściej królowało na łamach tych pism zaangażowane grafomaństwo. Na przykład nr 13 "Djabła" zamieszczał wspomniany wiersz Jeremiego Zory, pt. Kołu polskiemu!, zaczynający się słowami:

Powiedzcie proszę - po jakiego czarta
Klub wasz wciąż jeszcze zwiecie polskim Kołem?
Gdzie jego polskość? Co ta nazwa warta,
Wzięta z waszymi postępkami społem? ...

Twórczość ta bardziej kojarzy się z dzisiejszą poezją "Naszego Dziennika", niż z satyrą.

W zaborze pruskim ukazywało się również klika wesołych tytułów. W 1859 roku wychodził w Chełmnie "Stańczyk", miesięczny dodatek do "Nadwiślanina".

W zaborze tym nie było jednak dobrych warunków dla takiej prasy. Koncentrowano się tu wszak na podstawowych zagadnieniach narodowych, a działalność prasową traktowano jako misję. Poza tym dobrze rozwinięty był rynek konkurencyjnych pism niemieckich.

W Warszawie zaś powstawały wówczas zręby "długowiecznych" czasopism satyrycznych. Już w 1858 roku ukazały się dwie efemerydy - "Wolne żarty" i Szpargały wiosenne". Były one starannie wydawane i dobrze ilustrowane.

Osobliwym przypadkiem jest "Kurier świąteczny", który po kilku latach zajmowania się poważną tematyką polityczną i literacką przekwalifikował się w końcu 1865 roku na pismo wyłącznie humorystyczne. Zdecydował tak właściciel gazety, Adam Łaszczyński, który powierzył redakcję byłemu pracownikowi "Wolnych żartów" Włodzimierzowi Piątkowskiemu. Pismo szybko zdobyło popularność a nawet wpływ na warszawskie życie. Ukazywała się tu stała rubryka pt. "Czarna księga", dzięki której poprawiono estetykę omnibusów, czy powstrzymano podwyżki cen w restauracjach... Pismo upadło dopiero w 1905 roku.

Tymczasem rosła w siłę "Mucha". Ale o tym za chwilę.

DWUDZIESTOLECIE: PRYMAT WARSZAWY

W niepodległej, powojennej Polsce dotychczasowy profil pism satyrycznych musiał wykonać nagły zwrot. Nie było już problemu zewnętrznego zagrożenia ze strony zaborcy, trzeba się było odnaleźć we własnym państwie, z własnymi problemami społecznymi i sporami politycznymi w obrębie państwa! Prasa satyryczna wykonała jednak ten manewr znakomicie. Jeden problem pozostał niezmieniony: Cenzura. Tak jak przed Pierwszą Wojną "Szczutek" zamieścił ogłoszenie:
"Młody człowiek, zniechęcony zupełnie do życia, szalenie zakochany bez najmniejszej wzajemności, nie mający co robić na Bożym świecie zgadza się na podpisanie pierwszego numeru jakiego bądź pisma humorystycznego"

...tak i w okresie międzywojennym pisma chcące mierzyć we władze musiały się liczyć z częstymi konfiskatami nakładu, wyrokami sądowymi, itp. Jeszcze w niecały miesiąc przed wybuchem II Wojny (13 sierpnia 1939) starosta łódzki skonfiskował "Szpilki" za opublikowanie karykatury "Hitler - rycerz", powołując się na artykuł 111 kk, który mówił o znieważeniu osoby naczelnika obcego państwa. To właśnie w dwudziestoleciu upowszechniła się funkcja "Sitzenredaktora".

Nagłe rozszerzenie pola do popisu dla satyry sprawiło, że w każda zwyczajna gazeta każdej opcji politycznej miała swój kącik satyryczny. Była to niemała konkurencja dla wesołych czasopism. Nie przeszkodziło to jednak temu, by w dwudziestoleciu wychodziło 20-25 czasopism humorystycznych. Większość z nich najczęściej plajtowała po kilku numerach. Przetrwały najsilniejsze, o ustalonym profilu i podpisywane najbardziej znanymi nazwiskami. Wymienić należy "Muchę" (1918-1939), "Wolną Myśl-Wolne Żarty" (1918-1939), "Wróble na dachu" (1929-1939), "Cyrulika Warszawskiego" (1926-1934), kontynuację lwowskiego "Szczutka" (1919-1926), oraz naturalnie założone w 1936 roku "Szpilki". Lwią część rynku stanowiły mierne efemerydy, o niskim poziomie literackim, kiepskich rysunkach, wzorowane i czerpiące z erotycznych tygodników zachodnioeuropejskich. Poza tym wychodziły także efemerydy partyjne, jak endecka "Szopka".

"MUCHA"

Od 1868 roku księgarz Józef Kaufmann wydawał nieregularnik "Mucha". Co ciekawe, pierwotnie tytuł nie miał kojarzyć się z owadem, ale z popularnym w Warszawie akrobatą-ryzykantem, Antonim Muchą, którego karykatura widniała przez pewien czas w winiecie pisma. Forma wydawnictwa zmieniła się od stycznia 1871 roku, gdy "Mucha" stała się prawdziwym czasopismem, początkowo miesięcznikiem, potem tygodnikiem. Przez pewien czas redagował ją Bolesław Prus, W odpowiedzi właścicielem zaś był Feliks Fryze. W 1888 periodyk kupił Władysław Buchner, który wydawał go i redagował aż do 1939 roku.

"Mucha" przez cały czas utrzymała bardzo tradycyjne rysunki i nigdy nie zaakceptowała jakichkolwiek nowinek w szacie graficznej. Na tym jednak zachowawczość pisma się nie kończyła, jako że sympatie "Muchy" były zdecydowanie prawicowe i nacjonalistyczne. Zachowywało pełną anonimowość autorów. Podstawowym motywem był: antysemityzm, antyniemieckość, antyrosyjskość, antylitewskość, antyczeskość... słowem - obrywało się każdemu z narodów ościennych i mniejszości. Poziom tak wypowiedzi, jak i rysunków, był zdecydowanie niski. Górę brała propaganda i dosłowność. O finezji czy ironii nie było nawet co marzyć.

W Archiwum Akt Dawnych istniało tylko kilka świadectw konfiskat "Muchy". Bezpośrednie ingerencje cenzury wcale nie musiały być częste, gdyż klimat sprzyjał ostrożności i autocenzurze. Wystarczy wspomnieć, że gdy Feliksowi Fryzemu udzielano koncesji na "Gazetę Domową" z programu tygodnika wykreślono kącik humoru.

"CYRULIK WARSZAWSKI"

...był z gruntu odmienny. Ukazywał się co tydzień w latach 1926-34 i skupiał najświetniejsze pióra i ...ołówki. Jego motto brzmiało: Śmiejmy się! Kto wie, czy świat potrwa jeszcze trzy tygodnie" (Beaumarchais). "Cyrulik" zainicjowany został przez wybitnych działaczy piłsłudczykowskich, mających układy, związanych z "Wiadomościami Literackimi". Redakcję objął Leszek Serafinowicz (Jan Lechoń). Przez lata uprawiał on, można by rzec, satyrę dworską. Po Brześciu część wybitnych pisarzy odsunęła się od gazety, bądź zaczęła przejawiać wątpliwości dotyczące polityki sanacji. "Cyrulik" został przejęty przez "Koncern prasy czerwonej" Butkiewicza i Lewandowskiego. Wówczas poziom pisma wyraźnie się obniżył, stał się eklektycznym pismem humorystycznym, nastawionym na komercję.

W 1934 roku koncern czerwoniaków zrezygnował z wydawania pisma, tracąc na nie mandat obozu rządzącego. W kilka miesięcy później "Cyrulik" został zamknięty, wyprawiając sobie w ostatnim numerze huczny pogrzeb.

"Cyrulika Warszawskiego" rozpoczynała zawsze dwukolorowa karykatura na pierwszej kolumnie (3 kolory wprowadzono z początkiem 1934r.), a w odróżnieniu od "Muchy", w której dominowały niepersonalne rysunki satyryczne, w "Cyruliku" królowała karykatura. Obok dowcipów liczne były wiersze, felietony, czy opowiadania. Redagowali go Jerzy Paczkowski, jeden z najlepszych polskich satyryków, wspomniany Lechoń, Antoni Słonimski, Julian Tuwim, Stanisław Jerzy Lec, Zygmunt Jurkowski, Tadeusz Breza, Światopełk Karpiński, Janusz Minkiewicz, Konstanty Ildefons Gałczyński, a spośród grafików choćby Maja Berezowska, czy Jerzy Zaruba.

"Cyrulik" starał się być pismem intelektualistów, stanowiąc satyryczne dopełnienie "Wiadomości Litereackich". Miał zasięg ogólnokrajowy, a w latach przynależności do koncernu Prasy Polskiej ("czerwoniaków"), jego nakład sięgał 25 tys. egzemplarzy.

"WOLNA MYŚL - WOLNE ŻARTY"

wydawane były przez Helenę Kokoszecką i stanowią dobry przykład pisma frywolno-erotycznego, chcącego uchodzić za pikantne. Poziom literacki i graficzny miało dość niski.

"WRÓBLE NA DACHU"

wychodziły w Krakowie, w wydawnictwie Mariana Dąbrowskiego, w Pałacu Prasy. Założone w 1929 roku, szybko wyrosły na silnego konkurenta "Muchy". Ponoć nie prześcigał jej w poziomie literackim, stał zaś na dość wysokim poziomie technicznym. Pismo uwielbiało atakować warszawiaków, nader często popuszczało wodze nacjonalizmowi, antyrosyjskości i antyczechizmowi.

"SZOPKA"

firmowała się podtytułem "Zwierciadło Polski", wydawał ją Mieczysław Niklewicz. Była pismem krótkotrwałym i czysto politycznym, reklamując endecję. Na tytułowej stronie czwartego numeru pisma siedzi kobieta z Grottgera rodem, trzymając tarczę z cyfrą 8 (numer endeckiej listy wyborczej w 1922r.). Przegląda się w niej orzeł otoczony rozmaitymi jaszczurami. Podpis: Orzeł polski: Bardzo przystojnie będę wyglądał, jak z pomocą ósemki uwolnię się wreszcie od tych wszystkich gadów, co mi pierwsze lato zaplugawiły.

"SZPILKI"

Zajmują osobne miejsce jako klasyka polskiej prasy satyrycznej. Choć nie ukrywały orientacji lewicowej, reprezentują chyba najdojrzalszy typ satyry. Zainicjowała ów tygodnik grupa lewicowych literatów i rysowników z Erykiem Lipińskim i Zenonem Wasilewskim na czele. Redagował "Szpilki" Zbigniew Mitzner. Powstały w 1936 roku. Zgromadziła się wokół nich grupa postępowych dziennikarzy związanych z PPS, a także wiele światłych sław pióra. Firmowały się nonkomformizmem politycznym, ich antyfaszyzm nie był równoznaczny - jak w "Musze" z antyniemieckością, lecz uderzał we wszystkie narodowe odmiany faszyzmu. Także w rodzimą. Tak, czy inaczej, "Szpilki" były jednyną w międzywojniu satyryczną gazetą opozycyjną.

Eryk Lipiński wspominał: Pierwszy numer "Szpilek" został skonfiskowany, pełno w nim było białych plam. W dalszych numerach zabroniono nam zostawiania pustych miejsc po konfiskatach, gdyż zorientowano się, że plamy te robią nam tylko reklamę.

Przez "Szpilki" przewinęły się takie gwiazdy, jak Stanisław Jerzy Lec, który publikował tu swoje "Myśli Nieuczesane", Leon Pasternak, Konstanty Ildefons Gałczyński, Janusz Minkiewicz i Światopełk Karpiński z dawnego "Cyrulika". Wreszcie dołączył Tuwim, który uczynił to z pobudek entuzjastycznych, deklarując, że honoraria zacznie brać, gdy pismo osiągnie 25 tysięcy egzemplarzy. Był blisko, gdyż numery z Tuwimem wychodziły w nakładzie aż 10 tys. egzemplarzy.

Wielu publicystów "Szpilek" nie przeżyło II wojny. Natomiast w 1945 roku wznowiono pismo , na którego łamach zjawiali się nawet poważni twórcy, jak Broniewski, Iwaszkiewicz, Sandauer, Różewicz, Borowski, czy Dobrowolski. Przez kilka lat wychodził "Kalendarz Szpilek", rodzaj antologii satyry. Wreszcie pismo organizowało konkursy w poszukiwaniu nowych talentów. Tylko w jednym konkursie w 1950 roku zaczęli Jerzy Flisak, Bruno Miecugow i Sławomir Mrożek.

Humor "Szpilek" był już zupełnie dojrzały i subtelny. Przykładowo w sierpniu 1960 roku ukazał się numer olimpijski, w którym m.in. ukazały się praktyczne rozmówki dla turystów polskich, którzy wyjeżdżali do Rzymu na olimpiadę. Zawierał on tak użyteczne zwroty, jak:

Odprawa celna Alla Dogana
Nie jadam nic poza kabanosami. Non mangio, nulla all'infouri dei kabanos
"Szarotki" psują się, więc wiozę kilka na zapas Le radio portatili "Szarotka" si guastano con fafacilita cosi ne porto alcuno di riserwa
U lekarza Dal Medico
Przyszło mi na myśl, że może przyjmie pan kilo kabanosów? Ora che ci penso, dottore, forse vorra accettare un chilo di kabanos
A poza tym:
To jest na sprzedaż Questo e in vendita
Do kabanosów A chi i kabanos
Pan nie wie, kto ja jestem! Lei non sa con chi ha da fare!

PO II WOJNIE...

Jako pierwszy reaktywował się w Lublinie "Stańczyk" (1944), następnie "Szpilki" (1945, w Łodzi). Dominowała satyra wojenna, uprawiana przez tak wytrawnych znawców, jak Lec, Zaruba czy Lipiński. W 1946 roku rekatywowano "Muchę". W 1953 roku "Szpilki" i "Mucha" zostały połączone.

Najsłynniejsze kąciki satyryczne miał "Przekrój", oraz "Polityka".

Przełomem w dziejach satyry był debiut w pierwszej połowie lat 70-tych młodych twórców, którzy występowali tak na łamach prasy satyrycznej, jak i w tygodnikach społeczno-kulturalnych, np. Andrzeja Dudzińskiego, Andrzeja Krauzego, Andrzeja Mleczkę.
Historia prasy polskiej - lata 1945-1957
OKRES PRL:
§ Periodyzacja pierwszego trzynastolecia opiera się na kryteriach politycznych:
§ Okres lubelski: lipiec 1944 - 1945.
§ Okres względnego pluralizmu prasy:1945 - 1947.
§ Okres budowania prasy stalinowskiej:1947 - 1953.
§ Okres odwilży:1953 - 1956.
§ Okres małej stabilizacji:1957 - 1970.
§ Okres lubelski: lipiec 1944 - 1945.
§ Czas tworzenia systemu prasowego opartego na nowych zasadach:
§ "Uspołecznienie" prasy - wydawcą mogły być tylko organizacje społeczne lub polityczne, a nie osoba fizyczna.
§ Przyznawanie koncesji, a nie na podstawie zgłoszenia.
§ Cenzura prewencyjna.
§ Działalność prasowa była sterowna centralnie, więc zniknął rynek prasowy.
§ Zasady te wprowadził major Jerzy Borejsza.
§ Do 1947 r. był animatorem polskich mediów.
§ On przesądził o tym, że ta prasa była spluralizowana.
§ Miał koncepcję ewolucji, a nie rewolucji systemu prasowego.
§ Stworzył w 1944 r. spółdzielnię wydawniczo - oświatową "Czytelnik".
§ Miała wydawać i kolportować prasę i książki.
§ Do 1947 r. Czytelnik rządził - był najsprawniejszy i najlepiej zorganizowany.
§ Zaczął też wtedy funkcjonować nowy system obiegu informacji:
§ Władza przekazała agencji rządowej "Polpress" prawo do reprezentowania władz od strony propagandowo - informacyjnej.
§ Stworzono Resort Informacji i Propagandy.
§ Wtedy zaczęto tworzyć prasę społeczno - kulturalną i literacką.
§ Tygodnik "Odrodzenie".
§ Był wyrazem łagodności zmian ewolucyjnych w systemie prasowym.
§ Okres względnego pluralizmu prasy: 1945 - 1947.
§ Ogromny wzrost ilości tytułów.
§ Sprzyjająca sytuacja polityczna.
§ Powstała prasa opozycyjna.
§ Komuniści starali się ograniczać jej nakład, ograniczając dostęp do papieru.
§ Powstała prasa związana z Episkopatem Polski.
§ Tygodnik Powszechny, kontynuacja przedwojennego Głosu Narodu.
§ Tygodnik Warszawski.
§ Prężny ośrodek - Niepokalanów.
§ Niejednolite jest też stanowisko lewicy.
§ To wszystko jest względne, bo reżyserowane przez władzę, która chce stworzyć swój korzystny wizerunek.
§ Można mówić w tym okresie o nasyceniu tego "rynku prasowego".
§ W każdym mieście ukazują się przynajmniej dwa różne w opcji politycznej dzienniki.
§ Rozrasta się oferta tygodników społeczno - kulturalnych i literackich.
§ Przekrój.
§ Kuźnica.
§ Odra.
§ Okres budowania systemu prasy stalinowskiej: 1947 - 1953 r.
§ Cezurą są sfałszowane wybory w 1947 r., które:
§ Legalizują władzę komunistów.
§ Pozwalają im na zaprzestanie tej gry pozorów.
§ Pozwalają im na centralizację prasy.
§ W kwietniu 1947 r. powstała w ramach PZPR pozakonstytucyjna Komisja Prasowa, decydująca w sprawach prasy i propagandy.
§ Powstała Robotnicza Spółdzielnia Wydawnicza (RSW), a upada "Czytelnik".
§ Powstała wspólna polityka prasowa państw skupionych wokół ZSRR na konferencji w Szklarskiej Porębie w 1947 r.
§ O tych zmianach decydował Jakub Berman.
§ Istota modelu stalinowskiego:
§ Kontrola:
§ Kontrola zewnętrzna - cenzura.
§ Kontrola wewnętrzna - w strukturach partyjnych / w redakcjach.
§ Komisja Prasowa decyduje, kto może zostać redaktorem naczelnym.
§ Czystki polityczne:
§ Niewłaściwe pochodzenie.
§ Związki z Londynem.
§ Związki z prasą przedwojenną.
§ Wymiana kadr:
§ Zatrudniani są młodzi, zaangażowani i dyspozycyjni ludzie.
§ Permanentna kampanijność:
§ Non stop mobilizowano społeczeństwo do gotowości i różnych działań.
§ Uniformizacja treści.
§ Monopol PAPu:
§ Filtrował informacje wg zaleceń politycznych.
§ Mistyfikowanie rzeczywistości.
§ Okres odwilży: 1953 - 1956 r.
§ Związana ze śmiercią Stalina.
§ Na zjeździe partii w 1954 r. pada postulat, by traktować czytelnika podmiotowo.
§ Radio Wolna Europa publikuje relacje płk Światły, który demaskuje kulisy władzy.
§ W 1954 r.:
§ Tygodnik "Dookoła świata".
§ W 1955 r.:
§ Prasa zaczyna mówić ludzkim głosem.
§ Odbywa się Festiwal Młodzieży.
§ Pojawiają się artykuły o zachodzie.
§ W 1956 r.:
§ Wypadki czerwcowe komentowane są w RÓŻNY sposób.
§ Pojawia się Po Prostu, pismo jednoczące tych, którzy chcieli zmian w systemie (a nie zmian systemu).
§ Kulminacją jest październik, i zmiana na stanowisku I sekretarza (Gomułka).
§ 1957 r.:
§ Tygodnik "Polityka" - przeciwwaga dla "Po Prostu".
§ Czystki w prasie z reformatorów - elementów wrogich.
§ Finał - zamknięcie "Po Prostu" we wrześniu.
Historia prasy polskiej - lata 1939-1945
Prasa 1939 - 1945 (konspiracyjna)
§ Skala zjawiska:
§ W zależności od kryteriów około 2000 tytułów.
§ Funkcje społeczne:
§ Zupełnie inne, niż prasa wychodząca legalnie:
§ Funkcja informacyjna.
§ Funkcja organizatorsko - propagandowa.
§ Funkcja organizatorska:
§ Prasa konspiracyjna integrowała ludzi działających w podziemiu.
§ Pojawiał się tytuł prasowy, a wokół niego powstawała organizacja konspiracyjna.
§ Kontakty między członkami takiej organizacji opierały się na siatce kolportażowej.
§ Funkcja propagandowa:
§ Gdy Niemcy zaatakowały ZSRR (połowa 1941), trzeba było zmienić charakter prasy.
§ Wtedy prasa konspiracyjna zaczęła prezentować programy polityczne (dotychczas jedynie informowała).
§ Nie było organizacji, która nie prezentowałaby swoich celów politycznych.
§ Funkcja kształtowania postaw i zachowań.
§ Wskazywała, jak społeczeństwo ma się zachować w sytuacji ekstremalnej.
§ Piętnowała zachowania niepożądane.
§ Funkcja rozrywkowa.
§ Najwięksi wydawcy prasy konspiracyjnej:
§ Struktury związane z Rządem Londyńskim:
§ Cywilna - Pion Delegatury Rządu na Kraj.
§ Wojskowa - Biuro Informacji i Propagandy Komendy Głównej A.K.
§ Wydawały łącznie 1/4 całej prasy konspiracyjnej.
§ Delegatura Rządu na Kraj:
§ Posiadała Departament Prasy i Informacji.
§ Funkcjonował od marca 1941 r.
§ Współpracował z Biurem Informacji i Propagandy K.G.A.K. i koordynował działalność.
§ Organem prasowym był tygodnik Rzeczpospolita Polska.
§ Biuro Informacji i Propagandy K.G.A.K.
§ Uformowała się ostatecznie w październiku 1940 r.
§ Posiadała dział prasy, wydający prasę dla środowisk AK.
§ Główny tytuł: Biuletyn Informacyjny (tygodnik).
§ Redaktor naczelny: Alex Kamiński.
§ Nakład 40 000 egz. - największy spośród pism konspiracyjnych.
§ Oprócz wydawania prasy, Biuro Propagandy:
§ Zbierało informacje z różnych dziedzin życia, analizowało je i przesyłało do Londynu.
§ Zorganizowało ogromny, podziemny koncern wydawniczy.
§ Organizowało akcje dywersyjne wobec Niemców i folksdojczów (akcja N).
§ Zasłużył się tam grafik Stanisław Miedza Tomaszewski.
§ W 1943 powołało Referat R:
§ Referat dywersyjny antykomunistyczny.
§ Prasa Ruchu Ludowego (sygnowane pseudonimem Roch).
§ Ok. 200 tytułów.
§ 80 % to inicjatywy lokalne.
§ Skoncentrowana na obszarach GG, na których działały Bataliony chłopskie (Lubelszczyzna i Kielecczyzna).
§ Prasa Polskiej Partii Robotniczej.
§ Ok. 140 tytułów (ale od 1942 r., kiedy powstali).
§ Starali się zmienić swój wizerunek.
§ Prasa Stronnictwa Narodowego.
§ Endecja była wtedy bardzo podzielona.
§ Najbardziej aktywna - formacja "Szaniec".
§ O rodowodzie endeckim, ale bliższa ONR.
§ Prasa Polskiej Partii Socjalistycznej.
§ Były też pisma społeczno kulturalne i literackie.
§ Literackie.
§ Tam debiutowali poeci okresu wojennego.
§ Sztuka i Naród.
§ Tadeusz Gajcy.
§ Drogi.
§ Krzysztof Kamil Baczyński.
§ Tadeusz Borowski.
§ Satyryczne.


Historia prasy polskiej - lata 1914-1939
1914 - 1918
§ Jest to okres regresu.
§ Największe straty poniósł ośrodek warszawski, dominujący przed wojną.
§ Po wkroczeniu wojsk niemieckich w sierpniu 1915 r. do Warszawy mogło ukazywać się jedynie 14 tytułów (przed wojną ponad 100).
§ Gazety prorosyjskie ("Gazeta Warszawska") zostały ewakuowane w głąb Rosji.
§ Te, które były wydawane, miały zmniejszone format i objętość.
§ W połowie tego okresu w Warszawie dominującą formą były tzw. jednodniówki., gazety nieperiodyczne.
§ Było to podstawowe źródło informacji dla ludności warszawskiej.
§ W zaborach pruskim i austriackim nie było takich wydawnictw.
§ Prasa była tam poddana specjalnej kurateli - działała cenzura wojskwa.
§ Produkcja prasy, w porównaniu z rokiem 1914 spadła o 50 %.
§ Kompletnemu zniszczeniu uległy drukarnie i cała infrastruktura.
§ Największe straty poniósł zabór rosyjski.
§ W 1918 podjęto wyzwanie odbudowy.
§ Potrzeba było 3 lat, by przywrócić poziom z 1939 r.
Dwudziestolecie międzywojenne
§ W tym czasie w Polsce ukazało się ponad 20 000 tytułów, czyli 4 razy więcej, niż w latach 1661 - 1918.
§ Warunki ukazywania się prasy były odmienne.
§ Brak ograniczeń formalno - prawnych.
§ Dzienniki i czasopisma zaczęły spełniać nowe funkcje.
§ Prasa kształtowała ówczesną scenę polityczną i system polityczny.
§ Byłe to jedyne medium, które mogło prezentować polityków ich programy.
§ Kształtowała normy kultury politycznej.
§ Była swoistym dopełnieniem parlamentu.
§ Dyskusje parlamentarne przenosiły się na łamy pism.
§ Prasa pełniła funkcję kulturotwórczą.
§ Dokonała bilansu stanu polskiej kultury.
§ Odnosiła polską kulturę do światowej.
§ Prasa likwidowała analfabetyzm - niosła cywilizację.
§ Prasa integrowała terytoria, które wcześniej należały do różnych zaborów.
§ Periodyzacja systemu prasowego:
§ Kryteria polityczne:
§ 1918 - 1926 (do przewrotu majowego) i 1926 - 1939.
§ Przed przewrotem system był bardzo spluralizowany.
§ Po przewrocie dzieli się na prasę prorządową i opozycyjną.
§ Kryteria statystyczne.
§ 1918 - 1921.
§ Odbudowa stanu posiadania z 1914 r.
§ 1922 - 1929.
§ Dynamiczny wzrost ilości tytułów.
§ Powstało najwięcej pism, ale były one w znacznej części efemeryczne (7 na 10 upadało)..
§ Rozwój ilościowy prasy wynikał z dużej ilości partii politycznych.
§ Rozwinęła się grupa czasopism specjalistycznych - najbardziej stabilna.
§ 1929 - 1934.
§ Okres kryzysu gospodarczego.
§ Dotknął on głównie pisma partyjne.
§ Największe straty miały pisma chłopskie i robotnicze.
§ Najlepiej poradziły sobie pisma specjalistyczne i masowe (sensacyjne).
§ 1934 - 1939.
§ Szybki wzrost ilości tytułów, ale także i nakładów.
§ Struktura tematyczna i częstotliwość (pierwsze dane pochodzą z II połowy lat 30.).
§ Tematyka:
§ Np. w 1937:
§ Pisma religijne (ponad 300).
§ Gospodarcze i specjalistyczne.
§ Naukowe.
§ Pisma dla młodzieży.
§ Prasa związkowa.
§ Dzienniki informacyjne (ponad 160).
§ Częstotliwość:
§ Miesięczniki (4000)
§ Dzienniki (3000)
§ Tygodniki (3000)
§ Uwarunkowania prawne:
§ Do 1938 r. nie istniały jednolite przepisy dotyczące wydawania i kolportażu prasy.
§ W 1918 r. na terenach byłych zaborów istniały prawa prasowe państw, które te tereny okupowały.
§ Administracja i sądy starały się uwzględniać zmiany polityczne, to znaczy nie stosowano przepisów o charakterze restrykcyjnym.
§ Jedynym ograniczeniem było wprowadzenie na czas wojny polsko - sowieckiej cenzury wojskowej oraz delegalizacja prasy komunistycznej namawiającej do zmiany władzy.
§ Konstytucja marcowa 1921 gwarantowała bardzo szeroki zakres swobód.
§ Każdy, kto zgłosił chęć wydawania, mógł to robić.
§ Wprowadzała wolność słowa i kolportażu.
§ Wprowadzała zakaz łączenia funkcji redaktora odpowiedzialnego z funkcją posła (żeby go nie chronił immunitet).
§ Powstała jednak schizofreniczna sytuacja:
§ Liberalna ustawa zasadnicza.
§ Stare przepisy wykonawcze.
§ Ale zawsze można było powołać się na konstytucję.
§ Przewrót majowy:
§ Próby ograniczania swobody prasy (zwłaszcza opozycyjnej).
§ Wprowadzono dwa akty wykonawcze:
§ Dekret Prezydenta RP o rozpowszechnianiu nieprawdziwych wiadomości.
§ Wprowadzał bardzo nieostrą normę, i był narzędziem ingerencji w wolność prasy.
§ Dekret o prawie prasowych.
§ Istotą ich było przekazanie decyzyjności o popełnieniu lub niepopełnieniu przestępstwa administracji, a nie sądom, jak dotychczas.
§ System represji dotknął szczególnie pisma opozycyjne.
§ W 1932 r. wprowadzono do rejestru przestępstw w KK przestępstwa popełnione drukiem.
§ W 1935 weszła w życie konstytucja kwietniowa.
§ Nie zawierała tych deklaracji wolnościowych, które gwarantowała marcowa.
§ W 1938 r. wydano dekret o prawie prasowym.
§ Wzbudził oburzenie, bo sankcjonował tendencje niedemokratyczne - był bardzo restrykcyjny.
§ Zobowiązywał prasę do publikowania tzw. komunikatów rządowych bez żadnych zmian i skrótów.
§ Podnosił kary finansowe do rozmiarów, które powodowały upadek karanych pism.
§ Likwidował funkcję redaktora odpowiedzialnego - odpowiadał bezpośredni autor, prowadzący numer lub wydawca.
§ Dekret ten obowiązywał tylko rok, ale jego przepisy zostały przeniesione do prawa prasowego PRL.
§ Ostatnie zlikwidowano dopiero w 1964 r.
§ Agencje prasowe - system źródeł informacji.
§ Nasłuch radiowy.
§ Na nim opierały się głównie pisma masowe.
§ Agencje prasowe:
§ Oficjalne.
§ PAT (Polska Agencja Telegraficzna).
§ Od grudnia 1918 r - centrala.
§ W 1919 r. - pierwsze oddziały terenowe.
§ Musiała wyrażać poglądy rządu - była agencją rządową.
§ W połowie lat 20. miała podpisane umowy z największymi agencjami światowymi i dorównywała wielkością średnim narodowym agencjom europejskim.
§ W 1926 r. stała się częścią machiny propagandowej sanacji.
§ Wszyscy dyrektorzy byli desygnowani przez otoczenie marszałka.
§ Miała monopol na dystrybucję reklam i ogłoszeń firm państwowych, urzędów i sądów, którymi nagradzała posłuszne jej redakcje.
§ Miała wyłączność na obsługę wszystkich oficjalnych imprez.
§ Robiła swoje kroniki filmowe i rozpowszechniała je (obowiązkowo - inaczej zamykano kina).
§ Półoficjalne.
§ Nieoficjalne.
§ Prywatne.
§ Specjalistyczne.
Prasa prawicowa:
§ Prasa obozu narodowego:
§ Periodyki wydawane lub inspirowane przez:
§ Związek Narodowo - Ludowy.
§ Stronnictwo Narodowe (potem).
§ Cezury:
§ 1918 - 1926
§ Wówczas ta formacja współrządzi, prasa odnosi sukcesy, jest najsilniejsza w RP.
§ 1926 - 1939
§ Obóz narodowy zwalczany przez ekipę pomajową.
§ Prasa ta miała doświadczenia sprzed 1918 r.
§ Miała środki finansowe i materialne, pochodzące głównie z darowizn czołowych działaczy ruchu.
§ Na terenach zachodnich korzystała z pieniędzy Funduszu Banku Związku Spółek Zarobkowych (była w najlepszej sytuacji finansowej).
§ Geografia prasy obozu narodowego:
§ Do 1926 r.
§ Widoczna we wszystkich regionach kraju
§ Najsilniejsza na zachodzie: Wielkopolska, Pomorze.
§ Warszawa - ważny ośrodek:
§ Tu funkcjonował Klub Parlamentarny.
§ Także: Wilno, Lwów.
§ Prasa ta wychodziła także w małych miastach - w przeciwieństwie do prasy innych orientacji.
§ Endecja miała kilkanaście pism w małych miastach!
§ Pojawiała się wszędzie tam, gdzie istniał realny lub tylko urojony konflikt na linii Polacy - Żydzi (była antysemicka i nacjonalistyczna).
§ Dzięki tej prasie lokalnej endecja osiągnęła tak duży sukces wyborczy.
§ "Gazeta Warszawska"
§ Nakład 20 - 30 000 egz.
§ Dostępna w sprzedaży ogólnopolskiej (prenumerata i sprzedaż komisowa).
§ Redaktor naczelny: Zygmunt Wasilewski.
§ Działacz Ligi Narodowej.
§ Współpracownik Romana Dmowskiego.
§ Znakomita publicystyka.
§ Pisali tu:
§ Aleksander Świętochowski.
§ Adolf Nowaczyński.
§ Stanisław Kozicki.
§ Władysław i Stanisław Grabscy (ekonomia).
§ Jan Mesdorf.
§ Wojciech Wasiutyński.
§ Romek Dmowski.
§ Gazeta powściągliwa w dyskusjach politycznych, antysemityzmie i obrażaniu.
§ Po 1926 bardzo antysanacyjna.
§ Bardzo często konfiskowana.
§ Kulminacją antysanacyjności był moment śmierci Piłsudskiego.
§ Bojkot tytułu.
§ Protesty środowisk dziennikarskich.
§ Ruch odmówił kolportażu.
§ Władze SN zawiesiły tytuł.
§ "Warszawski Dziennik Narodowy"
§ Powstał w miejsce "Gazety Warszawskiej"
§ Pełnił w latach 1935 - 1939 tę rolę, jaką wcześniej "Gazeta Warszawska".
§ "Gazeta Poranna 2 Grosze"
§ Znana ze sporów politycznych, które prowadziły do awantur.
§ Bardzo nacjonalistyczna i antysemicka.
§ Obwiniona o udział w nagonce na Gabriela Narutowicza.
§ "Myśl Narodowa"
§ Periodyk teoretyczno - programowy.
§ Zdominowany przez Adolfa Nowaczyńskiego.
§ Pisywali tam ludzie ze Stronnictwa Narodowego:
§ Książę Lutosławski.
§ Zygmunt Wasilewski
§ Aleksander Świętochowski.
§ Prasa Wielkopolska:
§ "Kurier Poznański"
§ Kolportowane głównie na terenie województwa poznańskiego i Pomorza.
§ Problematyka gospodarcza.
§ Najmniej antysemicki spośród endeckich, a najbardziej antyniemiecki.
§ Czytelnik zabił Bolesława Marchlewskiego, redaktora naczelnego, bo pismo było zbyt mało antyżydowskie.
§ Zastąpił go Marian Sejda, który uczynił z tego dziennika najlepszy dziennik Wielkopolski.
§ Drukarnia i księgarnia świętego Wojciecha.
§ Była to oficyna wyposażona sprzętowo równie dobrze, jak wydawnictwa masowe.
§ Dzięki temu mogła prowadzić działalność usługową, i w ten sposób finansowała wydawnictwa endeckie.
§ "Orędownik Wielkopolski".
§ Pismo narodowe i katolickie, ale w formule sensacyjnej.
§ "Słowo Pomorskie"
§ Bardzo antysemickie, mimo braku tego problemu na Pomorzu.
§ Redaktorem naczelnym był Stefan Sacha, który wszędzie widział spisek semicki.
§ "Słowo Polskie"
§ Dziennik wydawany we Lwowie.
§ Kultowy wśród endeków, bo kultywował tradycję pionierskiej prasy endeckiej końca XIX w.
§ Współpracował z działaczami z całej Polski.
§ Po przewrocie stało się pierwszą ofiarą sanacji: wykupione i zmienione.
§ Prasa chadecka.
§ Mimo, iż treściowo zbliżone do siebie, obozy endeków i chadeków to dwa różne systemy.
§ Chadecy byli zbliżeni personalnie i ideowo do kościoła katolickiego.
§ Program swój oparli o encyklikę papieża Leona XIII.
§ Szczególny nacisk kładziono na kwestię społeczną, solidaryzmu społecznego.
§ Kolebką ChD był Śląsk, a liderem - Wojciech Korfanty.
§ Korfanty był do 1927 r. największym popularyzatorem prasy ChD.
§ "Polonia".
§ Dziennik Korfantego, wydawany w Katowicach.
§ "Rzeczpospolita"
§ Z tego dziennika chciał Korfanty utworzyć organ prasowy ChD.
§ Wypadło na dziennik warszawski, bo Korfanty zdawał sobie sprawę, że świat nie kończy się na Śląsku.
§ Od 1920 r. pismo to wydawali jako właściciele:
§ Ignacy Jan Paderewski.
§ Stanisław Stroński.
§ Chcieli oni, by "RP" miała najwyższy nakład w Polsce - ambicją było 100 000 egzemplarzy.
§ "RP" miała najlepszą publicystykę.
§ Korfanty za 50 000 dolarów w 1925 r. wykupił udziały Paderewskiego, ale Stroński o tym nie wiedział.
§ Cały zespół, wraz ze Strońskim, podał się do dymisji.
§ Pismo bardzo straciło swoją pozycję - w 1926 r. 25 000 egzemplarzy.
§ Korfanty dalej szukał swojej ofiary:
§ "Dziennik Bydgoski".
§ Korfanty wszedł w spółkę z Janem Teską.
§ I tym razem się udało - dziennik stał się organem ChD.
§ Ale Korfanty kombinował dalej.
§ "Głos Narodu"
§ Korfanty chciał przejąć spółkę krakowską, która to pismao wydawała, ale się nie dało.
§ "Polska Zachodnia"
§ Po przewrocie majowym Korfanty stał się wrogiem numer jeden, i sanacja chciała go zniszczyć.
§ Stworzono w Katowicach konkurencyjny dla "Poloni" dziennik.
§ Polecenie to otrzymał nowy wojewoda śląski, płk Michał Grażyński.
§ Dostał na to dużo kasy, ale konkurencja stała się niegroźna.
§ Sanacja postanowiła zdyskredytować Korfantego: chciano nagłośnić jego związki, jako posła, z kapitałem niemieckim.
§ Był to bardzo ciężki zarzut, i Sąd Marszałkowski wydał wyrok niejednoznaczny, ale nie zdjął z niego zarzutów.
§ Korfanty musiał emigrować, bo stracił popularność społeczną i zaufanie.
§ "Polonia", jak i inne pisma antysanacyjne, została objęta represjami.
§ Korfanty kierował pismem z zagranicy, ale to nie stykał.
§ Pomoc zaoferował inny emigrant, Wincenty Witos, który polecił swojemu wydawnictwu krakowskiemu, wydającemu tygodnik "Piast", aby wsparło finansowo "Polonię".
§ Ten upadek "Polonii" spowodował, że ośrodkiem prasy ChD stała się Bydgoszcz i Jan Teska z "Dziennikiem Bydgoskim".
§ "Dziennik Bydgoski" oraz jego mutacje wielkopolskie i pomorskie osiągały łącznie 55 000 egzemplarzy.
§ Najlepsze lata prasy ChD to lata 20.
§ Chadecy mieli wpływy w środowiskach robotniczych i własne "żółte" związki zawodowe.
§ Wydawały one własne periodyki
§ Prasa kościoła katolickiego.
§ Kościół był największym wydawcą prasowym (głównie wydawnictwa religijne).
§ Po 1926 r. kościół wszedł do gry politycznej.
§ Wcześniej jego postulaty realizowały partie rządzące - ND i ChD.
§ "Mały Dziennik"
§ Wydawany przez ojców franciszkanów w Niepokalanowie
§ Wyrażał opinię Episkopatu Polski.
§ Był dziennikiem politycznym.
§ Kościół posiadał też dobrze zorganizowaną, politycznie ukierunkowaną, agencję prasową.
§ Podejmował też grę polityczną za pomocą pozornie apolitycznych pism, jak np. "Kultura".
§ Prasa konserwatywna (prawicowo - centrowa).
§ Wszystkie tytuły zaliczano do prasy opiniotwórczej.
§ Konserwatyści reprezentowali interesy wielkich właścicieli ziemskich i kapitalistów.
§ Prasa, jak i sam ruch, była zdecentralizowana i lokalna.
§ Stworzono 3 ośrodki:
§ Krakowski (i Galicja).
§ Od 1848 roku wychodził "Czas".
§ Organ krakowskich stańczyków.
§ Był bardzo "krakowski", aż do przeniesienia redakcji do Warszawy w 1935.
§ Tytuł ten nigdy się nie zmieniał.
§ Silnie związany z Uniwersytetem Jagillońskim (prof. Strajcher i Jaworski)
§ Wileński.
§ Podawany jako przykład centrum prasy konserwatywnej.
§ "Słowo"
§ Powstało na zgliszczach prawicowej "Gazety Grajlowej (?)"
§ Niezbyt poczytna.
§ Wykupiona przez członków Wileńskiego Banku Ziemskiego.
§ Redaktor naczelny: Stanisław Cat Mackiewicz.
§ Pismo bardzo konsekwentne ideologicznie:
§ Przeciwne reformie rolnej.
§ Przeciwne ustawom społecznym i liberalnej formule państwa.
§ Pisywali tam:
§ Władysław Gizbert Zdobnicki.
§ Karol Zbyszewski.
§ Ksawery Pruszyński.
§ "Słowo" dążyło do współpracy z Piłsudskim.
§ Zaaranżowało zjazd konserwatystów i sanacji w Nieświerzu na jesieni 1926 r.
§ Po tym zjeździe konserwatyści rozpoczęli aktywną działalność polityczną - zostali ministrami.
§ Do 1935 "Słowo" mimo związków z konserwatystami realizowało linię propagandową piłsudczyków.
§ Bardzo aktywne w przygotowaniach Konstytucji Kwietniowej w 1935 r.
§ Po śmierci Piłsudskiego "Słowo" przeszło do opozycji.
§ Atakuje politykę zagraniczną, zarzucając jej małą wyrazistość.
§ Atakuje polską armię i obnaża jej słabość.
§ Krytykuje politykę represyjną na kresach, stosowaną przez administrację i policję.
§ W kwietniu 1939 r. Stanisław Cat Mackiewicz został osadzony w Berezie Kartuskiej, jako jedyny dziennikarz konserwatywny.
§ "Słowo" było zdominowane przez jego osobowość.
§ Było jedynym, poza sensacyjnym "IKC", pismem pozawarszawskim, o zasięgu ogólnokrajowym.
§ Poznański:
§ Specyficzny ze względu na doświadczenia historyczne:
§ Na kresach wschodnich konserwatyści to właściciele wielkich latyfundiów.
§ A poznańscy to przede wszystkim przemysłowcy, bankierzy...
§ "Dziennik Poznański"
§ Wydawany przez spółkę Drukarnia Dziennika Poznańskiego Towarzystwo Akcyjne.
§ Jego akcjonariuszami byli bracia Tadeusz i Mieczysław Sółdrzyńscy i Roger Hrabia Raczyński.
§ "Dziennik Poznański" nie powinien się mylić z "Kurierem Poznańskim", który był pismem endeckim, a nie konserwatywnym.
§ Pisma te rywalizowały o tego samego, prawicowego czytelnika.
§ Do 1930 r. górą był "Kurier", potem "Dziennik".
§ Podobne nakłady: 50 000 egz.
§ Dwie edycje.
§ Zdominowały rynek prasy informacyjnej w Wielkopolsce.
§ Redaktorów naczelnych było wielu:
§ Najważniejszy: Józef Winiewicz (1930 r.) dużo zrobił dla pisma.
§ Dla zdystansowania się od "Kuriera", "Dziennik" mniej operował retoryką antysemicką, skupiając się na ekonomii.
§ Oba pisma były bardzo antyniemieckie.
§ Warszawski.
§ Zabór rosyjski nie miał tradycji konserwatywnych, ale chciano je tam zaszczepić.
§ Grupą targetową stali się biznesmeni z Warszawy i Łodzi (Gejer).
§ Na czele formacji postawiono księcia Janusza Radziwiłła.
§ Inicjatywy prasowe lat 20. i 30. były nieudane.
§ Początkowo (1918 - 1920 r.) za organ formacji uznawano "Dziennik Powszechny"
§ Od 1924 - "Dzień Polski"
§ Gdy w 1935 r. zabrakło konceptu, sprowadzono krakowski "Czas", który odniósł w Warszawie porażkę.
§ Prasa ruchu ludowego:
§ Ludowcy mieli tradycje prasowe jeszcze z wieku XIX.
§ Początki:
§ Prasa dla ludu.
§ Orientacja katolicko - konserwatywna.
§ Główny animator: ksiądz Stanisław Stojałowski (Wieniec, Pszczółka).
§ Ale to nie były pisma partyjne.
§ W 1913 (powstanie PSL Piast) - początek prawdziwy.
§ Przy omawianiu większości kierunków politycznych cezurą jest zawsze rok 1926, ale prasa ludowa jest wyjątkiem.
§ Tu cezurą jest rok 1931 - rok zjednoczenia ruchu ludowego.
§ Przed 1931 r.:
§ Ruch, czyli także prasa, podzielony był na wiele odłamów: od kryptokomunistów do konserwatystów.
§ Największe formacje: PSL Wyzwolenie i PSL Piast.
§ Ich organy też się tak nazywały (Piast i Wyzwolenie).
§ Osiągały one największe sukcesy.
§ I te formacje weszły do Sejmu.
§ Reszta - to efemerydy (często przedwyborcze).
§ Te małe pisemka zajmowały się promowaniem swoich właścicieli.
§ Czyli były to pisma czysto propagandowe.
§ O programie pisma decydował ten, kto dawał pieniądze.
§ Mistrzem w tym był Jan Dąbski.
§ Dzięki odpowiednim układom i prasie zawsze wchodził do Sejmu.
§ Po przewrocie przeszedł na stronę sanacji.
§ 75 % tytułów kierowano do środowiski chłopskich.
§ 25 % tytułów - do mieszczan:
§ IKC (PSL Piast)
§ "Gazeta Grudziądzka" (PSL Piast)
§ Kultowe pismo.
§ Jest to gazeta, która osiągnęła nakład ponad 100 000, jako pierwsza spośród pism ludowych (przed 1918).
§ Redagowana przez Wiktora Kurelskiego.
§ Jedyne pismo znane w całej Polsce i poza nią.
§ Byłe to jedyne wydawnictwo, które prowadziło działalność marketingową.
§ Stały kontakt z czytelnikami.
§ Gadżety.
§ Festyny.
§ Po 1926 r. zniszczony przez sanację.
§ Przeniósł się do Poznania, ale to już nie było to.
§ Po 1931 r.:
§ Na kongresie zjednoczeniowym PSL Piast i PSL Wyzwolenie powstały dwie koncepcje:
§ Prasa ludowa miała zachować cechy systemu sprzed 1931 - decentralizacja.
§ Prasa ludowa miała być scentralizowana.
§ Osiągnięto kompromis:
§ W pewnej części system scentralizowano:
§ Czego wyrazem było utworzenie centralnego organu ruchu ludowego, dziennika "Zielony Sztandar".
§ Miał on realizować główną linię ugrupowania.
§ Redaktorem naczelnym został Maciek Rataj.
§ Ale zachowano dwa zasłużone tytuły: "Piast" i "Wyzwolenie".
§ "Piast"
§ miał wychodzić w Krakowie, a obejmować zasięgiem Małopolskę.
§ "Wyzwolenie"
§ Miało wychodzić w Warszawie, a obejmować Polskę centralną i zachodnią.
§ Pisma te nie kwestionowały linii promowanej przez "Zielony Sztandar"
§ Kompromis sprawdził się w praktyce.
§ W 1935 doszło do nieporozumień z działaczami lewicowymi, którzy przed zjednoczeniem należeli do Stronnictwa Chłopskiego.
§ Nie byli zadowoleni ze zjednoczenia.
§ I do drugoplanowych pism partyjnych ("Piast", "Wyzwolenie") doszło trzecie:
§ "Polska Ludowa"
§ Pismo reprezentowało lewicę ludową skupioną przed 1931 rokiem w Stronnictwie Chłopskim.
§ Część tych ludzi stworzyła po wojnie prokomunistyczną partię PSL.
§ Po 1931 r. doszło generalnie do ujednolicenia poglądów ludowców
§ Prasa Polskiej Partii Socjalistycznej:
§ Pojawiła się na ziemiach polskich pod koniec w. XIX.
§ Była to prasa ideowa i organizatorska.
§ Wtedy działacze socjalistyczni uznali prasę za podstawę aktywności politycznej.
§ W 1918 r.:
§ Ruch socjalistyczny był podzielony na:
§ PPS zaboru rosyjskiego
§ PPS zaboru pruskiego
§ PPSD Galicji.
§ Początki prasy legalnej - listopad 1918 r.
§ W Warszawie, 11 listopada 1918 bojówki PPS przejęły lokal po kolaborującym z Niemcami piśmie "Godzina Polski"
§ I zaczęły wydawać pismo "Robotnik" (scheda po Piłsudskim)
§ W Katowicach - "Gazeta Robotnicza".
§ W Krakowie - krakowski "Naprzód".
§ W kwietniu 1919 r.
§ Na zjeździe partii doszło do połączenia trzech organizacji w jedną PPS.
§ Wprowadzono system prasy, wzorowany na rozwiązaniach partii socjalistycznych z Niemiec i Austrii.
§ Składał się on z:
§ Prasy centralnej.
§ Prasy terenowej.
§ Podobny system obowiązywał prasę PZPR.
§ Prasa centralna:
§ Pismem kluczowym miał być "Robotnik"
§ Redaktor naczelny był wybierany przez władze partii.
§ Zobowiązano pismo do realizowania poleceń władz partii
§ Było ono wzorcem dla innych tytułów.
§ Spełniało też rolę trybuny, na której stawali wszyscy ważni partyjniacy.
§ Obowiązywało wtedy prawo, zabraniające ingerencji cenzury w przytoczone wypowiedzi posłów.
§ I "Robotnik" publikował wyciągi ze stenogramów sejmowych.
§ Można było zaobserwować, jak ustosunkowywali się posłowie PPS do różnych ważnych ustaw - a wtedy tworzono podstawy prawa państwowego.
§ W 1926 r. "Robotnik" przeszedł do opozycji wobec sanacji.
§ Był jednym z najczęściej konfiskowanym tytułem.
§ Długoletnim redaktorem naczelnym ( od 1927 ) był Mieczysław Niedziałkowski.
§ W swojej publicystyce (bardzo dobre komentarze) formułował cele partii.
§ Utworzono też pisma, podporządkowane poszczególnym wydziałom CKW PPS (Centralnego Komitetu Wykonawczego).
§ Prasa terenowa:
§ Organy lokalne struktur partii (Okręgowe Komitety Robotnicze) wydawały swoje pisma.
§ Były one tworzone w dużych centrach przemysłowych.
§ System ten ruszył w 1919 r.
§ Mimo proweniencji miejskiej, socjaliści wydawali też periodyki dla wsi:
§ "Niedola Chłopska".
§ "Dola Chłopska".
§ "Prawda Chłopska".
§ Propaganda ta nie dawała jakiś oszałamiających sukcesów.
§ W 1935 r. powstało pismo centralne:
§ "Tydzień Robotnika"
§ stronił od ciężkich tekstów ideologicznych.
§ Dużo ilustracji, krótkie informacje.
§ Dzięki temu pismu finansowano wydawnictwa ideologiczne / propagandowe.
§ Nakłady ok. 100 000 - ogromny sukces.
§ Prasa masowa:
§ Zjawisko znane już w Polsce:
§ W XIX w. pojawiały się Kuriery: Warszawski, Codzienny, Poranny.
§ Masowość przejawiała się w sposobie redagowania i języku oraz cenie dostosowanych do potrzeb "przeciętnego" czytelnika.
§ W międzywojniu doszło do rozwinięcia tej formuły w oparciu o doświadczenia krajowe i zagraniczne (USA i Europa).
§ Pojawiła się już w pierwszych miesiącach po odzyskaniu niepodległości.
§ Koncern IKC (Ilustrowanego Kuriera Codziennego).
§ Założony i prowadzony przez Mariana Dąbrowskiego.
§ W Krakowie IKC pojawił w 1910 r., i do 1918 r. budował swój prestiż:
§ Nowoczesny.
§ Wiarygodny, najlepiej poinformowany.
§ Po 1918 Dąbrowski realizował konsekwentnie swoją strategię:
§ Oparł całą działalność na IKC, który stał się "okrętem flagowym" wydawnictwa.
§ Poszerzał ofertę, obudowując IKC różnymi dodatkami.
§ Kolportował IKC we wszystkich większych aglomeracjach.
§ Ta strategia umożliwiła Dąbrowskiemu wydawanie innych tytułów:
§ Były to pisma typu magazynowego o tematyce bardzo szerokiej, adresowane do wszystkich.
§ Światowid.
§ Na szerokim świecie.
§ Tempo dnia.
§ Tajny detektyw.
§ Raz, dwa, trzy.
§ Dąbrowski świetnie lokował swój kapitał.
§ Był prekursorem nowoczesnej formuły prasy.
§ Stworzył "Pałac Prasy", gdzie mieściły się redakcje wszystkich tytułów oraz nowoczesna drukarnia.
§ Apogeum sukcesu - przełom lat 20. i 30.
§ Koncern Prasa Polska S.A. (Koncern Warszawskich Czerwoniaków).
§ Stworzył własny styl, nie ściągany od IKC.
§ Prasa codzienna była czerwona, kolorowa.
§ Prezentowała bogatą ofertę informacyjną (większą niż prasa krakowska).
§ Cecha charakterystyczna: rozbudowane nagłówki, będące często informacją samą w sobie (koncepcja Wierzyńskiego, tytularza wydawnictwa).
§ Duża ilość fotografii (większa, niż w Krakowie).
§ Oferta tytułowa:
§ Zaczynał od dzienników informacyjnych:
§ Kurier Informacyjny i Telegraficzny (1922 r.).
§ Ekspres Poranny.
§ Serwis oparty na nasłuchu radiowym - nowość.
§ Dzień Dobry.
§ Dobry Wieczór.
§ Potem powstały magazyny, ale w ofercie znacznie uboższej niż u Dą


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
black




Dołączył: 06 Lut 2008
Posty: 16
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 14:45, 03 Kwi 2008    Temat postu:

Historia prasy polskiej - lata 1831-1914
Prasa powstania listopadowego
§ Zawsze w takich sytuacjach prasa zaczyna wychodzić poza cenzurą.
§ Tak się też stało 30. listopada 1830 r., a trwało do kapitulacji Warszawy we wrześniu 1831 r.
§ Mimo wolnej prasy istniały urzędy cenzury, które nie działały,ale czekały na swój czas.
§ Już w pierwszych miesiącach wojskowi stwierdzili, że prasa zbyt surowo ocenia ich działania.
§ I chcieli powrotu do cenzury.
§ Ale 11. grudnia 1830 Rząd Tymczasowy wydał decyzję o likwidacji urzędu cenzury.
§ Rzecznikami wolności prasy byli liberałowie, a przede wszystkim Partia Kaliska Liberałów.
§ Ugrupowanie najbardziej radykalne.
§ Na czele bracia Wincenty i Bonawentura Niemojowscy.
§ Po wybuchu powstania Bruno Kiciński przeszedł metamorfozę - z liberała przeistoczył się w przeciwnika i zaczął nawoływać do podjęcia rozmów z Rosją.
§ Cechą charakterystyczną tego czasu było pojawienie się prasy w miastach, w których jeszcze jej nie było.
§ Kalisz.
§ Radom.
§ Lublin.
§ Suwałki
§ Dziennik "Polak Sumienny".
§ Dziennik powstańczy.
§ Postawa zachowawcza - optujący za porozumieniu się z Rosją.
§ Redaktor naczelny: Bruno Kiciński.
§ Dziennik "Kurier Polski".
§ Liberalny.
§ Związany z Partią Kaliskich Liberałów braci Niemojowskich.
§ Pismo "Nowa Polska".
§ Nawoływało do "walki aż do końca, do zwycięstwa".
§ Powstało w styczniu 1931 r.
§ Założycielem był brat Maurycego, Bazyli Mochnacki + grupa dziennikarzy z "Kuriera Polskiego".
§ Maurycy pisał tam publicystykę, która powstrzymywała skutecznie przed rozpoczęciem rozmów kapitulacyjnych z Rosją.
§ Pismo to zainicjowało akcję, która skończyła się upadkiem dynastii Romanowów.
§ Ten akt detronizacji przyczynił się do tego, iż władze rosyjskie zniechęciły się do układania z Polakami.
§ Akcje propagandowe w krajach Europy Zachodniej.
§ Były to wydawnictwa w językach obcych przygotowywane przez wydział dyplomatyczny Rady Najwyższej Narodowej, czyli MSZ Rządu Powstańczego.
§ Były to:
§ "Dziennik Warszawski" po niemiecku.
§ "Echo Polski" po francusku.
§ Kiedy sytuacja militarna zaczęła się pogarszać, cała prasa, nawet zachowawcza, zaczęła krytykować działania dowódców wojskowych.
§ W jednym z pism ukazał się krytyczny text o generale Skrzyneckim,
§ Odpowiedzią był atak oficerów uzbrojonych w kije na tę właśnie redakcję.
§ Skrzynecki powiedział: "Tam, gdzie jest wolność prasy, powinna być wolność kija."
§ W marcu 1831 Bruno Kiciński demonstracyjnie rezygnuje z funkcji redaktora naczelnego "Polaka Sumiennego".
§ Pismo się radykalizuje i staje się sojusznikiem "Nowej Polski".
§ Redakcję przejmuje Felix Saniecki.
§ Zwolennicy rokowań i zakończenia powstania zakładają więc swoje nowe pismo, "Zjednoczenie".
§ Kwiecień 1831.
§ We wrześniu 1831 r., po wkroczeniu wojsk rosyjskich do Warszawy, kończy się powstańczy epizod prasy warszawskiej.
1831 - 1863
§ Po powstaniu listopadowym utrzymuje się przewaga ilościowa wydawana na terenie Królestwa Polskiego (185 na 475).
§ 130 w zaborze pruskim.
§ 160 w austriackim.
§ Także w aspekcie merytorycznym.
§ Cechy prasy wydawanej na terenie Królestwa Polskiego i Litwy:
§ Efemeryczność.
§ Na 185 jedynie 7 tytułów przetrwało cały okres międzypowstaniowy.
§ 50 % ukazywało się ponad dwa lata.
§ Szybki rozwój:
§ Przynajmniej do 1843 r., kiedy zaostrzono represje.
§ 1843 - 1855: regres.
§ Po 1855 (po wojnie krymskiej) ponowny wzrost, spowodowany mniejszymi represjami
§ Prasa informacyjna:
§ W 1832 na rynku pozostały 3 tytuły:
§ "Gazeta Warszawska" Antoniego Lesznowskiego.
§ "Kurier Warszawski".
§ Konserwatywny "Dziennik Powszechny".
§ Obniżył się poziom tej prasy:
§ Była cenzura dwustopniowa:
§ Prewencyjna.
§ Represyjna.
§ Zaczyna uciekać od tematyki politycznej i ideologicznej.
§ Przypomina suche biuletyny informacyjnych.
§ Treść:
§ Wiadomości krajowe, redagowane w stylu oficjalnych raportów.
§ Wiadomości zagraniczne, przedrukowywane z konserwatywnych dzienników zachodnioeuropejskich.
§ Dużo miejsca zabierały:
§ Kronika towarzyska.
§ Wiadomości giełdowe.
§ Ogłoszenia.
§ Pod kątem estetycznym - cienko, mimo, że na zachodzie wszystko szło do przodu.
§ Na zachodzie swoje reformy wprowadzał wtedy (1835) Emil de Girardin.
§ Jako nową inicjatywę należy wymienić pojawienie się w Krakowie, w 1848 r. dziennika "Czas".
§ Był to zwiastun w układzie dziennika informacyjnego.
§ Organ konserwatystów krakowskich - stańczyków.
§ Wzorował się na brytyjskim "Timesie".
§ Cenzura rosyjska wprowadziła "zapisy".
§ Były to tematy, zestawienia, które nie mogły być poruszane i rozwijane.
§ Były to także konkretne zwroty ("Opiekuńczy Rząd drzewek pomarańczowych").
§ W latach 50. XIX w. prasa polska zmieniła całkowicie swoje oblicze.
§ W marcu 1851 r., po 16 latach od reform Emila de Girardin, ukazuje się "Dziennik Warszawski".
§ Redaktor naczelny: Henryk Drzewuski, prekursor gawędy jako gatunku publicystycznego.
§ Był zwolennikiem utrzymania politycznego status quo.
§ Otrzymał kasę na to pismo od Namiestnika Królestwa Polskiego.
§ Ta inicjatywa, z pozoru prywatna, miała służyć propagowaniu działalności Namiestnika i Rządu Królestwa Polskiego.
§ Ze względu na niejasne powiązania redaktora, znani dziennikarze odmawiali mu współpracy.
§ Jedyną znaczącą postacią był początkowo August Wilkoński, a później Julian Bartoszewicz, Konstanty Waligórski, Wacław Szymanowski.
§ Układ:
§ Czterokolumnowy.
§ Numer otwierał artykuł wstępny.
§ Potem - zestawienia najważniejszych wiadomości.
§ Na podwale - rubryka felietonowa, która była jednocześnie rubryką recenzji teatralnej.
§ Ta pozycja rozpoczęła łańcuch radykalnych zmian w prasie.
§ Zmienia się w tym czasie pogląd na prasę - wydawcy patrzą na nią, jak na towar.
§ Rzewuski rozpoczyna walkę konkurencyjną.
§ Na konkurencyjne wyzwanie Rzewuskiego reaguje pierwszy Antoni Lesznowski, wydawca "Gazety Warszawskiej"
§ Zmienia układ gazety.
§ Ale poszerza też dział literacki i społeczny.
§ Wprowadza stałe honoraria dla swoich publicystów, co oznacza wykrystalizowanie się zawodu dziennikarskiego.
§ Pozwala to na ściągnięcie dobrych autorów.
§ Od tego momentu zaczyna się różnicowanie statusu dziennikarza, wynikające z powodzenia u czytelników.
§ Po roku 1850 na łamy dzienników wkracza literatura.
§ Jest to spowodowane zarówno zapotrzebowaniem ze strony czytelników, jak i chęcią wypromowania literatury, która najpierw właśnie zaistniała w prasie, później w formie książkowej.
§ Formy:
§ Powieść odcinkowa.
§ Kraszewski.
§ Prus.
§ Orzeszkowa.
§ Sienkiewicz.
§ Nowela i opowiadanie.
§ Sprzyjało to wzrostom nakładów.
§ Zjawisko nie tylko polskie, ale także europejskie.
§ W końcu lat 50. rozpoczyna się era magazynów ilustrowanych.
§ "Tygodnik Ilustrowany".
§ 1859 r.
§ Dominowała publicystyka i literatura.
§ Bogato ilustrowany, ale nie fotografiami, a rycinami.
§ Tematyka podróżnicza, społeczna, literacka, historyczna.
§ Zrobi furorę (8000 egzemplarzy).
§ "Tygodnik Mód i Powieści".
§ 1862 r.
§ Inspirowany "Tygodnikiem Ilustrowanym".
§ Dla pań.
§ "Wędrowiec".
§ 1863 r.
§ Prasę wydawaną w Królestwie można podzielić na:
§ Tajną.
§ Jawną.
§ Prasa tajna to:
§ Wyraz polaryzacji światopoglądowej wśród elity intelektualnej.
§ Zjawisko niespotykane w krajach europejskich.
§ W latach 1861 - 64 wychodzi w drugim obiegu ponad 300 tytułów prasowych.
§ Cechy:
§ Nie cenzurowana.
§ Małe formaty.
§ Niewielka objętość.
§ Tematyka polityczna, patriotyczna, powstańcza.
§ Kulminacja: maj - sierpień 1863 r.
§ Wtedy trwały najbardziej intensywne walki między powstańcami a wojskami rosyjskimi.
§ Było to ponad 50 % tytułów.
§ "Strażnica"
§ Pierwsze pismo tajne: 1 września 1861 r.
§ Poglądy centrowe tzw. Grupy Sybiraków.
§ Redaktor naczelny: Agaton Giller.
§ Propagator solidaryzmu społecznego.
§ Przeciwnik najbardziej radykalnych grup powstańczych.
§ "Pobudka"
§ W październiku 1861 r. powstał w Warszawie tzw. Komitet Miejski.
§ Reprezentacja polityczna Stronnictwa Czerwonych.
§ 1 listopada 1861 r. Komitet Miejski wydał "Pobudkę"
§ Najbardziej radykalne pismo powstania styczniowego.
§ Żądała powołania tajnego Rządu Narodowego.
§ Nawoływała do walki zbrojnej.
§ Odbiór:
§ Prasa tajna była postrzegana przez społeczeństwo jako coś atrakcyjnego, ale niezbyt poważnego.
§ Nie wszyscy popierali ideę powstania zbrojnego.
§ Policja też się tą prasą specjalnie nie przejmowała.
§ 2 maja 1863 r. zabito Miniszewskiego, publicystę "Dziennika Powszechnego".
§ Było to pierwsze zabójstwo dziennikarza na tle politycznym, wymierzone w przeciwnika idei powstania.
§ Po stłumieniu powstania styczniowego władze carskie uruchomiły represje wobec dziennikarzy zaangażowanych w działalność powstańczą.
§ Osoby te umieszczono na liście i zabroniono im obejmować funkcji redaktorskich w prasie Królestwa i Litwy, a także rosyjskiej.
§ Powrócono do dwustopniowej cenzury prasy.
§ Na szczeblu najniższym istniał Warszawski Komitet Cenzury.
§ W miastach gubernialnych funkcje cenzorskie pełnił albo gubernator, albo jego zastępca.
§ Nad tym wszystkim był Zarząd Prasy ..., jako instytucja odwoławcza.
§ A nad nimi: Minister Spraw Wewnętrznych Cesarstwa.
§ Ogromnie to skomplikowało proces wydawania prasy i zakładania pism.
§ Struktura ta była bardzo skorumpowana.
§ Sytuacja prasy po powstaniu styczniowym:
§ Zachowano dotychczasowe pisma informacyjne, magazyny.
§ W latach 1864 - 70 nastąpił okres stagnacji, spowodowany represjami.
§ Upadający "Kurier Warszawski" w wyniku zmiany stał się czołowym pismem informacyjnym wydawanym na obszarze ziem polskich.
§ Reformatorem był Wacław Szymanowski, działacz powstańczy.
§ I nie mógł stać się redaktorem odpowiedzialnym, a to mu było potrzebne do przeprowadzenia reform.
§ Przez 8 lat, do 1876 r. walczył o to, aż mu się udało.
§ Ale już w trakcie reformował pismo etapami:
§ Zatrudnił:
§ Bolesława Prusa (kronika tygodniowa: felieton/reportaż).
§ Wiktora Gomulickiego (reportaże, literatura).
§ Feliksa Fryze (kolumna ciekawostek).
§ W 1880 r. Szymanowski, jako pierwszy, stworzył ekipę stałych zagranicznych korespondentów.
§ Podpisał umowy z zagranicznymi agencjami zagranicznymi.
§ W 1883 r. "KW" przechodzi na dwa wydania: poranne i popołudniowe.
§ Szymanowski wprowadza nowoczesny sprzęt: gilotyny i maszynę pospieszną (rotacyjną).
§ Jako pierwszy wprowadził harmonogram działania redakcji - bardzo precyzyjnie przestrzegany do 1939!
§ Był to pierwszy dziennik, który docierał na obszar całej byłej RP.
§ "Kurier Poranny".
§ Rywal "Kuriera Warszawskiego" w zakresie informacji.
§ Od 1877 r.
§ Redaktor naczelny: Feliks Fryze.
§ Była to gazeta "do śniadania", dostępna w sklepach i kawiarniach.
§ Wychodziła o 9:00, trzy godziny wcześniej, niż "Kurier Warszawski".
§ Więcej ciekawostek niż informacji poważnych; bazował na sensacji.
§ Nakład: 5000 egz.
§ "Kurier Codzienny"
§ Istniał wtedy zapis, iż prasa nie powinna się ukazywać w niedziele oraz święta religijne i państwowe.
§ Przepis nie wytrzymał pod naporem rynku, i go zmieniono.
§ Tę lukę wykorzystał "Kurier Codzienny", który był wydawany 7 razy w tygodniu.
§ Najwięcej informacji przynosił właśnie w niedzielę.
§ Redaktor naczelny: Karol Kursz.
§ Nakład: 5000 egz.
§ Oprócz kurierów, bazujących na sensacji, ukazywały się też dzienniki poważne, dzienniki opinii.
§ "Gazeta Polska".
§ Konserwatywna, zachowawcza, lojalna wobec władz.
§ Jednym z publicystów był Józef Ignacy Kraszewski, a także Bolek Prus.
§ "Słowo".
§ Redaktor naczelny: Henryk Sienkiewicz.
§ Publikował "Trylogię"
§ Osiągnął 10 000 stałych prenumeratorów.
§ Po powstaniu styczniowym pojawiła się w Warszawie prasa pozytywistyczna, oraz tygodniki.
§ "Przegląd Tygodniowy".
§ Wychodził od 1866 r.
§ Redaktor: Aleksander Świętochowski.
§ Był to manifest pozytywistów.
§ Tam ukazał się tekst "Wy i My", rozliczający się z romantykami.
§ Zdominowany przez publicystykę Świętochowskiego.
§ "Prawda".
§ Od 1881 r.
§ Też Alex Świętochowski.
§ Prasa Ilustrowana:
§ "Kłosy"
§ Od 1865 r.
§ "Bluszcz"
§ Też od 1865 r.
§ Dla Kobiet.
§ Pierwsze periodyki partyjne.
§ Opóźnienie w stosunku do Europy:
§ W zaborze rosyjskim działalność polityczna była zabroniona.
§ W zaborze pruskim było trudno, ale dawało radę.
§ W austriackim działalność była legalna i tam najwcześniej powstała taka prasa.
§ Na terenie Galicji powstała prasa narodowa / endecka.
§ "Przegląd wszechpolski".
§ Od 1895 r. przez Romana Dmowskiego.
§ Publikowało najważniejsze teksty programowe.
§ "Polak".
§ W Galicji powstała też prasa ruchu ludowego.
§ Powstała ona z inicjatywy księdza Stanisława Stojałowskiego, ale nie była to prasa ściśle partyjna.
§ "Przyjaciel ludu"
§ Wydawany przez Marię i Bolesława Wysołków (?)
§ Od 1889 r. we Lwowie.
§ Publicyści tego pisma aktywnie organizowali ruch ludowy, co doprowadziło do powstania w 1913 r. partii chłopskiej PSL "Piast".
§ Wtedy też ukazało się pismo "Piast".
§ W Galicji narodziła się prasa socjalistyczna.
§ "Praca"
§ Od 1879 r. przez Józefa Daniluka (?) we Lwowie.
§ Poruszało kwestie socjalne.
§ "Naprzód"
§ Organ socjaldemokracji galicyjskiej.
§ Redakcja: Ignacy Krasiński.
§ W 1900 "Naprzód" stał się pierwszym polskim dziennikiem socjalistycznym
§ W zaborze pruskim pojawiła się legalna prasa chadecka.
§ Głównie na Śląsku.
§ Przy udziale kleru - ksiądz Stanisław Adamski
§ W zaborze pruskim od 1891 r. ukazuje się legalna prasa socjalistyczna, odnosząca się do socjaldemokracji niemieckiej (SPD), której polskie komórki socjalistyczne były częścią.
§ "Gazeta Robotnicza"
§ Od 1892 r. w Katowicach.
§ W zaborze rosyjskim działalność polityczna była zakazana.
§ W konspiracji działali socjaliści.
§ Partia Socjalistyczna Zaboru Rosyjskiego powstała w 1893 r.
§ "Robotnik"
§ Wydany w czerwcu 1894 przez Józefa Piłsudskiego.
§ Na terenie zaboru rosyjskiego wielką rolę odegrała prasa emigracyjna, wydawana w:
§ Londynie.
§ Paryżu.
§ Genewie.

Historia prasy polskiej - lata 1815-1830
Prasa informacyjna.
§ Wzrosła znacznie oferta wydawnicza:
§ w 1794 r . nakład prasy na ziemiach polskich w ciągu roku to 100 000 egz.
§ W 1830 r. w samej tylko Warszawie 2 200 000 egz.
§ Dlaczego?
§ Z powodu liberalnych przepisów prawnych.
§ Bo mimo, iż pod zaborami, Królestwo Polskie miało otrzymać dzięki ustaleniom Kongresu Wiedeńskiego jedną z najbardziej liberalnych Konstytucji w Europie.
§ Był tam zapis o swobodzie słowa drukowanego.
§ Uchylono cenzurę prewencyjną.
§ Ale drukarz - wydawca otrzymał prawo dobrowolnego poddania się cenzurze, jeśli bał się, że popełni przestępstwo prasowe.
§ Jednak prawo - prawem, z życie - życiem:
§ Z każdym rokiem praktyka była coraz mniej przychylna wobec prasy.
§ Rosjanie widzieli w prasie narzędzie antyrosyjskie.
§ W tym czasie na zachodzie coraz większa popularność zdobywała sobie ideologia liberalna, która dotarła w końcu do Polski.
§ Władze rosyjskie uznawały tę ideologię za wywrotową i antypaństwową.
§ I doszło do konfliktu, w wyniku którego w 1819, czyli w 4 lata po uchwaleniu Konstytucji zawieszono prawo o zakazie stosowania cenzury prewencyjnej.
§ Dalszy okres - to konflikt między Urzędem Cenzorskim a prasą.
§ Pierwszy urząd cenzorski powstał na terenie UW, w Pałacu Kazimierzowskim (Józef Aleksander Szaniawski).
§ Jednak te problemy nie zahamowały rozwoju prasy.
§ W tym okresie prasa się różnicuje:
§ Nie tylko informacja - pojawia się także publicystyka.
§ Specjalizacja prasy: satyryczna / kobieca / intelektualna itp.
§ Na rynku warszawskim panowały dwie gazety w pierwszuch miesiącach Królestwa Polskiego:
§ "Gazeta Warszawska" Antoniego Lesznowskiego
§ "Gazeta Korespondenta".
§ Nie były one zbyt interesujące w pierwszym okresie - zawierały głównie wiadomości lokalne.
§ Jedyną ciekawą formą, publicystyczną, były drukowane w latach 1816 - 1819 recenzje teatralne, podpisywane przez Towarzystwo Iksów (grupa anonimowych intelektualistów: Tadeusz Mostowski, Julian Ursyn Niemcewicz, Kajetan Koźmian, Stanisław Kostka Potocki, książę Adam Czartoryski).
§ W tej sytuacji każda nowa inicjatywa mogła liczyć na sukces.
§ 1 października 1816 r. ukazała się "Gazeta Codzienna, Narodowa i Obca".
§ Nawiązywała tytułem do gazety wydawanej w czasie Sejmu Wielkiego.
§ Założycielem był Bruno Kiciński.
§ Jako dwudziestolatek związał się z powstającymi w Polsce kołami wolnomularskimi.
§ Jego współpracownikiem był Tadeusz Morawski.
§ Gazeta ta:
§ Miała ciekawszy, dynamiczny układ.
§ Zawierała świetną publicystykę (Kiciński, Morawski) o zabarwieni liberalnym.
§ Publicystyka ta zwróciła uwagę władz (książę Konstanty).
§ Taka linia polityczna szybko została zaakceptowana przez czytelników.
§ Władze szukały pretekstu, by zamknąć pismo.
§ Zakochany w pięknej, ale miernej aktorce generał Zajączek wynajmował klakierów, którym pewnego razu zrobiła psikusa grupa młodzieży, wygwizdując faworyzowaną lalunię.
§ Zajączek wymógł na prezydencie Warszawy wydanie zakazu gwizdania w teatrze.
§ W odpowiedzi Kiciński / Morawski opublikowali artykuł "O nadużyciach policji w państwie konstytucyjnym".
§ Opublikowali też listy czytelników, aprobujących postawę redaktorów.
§ Zajączek wydał decyzję o usunięciu z pisma jego szefów, a gdy to nie poskutkowało, w nocy w maju 1819 r. do redakcji wkroczyła policja i opieczętowała lokal.
§ Incydent ten był pretekstem także do wydania zarządzenia wprowadzającego cenzurę prewencyjną.
§ Było one sprzeczne z Konstytucją.
§ Ale było realizowane konsekwentnie przez Józefa Aleksandra Szaniawskiego.
§ Wcześniej wielki patriota, po powstaniu Królestwa Polskiego stał się całkowicie oddany władzom politycznym.
§ Wielbiciel absolutyzmu, przeciwnik liberalizmu.
§ Był bardzo wierzący i wszędzie podejrzewał spisek masoński.
§ Stosował 3 kryteria: polityczne / ideologiczne / religijne.
§ We wrześniu 1919, już w warunkach cenzury, Kiciński i Morawski zaczęli wydawać "Orła Białego".
§ Format książkowy.
§ Nawiązywali do liberalnej publicystyki europejskiej.
§ Próbowali propagować idee liberalne w państwie autorytarnym.
§ To spowodowało konflikt.
§ Wezwał ich książę Konstanty i dał im po twarzy.
§ We wrześniu 1920 Kiciński i Morawski skapitulowali ze swoim "Orłem Białym".
§ 1 stycznia 1921 r. ukazał się najdłużej ukazujący się w dziejach polskiej prasy dziennik "Kurier Warszawski" (18 lat bez przerwy).
§ Apolityczny dziennik na popularnym poziomie.
§ Odniósł sukces.
§ 7 razy w tygodniu.
§ Ale w momencie, gdy wszystko już było super, Bruno Kiciński sprzedał dziennik aktorowi Ludwikowi Dłuszewskiemu (?).
§ Kontynuował linię pisma.
§ Obniżył cenę pisma.
§ Osiągnął 2000 egz. nakładu.
§ Inna inicjatywa młodych literatów i publicystów warszawskich:
§
§ Ksawery Gronikowski.
§ Adolf Cichocki.
§ Maurycy Mochnacki.
§ 1 grudnia 1929 r. wydali " Kurier Polski"
§ Nawiązujący tytułem do gazety wydawanej 100 lat wcześniej.
§ Specjalizował się w recenzjach, pisanych głównie przez Mochnackiego.
Czasopisma społeczno - kulturalne i literackie.
§ Głównie czasopisma efemeryczne, ale ciekawe oryginalne, inspirowane prasą francuską.
§ Propagowały ideologię liberalną.
§ W styczniu 1815 r. wyszedł "Pamiętnik Warszawski"
§ Był to rodzaj magazynu literacko - naukowo - publicystycznego.
§ Redaktor naczelny: profesor UW Felix Bentkowski.
§ Skupił całą elitę intelektualną Warszawy.
§ Zawierał także przedruki z prasy szwajcarskiej i francuskiej.
§ Pisał tam także Stanisław Kostka Potocki - epigon polskiego klasycyzmu.
§ Mimo, że klasycyzujący, to "PW" wprowadził na forum dyskusji nowy nurt - romantyzm.
§ Największe sukcesy "PW" odnosił w latach 1815 - 1820.
§ W 1823 pismo zostało zlikwidowane.
§ W 1817 r. wyszedł "Tygodnik Polski i Zagraniczny".
§ Założony przez Brunona Kicińskiego i Józefa Drybczyńskiego.
§ Robiony na wzór magazynów francuskich (różnorodność form).
§ W 1820 Bruno zmienił tytuł i adresata:
§ "Wanda"
§ Pierwszy periodyk adresowany do kobiet.
§ "Wanda" miała ciekawy dodatek humorystyczny redagowany przez Alojzego Żłókowskiego.
§ Pisma te były niechętnie widziane przez cenzurę (Szaniawski) z powodu:
§ Propagowania liberalizmu.
§ Siania zgorszenia (erotyka).
§ W 1825 r. pojawił się miesięcznik literacko - historyczny "Dziennik Warszawski".
§ Pierwsze warszawskie pismo romantyczne.
§ Redaktor naczelny: Maurycy Mochnacki, W 1826: Jan Kazimierz Odyniec.
§ Prenumerowany głównie na Litwie, bo w Warszawie romantyzm się nie przyjmował.
§ Drugie miejsce po Warszawie zajmował Kraków:
§ Korzystał z dużej niezależności.
§ Połowa nakładu wędrowała do Królestwa, na przykład do Warszawy.
§ Więc te pisma były poddawane podwójnej cenzurze: krakowskiej i warszawskiej.
§ Najlepiej szła "Gazeta Krakowska"
§ Wychodziła dwa razy w tygodniu.
§ Drukowała informacje, które nie zawsze mogła drukować prasa w Warszawie.
§ Drugi wydawca krakowski, który odniósł sukces też w Warszawie, to Konstanty Majeranowski.
§ W 1830 r. przejął "Gazetę Krakowską" i unowocześnił.
§ Został także krakowskim cenzorem.
§ I celowo puszczał kontrowersyjne teksty, żeby mieć lepszą sprzedaż w Królestwie Polskim.
§ Ale w końcu wpadł, puszczając tekst, który rozwścieczył księcia Konstantego.
§ Konstanty zakazał rozpowszechniania "Gazety Krakowskiej".
§ Najłagodniejsza cenzura była w zaborze pruskim.
§ Ale polska prasa rozwijała się tam najsłabiej.
§ Powód: brak zaplecza intelektualnego.
§ Jedynym liczącym się pismem była oficjalna, prorządowa "Gazeta Wielkiego Księstwa Poznańskiego".
§ Novum było na tych terenach wydanie pisma literackiego "Mrówka Poznańska" (1921 r.).


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
black




Dołączył: 06 Lut 2008
Posty: 16
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 14:46, 03 Kwi 2008    Temat postu:

Historia prasy polskiej - do roku 1796
§ Nim pojawiła się prasa, wydawane były w Polsce kalendarze (II połowa XV w.)
§ Miały pewne cechy magazynu: zawierały informacje o świętych, o różnych wydarzeniach, ciekawostki itp.
§ W XVI w. zaczęły pojawiać się pierwsze druki ulotne, wydawane w językach obcych - głównie po niemiecku i po łacinie.
§ Do XVIII w. ukazało się około 3000 tytułów takich druków.
§ Pierwszy zarejestrowany druk ulotny - druk w języku niemieckim, z 1513 r. , relacjonujący wydarzenia dworskie.
§ Pierwszy taki druk po polsku - 1550 r., "Nowiny z Konstantynopola".
§ Pojawiało się ich najwięcej w czasie wojen, np. w czasie wojny polsko-szwedzkiej w połowie XVII w.
§ Po zakończeniu wojny, dwór królewski Jana Kazimierza postanowił stworzyć periodyczną gazetę o charakterze informacyjno - publicystycznym.
§ Był to ewenement, ponieważ dotychczas na świecie periodyki takie pełniły funkcję informacyjną.
§ Celem tego pisma miało być przekonanie opinii publicznej do zmian o charakterze ustrojowym (bo panoszyło się liberum veto i elekcyjna ordynacja wyborcza).
§ Król promował zasadę vivente rege, czyli zasadę wyboru nowego króla jeszcze za życia panującego władcy.
§ W 1661 roku pojawia się "Merkuriusz Polski Ordynaryjny", pierwsze polskie pismo periodyczne, oraz pierwsze pismo w Europie, które miało na celu pozyskanie opinii dla jakiegoś programu politycznego.
§ Ukazał się w 41 edycjach: od stycznia 1661 do lipca 1661 r.
§ 27 numerów wyszło w Krakowie, a 14 w Warszawie.
§ Redakcją zajął się Hieronim Pinocci, osobisty doradca Jana Kazimierza.
§ Współpracował z krakowskim drukarzem Janem Aleksandrem Gorczynem.
§ Pinocci z poczty dyplomatycznej, która spływała do Polski, układał tzw. bruliony depesz, i przesyłał Gorczynowi do druku.
§ Treść obejmowała także informacje ze źródeł ustnych, dotyczące wydarzeń w kraju i za granicą.
§ Były tam także teksty publicystyczne.
§ Nakład: 250 - 300 egzemplarzy - niewielki, ale i docelowa grupa odbiorców liczyła nie więcej niż 200 osób.
§ Ta propaganda okazała się jednak bezskuteczna, i wtedy zrezygnowano z jego wydawane.
§ Po upadku "Merkuriusza" znowu dominowały druki ulotne.
§ Pewną niewielką zmianą było wydanie w 1695 r. przez króla Jana III Sobieskiego pierwszego przywileju na wydawanie drukiem wszelkich nowin cudzoziemskich Włochowi Janowi Aleksandrowi Priamiemu.
§ Przewidział zbyt duży nakład i nieatrakcyjną dla szlachty formułę pisma.
§ W ramach tego przywileju wydawał: "Awizo", "Gazetę z Warszawy", "Wiadomości różne Cudzoziemskie".
§ Na początku w. XVIII inicjatywa Priamiego upadła i nadal dominowały druki ulotne.
§ W 1718 r., w Królewcu, czyli poza granicami Polski, Jan Dawid Cenkier, wydał kilkanaście egzemplarzy informacyjnego pisma "Poczta królewiecka".
§ Zawierało ono przedruki z gazet niemieckich i austriackich oraz korespondencję od znajomych Cenkiera z terenu Królestwa.
§ Było nastawione na czytelnika w Polsce.
§ Nakład: 500 - 600 egzemplarzy.
§ Jest to najznakomitszy przykład polszczyzny tego okresu.
§ 1729 r. to początek polskiej informacyjnej prasy periodycznej.
§ Przyczyny:
§ Wzrost znaczenia Warszawy.
§ Czas uspokojenia sytuacji międzynarodowej.
§ Brak ograniczeń formalno-prawnych.
§ W 1729 r. król wydał pozwolenie o charakterze monopolu dla zakonu pijarów na wydawanie gazet informacyjnych w języku polskim w Koronie.
§ Podobne pozwolenie na terenie Wielkiego Księstwa Litewskiego otrzymała Akademia Wileńska.
§ W ten sposób od stycznia 1729 r. ukazują się:
§ "Nowiny polskie" - problematyka krajowa.
§ "Relata refero" - wiadomości zagraniczne.
§ W końcu 1729 r. zmieniono te tytuły na odpowiednio:
§ "Kurier polski" (pod względem ilości informacji czołówka europejska).
§ "Uprzywilejowane wiadomości z cudzych krajów"
§ Twórcą tych pism był ks. Jan Małmański.
§ W 1737 r. w jednym z numerów "Kuriera Polskiego" wydrukowano informację o porodzie królowej, zamieniając przez omyłkę słowo "królowa" na "krowa".
§ W rezultacie pijarzy zostali pozbawieni koncesji, która została przyznana jezuitom.
§ Jednak w rękach jezuitów poziom pisma się obniżył.
§ Na pocieszenie pijarzy dostali pozwolenie na wydawanie prasy w językach obcych.
§ W połowie XVIII zaczyna dominować na rynku pism informacyjnych ośrodek wileński z "Kurierem litewskim" na czele.
§ W 1773 r. następuje kasata zakonu jezuitów i upada ich monopol.
§ Do przejęcia monopolu pretenduje Franciszek Bohomolec, ale dostaje go dożywotnio ex-jezuita, ks. Stefan Uskina (reprezentant konserwatywnej szlachty, bardzo dobrze wykształcony, wzór intelektualisty).
§ W 1774 r. Uskina wydaje pierwszy numer "Gazety warszawskiej".
§ Łączyła ona w sobie informację i wątki publicystyczne (sprawy ideologii i ustroju).
§ Nurt konserwatywny, przeciwstawiający się liberalizmowi, francuskim encyklopedystom i ideologii oświeceniowej
§ Serwis składał się z doniesień listowych i nie odbiegał od standardu europejskiego.
§ Uskina był pierwszym redaktorem, który manipulował informacją.
§ "Gazeta warszawska" szczególną rolę odegrała w momencie przełomowym dla Polski, czyli w okresie obrad Sejmu Wielkiego (1788 - 1792), wspierając przeciwników reformy ustrojowej i konstytucji III maja.
§ W latach 1774 - 1794 ukazywała się 2 razy w tygodniu, po 8 stron, w nakładzie od 500 do 1500 egzemplarzy.
§ Uskina wprowadził ogłoszenia i prenumeratę.
§ Zaczął tworzyć się rynek prasowy: istniały gazety obcojęzyczne, wydawane nadal przez pijarów oraz były dostępne gazety zagraniczne.
§ Zaczęły też pojawiać się gazetki pisane:
§ Druki ulotne.
§ Nieperiodyczne.
§ Powstawały w Krakowie, Gdańsku lub Toruniu.
§ Były zbiorem korespondencji z różnych miejsc.
§ Spełniały też funkcję propagandową.
§ Były inspirowane przez niektórych przedstawicieli elity władzy.
§ Miały na celu dyskredytowanie niektórych ludzi ze świata polityki, więc...
§ W 1784 r. marszałek Władysław Górowski wprowadził cenzurę (po raz pierwszy) na tego typu wydawnictwa.
§ Sytuacja w Galicji:
§ Przez dłuższy czas nie miała własnej prasy.
§ W styczniu 1776 Antoni Piller stworzył gazetę informacyjną w języku francuskim "Dziennik Lwowski"
§ W czasie obrad Sejmu Wielkiego 1788 - 1792.
§ Uskina zwalczał wszelkie próby zmian, więc powstała potrzeba stworzenia pisma reprezentującego tendencje reformatorskie.
§ Ale istniał problem natury prawnej, bo Uskina ze swoją "Gazetą Warszawską" miał monopol.
§ I niezgodnie z prawem, z inspiracji marszałka litewskiego Ignacego Potockiego, przywódcy Stronnictwa Patriotycznego, poseł Julian Ursyn Niemcewicz, Józef Weyssenhoff i Tadeusz Mostowski w grudniu 1790 podpisali tzw. Prospekt "Gazety Narodowej i Obcej", zapowiedź wydania tego tytułu.
§ Ludzie Uskiny rozpoczęli kampanię przeciwko wydaniu tej gazety.
§ Zignorowali nawet złamanie monopolu, ale żądali poddania gazety cenzurze, co odrzucił Sejm.
§ Pierwszy numer wyszedł 1 stycznia 1791 r., a ostatni w sierpniu 1792r.
§ Gazeta Narodowa i Obca:
§ Miała więcej informacji niż "Gazeta Warszawska".
§ Pod względem formy była nowoczesna, podobna do dzienników europejskich.
§ Źródła: informacje pocztowe, "kwity" na przeciwników politycznych.
§ Relacjonowała prace Sejmu.
§ Drukowała części Konstytucji III maja.
§ Osiągała wtedy bardzo duży nakład.
§ Gdyby nie interwencja rosyjska i zwycięstwo Konfederacji Targowickiej, to...
§ Gdy jeszcze "Gazeta Narodowa i Obca" osiągała rekordowe wyniki, do gry wszedł III wydawca: ks. Karol Malinowski, ex-jezuita.
§ W 1792 r. zaczął wydawać nowy tytuł informacyjny "Korespondent Warszawski".
§ 3 x w tygodniu, odniósł sukces.
§ Była to gazeta bardziej stołeczna.
§ Formy mniej ambitne.
§ Skierowana do czytelnika mniej wyrobionego, mieszczanina.
§ Sprzyjająca reformatorom.
§ Zwycięstwo Konfederacji Targowickiej spowodowało zmiany:
§ Dekret wydany w Starym Konstantynowie marszałek konfederacji Szczęsny Potocki nakazał zamknięcie "Gazety N. i O." i pociągnięcie do odpowiedzialności wydawców tej gazety.
§ W 1792 r. władze konfederacji wysłały do wszystkich drukarni na terenie Korony i Litwy zarządzenie oznaczające cenzurę prewencyjną.
§ Obejmowała ona tylko wiadomości z kraju.
§ Spośród pism "patriotycznych" został tylko "Korespondent" Malinowskiego.
§ I Uskina chciał Malinowskiego pozbawić prawa do wydawania gazety, tym bardziej, że formalnie to właśnie Uskina miał nadal monopol.
§ Uskina zawarł umowę z Malinowskim, na podstawie której "Korespondent" mógł ukazywać się tylko do końca roku.
§ Ale Malinowski z umowy się nie wywiązał i zaczął prowadzić poufne rozmowy z konfederatami.
§ I w 1792 Malinowski otrzymał koncesję na wydawanie swojej gazety od Szczęsnego Potockiego.
§ Uskina się wkurwił i rozpoczął bezskuteczną kampanię drukami ulotnymi przeciwko Malinowskiemu.
§ Jednak przypadkowo gazeta Malinowskiego popełniła błąd, przedrukowując z niemieckiego pisma wiadomość o dezercji polskich żołnierzy.
§ Informacja ta, jako pochodząca z przedruku zagranicznego, nie podlegała cenzurze prewencyjnej, ale Uskina przesłał ten numer, z własnym komentarzem, do siedziby Konfederacji.
§ I władze uznały, że tekst ten jest bardzo szkodliwy i w wyniku procesu sądowego usunięto Malinowskiego z redakcji, ale nie zlikwidowano pisma.
§ Ta przepychanka została wykorzystana przez posła konfederacji, Tadeusza Włodka.
§ Włodek uzyskał dla siebie monopol prasowy na całym obszarze RP (od października 1793 r.), z zastrzeżeniem poszanowania dożywotniego prawa wydawania pisma przez Uskinę, co było formalnością, bo Uskina już dogorywał.
§ Od 1794 r. zaczął wydawać "Gazetę Krajową".
§ W kwietniu wybuchła Insurekcja Kościuszkowska, i Włodek uciekł na Litwę, a tytuł przejął Antoni Lesznowski.
§ Lesznowski przekształcił "GK" w "Gazetę Wolną Warszawską".
§ Czasopisma społeczno-kulturalno-literackie:
§ W II połowie XVIII w Europie pojawiły się czasopisma moralizatorskie, które miały wykonywać czytelników w duchu ideologii oświeceniowej.
§ Zaczął tam dominować esej filozoficzno-moralizatorski.
§ Pierwsze takie polskie pismo to, wychodzące od 1761 r., "Patriota polski, kartki tygodniowe zawierający".
§ Drugie - "Monitor":
§ forum dyskusji ludzi oświecenia,
§ wychodził 1765 - 1785 r.,
§ o formule ściągniętej ze "Spectatora",
§ publikował: Diderota, Bohomolca, Naruszewicza.
§ zawierał eseje i felietony (Bohomolca).
§ "Zabawy przyjemne i pożyteczne":
§ pismo inspirowane przez otoczenie króla Stanisława Augusta.
§ Red. Adam Naruszewicz, pisał tam ks. Ignacy Krasicki.
§ Pismo rozrywkowe, dominowały w nim formy literackie.
§ "Bawić ucząc i ucząc bawić" (moim zdaniem raczej "bawić ucząc i uczyć bawiąc").
§ Uznawane za nieformalny organ Obiadów Czwartkowych.
§ "Pamiętnik Polityczny i Historyczny"
§ wydawany od 1782 r. przez ks. Piotra Świtkowskiego (jezuita).
§ Przedruki zagraniczne i informacje z różnych dziedzin (ekonomia, nauka)
§ Pierwsze polskie pismo populrno-naukowe.
§ "Magazyn Warszawski"
§ też wydawany przez ks. Świtkowskiego.
§ Pierwszy polski magazyn.
§ Adresowany do odbiorców obojga płci.
§ 1784 - 1786 r.
§ w 1792 r. Konfederacja Targowicka zakazała wydawania ks. Świtkowskiemu "Pamiętnika..."
§ "Dziennik Handlowy".
§ Specjalistyczne pismo prawno - handlowe.
§ Założyciel i redaktor: Tadeusz Podlecki.
§ Podsumowanie:
§ Grupa czasopism społeczno - literacko - naukowo - moralizatorskich w Polsce nie odbiegały poziomem od europejskich tego typu wydawnictw.
§ Okres Insurekcji Kościuszkowskiej (wrzesień 1794):
§ Zniesiono stworzone przez Konfederację instrumenty ograniczania prasy.
§ Przez cały ten okres ukazywała się w Warszawie "Gazeta wolna warszawska" Antoniego Lesznowskiego.
§ Charakter umiarkowany, nie wspierała radykalnych środowisk jakobińskich.
§ "Korespondent narodowy i zagraniczny" wznowiony przez ks. Malinowskiego miał podobną linię polityczną.
§ Powstańcy przywiązywali do prasy wielką wagę.
§ W ramach rządu powstańczego: Rady Najwyższej Narodowej działał Wydział Instrukcji Narodowej, czyli I ministerstwo propagandy.
§ Na czele WIN stanął ks. Franciszek Xawery Dmochowski (pijar, satyryk i krytyk, politycznie bliski radykalnym jakobinom)
§ W lipcu 1794 ukazała się "Gazeta rządowa".
§ Oficjalny organ rządu powstańczego.
§ Krytykowana za radykalizm.
§ Publikowała tajne dokumenty ambasad państw zaborczych.
§ Przestała się ukazywać, gdy wojska rosyjskie zajęły Warszawę.
§ Jednak po pewnym czasie władze rosyjskie zezwoliły na wydawanie gazet Lesznowskiego (tytuł zmieniony na "Gazeta Warszawska") i Malinowskiego.
§ Wraz z powrotem Rosjan przybył Tadeusz Włodek, który przejął "Gazetę Warszawską" w 1795.
§ Gdy w 1796 r. Warszawa została wcielona do terytorium Prus decyzją III rozbioru Polski, Włodek utracił przyznany przez Rosjan monopol.
§ Władze pruskie rozpoczęły nowy proces koncesyjny.
§ Nie uznawały monopolu.
§ Wprowadziły koncesje, na którą Włodek nie miał szans.
§ Wnioski koncesyjne złożyli Malinowski (odrzucony) i Lesznowski (otrzymał).

Historia informacji wojennej
Początki opowieści wojennych w kręgu kultury zachodniej sięgają już czasów Homera, który to w "Iliadzie" i "Odysei" pokusił się o szczegółowe przedstawienie tejże problematyki. Za pierwszego rzecznika prasowego możemy uznać z kolei Herodota, który będąc w służbie Aten, wojnę perską ukazał tak, by uwypuklić zasługi swego kraju dla wyzwolenia państwa greckiego.


Herodot w swym działaniu nie był ani trochę obiektywny, nie krył się ze swoimi poglądami i doskonale opanował sztukę manipulowania faktami. Kiedy Persowie chcieli najechać na Ateńczyków, ale uniemożliwiła im ten zamiar burza, Herodot stwierdził, iż oto spotkał ich gniew bogów, którzy byli niezadowoleni z ich zamiarów. A ponieważ tamtejsze społeczeństwo wierzyło głęboko w ingerencję istot nadprzyrodzonych, owe tłumaczenie, będące w rezultacie sprytną propagandą, przyjęto ze zrozumieniem i entuzjazmem. Równie dobrze jak Herodot potrafił kreować rzeczywistość na swoją korzyść Perykles. Gdy Spartanie, których popierał odnieśli zwycięstwo, rozpowiadał wszystkim, że oto pokonali całą armię ateńską, a gdy ponieśli klęskę, mówił, że rzucili się na nich wszyscy Ateńczycy. Doskonale z przekazywaniem informacji wojennej radził sobie także Aleksander Macedoński, twórca pierwszego oddziału informacji wojennej. Regularnie preparował on wiadomości z pola walki, które potem trafiały na dwór i tam ponownie przechodziły kolejną przeróbkę. Widać więc, iż nawet starożytni znali pojęcie manipulowania faktami i skrzętnie je wykorzystywali. I choć ich czasy i oni sami minęli bezpowrotnie, to jednak sympatia do propagandy przetrwała do dnia dzisiejszego.

Jako pierwszy mediów do własnych celów użył cesarz niemiecki Maksymilian I, który dzięki nim z jednej strony starał się wpłynąć na społeczeństwo Rzeszy, a z drugiej komunikować z przeciwnikiem - mieszkańcami Republiki Weneckiej, którym obiecał lepsze życie, dobrobyt.

Do czasów napoleońskich, a może i nawet do rewolucji amerykańskiej, wojna miała charakter tajnej dyplomacji, stąd często ją zwano "wojną gabinetową". Nie zwracano wówczas uwagi na opinię publiczną i nie widziano potrzeby informowania jej o postępowaniach militarnych. Rewolucji w tym względzie dokonał Napoleon, który dostrzegł wagę informacji i tym samym dbał o jej przekazywanie. Innego zdania był Wellington, który oskarżał gazety o zbyt dokładne informowanie, przez które przeciwnik znał każde jego posunięcie. A Churchill tak mówił o rodzimej stacji telewizyjnej: "BBC to wróg we własnym domu, więcej przynosi szkody niż pożytku", zaś rzecznik prasowy gen. McArthura traktował dziennikarzy jako wrogów numer jeden podczas wojny koreańskiej. Jedynie Waszyngton uznał media za pomocne i przez cały czas sprawowania swojej władzy uważał je za swojego sojusznika. Spróbujmy przypatrzeć się wydarzeniu znanemu jako "masakra bostońska". Incydent ten był pojedynczym starciem, w trakcie którego żołnierze angielscy sprowokowani przez kilku mężczyzn cywilnych otworzyli ogień. W wyniku tego zginęło pięciu mieszkańców Bostonu, zaś prasa rewolucyjna nazwała to zdarzenie masakrą, rozwodząc się nad okrutnością Brytyjczyków. Wielu skwitowało to następującymi słowami: "Wprowadź przeciwnika w błąd i zadbaj, by w nim wytrwał". I ta maksyma stanowi dla większości dowódców główny punkt wyjścia.

Wróćmy jednak do dalszego rozwoju informacji wojennej. Lata 1846-1847 upłynęły pod znakiem wojny meksykańsko-amerykańskiej. Konflikt ten był pierwszym konfliktem militarnym, o którym prasa regularnie informowała społeczeństwo. Amerykańscy reporterzy dzień i noc towarzyszyli oddziałom Taylora, a następnie przesyłali wiadomości do swoich macierzystych redakcji za pomocą telegrafu. Na wojnę krymską wyruszył pierwszy korespondent wojenny z Times?a - Russel. Po raz pierwszy też właśnie wtedy zostało ukazane okrucieństwo wojny. Russela aresztowano oskarżając go o zbyt dokładne opisywanie działań batalistycznych, które mogło przyczynić się do wzmocnienia pozycji wroga. W wyniku jednak posiedzenia, które odbyło się 25 lutego 1856, zniesiono cenzurę nad informacją wojenną i wszyscy dziennikarze mogli spokojnie informować o poczynaniach na polu walki. Z kolei wojna secesyjna w Ameryce przyniosła rozwój fotografii wojennej. Studio Bradyego zdecydowało się wówczas wysłać na front dwudziestu fotoreporterów, którzy przywieźli ze sobą pierwszy obrazowy dokument historii wojny. Inaczej było podczas zmagań w Zatoce Perskiej, gdzie dziennikarze opisując starcia przeciwników, nie używali słownictwa militarnego, zatajali informacje, czynili je niejasnymi. Książę Albert niepokojąc się jednak o bądź co bądź negatywne skutki działań wojennych, wysłał na Krym swojego fotografa, by ten ukazał pozytywne aspekty toczonych walk. Fenton, bo tak nazywał się ów człowiek, sfotografował żołnierzy leżących, pijących herbatkę i uśmiechniętych, przez co książę uzyskał pożądany efekt: wojna kojarzona była z sielskością i spokojem.

Przełom w informacji wojennej nastąpił też dzięki generałowi Karlowi von Clausewitz, który stwierdził - jako pierwszy teoretyk i historyk wojskowości - że po rewolucji francuskiej wojna nie jest już sprawą żołnierzy, lecz całych narodów. Wyznaczył również trzy czynniki, które każda teoria wojny musi uwzględnić. Są to: rząd definiujący cele wojny, armia o te cele walcząca i naród, który je popiera. Ważną rolę spełnia też wg niego propaganda, która jest bronią jak karabin, tyle że skuteczniejszą. A Wellington dodaje: "najważniejsze podczas wojny jest zachowanie tajemnicy inaczej wróg będzie wiedział, co za kulisami". A jak zachować ową tajemnicę? Obaj politycy mieli na to bardzo prosty sposób: kłamstwo i dezinformacja przeciwnika, czyli tzw. komunikowanie paradoksalne, bo prawda na wojnie - jak mawiał Ponsomby - to przestępstwo.

***
Historia "Tygodnika Wałbrzyskiego"
Pierwszy numer "Tygodnika Wałbrzyskiego" ukazał się w grudniu 1993 r. W sierpniu 2003 roku do sprzedaży trafił pięćsetny numer gazety. "Tygodnik Wałbrzyski" kończył więc wtedy dziesięciolecie swojego istnienia. Najlepszy to moment, by poświęcić tej największej sublokalnej gazecie wałbrzyskiej monografię. Tym bardziej, że dotąd taka nie powstała.


Bardzo niewiele jest też wzmianek informujących w ogóle o istnieniu "Tygodnika Wałbrzyskiego" w najnowszych - i trzeba podkreślić - bardzo nielicznych opracowaniach dotyczących kultury w regionie wałbrzyskim, w tym w szczególności związanych z mediami czy też bezpośrednio prasą lokalną. Nie sposób też dotrzeć do badań czytelnictwa prasy, czy to dotyczących samego "Tygodnika Wałbrzyskiego", czy też prasy w ogóle w Wałbrzychu i Powiecie Wałbrzyskim. Być może nie powstało ani jedno takie pełne opracowanie, o czym autora zapewniano w Wydziale Nauk Społecznych Wałbrzyskiej Wyższej Szkoły Zarządzania i Przedsiębiorczości, gdzie prowadzone są studia socjologiczne. Tym większa potrzeba choć opisowej analizy tego bez wątpienia najstarszego wałbrzyskiego tygodnika.
Ale jest też i powód następny. Otóż "Tygodnik Wałbrzyski" w sposób naturalny jest kontynuatorem i spadkobiercą ukazującej się od 1954 do 1993 roku "Trybuny Wałbrzyskiej". Nie bez powodu założyciele spółki Errata, która do dziś jest wydawcą "Tygodnika Wałbrzyskiego", utrzymali podwójną numerację gazety. Obok "1" pod winietą "Tygodnika Wałbrzyskiego" z grudnia 1993 roku jest też liczba 2094. To numer kolejny "Trybuny Wałbrzyskiej". To zewnętrzny przejaw ciągłości jedynego przez długie lata na rynku lokalnego tygodnika. Istotne jest i to, że "Tygodnik Wałbrzyski" założyła grupa dziennikarzy "Trybuny Wałbrzyskiej". Do nowego tytułu trafiła cała pozostała część redakcji "Trybuny Wałbrzyskiej", łącznie z administracją. Gdyby więc przyjąć, iż "Tygodnik Wałbrzyski" jest rzeczywistym kontynuatorem "Trybuny Wałbrzyskiej", to już niebawem, we wrześniu 2004 roku, nie tyle nawet tytuł, co zespół i wydawca, obchodzić będą kolejny jubileusz 50.lecia wydawania tygodnika w Wałbrzychu. W kontekście tego, co napisano wyżej o bardzo skąpych opracowaniach dotyczących prasy na tym terenie, dodawać nie trzeba, że nie powstała żadna, pełna monografia ani "Trybuny Wałbrzyskiej", ani kompletne opracowanie dotyczące powstania i rozwoju prasy od jej początków do czasów współczesnych. Być może ta próba monografii "Tygodnika Wałbrzyskiego" będzie dla badaczy tej dziedziny kultury i komunikacji społecznej inspiracją do pełnych badań nad zagadnieniem.
Monografia niniejsza podzielona jest na rozdziały dotyczące:
§ historii prasy na terenie Wałbrzycha ze szczególnym uwzględnieniem historii "Trybuny Wałbrzyskiej;
§ historii "Tygodnika Wałbrzyskiego";
§ analizie zawartości "Tygodnika Wałbrzyskiego" oraz zmian zachodzących w wyglądzie gazety;
§ pozycji "Tygodnika Wałbrzyskiego" na tle prasy lokalnej.

2. Dzieje prasy polskiej w Wałbrzychu

2.1. Prasa polska do roku 1954
Historia prasy polskiej w Wałbrzychu jest tak długa i tak krótka jak polskie dzieje samego miasta. Obejmuje właściwie okres od 1945 roku. Wcześniej bowiem, przez wieki całe miasto było we władaniu bądź to czeskim, bądź austriackim i niemieckim w końcu. Kiedy 8 maja 1945 roku wojska radzieckie zajęły Wałbrzych niemal zupełnie bez walki, w mieście żyło niespełna 900. Polaków i prawie 58 tysięcy Niemców (1). Z oczywistych więc powodów o istnieniu prasy wydawanej w języku polskim na tym terenie nie mogło być mowy. Stąd też historycy za początek polskiej prasy na tym terenie powszechnie uznają ukazanie się w kilka tygodni zaledwie po wyzwoleniu miasta "Tygodnika Polskiego". Pierwszy numer ukazał się 1 lipca 1945 roku. Jednakże Marek Malinowski (2), chce datę początków polskiej prasy na tych terenach przesunąć aż do przełomu wieków XIX i XX. Przez prawie dwadzieścia lat w odległym od Wałbrzycha o kilkanaście kilometrów Strzegomiu bracia Urbanowie wydawali po polsku ewangelickie czasopismo "Dla Wszystkich". Pismo początkowo jako miesięcznik a od 1905 roku jako dwutygodnik ukazywało się w latach 1901-1918. Miało ono charakter przede wszystkim religijny, ale zajmowało się też popularyzowaniem kultury poprzez drukowanie wierszy największych polskich poetów - od Kochanowskiego, przez Mickiewicza do Orzeszkowej. Gazeta zachęcała do kupowania polskich książek drukowanych przez braci Urbanów. Znalazło się tam też miejsce na listy od czytelników. Malinowskiemu nie udało się jednak ustalić, jaki nakład miała gazeta i na jakim terenie poza Strzegomiem "Dla Wszystkich" było dostępne.
Inną polską gazetą ukazującą się w regionie wałbrzyskim, której istnienia nie dostrzegali do niedawna badacze jest "Pchła", pismo satyryczne wydawane w Kłodzku od połowy października 1944 roku do marca 1945 roku (3). Wydawnictwo to szczególne z dwóch powodów. Przede wszystkim dlatego, że "Pchła" była pismem satyrycznym, a po drugie była to gazeta konspiracyjna. Jej wydawcami i autorami byli pracownicy fabryki niemieckiej firmy AEG, którą w 1944 roku przeniesiono do kłodzkiej twierdzy z Łodzi. Ukazało się 16 numerów pisma o objętości najczęściej 4 stron formatu A4. "Drukowana" była na maszynie do pisania, czasem powielana przez kalkę oraz przepisywana przez kolejnych czytelników. Zdaniem Malinowskiego ani jeden egzemplarz "Pchły" nie wpadł w ręce Niemców. Gazeta przestała się ukazywać wraz z przeniesieniem fabryki w głąb Niemiec.
Datując początki prasy w języku polskim wydawanej na terenie regionu wałbrzyskiego, należy je przesunąć do pierwszych lat XX wieku lub też do roku 1944. Z tej perspektywy "Tygodnik Polski" należy uznać albo za pierwszą polską gazetę wydawaną po wyzwoleniu, albo za pierwszą polską gazetę wydawaną i drukowaną w samym Wałbrzychu, albo wreszcie za trzeci z kolei tytuł ukazujący w wałbrzyskiem. Dla porządku trzeba tylko dodać, że w tym samym czasie, na przełomie roku 1944 i 1945 ukazywały się na tym terenie gazety wydawane przez Niemców, skierowane przede wszystkim do polskich robotników przymusowych. Były to "Wiadomości Polskie" oraz "Pod Stropem. Dwutygodnik dla górników polskich w Niemczech."(4)
Bez wątpienia jednak pierwszym wydawanym po wojnie przez Polaków i dla Polaków pismem w Wałbrzychu był "Tygodnik Polski". Wydawcą tygodnika był Wydział Propagandy i Informacji Pełnomocnika Rządu RP w Wałbrzychu. Godnym podkreślenia jest fakt, że gazeta była drukowana w Białym Kamieniu (miejscowości podwałbrzyskiej, która w 1950 roku została włączona w granice miasta) w drukarni H. Opitza. Jak w większości innych, przejmowanych od Niemców drukarń, także w tej nie było czcionek z polskimi literami, stąd sami autorzy "Tygodnika Polskiego" przepraszali czytelników za dziwaczny wygląd niektórych słów, spowodowany właśnie brakiem polskich czcionek. Zresztą, nie tylko czcionki były niemieckie, ale też właściciele drukarń oraz sami drukarze.
"Tygodnik Polski" był drugim pod względem chronologicznym wydawnictwem polskim na Dolnym Śląsku. Wyprzedził go tylko "Dziennik Legnicki", którego pierwszy numer ukazał się 4 maja.
Badaczom nie udało się ustalić, jaki był nakład "Tygodnika Polskiego", jednakże zachowane w wałbrzyskim Muzeum Okręgowym egzemplarze wykazują znaczny stopień "zaczytania". Sam wygląd archiwalnych numerów tygodnika naturalnie nie przesądza o jego popularności. Pamiętać jednak trzeba, że w momencie, kiedy ukazywał się pierwszy numer gazety w Wałbrzychu było niespełna 900. Polaków. Nakład nie mógł być więc zbyt duży i zapewne nie przekraczał liczby polskich mieszkańców. Według Malinowskiego (5) ukazało się 12 numerów "Tygodnika Polskiego" , według zaś Czajki (6) tylko 11. Jednakże obie liczby nie wydają się być ostatecznymi, bowiem obaj badacze zaznaczają, że tyle numerów udało im się odnaleźć w archiwach. Nie istnieją dokumenty, które by jednoznacznie określały liczbę wydanych numerów "Tygodnika Polskiego". Za przyczynę upadku gazety podaje się głównie słabość organizacyjną oraz trudności z pozyskaniem papieru. Nic nam nie wiadomo na temat tego, jak gazeta była przyjmowana przez czytelników. "Tygodnik Polski", choć służył celom ideowo-propagandowym podawał też wiele drobnych informacji z życia miasta, a także dotyczące tego, co dzieje się w kraju.
Zniknięcie "Tygodnika Polskiego" oznaczało znikniecie prasy polskiej w ogóle w Wałbrzychu. Wśród władz miasta istniała zapewne świadomość, że gazeta potrzebna jest mieszkańcom miasta, tym bardziej, że z każdym miesiącem od wyzwolenia liczba polskich mieszkańców się podwajała i w połowie 1946 roku osiągnęła już liczbę 33 tysięcy. Stąd też w rocznicę objęcia władzy przez polską administrację, w połowie 1946 roku ukazała się "Jednodniówka", podsumowująca dotychczasową działalność organów państwowych w Wałbrzychu. Był to druk o objętości 20 stron w formacie A4. Jednakże ten jednorazowy akt wydawniczy nie mógł zaspokoić potrzeb mieszkańców i aspiracji władz. Podobnie jak ukazująca się od września 1946 roku harcerska "Czuwajka Wałbrzyska", wydawana w nakładzie 400 egzemplarzy na powielaczu tuszowym. Należy też odnotować powstanie w tym czasie wałbrzyskiego oddziału "Pioniera", najstarszego dziennika dolnośląskiego, poprzednika "Słowa Polskiego". Drugim w kolejności z kierowników wałbrzyskiego oddziału "Pioniera", a później już oddziału "Słowa Polskiego" był Zbigniew Mosingiewicz, późniejszy współzałożyciel "Trybuny Wałbrzyskiej", do dzisiejszego dnia publikujący swoje artykułu w "Tygodniku Wałbrzyskim", po przejściu na emeryturę już tylko jako współpracownik. Z czasem, w 1948 roku wałbrzyski oddział "Słowa Polskiego" rozrósł się za sprawą powołania regionalnej mutacji dziennika pod nazwą "Wałbrzyskie Słowo Polskie". Wtedy nakład gazety, w której mutowane były dwie strony, pierwsza i trzecia, wzrósł do 2800 egzemplarzy.
Niedługo po powstaniu oddziału "Słowa Polskiego", pod sam koniec 1946 powołano w Wałbrzychu także oddział ukazującego się w Katowicach "Dziennika Zachodniego". W dwa lata później swój oddział powołała "Trybuna Dolnośląska", która także wydawała mutację na region wałbrzyski " Wałbrzyską Trybunę Dolnośląską".
Jednakże po upadku "Tygodnika Polskiego" w Wałbrzychu nie działała żadna stała redakcja i żadna lokalna gazeta, poza wspomnianymi harcerskimi periodykami.
O wydawanie lokalnej gazety zaczęło zabiegać środowisko kulturalne Wałbrzycha. Jeszcze w 1946 roku odbyło się spotkanie grupy działaczy kultury z władzami miasta. Wtedy właśnie podjęto decyzję o wydawaniu gazety - tygodnika, któremu nadano tytuł "Wałbrzych". Wydawcą miał być Wydział Kultury wałbrzyskiego magistratu. Pierwszy numer "Wałbrzycha" ukazał się 16 stycznia 1947 roku. Pismo od razu próbowało włączyć się nie tylko w społeczno-kulturalny nurt życia miasta, ale nawet kraju, prowadząc polemiki na swoich łamach z największymi publicystami i literatami tamtych czasów. Dlatego niemal z żalem stwierdza Jarosław Haak: "Tak znakomicie zapowiadające się pismo, które miało również swoich stałych prenumeratorów w Polsce centralnej, nie znalazło jednak dość możnego mecenasa i po wydaniu 28 numerów zostało zlikwidowane."(7) Marek Malinowski do podanej liczby wydań "Wałbrzycha" dodaje jeszcze jeden, który 3 sierpnia 1947 roku ukazał się pod nazwą "Wałbrzych. Tygodnik Śląski".(Cool Tak czy inaczej, Wałbrzych na siedem lat znalazł się na peryferiach wydawniczych Dolnego Śląska. W niewielkim stopniu tę lukę wypełniały wspomniane wcześniej mutacje dolnośląskich dzienników i w jeszcze mniejszym gazety zakładowe, które w tym czasie zaczęły wydawać, czy to w formie drukowanej, czy ściennej największe zakłady. Dopiero powstanie w 1954 roku "Trybuny Wałbrzyskiej" wyraźnie ten obraz zmieniło.

2.2. Historia "Trybuny Wałbrzyskiej" do roku 1980
Historia prasy wałbrzyskiej od 1954 roku do 1980 to niemal wyłącznie historia działalności na rynku prasy jedynego tytuły lokalnego - "Trybuny Wałbrzyskiej". Tygodnik powstał na fali rozwoju pism powiatowych w połowie lat 50. Bezpośrednio zaś przyzwoleniem, czy nawet dyrektywą do powstania "Trybuny Wałbrzyskiej" były uchwały II Zjazdu PZPR, w których w ślad za doświadczeniami radzieckimi postulowano rozwój lokalnej prasy powiatowej. Tylko w roku powołania nowego wałbrzyskiego tygodnika powstało 86 jemu podobnych pism powiatowych w całej Polsce. Do początków lat dziewięćdziesiątych "Trybuna Wałbrzyska" była jedynym tytułem, który pozostał na rynku, ukazując się nieprzerwanie (za wyjątkiem tylko kilkumiesięcznej przerwy po wprowadzeniu stanu wojennego) do 1993 roku, czyli niemal dokładnie 40 lat. Jednak dla wielu redaktorów, twórców "Trybuny Wałbrzyskiej", kontynuatorem ich działa jest ukazujący się od 1993 roku, niejako "w zamian" "Trybuny" "Tygodnik Wałbrzyski". Stąd płynące z tych środowisk głosy, by w roku 2004 obwieścić 50. lecie "Trybuny Wałbrzyskiej", jakkolwiek z punktu widzenia formalnego by to wyglądało.
Jak wspomniano, "Trybuna Wałbrzyska" powstała na fali tworzących się w całym kraju "powiatówek" i za takie pismo chce je uważać w 1979 roku Marek Malinowski (9), mimo że Wałbrzych od 1975 roku stał się stolicą województwa, więc w sposób naturalny, o czym później, tygodnik urósł do rangi wojewódzkiego. Perspektywa jego widzenia okazała się być trafna nie tylko dlatego, że "Trybuna Wałbrzyska" nigdy do końca nie zawładnęła całym województwem, szczególnie Ziemią Kłodzką, ale też dlatego, że w dwadzieścia lat później, w 1999 roku miasto przestało być wojewódzkim i na powrót stało się powiatem.
Oprócz "Trybuny Wałbrzyskiej" na terenie byłego województwa wałbrzyskiego powstało siedem innych "powiatówek" w Dzierżoniowie, Nowej Rudzie, Bystrzycy Kłodzkiej, Kłodzku dwie, Świdnicy oraz ukazujący się tylko przez rok "Głos Powiatu Wałbrzyskiego".
Pierwszy numer powiatowego tygodnika wydawanego w Wałbrzychu nosił jednak nazwę nieco odmienną od później na stałe obowiązującej - "Wałbrzyska Trybuna" i ukazał się 28 września 1954 roku. Pod winietą znalazła się informacja, że gazeta jest organem Komitetu Miejskiego PZPR. Numer ukazał się w nakładzie 10 tys. egzemplarzy i kosztował 25 groszy. Szybko obniżono cenę do 20 groszy, kiedy okazało się, że zwroty gazety są zbyt duże. Gazeta była drukowana do lipca 1960 roku w Wałbrzyskiej Drukarni Akcydensowej, później po przejęciu przez RSW "Prasa" druk przeniesiono do Prasowych Zakładów Graficznych we Wrocławiu. Właśnie przejęcie tygodnika przez RSW oraz wcześniejsze zmiany po odwilży roku 1956, kiedy to gazeta starała się wyraźnie wyjść poza agitacyjno-partyjny tylko charakter, uchroniły "Trybunę Wałbrzyską" przed likwidacją. Taki los spotkał większość "powiatówek" powstałych w 1954 roku. Zaś "Trybuna Wałbrzyska" pozostała jedyną z powstałych wtedy gazet ukazującą się aż do początku lat dziewięćdziesiątych. W tamtych czasach dniem wydawniczym gazety był czwartek. W 1968 roku dzień wydawniczy zmieniono na wtorek i tak już pozostało do samego końca istnienia "Trybuny". Dniem wydawniczym "Tygodnika Wałbrzyskiego" jest także wtorek, co jest jednym z wielu pośrednich dowodów na to, że ten właśnie tygodnik przejął kilkudziesięcioletnią tradycję prasy lokalnej w Wałbrzychu.
W następnych latach od początkowych 10 tysięcy nakład "Trybuny Wałbrzyskiej" systematycznie wzrastał, co wynikało z uprzywilejowanej pozycji partyjnego organu, ale też z faktu, że gazeta rzeczywiście zaczęła być dostrzegana i coraz chętniej kupowana przez mieszkańców powiatu, a później także województwa.
Za mrzonki należy przyjąć, że zwroty, jakie osiągała "Trybuna Wałbrzyska" osiągały tak niski poziom. Na absurd zakrawa wyliczenie poziomu zwrotów w wysokości 0,02% z blisko 45. tysięcznego nakładu.
Sprawą znamienną jest, co obrazuje tabela, że wraz z uzyskaniem przez Wałbrzych statusu stolicy województwa, "Trybuna Wałbrzyska" mimo rozszerzenia kolportażu na cały teren województwa nie odnotowała znaczącego przyrostu sprzedaży i nakładu. Pamiętać jednak trzeba, że o nakładzie gazet decydowały wtedy limity przydziału papieru, a nie popyt na konkretny tytuł. Rozdzielnictwo papieru gazetowego było jedną z form kontroli nad prasą przez władze polityczne kraju.
Z biegiem lat "Trybuna Wałbrzyska" zwiększała nie tylko swoją objętość, ale zmieniała nieco też swoją zawartość. Numer pierwszy (jeszcze jako "Wałbrzyska Trybuna") miał objętość tylko 4 stron formatu B3. Już następne wydania miały podwojoną objętość. Praktycznie, poza wydaniami specjalnymi, magazynowymi czy też z dołączonymi wkładkami, ośmiostronicową objętość utrzymywano do końca lat osiemdziesiątych, kiedy to zmienił właściciel tytułu i jej format.
"Trybuna Wałbrzyska" zaczęła też wydawać jako wkładkę dodatek kulturalny "Odłogi". Wydawano też "Biblioteczkę Trybuny Wałbrzyskiej", gdzie publikowali naukowcy zajmujący się głównie sprawami górnictwa oraz historią Wałbrzycha. Tygodnik stał się też animatorem wielu wydarzeń kulturalnych, współuczestnicząc w organizacji dorocznych, ogólnopolskich konkursów poetycki i plastycznych "O Lampkę Górniczą".
"Jeśli chodzi o zespół redakcyjny to nigdy nie był on liczny. Bywały czasy, że tygodnik opierać się musiał przede wszystkim na współpracownikach"(10), pisał 25 lat temu Marek Malinowski. Później jednak w redakcji pojawili się absolwenci studiów dziennikarskich, a zespół ustabilizował się. Zmienił się też charakter pisma z informacyjno-publicystycznego na publicystyczny. Do końca lat siedemdziesiątych nakład "Trybuny Wałbrzyskiej" utrzymywał się na poziomie 55 tys.
Wydarzenia roku 1980 przyniosły zmiany nie tylko w samej "Trybunie Wałbrzyskiej", ale też, choć na krótko, w życiu wydawniczym regionu w ogóle.

2.3. Czas przemian
Truizmem jest stwierdzenie, że po ogólnonarodowym "Solidarnościowym" zrywie roku 80 nic już nie mogło zostać takie samo. Bezpośrednio dotyczy to prasy w całym kraju, w tym także w regionie wałbrzyskim.
W 1981 roku "Solidarność" wywalczyła zgodę na oficjalne wydawanie jednego pisma ogólnopolskiego i sześciu w terenie. Jednym z nich było "Niezależne Słowo-Solidarność" wydawane w Wałbrzychu, którego szefem był Antoni Matuszkiewicz. Chociaż gazeta była drukowana w nakładzie 40 tys. egzemplarzy nie trafiła do kolportażu poprzez Ruch, miała bowiem dopisek "do użytku wewnętrznego". "Niezależne Słowo" kolportowano więc poprzez struktury związku. Tym niemniej w Wałbrzychu, obok wielu publikacji o charakterze biuletynów, pojawiła się regularnie ukazująca się wysokonakładowa gazeta, która nie tylko wzbogaciła ubogi rynek prasowy, ale wymusiła też zmiany w "Trybunie Wałbrzyskiej".
Wydawanie "Niezależnego Słowa" przerwało wprowadzenie stanu wojennego. Pismo ukazywało się jeszcze nieregularnie, jako gazeta konspiracyjna. Pod tym samym tytułem zostało reaktywowane jesienią 1989 roku pod kierunkiem Mirosława Sośnickiego, ale już wiosną następnego roku z przyczyn ekonomicznych zostało zlikwidowane.
Przez cały okres lat osiemdziesiątych w Wałbrzychu i większych miastach województwa, jak w całym kraju, sporadycznie, nieregularnie lub okazjonalnie ukazywały się gazety drugiego obiegu. Były to nie tylko pisma dawnych struktur związku w poszczególnych miastach czy zakładach, ale nawet pisma wałbrzyskich licealistów, jak choćby "Biuletyn Szkolny SB". Do Wałbrzycha docierało też wiele wydawnictw drugiego obiegu z Wrocławia.
Sama zaś "Trybuna Wałbrzyska" po bardzo krótkim okresie zawieszenia wydawania po wprowadzeniu stanu wojennego, zaczęła się ukazywać w lutym 1982 roku. Zmieniło się też nieco oblicze tygodnika. Nie była to już tylko i wyłącznie bezkrytyczna tuba aparatu partyjnego. Redakcja starała się w większym stopniu docierać do tematów rzeczywiście bliskich mieszkańcom regionu. To w połączeniu z brakiem oficjalnej konkurencji umożliwiło tygodnikowi odbudowę nakładu po kilkunastu miesiącach dużego załamania.(11) Jednakże redakcja borykała się w tamtych czasach z coraz większymi trudnościami materialnymi. Wybawieniem dla "Trybuny Wałbrzyskiej" okazał się być początek likwidacji RSW P-K-R. Rok 1989 był przełomowy nie tylko dla "Trybuny Wałbrzyskiej", ale też dla lokalnego i ogólnopolskiego rynku prasy. Po pierwsze i przede wszystkim, rynek ten powstał.
Wspomniano już, że na krótko udało się reaktywować w 1989 roku "Niezależne Słowo". Jednakże pismo padło. Niedługo potem ten sam redaktor, Mirosław Sośnicki staje na czele "Kuriera Wałbrzyskiego", który ukazywał się od czerwca do końca sierpnia 1991 roku. Podobnie jak wcześniejsze wydawnictwo, tak "Kurier" padł z przyczyn ekonomicznych. Na rynku pojawiła się też mutacja "Wieczoru Wrocławia", "Ekspres Sudecki", ale i to przedsięwzięcie z przyczyn ekonomicznych miało krótki żywot. Zapewne podobny los spotkałby "Trybunę Wałbrzyską", pozostającą pod względem edytorskim w minionej epoce i tracąc czytelników, gdyby nie możliwość sprzedaży i prywatyzacji gazety. Po tytuł sięgnął bardzo rzutki i robiący błyskawiczną karierę finansową najpierw w Kotlinie Kłodzkiej, a później w całym kraju Leszek Bubel. "Trybuna Wałbrzyska" został wykupiona od likwidatora RSW przez należącą do Leszka Bubla spółkę "Bubel" w 1991 roku. Później jeszcze tygodnik został "przekazany" innej kontrolowanej przez Bubla (wtedy już posła RP) spółki "Zamek". Za sprawą sprywatyzowania tytułu, możliwa była jego odnowa pod każdym niemal względem: technicznym, edytorskim, drukarskim wreszcie redakcyjnym. Redaktorem naczelnym "Trybuny Wałbrzyskiej" w tamtych czasach był Zbigniew Zalewski, wcześniej już pracujący przez kilka lat w tygodniku. Redakcja została wyposażona w sprzęt komputerowy. Skład gazety odbywał się odtąd w redakcji, także komputerowo przez etatowych grafików komputerowych. Na miejscu też przy użyciu laserowej drukarki drukowano gotowe strony na kalki, które to przekazywano do drukarni. Drukarnie zresztą nowy wydawca też zmienił. Druk został przeniesiony do nowocześniejszej od Wrocławskich Zakładów Graficznych drukarni. Wraz ze zmianą drukarni zmienił się format gazety. Na zawsze już znikła wielka płachta "Trybuny" formatu B3. Odnowiony tygodnik miał format zbliżony do formatu A3. Pojawiła się możliwość drukowania stron w pełni kolorowych, choć przyznać trzeba, że egzemplarze gazety z tego okresu nie osiągały najwyższej jakości, jednak nie odbiegały znacząco od podobnych wydawnictw w kraju, wiele też wyprzedzając. Ze zmniejszeniem formatu, zwiększono jednocześnie objętość gazety początkowo do 16 stron, później do 24, 32 a okazjonalnie nawet do 40 oraz 48 kolumn. "Trybuna Wałbrzyska" w krótkim czasie stała się gazetą nowoczesną pod wieloma względami. Zmiany techniczne oraz konieczność walki o rynek nie tylko czytelniczy, ale też ogłoszeniowy podniosły poziom merytoryczny tygodnika. Bez wątpienia, mimo tej samej nazwy, była to już zupełnie inna gazeta. Tematyka polityczna była w niej obecna, jak wcześniej, ale w zupełnie innym wymiarze - w takim, w jaki dotyczyła lokalnej społeczności. "Trybuna Wałbrzyska" z gazety partyjnej i publicystycznej stała się tygodnikiem informacyjnym przede wszystkim, choć pozostały elementy publicystyczne, to zostały zepchnięte na dalszy plan. Młodzi redaktorzy, absolwenci studiów humanistycznych chętnie gonili za sensacją, tematami niezwykłymi, które przyciągną czytelnika. Niektórzy z dawnych czytelników gazety mieli za złe zmianę tematyki idącą w tę stronę. Jednakże w tych nowych czasach najbardziej ciążyła nad "Trybuną Wałbrzyską" jej partyjna PZPR-owska przeszłość. Niejednokrotnie jej dziennikarze, jak wynika z bezpośrednich z nimi rozmów, mieli problemy z dotarciem do informacji, jeśli na swój drodze napotykali związkowców, działaczy niedawnej opozycji. Wciąż w oczach wielu była to "czerwona gazeta". Sprawą badaczy socjologów jest ocena tego, w jakim stopniu sentyment za "starą" "Trybuną", a w jakim walka o nowy wizerunek tygodnika przyczyniły się do błyskawicznego sukcesu rynkowego. Gazeta odbudowała pozycję lidera nie tylko na wałbrzyskim lokalnym rynku, ale w całym niemal województwie. Trudno ustalić wiarygodne dane dotyczące nakładu gazety w tamtych czasach, bowiem nikt nawet nie próbował prowadzić takich badań, zaś wydawca nie podawał w stopce nakładu w ogóle. Przychodzi więc przyjąć nam tylko informacje podawane przez byłych dziennikarzy "Trybuny Wałbrzyskiej", którzy twierdzą, że do 1993 roku nakład sięgał 25 tysięcy egzemplarzy w wydaniach świątecznych.
Gazeta, według relacji pracowników, finansowana w całości ze sprzedaży i wpływów z ogłoszeń, osiągała dobre wyniki finansowe. Potwierdzeniem tego jest rosnąca z roku na rok ilość stron z ogłoszeniami i reklamami. W niektórych wydaniach było po kilkanaście stron wyłącznie z reklamami. Do tego należy doliczyć reklamy umieszczane na stronach redakcyjnych oraz najdroższe na stronie pierwszej. I nic nie zagrażało tak bardzo stabilności zdobywającej coraz większe zaufanie "Trybunie Wałbrzyskiej" jako pisma niezależnego, jak jej wydawca i właściciel. Leszek Bubel, będąc już posłem RP coraz częściej ingerował dla osobistych politycznych, ale też personalnych celów w treść artykułów. Tak samo szybko jak rosło jego jubilerskie imperium, na przełomie roku 1992 i 1993 zaczęło upadać. Wkrótce Bubel nie był już formalnie właścicielem tytułu, choć nadal go kontrolował. Poczynania właściciela coraz bardziej zagrażały nie tylko wizerunkowi gazety, ale wręcz jej materialnemu bytowi. Stąd pod koniec 1993 roku wśród grupy najstarszych dziennikarzy łącznie z kierownictwem redakcji pojawiła idea znalezienia dla "Trybuny Wałbrzyskiej" nowego właściciela. Jednak Bubel nie chciał sprzedać przynoszącej dochód gazety. Wtedy ta sama grupa osób zadecydowała o powołaniu nowego tygodnika. Nie trzeba dodawać, że wszystko to obywało się w głębokiej tajemnicy przed dotychczasowym właścicielem. Konspiracja była na tyle wielka i udana, że kiedy w grudniu 1993 roku redaktor naczelny nowego już tygodnika - "Tygodnika Wałbrzyskiego" pokazał Bublowi nową gazetę, ten nawet nie zauważył zmiany nazwy gazety. Leszek Bubel jednego dnia pozostał z niczym. Cała redakcja jednego dnia przeniosła się do nowej gazety, choć tak naprawdę nikt niegdzie się nie ruszał, bo siedziba "Tygodnika" początkowo mieściła się w tym samym miejscu, co redakcja "Trybuny" . Oczywiście wszystko formalnie było w porządku. Lokal został przez władze miasta przydzielony nowej spółce Errata, zawiązanej przez grupę dziennikarzy "Trybuny" oraz świdnickiego przedsiębiorcę Jerzego Kubarę. "Przepisane" zostały telefony - numery telefoniczne do "Trybuny" i "Tygodnika" były identyczne. Nawet nie zmieniono drukarni. Prezes nowej spółki, poprzednio redaktor naczelny "Trybuny Wałbrzyskiej", Zbigniew Zalewski przyjął do pracy w nowej redakcji wszystkich pracowników związanych z wydawaniem "Trybuny". Dla Leszka Bubla była to chwila dramatyczna i katastrofalna. Nadal był właścicielem tytułu "Trybuna Wałbrzyska" (i jest nim bodaj do dzisiaj), jednakże wśród byłych swoich pracowników redakcji nie znalazłby ani jednego, który by zechciał wspólnie z nim wydawać stary tytuł. Tym bardziej, że jego uruchomienie wiązać się musiało z pozyskaniem lokalu, nowym wyposażeniem, wreszcie zatrudnieniem dziennikarzy, pracowników administracji i akwizytorów reklam.
"Byliśmy przygotowani na to, że w krótkim czasie Bubel będzie starał się uruchomić tytuł. Byliśmy przygotowani na walkę o nasz nowy tytuł z naszą starą "Trybuną Wałbrzyską", wspomina Andrzej Rąkowski, obecnie redaktor naczelny "Tygodnika Wałbrzyskiego, a wtedy jeden ze współzałożycieli "Tygodnika Wałbrzyskiego" i jeden z ówczesnych udziałowców spółki Errata. Jednakże nic takiego się nie stało. Bubel "Trybuny Wałbrzyskiej" już nie reaktywował, a całą spuściznę po nim przejął "Tygodnik Wałbrzyski", do dziś i tak w Wałbrzychu przez wielu nazywany "Trybuną".

3. Dzieje "Tygodnika Wałbrzyskiego" od powstania po dzień dzisiejszy

Na wstępie tej części pracy, zastrzec trzeba, że większość informacji zawartych poniżej została uzyskana przez autora, z braku innych źródeł dokumentarnych, od dwóch szczególnie redaktorów "Tygodnika Wałbrzyskiego": Andrzeja Rąkowskiego, obecnego redaktora naczelnego gazety i jednocześnie współudziałowca spółki wydającej gazetę - Errata - oraz od Krzysztofa Buziałkowskiego, obecnego sekretarza redakcji, będącego również świadkiem tworzenia się gazety. Obaj nieprzerwanie pracują w "Tygodniku Wałbrzyskim" od dziesięciu lat, a wcześniej przez kilka lat byli dziennikarzami "Trybuny Wałbrzyskiej".

3.1. "Tygodnik" czyli "Trybuna"
Al Ries i Laura Ries w "22 niezmiennych prawach zarządzania marką", formułując "prawo ciągłości" w odniesieniu do danej marki, piszą: "Gdy rynek zaczyna zbaczać z przyjętego przez ciebie kursu, masz do wyboru dwa wyjścia. Możesz podążyć za nową modą i w rezultacie zmarnować markę. Albo obstawać przy swoim z nadzieją, że po okresowym zachwianiu wszystko tak jak wańka-wstańka, wróci na swoje miejsce. Z naszego doświadczenia wynika, że to drugie rozwiązanie jest zdecydowanie lepsze." (12)
Kończąc poprzedni rozdział, napisano, że mimo ukazania się nowego tytułu, który wszakże zastępował w intencjach wydawców zawieszoną "Trybunę Wałbrzyską", część czytelników, sprzedawców w kioskach do używało i używa nadal w odniesieniu do "Tygodnika Wałbrzyskiego" nazwy "Trybuna", w domyśle "Wałbrzyska". Można być pewnym tego, że jeśli w którymś z wałbrzyskich kiosków prosimy sprzedawcę, szczególnie starszego o "Trybunę", dostaniemy najnowszy numer "Tygodnika Wałbrzyskiego". I sprzedawcę, i kupującego nie zastanawia to, że właściwie jeden prosi o coś, czego nie ma, a ten drugi daje klientowi coś innego, niż sobie zażyczył. Sprzeczności w tym nie ma. Oni się rozumieją. To potwierdza w zdecydowanym stopniu prawo ciągłości marki. Z drugiej zaś strony doszło do rzadko spotykanego przeniesienia stosunku klienta do marki z jednego produktu na inny. Nowym wydawcom "Tygodnika Wałbrzyskiego" właśnie o to chodziło. Od samego początku dążyli do tego, by podobnie, jak właściciel "Trybuny Wałbrzyskiej", czytelnik nie zauważył, że cokolwiek się zmieniło. "Tygodnik Wałbrzyski" budowany był na rynkowej marce "Trybuny Wałbrzyskiej". Odbiorca nadal tego samego dnia wydawniczego, we wtorek otrzymywał gazetę, tej samej jakości, pisaną przez tych samych dziennikarzy, mającą nawet siedzibę w tym samym miejscu. Do redakcji można było zadzwonić pod ten sam numer telefonu, co kiedyś do "Trybuny". Na dobrą sprawę nowa gazeta na rynku prasowym Wałbrzycha różniła się tylko od "Trybuny Wałbrzyskiej" tym tylko, że z winiety i z nazwy znikło jedno słowo, a właściwie zostało zastąpione słowo "Trybuna" słowem "Tygodnik". I rzeczywiście było to zastąpienie jednego tytułu innym. Zespół i szefowie spółki Errata nie chcieli nowym tytułem walczyć o rynek, ale jeden tytuł zastąpić drugim. I to się udało.
Zmianę tę ze spokojem przyjęli zarówno czytelnicy, jak ogłoszeniodawcy, co miało kapitalne znaczenie dla rozwoju i w ogóle istnienia tytułu. Ważne jest i to, że cała "operacja" wydania nowego tytułu i faktycznego zawieszenia "Trybuny Wałbrzyskiej" odbyła się tuż przed świętami Bożego Narodzenia 1993 roku. Gdyby nawet właściciel praw do tytułu "Trybuna Wałbrzyska" próbował kontynuować wydawanie tygodnika pod tą nazwą, napotkałby na duże trudności, by w następnym tygodniu wydać kolejny numer "Trybuny". Wydawcy nie ukrywali przed czytelnikami tego, co się stało. Ale dopiero w drugim numerze informowali o tym w artykule wstępnym. Czytelnik wiedział, że dostaje gazetę pod inną nazwą, ale będącą w istocie kontynuacją "starej" gazety.
Wszystkie te zmiany doprowadziły do tego, że Leszek Bubel pozwał przed sąd organizatorów nowego pisma. Wszystkie sprawy zakończyły się umorzeniem postępowań. Prawdopodobnie do dzisiaj Leszek Bubel ma prawo do tytułu "Trybuna Wałbrzyska". Kilkakrotnie w ciągu następnych lat pojawiały się pogłoski o próbach reaktywowania "Trybuny Wałbrzyskiej". Albo takich prób nie było, albo też zakończyły się niepowodzeniem już na etapie przygotowania.
Bardzo ważne dla rozwoju nowego tytułu było i to, że w tamtym czasie na rynku wałbrzyskim nie ukazywał się żaden konkurencyjny tygodnik, zaś działające od lat na tym terenie dzienniki wydawane we Wrocławiu, "Słowo Polskie" oraz "Gazeta Robotnicza", przemianowana po zmianach właścicielskich na "Gazetę Wrocławską", przeżywały trudny okres związany z próbą odbudowania nakładów, które znacznie spadły po 1989 roku. Oba dzienniki nie miały jeszcze tak silnych jak teraz oddziałów w Wałbrzychu i swoje działania kierowały raczej na konkurencję między sobą (głównie na wrocławskim rynku) niż z "Tygodnikiem Wałbrzyskim".
Zewnętrznym przejawem zmian jakie zaszły w wałbrzyskim lokalnym tygodniku, ale też podkreśleniem ciągłości i tradycji, jest stosowane od pierwszego numeru do dzisiaj podwójnej numeracji kolejnych wydań "Tygodnika Wałbrzyskiego". Pierwszy numer to numer wydania "Tygodnika Wałbrzyskiego", drugi, zaraz obok, to numer kolejnego wydania "Trybuny Wałbrzyskiej", naturalnie gdyby takowa istniała. Jest to być może działanie na wyrost, nawet nie w pełni prawomocne, ma jednak znaczenie nie tylko symboliczne. W ten sposób zarówno zespół redakcyjny, jak wydawca utożsamiają się, można by rzec, na oczach czytelników, z tradycją "Trybuny Wałbrzyskiej".

3.2. Sukces "Tygodnika Wałbrzyskiego"
Wszystkie wymienione wyżej okoliczności wpłynęły bez wątpienia na to, że "Tygodnik Wałbrzyski" niemal bez trudu osiągnął nakład i sprzedaż "Trybuny Wałbrzyskiej". Według Rąkowskiego, początkowo nakład oscylował wokół 25 tysięcy egzemplarzy. Jednakże wzrosła liczba zwrotów, czy może raczej urzeczywistniła się w stosunku do tego, co podawały źródła w odniesieniu do "Trybuny Wałbrzyskiej". Zwroty najczęściej sięgały kilkunastu procent, a nawet ponad dwadzieścia. Z czasem jednak, jak przyznają obecni redaktorzy "Tygodnika", nakład zaczął spadać, by u schyłku lat dziewięćdziesiątych osiągnąć poziom kilkunastu tysięcy, a później jeszcze, około roku 2000 spaść do dziesięciu tysięcy drukowanych egzemplarzy.
Jak wspomniano wcześniej, ani "Tygodnik Wałbrzyski", ani wyspecjalizowane instytucje i firmy nie prowadziły badań dotyczących nakładów i sprzedaży lokalnych tygodników. (Badania takie są prowadzone tylko w odniesieniu do dzienników ukazujących się w regionie wałbrzyskim, jak "Słowo Polskie", "Gazeta Wrocławska" oraz dolnośląskie wydanie "Gazety Wyborczej".) Tak więc jedynym źródłem, z jakiego można czerpać tego rodzaju dane, są informacje przekazywane przez redaktorów "Tygodnika Wałbrzyskiego", nie dokumentowane jednak w żaden sposób. Tym niemniej należy uznać, niezależnie od wielkości druku i sprzedaży, że "Tygodnik Wałbrzyski" szybko piął się w górę. Świadczy o tym zwiększająca się objętość gazety, która w połowie lat dziewięćdziesiątych regularnie ukazywała się w objętości 32-40 kolumn formatu zbliżonego do A3. Okazjonalnie, szczególnie w tak zwanych "wydaniach świątecznych" objętość zwiększano do 48 kolumn. Od końca lat dziewięćdziesiątych 40 kolumnowy tygodnik był normą, wyjąwszy okres dwóch miesięcy lata (lipca i sierpnia), kiedy to objętość spadała do 32 kolumn. Niezmiennie też około jednej trzeciej stron było drukowanych w pełnym kolorze, na pozostałych zaś stronach używano jednego dodatkowego koloru. Najczęściej był to i jest kolor czerwony.
Ale samo wprowadzenie na rynek nowego tytułu, nawet życzliwie przyjętego przez czytelników nie mogło gwarantować ani sukcesu, ani egzystencji, o czym przekonuje choćby próba reaktywacji w 1989 roku "Niezależnego Słowa", czy też powołanie nowego tytułu "Kuriera Wałbrzyskiego". Mimo że oba pisma związane były ze środowiskiem opozycji, w Wałbrzychu, o którym, nie bez powodu, mówiono, "Czerwony Wałbrzych" działały tylko po kilka miesięcy. Padły z braku pieniędzy na dalszą działalność, czyli po prostu z braku ogłoszeń. A wszystko to działo się w czasie, kiedy w całej Polsce, w Polsce powiatowej i małomiasteczkowej powstawały setki, a nawet liczone już teraz w tysiącach nowe lokalne tytuły. Jedne padły, inne działają do dzisiaj. Ten wylew gazet lokalnych to zupełnie nowa jakość na rodzimym rynku prasowym. Zaspokajają one do dzisiaj wielką potrzebę społeczności lokalnych utożsamiania się ze swoim regionem, potrzebę lokalnej informacji. Jednakże czytelnik wałbrzyski już "swoją" gazetę miał od lat, choć wielu od niej odwróciło się po przemianach ustrojowych, to jednak i "Trybuna Wałbrzyska", i w jej "zastępstwie" niejako "Tygodnik Wałbrzyski" swoje wysokie pozycje utrzymały. Już od pierwszego wydania znaczną część "Tygodnika Wałbrzyskiego" wypełniały reklamy. Do dzisiaj stanowią one około 30% całej objętości gazety, licząc w tym reklamy umieszczane na stronach redakcyjnych. Z czasem w "Tygodniku" zaczęły pojawiać się nieregularnie wkładki reklamowe o objętości 4, 8, a nawet 16 stron. Najczęściej miało to związek z odbywającymi się targami branżowymi, jak w przypadku wkładki reklamowej związanej z odbywającymi się Wałbrzychu przez kilka lat targami kamieniarskimi. Zapewne tego rodzaju dodatki nie stanowiły o atrakcyjności pisma dla czytelników, ale miały wpływ na kondycję finansową spółki. Na pewno gazeta zyskała na atrakcyjności, kiedy w grudniu 1995 roku po raz pierwszy do gazety dołączono osobną, kilkunastostronicową wkładkę telewizyjną w formacie A4 i w pełni kolorową, dostarczaną przez wyspecjalizowaną w tego rodzaju wydawnictwach warszawską spółkę A-Press. Wkładka ta do dzisiaj jest nieodłączną częścią "Tygodnika".
W tym też okresie trwały poszukiwania nowej drukarni dla gazety. Dotychczasowa, dysponująca wysłużonymi maszynami przestała spełniać wymagania wydawcy, jednocześnie oferowała wyższe od konkurencji koszty druku. Przez kilka lat "Tygodnik" drukowany był w Opolu w nowo powstałej drukarni prasowej Rola-Press. Później druk znowu przeniesiono do Wrocławia wraz z uruchomieniem przez wydawcę "Słowa Polskiego" (do niedawna skandynawski koncern Orkla) nowej drukarni. Były jeszcze zmiany kolejne i przeprowadzka do następnej nowej drukarni, tym razem wybudowanej przez Polskapresse, wydającej na Dolnym Śląsku między innymi "Gazetę Wrocławską". Przed kilkoma miesiącami druk "Tygodnika" powrócił do drukarni Dolnośląskiego Wydawnictwa Prasowego, czyli do drukarni "Słowa Polskiego".
Na przełomie roku 1995 i 1996 redakcja "Tygodnika Wałbrzyskiego" przeniosła się do nowej, bardzo obszernej siedziby przy ulicy Sienkiewicza w centrum Wałbrzycha. Do dzisiaj zajmuje tam całe piętro dużej kamienicy. Jednakże już niebawem można spodziewać się kolejnej przeprowadzki do nowej siedziby przy tej samej ulicy, jednak już do kamienicy, która jest własnością spółki Errata, przekształconej kilka lat wcześniej w spółkę akcyjną oraz w zakład pracy chronionej, co wydawcy przynosiło dodatkowe korzyści. Przekształcenie spółki, jak mówi główny dzisiaj akcjonariusz Erraty i jej prezes, Jerzy Kubara miało na celu przygotowanie firmy do wejścia na giełdę. Taki sam cel miało też uruchomienie w 1996 roku Studia Produkcji Telewizyjnej "Errata", które znajdowało się po sąsiedzku z redakcją gazety. Studio miało produkować i produkowało do 2000 roku materiały dla lokalnych sieci kablowych. Jednak przedsięwzięcie upadło przynosząc spółce coraz większe straty. Inną próbą rozwoju spółki, jako lokalnego koncernu medialnego były prowadzone w 1996 roku rozmowy nad wykupieniem udziałów w przeżywającej problemy finansowe spółce mającej koncesję na nadawanie audycji radiowych na teren Wałbrzycha. Ostatecznie nie doszło do przejęcia "Radia Wałbrzych". Jednak wszystkie te poczynania świadczą o tym, że sytuacja finansowa spółki w omawianym okresie była więcej niż dobra, skoro próbowano rozwijać w jej ramach kosztowne media elektroniczne, co po części się udało.

3.3. Lata ostatnie
Jak przyznaje w rozmowie z autorem redaktor naczelny "Tygodnika Wałbrzyskiego", Andrzej Rąkowski ostatnie cztery lata przyniosły spadek nakładu i sprzedaży gazety. Według podawanych przez niego danych, nakład tygodnika po powolnym, aczkolwiek systematycznym spadku, ustabilizował się na poziomie około 10 tysięcy egzemplarzy, przy 20% zwrotach. Rzeczywista sprzedaż sięga więc około 8 tysięcy. Rąkowski widzi kilka przyczyn tego stanu rzeczy.
W 1999 Wałbrzych utracił status miasta wojewódzkiego. Pośrednio znaczyło to obniżenie statusu i prestiżu tygodnika. Z gazety wojewódzkiej stała się powiatową i jej siła oddziaływania w naturalny sposób zmalała. W tym samym też czasie główny akcjonariusz spółki Errata SA, który jest także właścicielem ukazujących się w odległej o 20 km od Wałbrzycha Świdnicy "Wiadomości Świdnickich", zadecydował o ograniczeniu obszaru kolportażu gazety do granic powiatu wałbrzyskiego. Trzeba zaznaczyć, że teren byłego województwa wałbrzyskiego zamieszkuje ponad 700 tysięcy ludzi, zaś teren powiatu wałbrzyskiego niewiele ponad 200 tysięcy, z czego około 140 w samym Wałbrzychu. Decyzja ta oznaczała więc znaczne ograniczenie rynku i liczby potencjalnych czytelników a także ogłoszeniodawców. "Tygodnik Wałbrzyski" zniknął więc nie tylko ze Świdnicy, ale też z Kłodzka - dwóch największych po Wałbrzychu miast byłego województwa. Zniknął też z Dzierżoniowa i całego powiatu dzierżoniowskiego. Tam jednak spółka Errata SA rozpoczęła wydawanie nowego tytułu "Wiadomości Dzierżoniowskich", których obecny nakład sięga 2300 egzemplarzy.
Jednocześnie też w 1998 roku przybył "Tygodnikowi" konkurent na lokalnym rynku - "Nowe Wiadomości Wałbrzyskie" wydawane przez spółkę o tej samej nazwie. Nowemu tytułowi udało się wedrzeć na coraz biedniejszy wałbrzyski rynek. Tygodnikowi temu, którego dzień wydawniczy ustalono na poniedziałek nie udało się przebić pozycji "Tygodnika Wałbrzyskiego", jednak bez wątpienia odebrał wielu czytelników i pozbawił luksusu braku konkurencji wśród tygodników. W ostatnich latach rosła też pozycja, wydawanych we Wrocławiu, ale mających już silne lokalne redakcje dwóch dzienników, "Słowa Polskiego" i "Gazety Wrocławskiej", które wydają mutacje na teren byłego województwa. "Słowo Polskie" zaś latem tego roku reaktywowało "Słowo Wałbrzyskie", które jako magazyn o objętości 12 kolumn ukazuje się w piątki wraz z dolnośląskim magazynem "Słowa".
Najważniejszym jednak powodem, dla którego spadł nakład nie tylko "Tygodnika Wałbrzyskiego", ale też wspomnianych powyżej tytułów jest gwałtowne i wciąż postępujące ubożenie społeczeństwa wałbrzyskiego. Potężnym ciosem dla mieszkańców nie tylko Wałbrzycha, ale też okolicznych miejscowości była likwidacja Dolnośląskiego Zagłębia Węglowego, która rozpoczęła się już w 1990 roku. W kilka lat pracę w górnictwie i firmach z nim związanych straciło ponad 20 tysięcy ludzi. Nie lepiej działo się z zakładami innych branży, które będąc zapóźnione technologicznie nie utrzymały się rynku. Bezrobocie w Wałbrzychu przekroczyło 20%, a w powiecie wałbrzyskim sięgnęło 30%. Trudno, by w tej sytuacji zwiększały się nakłady gazet, by rozwijał się rynek ogłoszeń i reklam. Pomimo tego do końca lat dziewięćdziesiątych udawało się utrzymywać stosunkowo wysoki nakład "Tygodnika" sięgający kilkunastu tysięcy. Kolejnym ciosem dla gazety okazało się załamanie gospodarcze schyłku poprzedniej dekady. Jak mówi Rąkowski, najpierw dało się to odczuć w spadku liczby ogłoszeń, a później także w sprzedaży. W 2000 drukowano około 10 tysięcy "Tygodnika". Mimo tych trudności, jak zapewnia prezes Erraty, Jerzy Kubara, tytuł jest dochodowy a wydawcę stać na prowadzenie kosztownego remontu kamienicy, do której już pod koniec 2003 roku ma być przeniesiona redakcja gazety i siedziba spółki.
Jednakże "Tygodnik Wałbrzyski" stoi przed trudnym i ważnym dla swojej przyszłości okresem. Konkurencja na lokalnym rynku staje się coraz ostrzejsza a podejmowane środki bardziej niż wcześniej bezpardonowe. Niedługo też należy spodziewać się znaczących zmian na mapie wydawniczej regionu wałbrzyskiego. Ale o tym szerzej w rozdziale ostatnim.

3.4. Zespół "Tygodnika Wałbrzyskiego"
Dotąd świadomie pomijano informacje dotyczące kształtu i składu zespołu redakcyjnego. Autor uznał, że należna jest temu osobna część w tym rozdziale monografii.
Zespół "Tygodnika Wałbrzyskiego" podlegał przez dziesięć lat n


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
black




Dołączył: 06 Lut 2008
Posty: 16
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 14:46, 03 Kwi 2008    Temat postu:

Wolność prasy: nadużycia publicystycznej władzy
Załóżmy, że jestem wydawcą regionalnej monopolistycznej gazety; powiedzmy w Westerwaldzie. I skonstruujmy teraz następujący przypadek: mój syn jest uzależniony od narkotyków, policja przyłapała go na działaniach sprzecznych z ustawą o środkach odurzających, prokuratura kieruje sprawę do sądu, sędzia otwiera postępowanie, a wszystko to tutaj u mnie, w Westerwaldzie. Czy zgodziłbym się na to, aby któryś z moich redaktorów upublicznił tę prywatną okoliczność w moim piśmie? Czy wolno by mi było tolerować, że mojej gazety nadużywa się do tego, by zepsuć opinię chłopakowi, który kiedyś ma to przedsiębiostwo przejąć, a zatem całej rodzinie, a tym samym także firmie? Nigdy nie wziąłbym na siebie podobnej odpowiedzialności. Byłoby już i tak wystarczająco źle, że chłopakowi groziłby wyrok. Czy nie byłoby lepiej, gdyby któryś z moich redaktorów krytycznie przedstawił to, co dzieje się w urzędzie sądowym, cóż to za prawnicy ważą się w tak bezpardonowy sposób przeciw nam występować? Po co jestem wydawcą, skoro nie wolno mi wykorzystywać mojego pisma w moim własnym interesie? Własność prywatna i nieskrępowane z niej korzystanie jest u nas, a jakże, wciąż jeszcze chronione Ustawą Zasadniczą.

Teraz zakończmy ten fikcyjny monolog na temat niezupełnie fikcyjnego przypadku i zamiast tego spójrzmy na przykład na Alfreda Neven DuMonta, wydawcę Koelner Stadtanzeiger. Kiedy IG-Metal (przyp. związek zawodowy metalowców) zaczął domagać się 35-cio godzinnego tygodnia pracy, DuMont pisemnie przywołał redakcję do zachowania powściągliwości - w przyszłości podobne żądania mogłyby dosięgnąć również jego branżę.

Poglądy pracodawców i pracowników dotyczące regulacji czasu pracy - zarówno w branży prasowej jak i metalowej - mogły, ba, musiały być zupełnie różne. Właśnie dlatego pracodawca Neven DuMont rościł sobie pretensje do decydowania o tendencji publikacji dotyczących tego tematu.

Po tym jak oprócz Koelner Stadtanzeiger i regionalnnego brukowca Express nabył on też konkurencyjną Koelnische Zeitung, wydawca ten stał się prasowym monopolistą na Kolonię i okolice. Po zjednoczeniu Niemiec mógł on nabyć na własność także wychodzącą w Halle Mitteldeutsche Zeitung. Wyliczanie filii i spółek udziałowych (również radiowych) prowadziłoby teraz zbyt daleko.

Od dawna Neven odgrywa ważną rolę w Federalnym Związku Niemieckich Wydawców Gazet (Bundesverband Deutscher Zeitungsverleger - BDZV) , którego przez pewien czas był prezydentem. On to właśnie nadawał ton rokowaniom dotyczącym zbiorowych tabel wynagrodzeń, jakie prowadzone były w latach 1970-tych pomiędzy organizacjami dziennikarskimi a BDVZ, i w toku których redaktorzy zarządali "rozdzielenia kompetencji" ("wewnętrza wolność prasy" brzmiało wówczas ich hasło). Wydawcy, którzy od początku byli podobnej umowie przeciwni, podjęli jednak pertraktacje i oświadczyli gotowość przyznania redaktorom "kompetencji w detalach", jeśli tylko "kompetencja zasadnicza" pozostanie przy nich, właścicielach prasowych wydawnictw. Rokowania zakończyły się fiaskiem po tym, jak wydawcy dodatkowo zarządali dla siebie prawa do "kompetencji w kwestii wytycznych". Jeśli na przykład, ogłosili, w okręgu wydawniczym jakiejś gazety mają się odbyć wybory na starostę, wydawca musi mieć prawo decydowania o tym, jak należy w gazecie pisać o pojedynczych kandydatach, bowiem w takiej sytuacji mogłoby dotyczyć to jego własnych żywotnych interesów. To znaczy: wydawcy w żadnym stopniu nie byli gotowi podzielić się swą publicystyczną władzą. I tak zostało; tyle że ta ich władza permanentnie wzrasta.

Unisono tę samą piosnkę
Demokracja w Niemczech - i w innych krajach - podporządkowana jest relacjom własnościowym w branży medialnej. Ale kto to widzi?

Największym koncernem prasowym w Niemczech jest wydawnictwo Axel-Springer. Do niego należą Bild i Welt, Bild am Sonntag, Welt am Sonntag, BZ, Berliner Morgenpost, Hamburger Abendblatt i wiele innych. Zatrudnieni u Springera dziennikarze znajdują się jak jeden w służbie wolnorynkowego systemu, kapitalizmu. Ich zadaniem jest ciągłe wpajanie milionom czytelników gazet i pism Springera przekonania o tym, że kapitalizm jest dla nich dobry, lepszy niż wszystko inne, co tylko można sobie wyobrazić, po prostu najlepszy z najlepszych.

Do koncernu Springera należą też Luebecker Nachrichten, monopolistyczna gazeta dla Lubeki i okolic. Jak wszystkie gazety Springera dziennik ten nieustannie wychwala zasadę konkurencyjności, wolny rynek, na którym wszystko układa się w najlepsze. Któż dostrzega tę groteskową sprzeczność, to zakłamanie: że monopolistyczne pismo wychwala wolny rynek?

W większości regionów w Niemczech wychodzi już tylko po jednym tytule gazetowym. W kraju związkowym Nadrenia-Palatynat na przykład istnieją cztery gazety codzienne, po jednej w każdym z czterech (kiedyś rządowych) okręgów: Moguncja, Koblencja, Ludwigshafen i Trewir; ich obszary wydawnicze są od siebie dokładnie odseparowane.

We wschodnich Niemczech ukazywały się do roku 1989 obok regionalnych gazet SED (przyp. była enerdowska Socjalistyczna Zjednoczona Partia Niemiec) także gazety innych partii, które, nawet jeśli różniły się nieco w detalach, wszystkie wychwalały socjalizm i ówczesny układ sił. Wszystkie regionalne gazety SED zostały później przejęte przez zachodnioniemieckie koncerny prasowe; inne zostały zlikwidowane. Byłe okręgowe pisma SED, przekształcone w gazety monopolistyczne, wychwalają teraz kapitalizm i dzisiejszy układ sił.

Monopolizacja
Aczkolwiek regionalna monopolizacja prasy została w Niemczech - za wyjątkiem niewielu regionów takich jak Berlin, Monachium, Frankfurt nad Menem, Duesseldorf - w znacznym stopniu zakończona (częściowo z takim wynikiem, że wprawdzie gdzieniegdzie ukazują się jeszcze po dwie gazety obok siebie, ale należą one do tego samego wydawnictwa, tak jest w Hannowerze i Norymberdze), to jednak koncentracja prasy postępuje nadal. Łupem wielkich koncernów stają się monopolistyczne gazety regionalne, jak w przypadku Springera w Lubece. Albo np. w przypadku koncernu Holtzbrinck (Die Zeit, Handelsblatt, Der Tagesspiegel i. in.), który wykupił Suedkurier, Lausitzer Rundschau i Saarbruecker Zeitung (jedyną gazetę w Saara) i którego każde czasopismo zgodne jest z każdym czasopismem Springera, jeśli tylko chodzi o wielbienie kapitalizmu mającego być rzekomo podstawą wszelkiej wolności. No a pisma koncernu Bertelsmann (Gruner+Jahr), esseńskiego koncernu WAZ oraz innych wielkich wydawnictw śpiewają unisono tę samą piosnkę.

Gdzie raz utrwali się monopol, tam konkurencja nie może się już odrodzić. Tu i ówdzie takie próby były z rzadka podejmowane. W Osnabrueck i okolicach, gdzie już od dziesięcioleci panuje niepodzielnie Neue Osnabruecker Zeitung, powstała kiedyś Neue Freie Presse, której hasłem było: "Złamcie posiadany przez NOZ monopol na kształtowanie poglądów". Próba ta szybko doznała niepowodzenia. Nawet bogatemu wydawnictu Heinrich Bauer nie udało się utworzyć w strefie ukazywania się Husumer Nachrichten własnego konkurencyjnego pisma. Jednakże po zjednoczeniu Niemiec urzędy powiernicze przekazały Bauer'owi byłą gazetę partyjną ukazującą się w Magdeburgu i okolicy. Dopiero tym sposobem ten potężny koncern wydawniczy mógł w końcu postawić nogę w gazetowym biznesie.

Wszystkie te monopolistyczne gazety agitują dla prywatnej prasy, w ogóle dla prywatnej gospodarki, i opowiadają się za prywatyzowaniem wszystkiego, co wciąż jeszcze pozostaje wspólną własnością społeczeństwa: koleji regionalnych, zaopatrzenia w wodę, szpitali, i w końcu prawdopodobnie także szkół i więzień, w każdym razie dopóki da się na tym zarobić.

Albrecht Mueller, który pisał przemówienia dla Willy Brandt´a i był jego doradcą, skonstatował na początku roku 2003 we Frankfurter Rundschau: "Ktoś mówi: Nie da się sfinansować zabezpieczeń emerytalnych poprzez przesunięcia w budżecie - i wszystkie wpływowe multiplikatory powtarzają za nim to samo. Ktoś mówi: Żyjemy w państwie związków zawodowych - i setki powtarzają to samo. Ktoś mówi: Keynes jest out - i odbija się to echem od tysięcy. Ktoś mówi: Potrzebny jest nam niskozarobkowy sektor zatrudnienia - i powtarzają to legiony. Itd. itd. Poprzez to, że wielu powtarza to samo, kłamstwo staje się prawdą, diagnozował George Orwell."

Agitują oni przeciw prawu do związkowej kontroli zbiorowych tabel płac, przeciw prawu do strajku, przeciw prawu do zawierania koalicji. Agitują za rozluźnieniem, a najchętniej za całkowitym zniesieniem ograniczeń w kwestii rozwiązywania umów o pracę, za przedłużeniem czasu pracy aż do podważenia wszystkich dotychczasowych umów w tej kwestii, za obniżeniem kosztów zatrudnienia, a więc pracowniczych zarobków i wszelakich opłat socjalnych, do których odprowadzania pracodawcy zostali kiedykolwiek zobowiązani, i z oddaniem równym kościelnemu chórowi głoszą radosną nowinę o tym, że demontaż świadczeń społecznych przyczyni się do wzrostu gospodarczego, co spowoduje powstawanie nowych miejsc pracy.

Wszystko to jest tak samo nieludzkie co obłąkane - ale to właśnie dlatego konieczny jest cały ten publicystyczny, ależ nie, ten propagandowy wysiłek, żeby społeczeństwu nie zaświtały w głowach inne, bardziej realistyczne myśli.

Tak kreuje się polityków
Media w Niemczech mają dużą wolność. Wolno im donosić na temat wszystkich możliwych osobliwości, również na temat tych przez siebie wymyślonych, okazuje się, że nieraz są nawet zdolne do silnego zaangażowania, tak było w przypadku biednego "Euro-Fritza", który stał się impotentem w wyniku bezpośredniego kontaktu z banknotami; Bildzeitung Springera zatroszczyło się o kobiety, który miały go seksualnie stymulować.

Z mocy mediów, polegającej na popularyzowaniu pojedynczych ludzi, zrodził się wyśmienity interes: showbuissnes. Bez mediów nikt nie stanie się znany. Z powodu jakich przymiotów albo zdolności czynią one jakiegoś człowieka słynnym, nie odgrywa tutaj żadnej decydującej roli; liczy się tylko efekt, a więc popularność - którą można na wiele sposobów wykorzystać. Jeżeli ktoś śpiewa szlagiery, zainteresowanie budzi nie tylko jego głos, zaś u piłkarza nie tylko jego nogi, bo przecież może i on potrafi śpiewać szlagiery, no a już szczególnie ważna jest sfera jego podbojów miłosnych. Im częściej się o kimś mówi, a jeszcze lepiej pokazuje jego wizerunek, tym bardziej rośnie jego wartość rynkowa. W końcu wolno mu reklamować nawet Gumisie albo akcje Telekomu, przez co jego popularność i dochody osiągają zawrotne wysokości. Nawiedzają go ghostwriter i robią z niego pisarza; niezależnie od treści książki od początku gwarantowane są wysokie nakłady. Relacje z balów prasowych, na których małe gwiazdy krążą wokół wielkich, są wskaźnikami rynkowej wartości każdej z nich. Rozumie się samo przez się, że tylko ten może osiągnąć rynkową wartość, kto jest nośnikiem reklam systemu gospodarki rynkowej. To że on - zwykły nobody - tę wartość uzyskuje, uznawane jest za dowód dobroci systemu.

Tak kreuje się też polityków. Przykład z USA: przeciętny aktor z Hollywood Ronald Reagan reklamował w telewizji z powodzeniem mydło; oprócz tego za czasów McCarthy'ego denuncjował kolegów jako komunistów. Kalifornijscy multimilionerzy wyciągnęli wnioski: kto potrafi przekonać ludzi, przede wszystkim kobiety, do produktów Borax, ten może też, aczkolwiek członek Partii Demokratycznej, stać się ucieleśnieniem polityki Partii Republikańskiej i pełnić urząd gubernatora Kaliforni. No i sfinansowali jego kampanię wyborczą, i został on gubernatorem. Podobnie jak teraz Arnolod Schwarzenegger.

Podobnie gdy w Niemczech ktoś chce zostać kanclerzem, jego występy w telewizji nigdy nie okażą zbyt częste. Dla ówczesnego szefa dolnosaksońskiego rządu, Gerharda Schroedera, szczególnie korzystny był fakt, że wolno mu było zagrać rolę premiera kraju związkowego w serialu telewizyjnym "Der grosse Bellheim".

Po tym jak Gerhard Schroeder przedstawił się w Hamburgu w 1996 roku chadeckiej Radzie Gospodarczej (CDU-Wirtschaftsrat) i został przez nią uznany za nadającego się na następcę Helmuta Kohla, wszystkie niemieckie koncerny mediowe robiły co tylko możliwe, aby nakłonić SPD do wystawienia Schroedera jako swojego kandydata na kanclerza. Ostatnią przeszkodą, jaką ten musiał pokonać, były dolnosaksońskie wybory do landtagu, wiosną 1996 roku. Nigdy media nie wspierały do tego stopnia zdecydowanie i zwarcie kandydata SPD jak w czasie tamtej kampanii wyborczej, i sugerowały, zresztą skutecznie, że to właśnie od wyniku tych wyborów będzie zależało, który z socjaldemokratów będzie rywalem Kohla w wyborach do Bundestagu. Pod naciskiem mediów SPD ugięła się - mimo że wcześniej partia ta wyraźnie opowiedziała się przeciw Schroederowi.

Jak tylko Schroeder został kanclerzem, koncerny medialne zaczęły naciskać ze zdwojoną siłą: po pierwsze wmówiły one SPD konieczność zaakceptowania polityki Schroedera jako własnej, nawet albo właśnie dlatego, że jego polityka przeczyła uchwałom partii i programowi z jakim ta przystąpiła do kampanii wyobrczej. Po drugie - przede wszystkim koncern Springera, na którym Schroeder w znacznym stopniu się oparł i skąd ściągnął sobie jako rzecznika prasowego zastępcę redaktora naczelnego Bildzeitung, który był mu już służył jako biograf - dano kanclerzowi prędko do zrozumienia, że zasadniczo to CDU jest predystynowana do rządzenia państwem i że istnieją środki oraz sposoby, aby odsunąć socjaldemokratów od władzy: w Hamburgu Bild i Hamburger Abendblatt wpisały na polityczne wyżyny równie głupiego jak reakcyjnego sędziego sądowego, kreując go na jedyny zwiastun nadziei i zapewniając mu 20% wyborzczych głosów. Z tym partnerem koalicyjnym CDU mogła wreszcie przejąć rządy w tym kraju związkowym, czego nie byłaby w stanie dokonać z własnych sił.

Można też działać bardziej bezpośrednio i brutalnie, co widać na przykładzie z Włoch. Tam najbogatszy przedsiębiorca w kraju kupuje sobie gazety i rozgłośnie radiowe, osobiście kandyduje na urząd premiera, który otrzymuje dzięki koalicji z separatystami i neofaszystami, i dodatkowo wykorzystuje on jeszcze państwowe stacje nadawcze do celów własnej propagandy, służącej jego własnym interesom, np. niedopuszczenia do wszczęcia postępowania karnego wobec jego osoby.

W maju 2003 Berlusconi zabronił dziennikarzom, aby w zależnych od niego mediach przedstawiali zwycięstwo lewicy w wyborach regionalnych jako sukces. W czerwcu zabronił im, by relacjonowali przebieg zainicjowanego przez lewicę referendum w sprawie zapewnienia i wzmocnienia ochrony przed zwolnieniami z pracy. Taktyka przemilczania przyniosła owoce: referendum - utrudnione różnicami pomiędzy lewicowymi ugrupowaniami - spełzło na niczym z powodu zbyt niskiej frekwencji.

Krytyczna nauka?
Według Federalnego Trybunału Konstytucyjnego (Bundesverfassungsgericht) wolna prasa spełnia rolę "po prostu konstytuującą" dla demokracji. Na ile prasa jest wolna (wolna od czego? wolna po co?) i jak ze swej wolności korzysta, winno być przedmiotem nieprzerwanych badań: naukowców zajmujących się mediami, organizacji obywatelskich, związków zawodowych.

Związki zawodowe prawie nie bronią się już przed nieustannymi oszczerstwami ze strony koncernów medialnych; minęło już bardzo dużo czasu od chwili, gdy IG Metall zleciło profesorowi Erichowi Kuechenhoff przeprowadzenie analizy antyzwiązkowej nagonki, rozpętanej przez Bildzeitung.

Tym bardziej cieszy, że pewna organizacja obywatelska, Komitet d/s Ustawy Zasadniczej i Demokracji (Komitee fuer Grundrechte und Demokratie), zajmuje się w nowym wydaniu Jahrbuch tematem "Media, prawa obywatelskie i polityka". Przypomina mi to Komitet d/s Rozbrojenia i Demokracji, który w roku 1967 wydał i dzisiaj jeszcze pożyteczną książkę "Imperium Springer". Analizy w niej zawarte były jednym z impulsów, jakie umożliwiły w 1968 roku sformułowanie żądania: "Wywłaszczyć Springera!"

Nauka o mediach służy przede wszystkim koncernom medialnym i zdanej na reklamę gospodarce, chcącym wiedzieć możliwie najdokładniej, jakimi to metodami można jeszcze intensywniej wpłynąć na społeczeństwo i na podświadomość konsumentów, w celu łatwiejszego urzeczywistnienia własnych zamierzeń. Takie studia pozostają przed nami najczęściej ukryte. Ale od czasu do czasu zdarzają się też studia o tendencjach demokratycznych jak np. dysertacja Roberta Jonschera na temat "treści i deficytów rubryki lokalnej w niemieckiej prasie codziennej" napisana na uniwerystecie w Getyndze. Dowiadujemy się z niej, że zbadne cztery monopolistyczne gazety we wschodniej Dolnej Saksonii "nie wywiązywały się albo wywiązywały się tylko w niedostatecznym stopniu" z zadania publikowania wszechobejmujących i wielorakich informacji oraz poglądów, które umożliwiłyby czytelnikowi wyrobienie sobie własnego zdania na temat polityki komunalnej. Niezręczne tematy (np. zanieczyszczanie środowiska przez miejscowe przedsiębiorstwa) były świadomie pomijane, zaś z możliwości krytyki i kontroli polityków oraz regionalnych urzędów w znacznej mierze rezygnowano. O pewnych obszarach społecznej aktywności, jak kościół i gospodarka, prawie nigdy nie relacjonuje się negatywnie. W rubrykach lokalnych, jak pisze Jonscher, mówi się wciąż o reprezentantach tych samych grup (partie, stowarzyszenia, burmistrz), inni dochodzą do głosu nadzwyczaj rzadko. Najczęściej donosi się wprawdzie o organizowanych spotkaniach, imprezach lub uroczystościach, zazwyczaj brak jest jednak na ich temat głębszych informacji. Konsekwencja: "Utrudniona jest nie tylko możliwość partycypacji obywateli, lecz w wyniku nieuczestniczenia w godnych bezpośredniego zainteresowania, przejrzystych procesach, które decydują o kierunku komunalnej polityki, osłabieniu ulega również ich ogólna świadomość demokracji."

Odtabuizować militarne
Niedostatki w rubrykach lokalnych są drobiazgiem w porównaniu z relacjami dotyczącymi polityki zagranicznej. Zasadniczą tendencją typowej niemieckiej gazety monopolistycznej jest jej współdziałanie przy "odtabuizowywaniu militarnego" (Enttabuisierung des Militaerischen), czym chlubi się kanclerz Niemiec Gerhard Schroeder. Coraz bardziej bezwstydnie propagowane są zbrojne "rozwiązania", dla których "nie ma alternatywy". Konieczność wojennej przemocy sugeruje się w ten sposób, że strony przeciwnej po prostu nie dopuszcza się do głosu. W ten sposób powstaje wrażenie, że nie jest możliwe nawiązanie z nią żadnego kontaktu. Na przykład przed, w czasie i po NATO-wskiej wojnie przeciw Jugosławii ówczesny jugosłowiański prezydent Slobodan Milosevic wspominany był w mediach x-razy, ale nigdy nie mówił on sam - i tak jest do dzisiejszego dnia, zresztą tak było też podczas relacji z przebiegu procesu w Den Haag. Zupełnie w myśl agresorów (prezydent USA, NATO, rząd Niemiec) tych, wobec których agresja jest skierowana, zalicza się do prazłych, tak złych, że wprost nie można udzielić im posłuchu albo choćby tylko z nimi rozmawiać. No i wtedy pozostaje już tylko zastosowanie zbrojnej przemocy.

Szydzenie z ruchów pokojowych
Gdy w roku 2002 zarysował się zamiar rządu USA zajęcia Iraku, pokojowe ugrupowania - Międzynarodowi Lekarze Przeciw Wojnie Atomowej (IPPNW) i. in. - zorganizowały w Berlinie kongres, w którym wzięli udział tak znakomici eksperci jak były US-amerykański inspektor d/s rozbrojenia Scott Ritter, czy też były przedstawiciel ONZ w Iraku Hans Graf Sponeck, ale także Irakijczycy różnych politycznych opcji etc. Duże berlińskie gazety nie poinformowały o tym swoich czytelników ani słowem. Wszystkie kłamstwa, jakimi rząd USA usiłował usprawiedliwić swą wojenną politykę zostały już wtedy skrupulatnie obalone - ale wielka część społeczeństwa, która swą wiedzę o świecie opiera na ukazujących się regionalnie monopolistycznych gazetach, nie dowiedziała się na ten temat niczego.

Na temat ruchów pokojowych można było przeczytać prawie wyłącznie złośliwości, np. w stosunkowo liberalnej Sueddeutsche Zeitung, która szydziła z Konstantina Weckera, kiedy ten na początku roku 2003 wybrał się do Iraku, aby móc samemu stworzyć sobie obraz sytuacji: "Czego on chce w Mosul? Tam przecież nie ma nawet śniegu." (przyp. nieco wcześniej muzykowi udowodniono sądownie zażywanie kokainy). Dopiero jak 15 lutego do Berlina napłynęło pół miliona ludzi (a jeszcze więcej w innych miastach na całym globie), aby zademonstrować przeciw wojnie, przez jakiś czas ukazywały się artykuły traktujące ruch pokojowy poważniej. Badania własne niemieckich mediów w Iraku w dalszym ciągu jednak nie następowały. Dotyczy to też mediów publiczno-prawnych. Zespół telewizyjny Westdeutsche Rundfunk (WDR), który przygotowywał się na wyjazd reportażowy do Bagdadu, roboczy tytuł "Nadać wrogowi twarz" (Dem Feind ein Gesicht geben), został odwołany na krótko przed dotarciem do celu.

Od 11 września 2001 wmawia się publiczności, że "cywilizowany świat" musi prowadzić na całym globie "wojnę przeciw terrorowi". Za dowód tej domniemanej konieczności wystarczyły obrazy walących się wież Światowego Centrum Handlowego w Nowym Jorku. Aczkolwiek oficjalna wersja wydarzeń pełna była luk i sprzeczności, przez długi czas nie było słychać żadnych pytań o szczegóły. Jest to niczym jakieś religijne tabu: US-rządowo-urzędowa teoria sprzysiężenia, według której zbrodni dokonali islamscy samobójczy zamachowcy pod dowództwem tajemniczego Osamy bin Ladena, musi zostać bezwzględnie zaakceptowana i wystarczyć jako uzasadnienie "wojny stulecia przeciw terrorowi". Główne niemieckie media akceptują taki stan rzeczy i z nienawiścią rzucają się na pojedynczych publicystów, którzy zwracają uwagę na nieścisłości.

Prawa do globalnej interwencji militarnej (jakiego już od roku 1992 domagają się urzędowe polityczno-wojskowe wytyczne BRD), nie chciałoby się utracić teraz, gdy zostało ono wreszcie utuczone w wieloletnim wysiłku. I rzeczywiście wymagało to nadzwyczajnego nakładu sił niemieckich mediów w latach 90-tych (po tym jak Niemcy w 1990 roku podczas układów 2+4 zobowiązały się do wykorzystywania bundeswery wyłącznie do celów obronnych, co jest też zresztą zapisane w Ustawie Zasadniczej), aby społeczeństwo uwierzyło, że istnieje prawo albo nawet obowiązek wypowiedzenia wojny napastniczej.

W jednym tonie z dziarskimi politykami - innym głosom nie pozwolono się przebić - monopolistyczne media ogłosiły, że Niemcy muszą teraz, po tym jak się zjednoczyły, stać się w końcu "normalne", muszą być "dorosłe" w polityce zagranicznej, muszą "przejąć odpowiedzialność". Wszystkie te słowa znaczyły jedno: Niemcy muszą być znów gotowe pójść na wojnę.

Dziennikarska gotowizna
Dzisiaj bundeswera jest aktywna w kilku krajach świata. Publiczność wie o tym niewiele. Niczego nie wiadomo o jednostce specjalnej (KSK - Kommando Spezialkraefte), która po 11.09.2001 - niezależnie od oddziału mającego za zadanie ochronę nowego rządu w Kabulu - wysłana została do Afganistanu. O jej działaniach rząd Niemiec nie informuje ani prasy, ani parlamentu, ani nawet należącej do Bundestagu Komisji d/s Obrony. Media godzą się na to tak samo posłusznie jak deputowani. W wojnie przeciw Irakowi ograniczono się w znacznym stopniu do "embedded journalism", jak zostało to zaplanowane przez wojsko. Dziennikarstwo pozwoliło się - z nielicznymi wyjątkami -, i to w czasie wojny, położyć do łóżka i uśpić. Czy można powiedzieć o mediach coś gorszego?

Dziennikarze koncernu Springera zostali tuż po 11.09.2001 zobowiązani umową pracowniczą do "wspierania związku transatlantyckiego i solidarności w wolnościowej wspólnocie wartości ze Stanami Zjednoczonymi". W innych przedsiębiorstwach prasowych zdaje się istnieć niepisany obowiązek do dziennikarstwa pełnego uprzedzeń, jednostronnego i partyjniackiego. Ale przecież jeśli - z racji przeważających w społeczeństwie zainteresowań - od początku wiadomo, co jest ważne a co nieważne, co jest prawdą, co nieprawdą, co dobrym a co złym, to wówczas dziennikarskie badania stają się niepotrzebne. Tych zaś nie przeprowadza się przede wszystkim w mediach prywatnych. Im większy i silniejszy jest koncern, tym bardziej na tym polu oszczędza.

Wydawnictwa, które jako prywatne przedsiębiorstwa mają przynosić jak największy zysk, tłumią koszty, również i przede wszystkim koszty niezbędne do dziennikarskiej pracy. Zmniejszane redakcje - z zaniżonymi etatami dla okresowych współpracowników - nie są już zdolne do niczego więcej, jak do dalszego transportowania dziennikarskiej gotowizny, gotowizny dostarczanej przez agencje informacyjne lub bezpośrednio przez rzeczników prasowych i propagandowe sztaby. Podobno brak jest pieniędzy. Faktycznie wpływy mediów pochodzące z reklamy i samochodowych ogłoszeń zmniejszyły się w ostatnim czasie z powodu osłabnięcia siły nabywczej szerokich rzesz społeczeństwa, a więc z powodu propagowanego przez same media demontażu systemu opieki społecznej i popierania polityki zaniżania kosztów zatrudnienia, ale również z powodu wzmożonej reklamy w internecie; ukazuje się coraz mniej ogłoszeń dotyczących rynku pracy, handlu nieruchomościami i samochodami. Z drugiej strony koncernom wiedzie się wystarczająco dobrze, aby mogły rozrastać się poza granicami kraju. Po tym jak zachodnie koncerny przywłaszczyły sobie media wschodnioniemieckie (są dla nich kopalniami złota), zaczęły też nabywać coraz więcej pism w Polsce, Czechach i na Węgrzech; z tą konsekwencją, że w tamtych społeczeństwach zabrakło mediów, w których by można było toczyć debatę na temat protestów - albo które wręcz stanowiłyby dla nich forum - związanych z wstąpieniem do NATO oraz wobec innych przełomowych dla ich krajów decyzji.

Po tym jak w wyniku agresji NATO na Jugosławię były szef urzędu kanclerza Niemiec Bodo Hombach wysłany został do Jugosławii jako polityczny rzecznik d/s rozwoju, nie mogło nikogo zdziwić, że esseński koncern WAZ (Westdeutsche Allgemeine Zeitung), monopolista w Zagłębiu Ruhry, mógł wejść w posiadanie głównej gazety Belgradu; w międzyczasie Hombach stał się szefem tego koncernu, który publicystyczną władzę przejął także w Rumunii i Bułgarii. Ekspansja na wschód - to jasne, że uczestniczy w niej też koncern Springera - nadal trwa; i rozbija suwerenność dotkniętych nią narodów.

Przeciwsiła?
Jakimi środkami przeciw nadużyciom publicystycznej władzy dysponują czytelniczki i czytelnicy monopolistycznej gazety? Mogą do niej dzwonić, również do stacji nadawczych, i wyrażać swoje oburzenie; muszą jednak liczyć się z tym, że zostaną zbyci przez jakiś Call-Center. Mogą też pisać listy. Mogą również, o ile pozwala im na to ich sytuacja finansowa, próbować zamieszczać ogłoszenia, aby tą drogą wydobyć na światło dzienne pomijane przez media informacje.

Doświadczenia, jakimi mogę się tutaj podzielić, rzeczywiście nie podnoszą na duchu. Zacznę od przykładu z okresu, gdy w Południowej Afryce panował reżim apertheidu. W odpowiedzi na protesty związane z przepełnionym kłamstwami na korzyść słabnącego już wtedy reżimu ogłoszeniem, Die Welt stwierdziło: "Każda gazeta zamieści każde ogłoszenie, o ile nie łamie ono prawa, tzn. nie wzywa do łamania obowiązującego prawa. Absolutnie nie identyfikuje się ona z ogłoszeniami i ich treścią, tym bardziej, że w przypadku ogłoszeń nie rozchodzi się o element redakcyjny."

Redakcja naczelna Sueddeutsche Zeitung wzbraniała się wydrukowania listu czytelnika protestującego przeciw temu samemu ogłoszeniu, które również przez nią zostało opublikowane, i uzasadniła swoją decyzję tak: "Odzielenie części redakcyjnej od ogłoszeniowej (należy) do pryncypiów wszystkich znaczących gazet zachodnich demokracji."

Kiedy Federalne Zrzeszenie Związków Pracodawców (Bundesvereinigung der deutschen Arbeitgeberverbaende) zamieściło ogłoszenie z hasłem "Strajk to atak. Wykluczenie to obrona.", zaprotestowali przeciw temu atakowi na ich prawo do strajku monachijscy zecerzy i drukarze. Sueddeutsche Zeitung było oburzone tym protestem jako "oznaką nietolerancji". Bowiem: "Wolność ulega unicestwieniu, jeśli nie potrafi się znieść wyrażania poglądów przeciwnych." A Die Welt w obliczu podobnych okoliczności zapewniała, że "każdy, kto uważa, że jego stanowisko nie zostało w jakiejś gazecie codziennej uwzględnione w sposób wystarczający, ten może przynajmniej zamieścić w niej ogłoszenie - rówież jako związek zawodowy przeciw pracodawcom."

Jednakże gdy np. pisarze i naukowcy, między nimi ludzie o międzynarodowej sławie, jak np. Noam Chomsky, domagali się kiedyś w swym inseracie wyłączenia z kodeksu karnego paragrafu o bluźnierstwie, który już Kurt Tucholsky nazwał "średniowiecznym paragrafem dyktatury", Sueddeutsche Zeitung odmówiła jego wydrukowania.

Hanowerski koncern wydawniczy Madsack, który w centralnym regionie Dolnej Saksonii zagarnął dla siebie prasowy monopol i oprócz tego w międzyczasie stał się też współwłaścicielem stacji radiowych i telewizyjnych, odmówił opublikowania ogłoszenia, jakie chciało zamieścić 150 znanych dolnosaksońskich obywateli, wśród których było także dwóch byłych premierów kraju związkowego, skierowanego przeciw prywatnym, kierowanym przez wydawców tego koncernu, rozgłośniom radiowym. Radio, czytamy w nie przyjętym do opublikowania ogłoszeniu, musi stanowić "forum także dla mniejszości i dla wszystkich tych, którzy nie są właścicielami gazet. Jeśli rozgłośnie radiowe pozostawimy do wyłącznej dyspozycji jednostek gospodarczo najsilniejszych, wówczas w imię zasadniczego prawa do równych szans do informacji prasa winna być zorganizowana jako medium publiczno-prawne." Dyrekcja wydawnictwa oznajmiła inicjatorom, że opublikowanie ogłoszenia będzie możliwe dopiero wtedy, gdy powyższe stwierdzenie zostanie wykreślone lub zmienione.

Gdy neonazistowska partia DVU kandydowała w Bremie w wyborach parlamentarnych, pewnej kobiecie wolno było zamieścić inserat: "Chciałabym wiedzieć, skąd ci starzy naziści mają tyle pieniędzy...". Odrzucone zostało natomiast ogłoszenie byłego więźnia obozu koncentracyjnego: "Wiem skąd starzy naziści mieli pieniądze. Byli oni opłacani przez kapitał." Monopolistyczne wydawnictwo w Bremie oznajmiło chłodno, że dyrekcja wydawnictwa się z tą wypowiedzią nie zgadza.

Tymczasem sąd krajowy w Stuttgarcie przyznał obu ukazującym się tam gazetom prawo odrzucenia inseratu Niemieckiego Zrzeszenia Związków Zawodowych (Deutscher Gewerkaschaftsbund). Wolność prasy rozciąga się nie tylko na część redakcyjną, lecz również na ogłoszeniową, zawyrokował sąd w oparciu o wydaną w roku 1976 decyzję Federalnego Sądu Konstytucyjnego (Bundesverfassungsgericht), wedle której wydawnictwu prasowemu wolno byłoby odmówić "druku określonych kierunkowo ogłoszeń i listów czytelników", nie naruszając przy tym w sposób niedopuszczalny prawa obywateli do zamieszczania ogłoszeń. Również regionalnie monopolistyczna pozycja wydawnictwa niczego nie zmienia. W przypadku druku ogłoszeń o treści politycznej rozstrzygający jest osąd własny wydawnictwa.

Prawo indywidualne przedsiębiorców
W taki to sposób wolność prasy w Republice Federalnej Niemiec interpretowana jest jako indywidualne prawo niewielu przedsiębiorców, zamiast, jak przewiduje Ustawa Zasadnicza, jako podstawowe prawo wszystkich obywatelek i obywateli. No a wydawnictwa gorliwie korzystają z tego przekręconego w swą odwrotność prawa. Wspomniany już koncern WAZ w Essen odmówił np. IG Metall publikacji ogłoszenia przeciw ograniczaniu prawa do strajku ustawą na rzecz wzrostu zatrudnienia. Koncern Springera obłożył cenzurą inserat tego samego związku zawodowego: przed publikacją swojego "Manifestu z Elmshorn o obronie podstawowego prawa do strajku" w gazecie Springera Elmshorner Nachrichten musiał on na polecenie dyrekcji wydawnictwa wykreślić nazwiska tych pierwszych sygnatariuszy, których można było rozpoznać jako członków DKP (Niemiecka Partia Komunistyczna) lub PDS (Partia Demokratycznego Socjalizmu). Frankfurter Allgemeine odrzuciła publikację inseratu "Osi Pokoju" z okazji wizyty w Niemczech prezydenta USA George'a W. Busha, w której stwierdzano: "Nie chcemy Pańskich wojen, Panie Prezydencie!... Nie chcemy w ogóle żadnej wojny." Dyrekcja wydawnictwa zawiadomiła: "Z wydawniczego punktu widzenia chcielibyśmy odstąpić od publikacji we Frankfurter Rundschau." W tym samym czasie ukazała się w tej gazecie cała dodatkowa strona zatytułowana "Welcome, Mr. President". Kiedy należąca do "Osi Pokoju" organizacja ATTAC postanowiła przeciw temu zaprotestować, Frankfurter Rundschau ponownie odmówiła publikacji z "powodów wydawniczych".

Podobne są moje doświadczenia odnośnie sprostowań: pewnej gazecie, która stwierdziła na mój temat coś nieprawdziwego, wysłałem, powołując się na Ustawę Prasową, sprostowanie. Ta jednak wzbraniała się przed jego wydrukowaniem. Zwróciłem się więc do sądu, który przyznał mi rację. Wydawnictwo wystąpiło o rewizję tej decyzji. W drugiej instacji przyznano mi rację po raz wtóry. Sprostowanie, zredukowane przez prawników do minimum, ukazało się kilka miesięcy po artykule, który dawno już spełnił swoje zadanie. Moje sprostowanie, samo z siebie niemal niezrozumiałe, wywoływało teraz wrażenie co najmniej dziwne; do mnie zaś zagadywano szyderczo, że jak widać potrzebowałem dużo czasu, aby sformułować tych kilka linijek.

Również Niemiecką Radę Prasową (Deutscher Presserat), do której należałem przez kilka lat, postrzegam podobnie. Jej powołanie do życia było rezultatem odmowy wydawców w sprawie dziennikarskiego współstanowienia i publicznej kontroli mediów. W najlepszym razie Rada Prasowa udziela czasem nagany pojedynczym publikacjom - zawsze na długo po ich ukazaniu się. Niezliczone wojenne kłamstwa wypełniające media pozostają nie skarcone.

Dochodzić zasadniczych praw
Doświadczenia te nie powinny jednak zniechęcać. Przeciwnie, albowiem osłabienie demokratycznego zaangażowania jest głównym osiągnięciem wydawnicta Springer - i innych jemu podobnych. Musimy naszych podstawowych praw, jeśli nie mają one istnieć tylko na papierze, dochodzić publicznie, również i przede wszystkim prawa do wolnego przepływu informacji - i poglądów -, ale ze świadomością, że bardzo trudno jest kruszyć istniejące publicystyczne struktury władzy. Do pierwszorzędnych zadań należy według mnie dokumentowanie pemanentnych nadużyć władzy publicystycznej, gdyż umożliwiłoby to prowadzenie niezbędnego politycznego dyskursu w tym temacie. Odpowiedzialni dziennikarze, ale i sami wydawcy muszą być wciągani w publiczne rozmowy. Nie wolno nam przy tym dać złapać się na lep demagogicznego hasła, jakoby nasza krytyka skierowana była przeciw wolności prasy - bowiem w rzeczywistości celuje ona w uzurpowanie sobie prawa do wolności prasy przez jednostki gospodarczo najsilniejsze. Krytyka dotycząca relacjonowania niezgodnego z prawdą i wyrażana przez zdanych na rzetelną informację użytkowników mediów jest jak najbardziej w interesie krytycznych, odpowiedzialnych dziennikarzy, i może im być ona pomocna podczas ich własnych zabiegów o stworzenie dla siebie takich warunków pracy, jakich potrzebują, by móc swój zawód wykonywać w sposób godny społeczeństwa demokratycznego.
*****
Tekst jest fragmentem głębszej analizy, jaka ukazała się w Jahrbuch 2004 ("Medien, Buergerrechte und Politik"), wydawanej przez Komitet d/s Prawa Zasadniczego i Demokracji (Komitee fuer Grundrechte und Demokratie).
z niemieckiego: dziennikarze wędrowni (kumaszyński)
źródło: Uniwersytet Kassel
*****
przypis - Springer a generacja´68
Ralf Schroeder nawiązuje do tych wydarzeń w artykule "Fałszywi wrogowie" (Jungle World, nr. 04/9Cool: "(...) Front przeciw Bild/koncernowi Springera utworzył się w 1967 roku, kiedy to cztery gazety tego koncernu opublikowały sfałszowany list żyjącego we Wschodnim Berlinie pisarza Arnold'a Zweig'a, w którym napiętnuje on antysemityzm w NRD. Guenter Grass przyrównał to fałszerstwo do "prawdziwie faszystowskich metod", ponad stu pisarzy grupy 47 oświadczyło, że w przyszłości nie będą przyjmować żadnych ofert współpracy z koncernem. 2 czerwca 1967 roku, podczas demonstracji przeciw szachowi Persji, zastrzelony został przez policjanta student Benno Ohnesorg, przedtem media należące do koncernu Springer'a podsycały nastroje przeciwne planowanym protestom. Jesienią 1967, na zebraniu delegatów Niemieckiego Socjalistycznego Związku Studentów SDS, zażądano wywłaszczenia Springer'a, tego samego domagał się Sebastian Haffner w Stern. W kwietniu 1968 młody radykalny prawicowiec postrzelił "lidera studentów" Rudi'ego Dutschke, który, kilka lat później, zmarł wskutek odniesionych ran. Doszło do protestów w Berlinie i w wielu innych zachodnio-niemieckich miastach: demonstranci próbowali nie dopuścić do kolportażu gazety Bild i innych gazet Springer'a, a Spiegel pisał: "Ofiary to dwóch zabitych, czterystu ciężko i lekko rannych oraz pretensja Republiki Federalnej do miana państwa demokratycznego"; nakład gazety Bild zmniejszył się o ok. 1 milion. W 1972 roku szef Sterna, Henry Nannen, słusznie i bezkarnie nazwał redaktorów Springer'a "profesjonalnymi fałszerzami". Zarzut, który Guenter Walraff mógł w 1977 roku za pomocą wielu faktów udowodnić."




Historia telewizji
1875 r.
Ernest von Siemens konstruuje pierwszą fotokomórkę.

1877 r.
Julian Ochorowicz, polski psycholog, tworzy teoretyczne podstawy telewizji monochromatycznej, rozważając możliwości przekazywania obrazu złożonego z maleńkich punkcików. Koncepcja Ochorowicza opiera się na wykorzystaniu wynalezionej wcześniej fotokomórki. Skonstruowana przez niego kamera przekazywała sygnał pękiem kabli do ekranu zbudowanego z żarówek.

1844 r.
Powstaje pierwsze urządzenie tzw. tarcza Nipkowa, potrafiące dokonać mechaniczno-optycznej analizy i syntezy obrazu. Opracowany przez Paula Nipkowa mechanizm działa w oparciu o wykorzystanie wynalezionej w 1875 r. przez Ernesta von Siemensa pierwszej komórki fotoelektrycznej.

1897 r.
Wynaleziony zostaje przez niemieckiego fizyka, Karla Brauna, pierwszy oscylator katodowy. W rozwiązaniu Brauna wirujące tarcze Nipkowa zastępuje lampa próżniowa z promieniowaniem katodowym, która regulowana jest przez elektromagnesy. Technologia stworzona przez Brauna wywiera zasadniczy wpływ na rozwój telewizji. Rozpoczyna się rywalizacja pomiędzy konkurencyjnymi rozwiązaniami, optomechanicznym Nipkowa i elektronicznym Brauna.

1907 r.
W Petersburgu skonstruowano prototyp kineskopu, wykorzystujący możliwości oscylatora katodowego. Zbudowany przez Borysa Rosinga kineskop wyświetlał obraz dzięki wiązce elektronów padającej na pokryty luminoforem obraz. Było to pierwsze urządzenie potrafiące dokonać syntezy obrazu w odbiorniku.

1911 r.
Pojawia się propozycja użycia wiązki elektronów do analizy obrazu. Rosyjski fizyk Władymir Zworykin sprzęga lampę próżniową Brauna z opracowaną przez siebie kamerą. Rozwiązanie Brauna-Zworykina zaczyna zyskiwać funkcjonalną przewagę nad konkurentem.

1923 r.
Władymir Zworykin, po emigracji z przyczyn politycznych do USA, dokonuje pierwszej transmisji obrazu telewizyjnego drogą radiową przy zastosowaniu opracowanej przez siebie technologii.

1924 r.
Szkot John Baird przekazuje obraz na odległość. Stworzone przez niego urządzenie elektro-mechaniczne wykorzystuje urządzenie wynalezione przez Nipkowa. Pierwszym transmitowanym na odległość obrazem są nieruchome zarysy przedmiotów. Trwa ostra rywalizacja między konkurencyjnymi systemami.

1925 r.
- Władymir Zworykin konstruuje pierwszy kineskop barwny, jest to jeszcze niezbyt udane rozwiązanie.
- John Baird po raz pierwszy dokonuje transmisji obrazu dynamicznego: przekazano na odległość obraz poruszającego się człowieka. Niestety, mechaniczne ograniczenia konstrukcji urządzenia Birda stawiają pod znakiem zapytania możliwość jego dalszego doskonalenia.

1928 r.
W Stanach Zjednoczonych Władymir Zworykin konstruuje urządzenie zwane ikonoskopem, które umożliwia elektroniczną analizę obrazu.

1929 r.
W Wielkiej Brytanii uruchomiona zostaje pierwsza eksperymentalna stacja nadawcza. Wykorzystuje się w niej technologię opracowaną przez Birda.

1930 r.
Rozwój technologii telewizyjnej, a w szczególności udoskonalenie kineskopu i kamery, pozwala swobodnie transmitować obraz drogą radiową.

1935 r.
- Pierwszy regularny program telewizyjny zaczyna nadawać stacja telewizyjna w Berlinie. Blok programowy obejmuje filmy, wiadomości i reportaże nadawane między godzinami 20.30 a 22.00.
- W Państwowym Instytucie Telekomunikacyjnym i w Polskim Radiu prowadzone są pierwsze eksperymenty z transmisją programów telewizyjnych.

1936 r.
- Brytyjska firma Marconi EMI udoskonala ikonoskop, tworząc tzw. superikonoskop.
- W Wielkiej Brytanii przy użyciu elektro-mechanicznej technologii Birda zaczęto nadawać stałe programy telewizyjne.
- Emisję programów telewizyjnych rozpoczęto także w Stanach Zjednoczonych i w Niemczech. Pierwsza transmisja programu rejestrowanego poza studiem: mecz piłkarski Niemcy-Włochy w Berlinie.
- Na szczycie Empire State Bulding zainstalowano nadajnik Zworykina.

1937 r.
- Z nadajnika w Hotelu Warszawa nadawane są pierwsze eksperymentalne programy telewizyjne w Polsce.
- Wielka Brytania ze względów technicznych decyduje się zrezygnować z systemu Bairda na rzecz Brauna, który odnosi pełne zwycięstwo.
- W Wielkiej Brytanii ma miejsce transmisja telewizyjna z uroczystości koronacyjnych Jerzego VI w Londynie.

1939 r.
Wybuch II wojny opóźnia rozwój telewizji.

1941 r.
Pojawia się pierwszy standard obrazu - 525 linii i 30 klatek na sekundę. Autorem standardu jest Narodowa Amerykańska Komisja ds. Telewizji.

1950 r.
W Wielkiej Brytanii i Stanach Zjednoczonych rozpoczęto nadawanie programów barwnych. Do ich przekazu wykorzystuje się system mechaniczno-optyczny Birda.

1952 r.
Transmisja pierwszego oficjalnego programu telewizyjnego w Polsce - studio wyborcze przed wyborami do Sejmu PRL.

1953 r.
Opracowany zostaje przez Hazeltine i RCA w pełni użyteczny system elektroniczny NTSC, który ostatecznie wypiera mechaniczno-optyczną technologię Birda. System ten jest dziś rozpowszechniony w Stanach Zjednoczonych.

1954 r.
Polski Doświadczalny Ośrodek Telewizyjny nadaje raz w tygodniu regularne audycje telewizyjne.

1956 r.
Powstaje system SECAM. Przyjmuje go jako standard Francja i kraje obozu socjalistycznego.

1961 r.
W Polsce program telewizyjny jest nadawany przez 7 dni w tygodniu.

1962 r.
Powstaje ogólnoświatowy system telewizyjny wykorzystujący możliwości transmisji przy użyciu sztucznych satelitów ziemi. Pierwszy przekaz satelitarny przez satelitę Telstar. Obiekt krąży po orbicie Ziemi. Kiedy Telstar znika za horyzontem, odbiorniki tracą obraz.

1963 r.
Telefunken opracowuje system PAL, obecnie powszechnie stosowany w Europie. Zostaje przyjęty w całej Europie Zachodniej.

1969 r.
Bezpośrednia telewizyjna transmisja z lądowania Neila Armstronga na Księżycu.

1971 r.
- TVP transmituje po raz pierwszy program w kolorze i przyjmuje system SECAM.
- Nastaje epoka telewizji kablowej. Rozwija się ona dynamicznie w USA.

1975 r.
Zainstalowano pierwszą antenę satelitarną w Polsce.

1990 r.
- W Polsce powstaje pierwsza niezależna polska telewizja - wrocławskie ECHO.
- 29 grudnia 1990 r. polski sejm przyjmuje ustawę o Radiu i Telewizji.

1994 r.
Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji przyznaje Polsatowi koncesję. Polsat może prowadzić emisję z nadajników naziemnych.

1995 r.
Debiutuje CANAL+ - pierwsza płatna i kodowana telewizja w Polsce.

1998 r.
W listopadzie CYFRA+ rozpoczyna cyfrowy przekaz programów telewizyjnych.

Historia CANAL+
1994 rok

23 listopada
KRRiTV przyznaje koncesję CANAL+ Polska.
2 grudnia
Emisja pierwszych programów z Paryża za pośrednictwem satelity Eutelsat.
3 grudnia
Podpisanie umowy z Polskimi Sieciami Emisyjnymi, dot. powstania sieci nadajników naziemnych.

1995 rok

styczeń
Uruchomienie studia CANAL+ Polska, przy ul. Kawalerii 5 w Warszawie i emisja pierwszego niekodowanego programu.
luty
CANAL+ nadaje z Warszawy.
marzec
Pierwsze emisje produkcji własnych (Siódme Niebo, Sport +, Aktualności Filmowe).
21 marca
Oficjalna inauguracja działalności CANAL+ Polska.
kwiecień
Pierwsza transmisja meczu piłki nożnej ze stadionu Legii w Warszawie, zrealizowana z zakupionego we Francji wozu transmisyjnego, wyposażonego w 11 kamer.
maj
Podpisany zostaje trzyletni kontrakt z TVP SA dot. transmisji rozgrywek polskiej ekstraklasy piłki nożnej - CANAL+ kupuje prawa do transmisji 28 meczów ligi polskiej.
lipiec
Powstaje CANAL+ Film (spółka zajmująca się koprodukcją polskich filmów).
wrzesień
Podpisanie umowy z Ogólnopolskim Stowarzyszeniem Telewizji Kablowych.
październik
Bezpośrednia transmisja opery "Carmen" z Teatru Wielkiego w Warszawie (pierwsza tego typu transmisja miała miejsce w 1965 roku z okazji otwarcia Teatru Wielkiego).
listopad
Festiwal Filmów Fabularnych w Gdyni - Pierwszy film produkowany przez CANAL+ Polska, "Tato", otrzymuje aż pięć nagród.
grudzień
Podpisanie listu intencyjnego między CANAL+ Polska i Eurosport dotyczącego produkcji i komercjalizacji polskiej wersji programu.

1996 rok

kwiecień
Transmisja na żywo opery Nikisa Theodorakisa "Elektra" z Teatru Wielkiego w Poznaniu.
październik
W sieciach kablowych zakończył się proces wymiany filtrów pozytywowych na dekodery działające w systemie Syster Nagravision, które pozwalają skutecznie kontrolować dostęp do programów.

1997 rok

styczeń
Sygnał CANAL+Polska jest emitowany z satelity Hot Bird 1, należącego do Eutelsatu.
Lew Rywin został mianowany na stanowisko Prezesa Zarządu Telewizyjnej Korporacji Partycypacyjnej. Grupa akcjonariuszy skupiona wokół poprzedniego prezesa, Janusza Romanowskiego, opuściła TKP i odstąpiła swoje akcje spółce Polcom Invest, której głównym akcjonariuszem jest Lew Rywin.
CANAL+ dostaję nagrodę "TV-Sat Magazynu" za popularyzację idei telewizji satelitarnej i kablowej.
luty
W wyniku europejskiej fuzji CANAL+ z grupą Nethold, doszło do połączenia programów CANAL+ i Filmnet.
kwiecień
1000. premiera filmowa na antenie CANAL+ to "Słodko gorzki" Władysława Pasikowskiego (film koprodukowany przez CANAL+).
lipiec
CANAL+ podejmuje decyzję o finansowaniu Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni, który miał zostać odwołany z powodu konieczności wygospodarowania dodatkowych środków na usuwanie skutków powodzi.
CANAL+ wykupił na 5 lat prawa do transmisji meczów polskiej I ligi piłki nożnej i Pucharu Polski.
wrzesień
Wejście do holdingu Polska Korporacja Partycypacyjna nowego akcjonariusza - spółki ACTV, kontrolowanej przez Agorę S.A. - wydawcę "Gazety Wyborczej". ACTV obejmuje 22 proc. udziałów.
październik
Początek rozmów w sprawie utworzenia przez CANAL+ i TVP platformy cyfrowej.
Prezes CANAL+ Francja przekazał na ręce Ambasadora RP w Paryżu kwotę 50 tys. dolarów na pomoc dla powodzian.
grudzień
Realizacja "13 posterunku" - pierwszego polskiego sitcomu w reż. Macieja Ślesickiego.

1998 rok

styczeń
Studio Disney Hollywood Pictures kupuje prawa do nakręcenia amerykańskiej wersji komedii "Kiler" Juliusza Machulskiego powstałej w koprodukcji z CANAL+.
kwiecień
Podpisanie listu intencyjnego z @Entertainment dotyczącego wspólnej obsługi i rozwoju cyfrowych usług bezpośredniego odbioru (DTH) na polskim rynku.
1 czerwca
Zerwanie przez @Entertainment negocjacji w sprawie utworzenia wspólnej platformy cyfrowej.
23 czerwca
CANAL+ Polska powierzył Eutelsatowi nadawanie programów platformy cyfrowej CYFRA+.
wrzesień
Podpisanie umowy z Eurosportem. Ten najbardziej popularny kanał sportowy będzie dostępny w polskiej wersji językowej na platformie CYFRA+.
9 października
Podpisanie długoterminowej umowy na wyłączność z Universal Studios Pay Television więcej ť oraz Paramount więcej ť, odnośnie do korzystania z szerokiej oferty programów, w tym produkcji filmowych.
16 listopada
CYFRA+ rozpoczyna nadawanie swoich programów.
grudzień
Została zawiązana spółka Polska Platforma Cyfrowa.

1999 rok

luty
Inauguracja transmisji meczów piłki nożnej największych europejskich lig w CANAL+ Żółtym i CANAL+ Niebieskim.
19 marca
CANAL+ udzielił TVP sublicencji na transmitowanie meczów I Ligi piłki nożnej.
CYFRA+ przekroczyła poziom 100 tys. Abonentów.
CANAL+ sprzedał w marcu 20 500 abonamentów, co stanowi w tym okresie absolutny rekord sprzedaży w ciągu jednego miesiąca.
16 kwietnia
Nowe polskie kanały tematyczne (produkowane przez CANAL+) - dziecięcy MINIMAX i filmowy ALE KINO! - wzbogaciły ofertę CYFRY+.
21 kwietnia
CANAL+ przekroczył poziom 300 000 abonentów, umacniając pozycję lidera na polskim rynku płatnej telewizji.
14 maja
CANAL+ podpisał umowę z firmą Panix Promotions, gwarantującą stacji wyłączne prawa do transmisji wieczorów bokserskich organizowanych przez Panix Promotions w Polsce.
21 maja
Telewizja Polska podpisała porozumienie ze spółką CANAL+ Cyfrowy (operatorem CYFRY+), na mocy którego TVP S.A. będzie mogła objąć do 40% udziałów w spółce CANAL+ Cyfrowy i współtworzyć kanały tematyczne dla potrzeb CYFRY+.
30 września
Sąd Okręgowy w Lublinie orzekł na korzyść CANAL+ w sprawie o nieuczciwą konkurencję, wytoczonej przeciwko Wizji TV i Philips Polska. Postępowanie sądowe dotyczyło powołania programu lojalnościowego dla sieci dystrybucji "Prophil Wizja Klub", naruszającego interesy CYFRY+. 14 października
Podpisanie długoterminowej umowy na wyłączność z hollywoodzkim studiem filmowym DreamWorks, na mocy której wszystkie produkcje firmowane przez studio będą miały telewizyjną premierę na antenie CANAL+.

2000 rok

18 kwietnia
W związku z zerwaniem przez Polsat umów, na mocy których na platformie CYFRA+ rozprowadzany był sygnał Polsatu, Polsatu 2 oraz TV4, CYFRA+ rozpoczęła postępowanie przeciwko telewizji Polsat - nadawcy tych kanałów.
4 lipca
W sporze pomiędzy Telewizyjną Korporacją Partycypacyjną (właścicielem CANAL+ Polska) a spółką At Entertainment, dotyczącym roszczeń odszkodowawczych z powodu niedojścia do skutku utworzenia wspólnej platformy cyfrowej CANAL+ i Wizji TV, Trybunał Arbitrażowy działający pod auspicjami Międzynarodowej Izby Handlowej (ICC) wydał wyrok, w którym zasądził na rzecz TKP wszystkie wniesione roszczenia.
4-13 sierpnia
CANAL+ sponsoruje 6. Festiwal Filmowy i Artystyczny w Kazimierzu Dolnym nad Wisłą.
1 grudnia
Abonenci CANAL+ nadawanego na platformie CYFRA+ zyskują kolejną usługę interaktywną - możliwość wyboru wersji tłumaczenia filmów: z lektorem bądź z napisami.

2001 rok

7 lutego
Polska Korporacja Telewizyjna podpisuje trzyletnią umowę na wyłączność z Kinowelt International GmbH/Kino Świat International, na mocy której CANAL+ nabywa wyłączne prawa do emisji filmów fabularnych, dystrybuowanych i produkowanych przez Kinowelt International oraz Kino Świat International. Dotyczy to m.in. wszystkich produkcji NEW LINE CINEMA.
10 lutego
CANAL+ rozdaje 37 samochodów marki Peugeot 206, jako nagrody przyznane w czasie świątecznej akcji promocyjnej.
4 kwietnia
CANAL+/CYFRA+, HBO, UPC / Wizja TV ogłaszają zawarcie porozumienia przeciw piractwu.
30 kwietnia
Rusza pierwszy w Polsce internetowy serwis dla telewizji, utworzony przez CYFRĘ+ i Wirtualną Polskę. Korzystanie z usługi jest możliwe bez użycia komputera.
9 maja
Na czas trwania Festiwalu Filmowego w Cannes na platformie CYFRA+ uruchomiony zostaje specjalny kanał TV Festival. Dzięki niemu po raz pierwszy Abonenci CYFRY+ mogą oglądać 24-godzinne relacje z canneńskiego święta kina.
18 maja
CANAL+ udziela TVP praw do emisji w magazynach sportowych skrótów z rozgrywek piłkarskiej I i II Ligi Polskiej oraz Pucharu Ligi Polskiej do końca sezonu 2001/2002.
19 czerwca
W ostatnim czasie wyraźnie spada popularność CANAL+ w wersji analogowej na rzecz przekazu cyfrowego. KRRiTV wycofuje koncesję Polskiej Korporacji Telewizyjnej na nadawanie programu CANAL+ drogą naziemną. Na mocy tej decyzji CANAL+ przestaje być nadawany w wersji analogowej, za wyjątkiem wybranych sieci telewizji kablowej. CANAL+ w wersji cyfrowej oglądać można na platformie CYFRA+.
22-27 czerwca
CANAL+ obejmuje patronat medialny nad Europejskim Turniejem Piłki Nożnej organizowanym przez Olimpiady Specjalne Polska.
19-30 lipca
CANAL+ jest głównym sponsorem Festiwalu Filmowego w Sanoku.
10 sierpnia
CANAL+ Group, będący częścią Vivendi-Universal, oraz United Pan-Europe Communications N.V. podpisują porozumienie dotyczące połączenia polskich platform cyfrowych CYFRA+ i Wizja TV.
wrzesień
Do relacjonowanych przez CANAL+ rozgrywek polskiej ekstraklasy piłkarskiej dołączają zawody o Puchar Polski.
Na XXVI Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni CANAL+ (największy prywatny inwestor w polską kinematografię) pokazuje 10 koprodukowanych przez siebie filmów.
1 września
Na antenie kanału Minimax pojawia się blok programowy o nazwie Hyper, poświęcony zagadnieniom multimedialnym.
9 września
W dniach 1-9 września, na kanale 51. CYFRY+ ponownie uruchomiony został specjalny program TV FESTIVAL, tym razem przekazujący całodobowe relacje z festiwali filmowych w Wenecji i Deauville.
11 września
W dniu ataku terrorystycznego na wieże World Trade Center w Nowym Jorku w CYFRZE+ pojawia się pierwszy polski kanał informacyjny TVN24.
21 września
CANAL+ dołącza do światowej akcji "Ameryka w hołdzie bohaterom", pokazując na antenie program zorganizowany na rzecz ofiar tragedii 11 września w Nowym Jorku.
październik
CANAL+ zostaje głównym sponsorem VI Festiwalu Filmów Unii Europejskiej.
listopad
Nadawcy i dystrybutorzy programów telewizji płatnej HBO, UPC / Wizja TV oraz Canal+ / Cyfra+ połączyli siły powołując - na mocy porozumienia z 4 kwietnia br. "Przeciw Piractwu" - Stowarzyszenie Dystrybutorów Programów Telewizyjnych "Sygnał".
10 listopada
Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów (UOKiK) wydaje pozytywną opinię w sprawie fuzji platform cyfrowych CYFRA+ i Wizja TV.
7 grudnia
Podpisanie ostatecznego porozumienia dotyczącego fuzji pomiędzy CANAL+ Group oraz United Pan-Europe Communications N.V.
12-16 grudnia
CANAL+ i Ale kino! obejmują patronat medialny nad 6. edycją Festiwalu Kina Niemego w Krakowie.

2002 rok

1 stycznia
Ulega zmianie formuła programowa CANAL+ Niebieskiego ? 60% programu stanowią teraz bloki sportowe.
5 stycznia
CANAL+ i PZPN po raz trzeci wręczają Piłkarskie Oscary. Tytuł najlepszego piłkarza roku zdobywa, drugi rok z rzędu, Jerzy Dudek.
16 stycznia
Zarejestrowana zostaje nowa struktura własnościowa Telewizyjnej Korporacji Partycypacyjej (dotychczasowego właściciela CYFRY+), z uwzględnieniem Polskiej Telewizji Cyfrowej Sp. z o.o. (Wizja TV) jako akcjonariusza.
26 stycznia
Eutelsat zostaje wybrany nowym operatorem satelitarnym połączonej platformy.
CANAL+ Cyfrowy otrzymuje doroczne wyróżnienie "TV Sat Magazynu" ? Złotą Antenę Satelitarną z Brylantem za sfinalizowanie fuzji platform cyfrowych CYFRA+ i Wizja TV.
1 lutego
CANAL+ nabywa wyłączne prawa do przekazywania w nadchodzącym sezonie relacji z rozgrywek hokejowej ligi NHL.
1 marca
Rusza NOWA CYFRA+. W jej ofercie obok wielu kanałów tematycznych, bogatego wyboru polskich stacji telewizyjnych i radiowych pojawiają się po raz pierwszy jednocześnie dwa kanały typu premium: CANAL+ i HBO.
8 kwietnia
Rozpoczyna się proces przekierowywania anten Abonentów dawnej Wizji TV ? z satelity Astra na należącego do Eutelsata satelitę Hot Bird.
29 kwietnia
Pod adresem [link widoczny dla zalogowanych] rusza serwis internetowy kanału Ale Kino!
10 maja
Otwarcie w Warszawie wystawy prac Etienne'a Robiala ? artysty grafika, twórcy logo oraz całej oprawy graficznej stacji.
15 maja
Rusza akcja wymiany kart u Abonentów NOWEJ CYFRY+, związana z wprowadzeniem nowego systemu kodowania.
26 maja
Koprodukowany przez CANAL+ "Pianista" Romana Polańskiego otrzymuje Złotą Palmę na 55. Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Cannes. CANAL+ Group zainwestował w powstanie filmu 22 mln USD, co stanowi aż 60% całego budżetu tej superprodukcji.
30 maja
Przeprowadzony zostaje transfer bazy Abonentów dawnej Wizji TVdo bazy danych NOWEJ CYFRY+.
20 czerwca
Rusza odnowiony serwis internetowy CYFRY+ [link widoczny dla zalogowanych]
1 lipca
Arnaud de Villeneuve zostaje powołany na stanowisko Prezesa Zarządu CANAL+ Cyfrowy.
18?28 lipca
CANAL+ po raz drugi wspiera finansowo i medialnie Festiwal Filmowy Nowe Horyzonty, który w tym roku odbywa się w Cieszynie.
25 lipca
CYFRA+ kończy nadawanie z satelity Astra. Od tej pory sygnał CYFRY+ dociera do Abonentów wyłącznie za pośrednictwem satelity Hot Bird.
27 sierpnia
CYFRA+ jako pierwsza w Polsce uruchamia nowe narzędzie komunikacji: pop-up telewizyjny.
10 września
Start nowej strony internetowej CANAL+ [link widoczny dla zalogowanych]
17?21 września
Wśród filmów startujących w konkursie współorganizowanego przez CANAL+ XXVII FPFF w Gdyni znalazły się 4 koprodukcje zrealizowane przy udziale stacji, m.in. "Tam i z powrotem" Wojciecha Wójcika (film zdobywa 4 nagrody).
październik
CYFRA+ otwiera pierwsze lokalne Centra Obsługi Abonenta ? m.in. w Łodzi, we Wrocławiu, w Szczecinie, Katowicach i Krakowie (do grudnia otwartych zostaje 40 Centrów CYFRA+ w całej Polsce).
16 października
CANAL+ Cyfrowy i TP Internet podpisują umowę dotyczącą współpracy w zakresie telefonicznej obsługi Abonentów.
21 października
Ponad 30 kanałów TV (w tym wszystkie filie CANAL+ w Europie) bierze udział w zainicjowanym przez CANAL+ projekcie "Światła Brindisi - Imigracja w Europie", prezentując widzom specjalny blok programów poświęconych imigracji. W ramach projektu CANAL+ w Polsce emituje m.in. dwie własne produkcje dokumentalne: "Biało-Czerwono-Czarny" Janusza Zaorskiego o Emanuelu Olisadebe oraz "Comedie Polonaise" Jakuba Skoczenia o Andrzeju Sewerynie.
1 grudnia
Rusza nowe Centrum Telefoniczne Abonentów CYFRY+. Konsultanci są do dyspozycji abonentów codziennie przez całą dobę, pod nr tel. 0-801801801 (jednorazowa opłata, niezależnie od czasu połączenia).

2003 rok

15 stycznia
Dominique Fagot zostaje nowym przewodniczącym rady nadzorczej Telewizyjnej Korporacji Partycypacyjnej.
22 stycznia
Serwis internetowy CANAL+ otrzymuje wyróżnienie w III edycji konkursu Teraz Internet.
1 lutego
Dorothy Hansberry-Bieguńska obejmuje stanowisko Chief Operating Officer (COO) w spółce CANAL+ Cyfrowy.
22 lutego
Dominique Lesage, Dyrektor ds. Relacji Instytucjonalnych spółki CANAL+ Cyfrowy, zostaje uhonorowany Złotą Anteną Satelitarną (doroczna nagroda TV SAT Magazynu) za wieloletnią pracę nad kształtowaniem oblicza CANAL+.
22 lutego
"Pianista", podczas rozdania Cezarów (nagród Francuskiej Akademii Filmowej), zdobywa najwięcej, aż siedem statuetek, w tym za reżyserię oraz dla najlepszego filmu.
23 lutego
Za najlepszy film 2002 r. uznaje "Pianistę" Brytyjska Akademia Filmowa, Roman Polański zdobywa zaś nagrodę za reżyserię.
2 marca
Po raz czwarty wręczone zostają Piłkarskie Oscary. Tytuł Piłkarza Roku tym razem zdobywa Maciej Żurawski.
15 marca
"Pianista" otrzymuje osiem Orłów (Polskie Nagrody Filmowe), w tym dla najlepszego filmu i reżysera.
25 marca
"Pianista" zdobywa trzy nagrody Amerykańskiej Akademii Filmowej ? Oscary (nominowany był w siedmiu kategoriach).
2 kwietnia
Beata Ryczkowska obejmuje stanowisko Dyrektora Wykonawczego Pionu Programowego CYFRY+.
17-27 lipca
CANAL+ patronem trzeciej już edycji Festiwalu Filmowego Era Nowe Horyzonty w Cieszynie.
29 sierpnia
CANAL+ nabywa na wyłączność prawa telewizyjne do pokazywania meczów Primera Division do sezonu 2005/2006.
sierpień
CYFRA+ kończy nadawanie w systemie Cryptoworks (stosowanym przed fuzją przez platformę Wizja TV). Od tej pory sygnał CYFRY+ emitowany jest wyłącznie w systemie Seca?Mediaguard.
17-21 września
CANAL+ jak co roku obecny jest na festiwalu filmowym w Gdyni jako współorganizator i koproducent. W ramach XXVIII festiwalu publiczność może obejrzeć nagrodzoną "Pornografię" Jana Jakuba Kolskiego oraz "Julia wraca do domu" Agnieszki Holland ? filmy współprodukowane przez CANAL+.
październik
CANAL+ i NBA podpisują umowę dotyczącą pokazywania meczów NBA i WNBA do sezonu 2005/06, dzięki czemu ligi te wraca do polskiej telewizji.
3 października
Kanał MiniMax produkowany przez spółkę CANAL+ Cyfrowy, po raz drugi uhonorowany został nagrodą Hot Bird TV Awards. Stację uznano za najlepszy kanał dziecięcy w Europie w 2003.
3 listopada
HYPER - blok programowy poświęcony grom komputerowym i multimediom, emitowany na kanale MiniMax uruchomił pod adresem [link widoczny dla zalogowanych] swoją stronę internetową.
19 listopada
Tytuł "Ciekawa strona" dla witryny internetowej [link widoczny dla zalogowanych] Wyróżnienie przyznawane jest od 1999 ciekawym i przydatnym serwisom, które wybijają się ponad przeciętność, które warto znać i odwiedzać.
10 grudnia
Z inicjatywy spółki CANAL+ Cyfrowy zawiązuje się ekspercka grupa dyskusyjna pod nazwą Inicjatywa "Reklama dla dzieci", która podejmie próbę określenia standardów reklamy telewizyjnej skierowanej do dzieci. Grupa ma stanowić swego rodzaju Okrągły Stół różnych środowisk zainteresowanych kwestią kontaktu dzieci z przekazem komercyjnym w mediach elektronicznych. Tworzą ja specjaliści w dziedzinie psychologii i praw dziecka oraz twórcy reklam, reklamodawcy i nadawcy telewizyjni.
20 grudnia
Spółka CANAL+ Cyfrowy uruchamia pierwszy w Polsce kanał telewizyjny adresowany do dzieci w wieku do lat siedmiu. MiniMini dostępny jest na platformie CYFRA+ oraz w sieciach telewizji kablowych.

2004 rok

6 marca
Już po raz piąty w Teatrze Polskim w Warszawie wręczono Piłkarskie Oscary ? nagrody w plebiscycie organizowanym przez CANAL+ i Polski Związek Piłki Nożnej. Za piłkarza roku zawodnicy polskiej ligi uznali Jacka Krzynówka, pomocnika reprezentacji Polski i niemieckiego FC Nurnberg.
12 marca
CANAL+ zmienia nazwy oraz logotypy kanałów: CANAL+ ŻÓŁTY to teraz CANAL+ FILM, CANAL+ NIEBIESKI to CANAL+ SPORT. Zawartość programowa kanałów multipleksu pozostaje bez zmian. Wprowadzeniu nowych nazw towarzyszy zmiana oprawy wizualnej stacji.
2 kwietnia
CANAL+ wygrywa przetarg na zakup wyłącznych praw telewizyjnych do pokazywania rozgrywek Premier League w sezonach 2004/2005, 2005/2006, 2006/2007.
23 kwietnia
W czwartej edycji badania "The Most Trusted Brand 2004" CANAL+ uhonorowany zostaje srebrnym godłem Marki Godnej Zaufania.
maj
CANAL+ w wersji cyfrowej trafia do pierwszej sieci kablowej.
16 czerwca
CANAL+ Cyfrowy, jako pierwszy nadawca w Polsce, wprowadza "Kartę zasad przyjmowania do emisji reklam adresowanych do dzieci", która stanowi samoregulację w dziedzinie reklamy skierowanej do najmłodszych widzów. "Karta zasad" jest efektem prac Grupy "Inicjatywa ? Reklama dla Dzieci" powołanej do życia w grudniu 2003 r. Przepisy zawarte w Karcie CANAL+ Cyfrowy wprowadza w programie MiniMini.
lipiec
Kapituła Superbrands zalicza CANAL+ do grona najmocniejszych polskich marek.
22 lipca ? 1 sierpnia
CANAL+ już po raz czwarty wspiera finansowo i medialnie Festiwal Filmowy Era Nowe Horyzonty.
2 sierpnia
CANAL+ podpisuje kontrakt, dający stacji wyłączność na pokazywanie meczów ligi francuskiej do sezonu 2005/2006.
wrzesień
Jacques Aymar de Roquefeuil obejmuje funkcję Dyrektora Zarządzającego (Chief Operating Officer) spółki CANAL+ Cyfrowy.
wrzesień
CANAL+ Cyfrowy Sp. z o.o. zostaje nadawcą i producentem polskiej edycji kanału PLANETE. Od września rodzima edycja PLANETE powstaje w Polsce. Tym samym stacja staje się pierwszym telewizyjnym kanałem dokumentalnym produkowanym w kraju.
16 października
CANAL+ Cyfrowy uruchamia pierwszy kanał tematyczny dla młodzieży ZigZap, który zastępuje MiniMaksa.
13?18 września
Na FPFF w Gdyni współfinansowanym przez CANAL+ nagrodzone zostają zrealizowane przez CANAL+ produkcje "Mój Nikifor" Krzysztofa Krauze oraz "Vinci" Juliusza Machulskiego.
8 listopada
CANAL+ nabywa wyłączne prawa do pokazywania wszystkich meczów koszykarskiej Euroligi.
13 listopada
Rusza CANAL+ SPORT2 ? weekendowy serwis sportowy, dzięki któremu CANAL+ pokazuje więcej relacji "na żywo".
6 grudnia
CYFRA+ uruchamia Internetowe Centrum Abonentów (ICA) pod adresem [link widoczny dla zalogowanych]

2005 rok

7 lutego
TV Sat Magazyn przyznaje spółce CANAL+ Cyfrowy Złotą Antenę Satelitarną z Brylantem za najlepszą ofertę programową kanałów tematycznych: Ale Kino!, MiniMini, ZigZap i Planete.
6 marca
W szóstej edycji Piłkarskich Oscarów po raz drugi nagrodę Piłkarza Roku otrzymuje Jacek Krzynówek, a Tomasz Smokowski z CANAL+, także po raz drugi, uznany zostaje za najlepszego komentatora telewizyjnego.
9 marca
Opracowana na potrzeby CANAL+ Cyfrowy "Karta zasad przyjmowania do emisji reklam adresowanych do dzieci" zostaje wskazana w raporcie "Odpowiedzialny biznes w Polsce 2004. 100 dobrych przykładów", jako przykład etycznego działania (Corporate Social Responsibility).
10 marca
CANAL+ rozpoczyna największą w swej historii akcję promocyjną dla Abonentów z okazji rocznicy 10-lecia stacji.
21 marca
Zgodnie z decyzją PZPN, CANAL+ przyznane zostają wyłączne prawa do


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
black




Dołączył: 06 Lut 2008
Posty: 16
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 14:47, 03 Kwi 2008    Temat postu:

Polska prasa w zarysie historycznym od okresu przemian w 1989 roku
1. Okrągły Stół
Historyczny przełom w Polsce nastąpił w roku 1989. Prowadzone w Magdalence koło Warszawy, od 6 lutego do 5 kwietnia, rozmowy przedstawicieli opozycji (głównie osób związanych z "Solidarnością") oraz obozu rządzącego (przede wszystkim przedstawicieli PZPR) miały doprowadzić do demokratyzacji systemu politycznego w Polsce oraz do naprawy polskiego systemu gospodarczego. W wyniku postanowień Okrągłego Stołu powstaje Senat, urząd prezydenta, wprowadzono zasadę pluralizmu związkowego, wolny rynek, a co z tym się łączy powstała możliwość konkurencji. Postanowiono, że podstawą reform ustrojowych i gospodarczych będzie pluralizm polityczny, niezależność sędziów, demokratyczny tryb powoływania wszystkich przedstawicieli państwowych oraz, co najważniejsze, dla treści tej pracy - wolność słowa. Wolność słowa rozumiana jako podstawowe prawo człowieka, prawo do informacji. Wolność, którą gwarantują międzynarodowe dokumenty m. in. Powszechna Deklaracja Praw Człowieka, Międzynarodowy Pakt Praw Obywatelskich i Politycznych, Konwencja o Ochronie Praw Człowieka i Podstawowych Wolności, Deklaracja Podstawowych Praw i Wolności. W demokratycznej Polsce dokumentem, który miał takie prawo zapewniać stało się nowe prawo prasowe. 11 kwietnia 1990 w tymże prawie pojawił się zapis: Prasa zgodnie z Konstytucją Rzeczypospolitej Polskiej, korzysta z wolności wypowiedzi i urzeczywistnia prawo obywateli do ich rzetelnego informowania, jawności życia publicznego oraz kontroli i krytyki społecznej. Tego samego dnia Sejm jednogłośnie zniósł cenzurę, która towarzyszyła komunistycznym mediom na każdym kroku. R. Filar uważa, że proces transformacji mediów w Polsce można podzielić na kilka etapów:
§ "żywiołowego entuzjazmu nowych wydawców i wymuszonych przekształceń starych tytułów" (maj 1989 - połowa 1991)
§ "pozornej stabilizacji i zmian podskórnych w prasie i radiu" (połowa 1991 - koniec 1992)
§ "otwartej walki o rynek mediów, zwłaszcza o media audiowizualne" (początek 1993 - koniec sierpnia 1994)
§ "nowego zagospodarowania mediów" (od września 1994 roku).

2. 1989 wolność prasy
Obie strony z rozmów w Magdalence uznały polski system komunikacji społecznej za przestarzały i nieodpowiedni. Należy jednak uwzględnić fakt, iż zmiany nie nastąpiły gwałtownie i okres przed 1989 rokiem był okresem przygotowawczym i wstępnym: Poszukiwanie cezur czasowych dla transformacji prasy w ustaleniach 'okrągłego stołu' lub w pierwszym numerze `Gazety Wyborczej` jest zabiegiem nie tyle fałszywym, co nazbyt formalnym. (?) Stoję na stanowisku, iż był to proces, który stawał się już widoczny w okresie, kiedy władze stopniowo znosiły restrykcje stanu wojennego. Natomiast w sposób oczywisty prasa polska zmieniła swoje nastawienie do wielu problemów politycznych, gospodarczych i kulturalnych na 2-3 lata przed zasadniczymi przemianami.
Jednak rok 1989 to zasadnicza rewolucja w zakresie mediów. Rynek mediów w Polsce uległ zmianom, największym i najrozleglejszym po II wojnie światowej. Upadek komunizmu to przemiany polityczne, przemiany, które bezpośrednio wpłynęły na rynek prasowy w Polsce. Nikt nie chce powtórzyć błędu, jakim było kontrolowanie środków masowego przekazu przez państwo. Dlatego czyniono wszystko, aby zlikwidować cenzurę i doprowadzić do wolności słowa. Udało się, cenzura upadła, przydzielanie papieru na druk już nie miało miejsca. Teraz każdy pełnoletni i nie karalny obywatel Polski mógł stać się wydawcą prasowym. Jednak nikt nie miał pomysłu na to, jak ma wyglądać nowa rzeczywistość w świecie ekranu, radia i prasy.

3. Czas na zmiany
W 1990 roku, w wyniku obrad Okrągłego Stołu zlikwidowano Główny Urząd Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk. Instytucję, która w 1946 roku powołana została do kontroli i weryfikacji wszystkich publikacji prasowych, radiowych i telewizyjnych. Taki urząd pomagał władzom w sprawowaniu monopolu w zakresie mediów. Rząd Tadeusza Mazowieckiego likwiduje oficjalnie cenzurę i powołuje komisję, której celem będzie walka z owym monopolem państwa. Stary system koncesyjny zastąpiony został licencyjnym. Jednym z poważniejszych kroków była ustawa Sejmu z dnia 22 III 1990 roku, która zakładała likwidację RSW - Robotniczej Spółdzielni Wydawniczej "Prasa" - która była monopolistą na rynku wydawniczym w komunistycznej Polsce. Tytuły wydawane do tej pory przez RSW zostały sprzedane. Sprzedaż ta wzbudziła jednak wiele kontrowersji. Sposób szacowania wartości poszczególnych pism nie był klarownie określony. Przydział pierwszeństwa w wykupie nie był dla wszystkich zrozumiały. Dzięki temu właścicielami pism stawały się osoby, które znalazły się w odpowiednim miejscu, o odpowiedniej porze, z odpowiednią ilością funduszy na ten cel. W trybie przetargu sprzedano około 100 tytułów, a ponad 60 zostało przekazane pracowniczym spółdzielniom dziennikarskim. Na rynku pojawia się również prasa, która wcześniej uważana była za konspiracyjną i ukazywała się tylko w nielegalnym obiegu ("Arka", "Karta", "Krytyka").
Przemiany społeczno-politycznie, oraz prawa wolnego rynku silnie wpływają na prasę, dlatego dochodzi do wielu zmian na stanowiskach kierowniczych w mediach. Dodatkowo oficjalne rozwiązanie PZPR, które nastąpiło 29 stycznia 1990 przyczyniło się do likwidacji wielu pism partyjnych. Niektóre tytuły z okresu komunizmu przestają się ukazywać, inne natomiast zmieniają nazwę oraz skład redakcji. Upadek Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej musiał zakończyć się również likwidacją Trybuny Ludu, która była organem Komitetu Centralnego PZPR. W jej miejsce w 1990 roku powstaje Trybuna. W styczniu 1993 roku w Warszawie zlikwidowano Słowo Powszechne, dziennik wydawany przez Stowarzyszenie PAX. Francuska grupa prasowa "Presse Participations Europennes" Roberta Hersanta przejmuje 49% udziałów wydawanego wcześniej przez RSW dziennika Rzeczpospolita. Pozostałe 51% znajduje się w rękach Państwowego Przedsiębiorstwa Wydawniczego "Rzeczpospolita", kierowanego przez Macieja Cegłowskiego. W 1995 roku dokupuje do tego kolejne 2% udziałów i staje się faktycznym właścicielem tego pisma. Natomiast od lipca 1996 roku 51% udziałów przejmuje spółka "Presspublica Holding Norway", której właścicielem jest "Orkla Media". Pozostałe 49% nadal pozostaje w rękach PPW "Rzeczpospolita". Dziennik ten był wcześniej gazetą typowo rządową. Jednak Tadeusz Mazowiecki zrozumiał, że w nowej rzeczywistości prasowej nie ma miejsca na pismo o takim charakterze. I wtedy "Rzeczpospolita" stała się dziennikiem niezależnym od władzy wykonawczej, otwartym na różne opcje polityczne. Po roku 1989 redaktorem naczelnym był Dariusz Fikus, obecnie jest nim Maciej Łukasiewicz.

4. Nowa rzeczywistość, nowa prasa
Jednak okres pokomunistyczny to nie tylko zmiany tytułów oraz likwidacje. To również czas powstawania całkiem nowych pism. Ogromnym zainteresowaniem cieszyło się szczególnie zakładanie pism regionalnych, jednak od chęci do utrzymania się na rynku było dość daleko i większość tych pism upadała w pierwszym okresie swojej działalności. Tylko nieliczne utrzymały się na rynku do dziś. Wtedy właśnie powstał jeden z najpopularniejszych obecnie na rynku dzienników - Gazeta Wyborcza. Pierwszy numer tego pisma ukazał się 8 maja 1989 roku. Już po roku działalności, bo w 1990 Gazeta Wyborcza była dziennikiem o największym nakładzie w Polsce. Powstała ona nie po to, aby przynosić zysk, lecz, aby pomagać w sukcesie wyborczym Solidarności. Początki Gazety Wyborczej to założenie 10 kwietnia 1989 roku przez Andrzeja Wajdę, Zbigniewa Bujaka oraz Aleksandra Paszyńskiego spółki Agora. Celem tej spółki było przygotowanie i stworzenie odpowiednich warunków do wydawania niezależnego dziennika. Ułatwieniem było postanowienie Okrągłego Stołu, które zakładało powstanie takiego dziennika. Jednocześnie kierowany przez Stefana Bratkowskiego Komitet Założycielski Stowarzyszenia pn. Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich dokonał rejestracji w sądzie.
Wolny rynek doprowadził do tego, że powstają gazety odmienne pod względem politycznym, merytorycznym, a nawet typologicznym. Prasą, a właściwie jej wydawcami, zaczynają rządzić prawa rynku, liczy się popyt i podaż. To pierwsze objawy konkurencji na polskim rynku prasowym. Do tego wszystkiego dodać należy również ogromny postęp techniczny, jaki miał miejsce na początku lat 90. W redakcji pojawiają się komputery, w drukarniach nowe techniki składu i druku offsetowego. Konieczne są zmiany w organizacji pracy całych redakcji. Nowe techniki umożliwiają również zwiększenie znaczenia koloru oraz zdjęć w prasie. Uwolnienie prasy spod opieki państwa musiało zaowocować napływem zagranicznego kapitału, nie bez znaczenia pozostali również polscy prywatni właściciele.
W roku 1980 w Polsce istniało 88 dzienników oraz 2500 czasopism i magazynów. Już w 1993 roku liczba ta wynosiła 124 dzienniki i około 3 tysięcy czasopism i magazynów.
Wydawcy zagraniczni, aby wejść na polski rynek, musieli uzyskać zgodę Ministerstwa Spraw Zagranicznych, ta jednak przydzielana była bez większych trudności. Na wolnym rynku pojawiają się zagraniczni inwestorzy. Należą do nich zachodnie firmy Maxwell, Mardoch, Berlusconi, Bertelsmann, Time Warner. Wykupują oni około 75% polskiej prasy ogólnopolskiej oraz około 1/3 prasy regionalnej. Tak duże zróżnicowanie rynku medialnego wpływa oczywiście korzystnie na sposób przekazywania informacji, który musi być coraz szybszy, dostępniejszy oraz nowocześniejszy. Dzięki temu między innymi polski system komunikowania zbliżył się do systemów istniejących w większości krajów Europy. Natomiast wydawcy musieli zwrócić uwagę na oczekiwania czytelników, jeżeli chcieli pozostać na młodym polskim rynku prasowym. Wiązało się to z powstaniem wielu magazynów opartych na pomyśle tabloidów. Powstają pierwsze pisma sensacyjne i erotyczne. W tym właśnie okresie, to jest w 1991 roku w Warszawie, powstaje Super Express, ogólnopolski dziennik informacyjno-sensacyjny. Jest oczywiście i druga strona medalu, powstają eleganckie magazyny ilustrowane, jak np. Twój Styl, Sukces, Pani. To również pierwsze nieśmiałe kroki prasy kobiecej, np. miesięcznik Claudia.
Pomimo rosnącej ilości tytułów, nakłady poszczególnych periodyków malały. Boom prasowy w Polsce nie uwzględnił jednak możliwości i sytuacji ekonomicznej, nie bez znaczenia pozostał też fakt, że ogromnym konkurentem dla prasy stała się telewizja. Należy bowiem pamiętać, że od roku 1993 na polskim rynku obok stacji publicznych pojawiają się liczne stacje komercyjne, utrzymujące się wyłącznie z reklam. Mniejszym zainteresowaniem cieszą się również dzienniki informacyjne, prasa społeczno-kulturalna oraz periodyki literackie. Również zgłoszenia przyszłych wydawców i podawane w nich informacje na temat przyszłego nakładu, mówiły o wielkim optymizmie oraz braku realizmu tych wydawców, jak również wskazywały na brak znajomości prawideł rządzących wolnym rynkiem prasowym.
Tak silne zmiany doprowadziły do tego, że dziennikarze lojalni wobec komunizmu musieli odejść, w nowej demokratycznej prasie nie było dla nich miejsca. Dzięki temu nastąpiła wymiana pokoleniowa, która w znacznym stopniu odmłodziła środowisko dziennikarskie.

5. Sukcesy na polskim rynku
O niewątpliwym sukcesie na polskim rynku może powiedzieć spółka "Prószyński i S-ka", która zadebiutowała w 1990 roku miesięcznikiem Poradnik Domowy. Bardzo szybko osiągnął duży nakład. Końcówka roku 1998 to 14 tytułów, drukarnia prasowa oraz mocne wydawnictwo książkowe w spółce "Prószyński i S-ka".
Wydawnictwo INFOR Ryszarda Pieńkowskiego to debiut z 1995 roku, debiut, który już po czterech latach posiadał około 40 tytułów prasowych w Polsce, zwłaszcza dotyczących problemów prawnych i zarządzania. INFOR wydaje między innymi Gazetę Prawna i Prawo i Gospodarka.

6. Po latach transformacji
Obecnie rynek prasowy w Polsce również podlega wielu przemianom. Nie są to jednak zmiany tak rewolucyjne jak na początku lat 90. Można powiedzieć, że polski rynek prasowy, stał się rynkiem "normalnym". Powstawanie nowych tytułów nie jest już tak gwałtowne i dotyczy najczęściej pism fachowych. Nowe dzienniki to również rzadkość, częściej dochodzi do zmniejszania ich liczby i nakładu. Można również stwierdzić, że pod względem graficzno-edytorskim nasza prasa dorównuje obecnie prasie europejskiej.

"Słowo Polskie", dziennik z ponadstuletnią tradycją
"Słowo Polskie" zaczęło swój żywot we Lwowie, pierwszy numer ukazał się w wigilię Bożego Narodzenia 1895 roku. Gazeta szybko zdobywała czytelników. Jej nakład w 1902 r. przekroczył 10 tysięcy, trzy lata później osiągnął 20 tysięcy stając się pierwszym tak wysokonakładowym dziennikiem galicyjskim. Było to w dużej mierze zasługą silnego zespołu redakcyjnego, m. in. Jana Kasprowicza w dziale literackim, Kornela Makuszyńskiego w dziale plastyki i teatru, Zygmunta Janiszewskiego - jednego z pierwszych dziennikarzy sportowych w Polsce, wspomaganego gronem mniej lub więcej stałych współpracowników, wśród nich m. in. Wł. S. Reymonta, H. Sienkiewicza, K. Tetmajera, L. Staffa, J. Żuławskiego, A. Grzymały-Siedleckiego, G. Zapolskiej. "Słowo" miało swój udział w wylansowaniu laureata literackiej nagrody Nobla! Dziennik zaczął druk "Chłopów" już w 1902 roku! Lwowscy redaktorzy mieli wyjątkowego nosa - wyprzedzili o dwa lata pierwsze wydanie książkowe powieści. Przeczuwano wielki talent pisarza, ale nikt wtedy w redakcji nie przypuszczał, że publikując dzieło "w kawałkach" zaczyna "Słowo Polskie" jego międzynarodową karierę. Po 22 latach pisarz dostał za "Chłopów" Nobla i ... 116 718 koron szwedzkich. Był to wielki splendor i takież pieniądze - korony stanowiły równowartość ponad ćwierci miliona przedwojennych złotych polskich. Pierwszy powojenny numer "Słowa Polskiego" ukazał się na Dolnym Śląsku 1 listopada 1946 roku. Wcześniej, od 27 sierpnia 1945 roku, gazeta nosiła tytuł "Pionier" i była pierwszym dziennikiem na ziemiach zachodnich.

O tym, żeby zmienić tytuł na "Słowo Polskie", zdecydowali nasi czytelnicy. Po latach skomentował to Michał Żywień, związany z naszą redakcją od początku: - Przed wojną we Lwowie ukazywała się gazeta pod tym tytułem, a znaczny procent ówczesnych wrocławian to byli ludzie ze Lwowa i okolic. Ale był i drugi powód - na ziemiach zachodnich zabrzmiało słowo polskie!

W powojennej historii przez redakcję przewinęło się wiele dziennikarskich znakomitości. Współpracował z nami jako felietonista Wojciech Dzieduszycki. Pisała Irena Dziedzic, nieznana jeszcze wtedy telewizyjnej publiczności (twórczyni "Tele-Echa", pierwszego polskiego "talk show", jednego z najbardziej wziętych programów TV czasów PRL). Publikował w "Słowie" Czesław Nowicki, popularny telewizyjny Wicherek. Sportem zajmował się w "Pionierze" Jerzy Janicki, ekslwowiak, ojciec radiowej rodziny Matysiaków, autor wielu scenariuszy filmowych i telewizyjnych. Znakomitością był Wacław Drozdowski, przedwojenny jeszcze dziennikarz "IKC", (w naszej redakcji był m. in. wieloletnim kierownikiem działu miejskiego). To jemu zawdzięczamy tę anegdotę, zanotowaną w "Zapiskach starego reportera": "Zauważyłem kiedyś, że Władysławowi Reymontowi stale wygląda z kieszeni futra, mieszczańskie pismo stołeczne "Kurier Warszawski" słynące z ogromnej ilości ogłoszeń i nekrologów. Rzecz działa się w Poznaniu w roku 1922. Pytam: - Pan stale czyta "Kurier"? - Widzi pan, co to znaczy siła przyzwyczajenia - odparł z uśmieszkiem znakomity pisarz - Czy pan da wiarę, że ja bez nocnika i "Kuriera Warszawskiego" zasnąć nie mogę?

Media lokalne - Wrocław
"Tu (na prowincji) ludzie stykają się ze sobą bezpośrednio, wiedza i pragną wiedzieć o sobie więcej, biorą życie konkretniej, prościej i bardziej z uczciwej strony, kierują się bardziej zdrowym rozsądkiem, niż abstrakcyjnymi rozważeniami, przywiązani są do miejsca i do lokalnych osobliwości, przedkładając sprawy lokalne, własne, ponad sprawy ogólnopaństwowe czy światowe(...)" (1)


Media Lokalne/ przykłady Wrocław
Media lokalne są to instytucje dążące do przekazywania ważnych lub mniej ważnych informacji z danego regionu. Odbiorcami takich wiadomości jesteśmy my - społeczeństwo lokalne. Poprzez oglądanie telewizji, korzystanie z Internetu, słuchanie radia i czytanie gazet dowiadujemy się, co aktualnie dzieje się w naszym mieście lub w naszym państwie, ale także dzięki mediom możemy się rozerwać, odpocząć po pracy. Gdy mówimy o zasięgu mediów lokalnych myślimy głównie o dwu zasadniczych jego wymiarach:
§ geograficzno-terytorialnym- jest nim konkretny obszar, jaki obejmuje przekaz mediów;
§ społecznym- jest nim liczba odbiorców oraz ich charakterystyczne cechy społeczno-demograficzne.

Czynniki te mają zasadniczy wpływ na przedmiot i sposób doboru oraz przygotowania materiałów, które są następnie kierowane do odbiorców społeczności lokalnej, o charakterystycznych cechach i zamieszkałych na określonym, niewielkim obszarze o własnej tożsamości oraz specyfice społecznej i przyrodniczej. Istotą społeczności lokalnej jest szczególnego rodzaju więź łącząca ludzi, która buduje się korzystając z tradycji, historii regionu, folkloru, obyczaju i zwyczajów lokalnych oraz relacji ze współczesnych wydarzeń, rozgrywający się w tym środowisku. Te zaś docierają do człowieka w wyniku udziału w złożonych zjawiskach komunikowania społecznego. Podstawową rolę w tym procesie odgrywają różnorodne sposoby, formy i środki komunikowania, zarówno w wymiarze interpersonalnym, jak i publicznym. Media lokalne jawią się w tej perspektywie jako istotny czynnik budowania więzi i tożsamości wspólnot lokalnych, gdyż przenosi do odbiorców opinie, poglądy, uczucia współmieszkańców, wyzwalając w nich większe zainteresowanie otoczeniem społeczno-kulturowym. Sytuacja ta sprzyja lepszemu, a więc również głębszemu zrozumieniu miejscowych wydarzeń, zjawisk i procesów.
W Polsce w chwili obecnej termin "media lokalne" - biorąc zasięg rozpowszechniania- określa:
§ media regionalne - nadawane na obszarze kilku województw lub obejmujące zasięgiem pogranicza województw;
§ media wojewódzkie - rozpowszechniane w jednym województwie lub na jego większej części;
§ media powiatowe - zwane mikroregionalne, ukazujące się w jednym lub kilku czy nawet kilkunastu powiatach;
§ media sublokalne - wydawane w gminie, mieście, osiedlu, parafii.

Należy podkreślić fakt bliskości mediów lokalnych ze społeczeństwem. Media lokalne są bliżej "zwykłych ludzi", towarzysząc im na co dzień w ich kłopotach i radościach. Budowane w ten sposób przez media więzi społeczne, są trwalsze i znacznie silniejsze od tych kształtowanych doraźnie. Słowa powiedziane w małej miejscowości i podchwycone przez prasę mają znacznie większą siłę rażenia niż w bezimiennych aglomeracjach miejskich. Media lokalne musza spełniać przede wszystkim swoje funkcje, które w sposób bezpośredni kształtują ich charakter. Do najważniejszych można zaliczyć: f. informacyjną- wszechstronna, bieżąca informacja lokalna; f. edukacyjną- wspieranie lokalnej kultury; f. rozrywkową; przekazywanie i interpretowanie zdarzeń, ułatwianie ich zrozumienia; kontrola władz lokalnych; promowanie inicjatyw lokalnych; integracja środowiska lokalnego, f, opiniotwórcza. Wyżej wymienione funkcje wynikają z potrzeb i oczekiwań podmiotów lokalnych, tj. społeczności lokalnych, czytelników lub słuchaczy - odbiorców, właścicieli mediów - nadawców i wydawców, nadrzędnych środków decyzyjnych, zespołu redakcyjnego.
Do opisu mediów lokalnych chciałabym zaliczyć poniższe przykłady:
§ Telewizja lokalna: TeDe telewizja dolnośląska oraz TV Odra;
§ Gazeta lokalna: Gazeta Wrocławska Wrocław Miasto, Gazeta Wyborcza
§ Radio lokalne: radio Rodzina 92 FM, radio Aplauz 95,1 FM

Telewizja lokalna: TEDE - Od kilku lat program emitowany jest w ramach ogólnopolskiej TV4. Obecnie TEDE produkuje własne dzienniki lokalne: Informacje Telewizji Dolnośląskiej oraz Informacje - Flesz. W ramach ramówki emituje również szereg innych programów: Przegląd Wydarzeń Tygodnia, Czas dla Dolnego Śląska, Czas dla Wrocławia, Politycy dla Regionu, Auto Zwiad oraz codzienny wywiad: Temat Dnia. TEDE stara się systematycznie rozszerzać swoją ramówkę. Na antenie TEDE Telewizji Dolnośląskiej programy lokalne nadawane są codziennie w czterech pasmach emisyjnych: porannym, popołudniowym, wieczornym, nocnym. (2) Program uniwersalny, filmy, programy muzyczne, informacja i publicystyka lokalna.

Telewizja lokalna: TV Odra - Dwie godziny programów lokalnych dziennie nadawać będzie Telewizja Odra, która dostała koncesję na naziemne nadawanie programu telewizyjnego we Wrocławiu, w Szczecinie, Gorzowie, Zielonej Górze, Lubinie i Jeleniej Górze. Dzięki temu własne programy lokalne będą mogli oglądać mieszkańcy całej zachodniej części kraju. Pozostałą część czasu antenowego zapełni TV 4. Wg "Gazety Wyborczej" KRRiT stawia warunek przywrócenia programów lokalnych. - Nie będziemy tam odtwarzać własnych struktur. Nawiążemy współpracę z korespondentami lokalnymi, którzy będą dla nas robić zdjęcia i materiały, ale programy z nich przygotowane będziemy produkować sami na miejscu we Wrocławiu - mówi Violetta Jakrzewska-Szafrańska reprezentująca TV Odra. Życie pokazało, że słuszna idea istnienia telewizji lokalnych o znaczeniu dla małych społeczności nie jest możliwa do realizacji - mówi Juliusz Braun, członek KRRiT. - Dlatego tak przyznane koncesje mają zapewnić ekonomiczne istnienie firm nadających programy lokalne. Po uruchomieniu TV Odra widzowie z Wrocławia i okolic oraz mieszkańcy Zagłębia Miedziowego nie odczują dużej różnicy, gdyż nową telewizję tworzą ci sami ludzie, którzy dziś robią lokalną Telewizję Dolnośląską. Prawdopodobnie zmienione zostanie tylko logo widoczne w rogu ekranu. (3)

Radio lokalne: Radio Aplauz - Zasięgiem stacja obejmuje aglomerację wrocławską, dobrej jakości sygnał można odbierać w promieniu 30 km od nadajnika. Radio Aplauz nadaje na częstotliwości 95,1 MHz, 24 godziny na dobę program o charakterze muzyczno - informacyjnym. Radio pojawia się także tam, gdzie pojawia się większość Wrocławian, na wrocławskim rynku, przy imprezach, które podkreślają związek z lokalnością i potrafią doprowadzić do identyfikacji radia z mieszkańcami stolicy Dolnego Śląska. Radio tworzy zespół, który łączy wspólne plany w działaniach informacyjnych, promocyjnych, dziennikarskich, handlowych. Program informacyjny o naszym mieście, jego miejscach znanych i nieznanych.

Radio lokalne: Radio Rodzina - radio katolickie, radio terenowych struktur kościelnych, jest elementem krzewienia wiary, program kierowany do rodzin, ludzi dorosłych, młodzieży i dzieci. Wiele audycji dla młodej inteligencji naukowej, dla ludzi poszukujących prawdy, sensu życia, Boga. Audycje pomagające rodzicom w wychowaniu dzieci. Nadawanie codziennych transmisji Mszy Św. z katedry wrocławskiej. Podczas transmisji Radio Rodzina otwiera się na problemy lokalnych wspólnot parafialnych i samorządowych. Ludzie mówią o sprawach, które zwykle są poza zasięgiem zainteresowania stacji komercyjnych. Radio nadaje na częstotliwości 92 MHz.

Gazeta lokalna: Gazeta Wrocławska Wrocław Miasto - Gazeta codzienna, informacyjna, z dominującą tematyką regionalną adresowana do wszystkich grup wiekowych i zawodowych. Wyróżniki: druk w kolorze, duża liczba dodatków tematycznych, równomierne rozchodzenie się na terenie Dolnego Śląska. Porusza podstawowe płaszczyzny funkcjonowania układów lokalnych: polityczne, gospodarcze, społeczne oraz kulturowe. Poprzez codzienne dodatki do swych wydań, takich jak: Praca, Dom; Klient (Wrocław) czy Region dociera do klientów docelowych. Jest jedna z gazet lokalnych wybieranych przez wrocławian najczęściej.

Gazeta lokalna: Gazeta Wyborcza - treści ogólne instytucje regionalne i lokalne - samorządy, gospodarka lokalna, informator miejski, liczne dodatki do wydań, "Co jest Grane?", reportaże, zdjęcia, materiały prasowe o charakterze literackim, związane z folklorem regionalnym, artykuły o tematyce lokalnej poruszające bezpośrednie problemy czy też zagadnienia dotyczące Wrocławia i jego mieszkańców, GW cieszy się zaufaniem i popularnością wśród jej czytelników, jest skierowana do ludzi w różnym wieku.

Media lokalne - nic nie ujdzie ich uwadze, a w swoich regionach mają wielką siłę oddziaływania. Ich sytuacja, mimo problemów finansowych, jest dobra. W swoich środowiskach pełnią ważną rolę opiniotwórczą, bo są najbliżej swoich czytelników, słuchaczy i widzów. Lokalne pisma są bardzo często czytane przez mieszkańców, większość bowiem jest rozdawana, a nie sprzedawana, bo głównie utrzymuje się z reklam. Lokalne gazety znikają z kiosków jak świeże bułeczki. Po pierwsze - są tańsze, po drugie - mówią o sprawach, które na co dzień dotykają czytelników. Podobnie stacje telewizji kablowej - nie nastawione na emisję latynoamerykańskich seriali. Lokalne radia mają często nawet po kilkadziesiąt tysięcy słuchaczy. Odbiorcy dowiedzą się z nich o tym, co słychać w ich mieście. Wydawcy pism lokalnych podkreślają, że w tej pracy dziennikarz nie mogąc być anonimowy musi być wiarygodny, bo działa w swoim własnym otoczeniu i także w swoim interesie jako mieszkańca. W Polsce wydawanych jest około 4 tysięcy lokalnych gazet, głównie dzienników i tygodników. Niektóre mają nakład nawet kilkudziesięciu tysięcy egzemplarzy.

Początki czasopiśmiennictwa w Polsce
Pierwsze druki pojawiły się w Polsce w początkach XVI wieku. Pierwszą formą były nieperiodyczne "gazety ulotne", wydawane tylko przy wielkich okazjach, opisujące owe wydarzenia, bywało że i wierszem.


Pierwszy tego typu druk to "Neue Zeitung auf Litten von den Moscovitern" z 1513 roku, opisujące oblężenie Smoleńska i Płocka przez wojska rosyjskie. Podobnych periodyków zanotowano prawie 1000 podobnych gazet ulotnych do XVIII wieku. Pierwsze z nich wydawane były w języku łacińskim i niemieckim. Pierwszy po polsku pojawił się w 1550 roku i od tego czasu polski zaczął dominować w tej dziedzinie. Prym wiedli drukarze z Gdańska. Sprzedawane były w oficynach drukarskich, na jarmarkach i przez wędrownych kramarzy. Odczytywano je też z ambon w kościołach. Nie istniało jednak żadne źródło informacji systematycznej. Ponieważ drukarze zaczęli zdawać sobie sprawę z zapotrzebowania na szybką i szczegółową informację, gazety ulotne zaczęły się ukazywać co kilka dni, a nawet codziennie, podczas potopu szwedzkiego w latach 1655-1660. Na łamach tych gazet pojawiły się korespondencje z całej Polski, co powoli zaczęło je upodabniać do prasy periodycznej. Prawdziwe miano prasy można jednak przypisać dopiero "Merkuriuszowi Polskiemu", który na rynku pojawił się w 1661 roku. Nie był on jednak tylko odzewem na zapotrzebowanie rynku, ale celowym zagraniem dworu, aby przekonać naród do reform. Jednym słowem była to inwestycja polityczno-propagandowa. Król Jan Kazimierz i królowa Ludwika Maria chcieli w ten sposób przekabacić ciemne masy do reformy ustrojowej i... wybrania następcy tronu jeszcze za życia króla Jasia Kazia, co by nie było burdelu w związku z ewentualną elekcją.

"Merkuriusz Polski" to wymysł marszałka nadwornego koronnego Łukasza Opalińskiego. Pierwszym redaktorem naczelnym został Włoch z pochodzenia, Polak z imienia, Hieronim Pinocci. Miał on już jako takie szlify dziennikarskie, albowiem dotąd opracowywał cotygodniowy biuletyn informacyjny dla potrzeb dworu.

Odpowiedzialnością za drukowanie "MP" powierzono krakowskiemu drukarzowi Janowi Aleksandrowi Gorczynowi. PIerwszy numer "Merkuriusza" ukazał się 3 stycznia 1661. Pełny tytuł brzmiał chwytliwie: "Merkuriusz Polski, dzieje wszystkiego świata w sobie zamykający, dla informacjej pospolitej". Wychodził regularnie co tydzień, przez 41 tygodni. Miał od 8 do 12 stron, format 20x17, składany szwabachą, z użyciem antykwy i kursywy dla łaciny. Redaktorstwo ówczesne hołdowało raczej informacjom zagranicznym, ale nie traktowało po macoszemu informacji z własnego podwórka. Informacje krajowe polegały przede wszystkim na podkreślaniu sukcesów w wojnie z Moskwą i Kozakami. (Znany historyk Jerzy Łojek, który napisał książkę, z której zrzynałem, twierdzi, że propagandowa rola "Merkuriusza" była co najmniej do dupy.)

Od 14 maja 1661 "Merkuriusz" przeniósł swoją redakcję do Warszawy, a to z tej przyczyny, że ruszył sejm i cały dwór przeniósł się właśnie tu. Po sejmie zniknął.

Wielkiego popytu na "MP" nie zanotowano. Jego nakład wahał się pomiędzy 100 a 300 egzemplarzami. Co najśmieszniejsze, Łojek uczciwie przyznaje, że nawet historycy nie mają bladego pojęcia do kogo docierał, kto go czytał i jaki efekt wywarł na opinię publiczną w Polsce. Wiadomo natomiast, że docierał do kilku stolic europejskich. Aby pokonać barierę językową, król zlecił Pinocciemu wydawanie włoskiej edycji. Pierwszy numer wyszedł pod koniec stycznia 1661 roku pod wszystko mówiącym tytułem "Continuatione del Mercurio Polacco". Wyszło 6 lub 7 numerów. Zawierały one tylko informacje z Polski.

Po upadku "Merkuriusza" prasa powróciła do formy gazet ulotnych. Częstotliwość była jednak znacznie mniejsza niż w czasie potopu szwedzkiego. Ożywienie nastąpiło podczas wyprawy Jasia III pod Wiedeń. Warto tu odnotować takie tytuły jak: "Awizy", "Wiadomości różne cudzoziemskie" i pierwszy w Polsce miesięcznik literacko-poetyczny "Mercurius Polonicus praecipuorum Europae eventuum epitomen..." autorstwa Jerzego Aleksandra Priamiego czy "Pocztę Królewiecką" Jana Dawida Cenkiera.
***********

Wprawdzie niektórzy historycy są przekonani, że "Merkuriusz Polski" nie był pierwszą gazetą periodyczną w Polsce, uznając za nią enigmatyczne "Nowiny Polskie" z Gdańska, jednak nigdy nikt nie odnalazł ani jednego numeru tego czasopisma.
Prasa Sejmu Wielkiego
Do czasu Sejmu Wielkiego wszelkie potrzeby informacyjne zaspakajała "Gazeta Warszawska" monopolisty, księdza Stefana Łuskiny (dwa razy w tygodniu, 8 stron, nakład 500-1500 egz., cena 4 złote). W chwili, kiedy Polskę ogarnęła polityczna gorączka, a skomplikowana sytuacja międzynarodowa wywoływać zaczęła niezdrowe podniecenie kręgów patriotycznych, "Gazeta Warszawska" przestała być wystarczająco wiarygodnym źródłem informacji, tym bardziej, że sam Łuskina specjalnym zwolennikiem reform nie był i starał się je raczej torpedować niźli propagować.


Łuskina był lizodupem Kasi II i jego wizja Polski daleko od tego miejsca nie sięgała. Wprawdzie nie dawał się ponieść emocjom i wprost o tym na łamach swojej gazety nie odważył się pisać, jednak dobór informacji i styl ich przekazywania jednoznacznie dawał do zrozumienia, co się jego zdaniem w Polsce dzieje. Opinia publiczna raczej miała "Gazetę Warszawską" w głębokim poważaniu. Ludność popierała bowiem przeważnie przeciwników Rosji i popierała Rewolucję Francuską. A księżulo Ł. wręcz przeciwnie. Nawet podczas obrad Sejmu Wielkiego padały przypuszczenia, że carat opłaca "GW". Obóz patriotyczny zdawał sobie sprawę, że w tej sytuacji nie pozostaje im nic innego, jak tylko założyć własne czasopismo, które zneutralizuje betonowego księdza i ropiździ jego imperium prasowe.

Przez pierwsze dwa lata Sejmu Wielkiego monopol jeszcze tolerowano, powstawały jedynie pisma informacyjne po francusku. Jan Potocki założył tygodnik "Journal Hebdomadaire de la Diete", w którym opisywał głównie obrady sejmu i co ciekawsze hity ze świata. Wychodził do 1792 roku.

30 listopada 1789 roku Piotr Dufour zaczął wydawać "Gazette de Hambourg", będącą francuskojęzyczną mutacją "Gazety Hamburskiej" (niemiecki tytuł oryginalny nie zmieściłby się na tej kartce). Wszystko dlatego, że francuski był znacznie lepiej u nas znany niż niemiecki. Wychodzi do kwietnia 1794.

15 września 1788 pojawił się na rynku pierwszy chyba w historii tygodnik ogłoszeniowy - "Przewodnik Warszawski". Tadeusz Podlecki, jego wydawca, skupiał się przede wszystkim na informacjach ekonomicznych i specjalistycznych doniesieniach handlowych. Z biegiem czasu z tygodnika stał się "PW" drukiem nieregularnym (ponieważ wyszło na jaw, że Warszawska Giełda Papierów Wartościowych jeszcze nie istnieje, a Elektromis wcale nie spekuluje ryżem - przyp. BD) Ostatecznie padł w sierpniu 1792 roku (kiedy okazało się, że skoro nie ma Giełdy, nie ma i inwestorów, więc gazetę czyta tylko redaktor zyski nie starczają nawet na flaszkę - przyp. BD).

Dopiero pod koniec roku 1790 obóz patriotyczny zdecydował się na wydawanie własnego pisma. Ignacy Potocki (nieformalny szef obozy patriotów) był tym, który dał sygnał do działania. Ambitnymi redaktorami, którzy postanowili dorzucić swoje trzy grosze do całego przedsięwzięcia byli: Julian Ursyn Niemcewicz (poseł inflancki, publicysta i satyryk), Józef Weysenhoff (poseł inflancki, prawnik i współpracownik Potockiego) i Tadeusz Mostowski (kasztelan raciąski, zdecydowany zwolennik Rewolucji Francuskiej). Owi to właśnie panowie założyli prywatną spółkę, której celem było wydawanie pisma popierającego idee patriotyczne, niepodległościowe i reformatorskie. Tytuł sugerował szerokie horyzonty myślowe - "Gazeta Narodowa i Obca".

20 grudnia 1790 roku po Warszawie kolportowany był prospekt "GNiO". Zapowiadał on, że gazeta będzie relacjonować wszystkie wystąpienia sejmowe, a także na bieżąco informował o przebiegu Rewolucji Francuskiej. Betonowa część Sejmu się z lekka zaczęła żołądkować. Na forum sejmu rozgorzała dyskusja czy przypadkiem nie będzie to zbyt duży nacisk na posłów. Domagano się nawet poddania nieistniejącej jeszcze gazety skrupulatnej cenzurze. Wniosek jednak upadł. Sejm uznał bowiem, że skoro z pełnej swobody korzysta "Gazeta Warszawska", to niby czemu inne zasady mają dotyczyć "GNiO"? A że nawet Łuskina się nie burzył, to i sejmowi krzykacze nie wargolili się dalej.

Pierwszy numer "Gazety Narodowej i Obcej" ukazał się 1 stycznia 1791 roku. (Jako lek na posylwestrowego kaca? - przyp. BD). Wychodziła regularnie dwa razy w tygodniu aż do 4 sierpnia 1794 roku. Od razu przeskoczyła "GW". Kosztowała tyle samo (4 dukaty), a treścią i szatą graficzną miała się tak do "Gazety Warszawskiej" jak "Super Express" do "Naszego Dziennika". "GNiO" korzystała z przedruków z czasopism zagranicznych, a w doniesieniach krajowych dominowały informacje sejmowe, ale i wydarzenia z prowincji. Dzięki osobistym powiązaniom redaktorstwa z korpusem dyplomatycznym (zakochane w Niemcewiczu żony ambasadorów i takie tego...) zdobywali informacje godne Jerzego U.

"GNiO" nie stroniła od publicystyki, choć jej forma była - delikkatnie rzecz ujmując - niekonwencjonalna. Chłopcy preparowali fikcyjne listy do redakcji, komentując rzeczywistość. Nie wszystkie, rzecz jasna.

Poczytność nowego czasopisma rosła w błyskawicznym tempie i w stolicy i na prowincji. W pierwszej połowie 1792 roku nakład przekroczył 1900 egzemplarzy. Wtedy finansowaniem przedsiębiortwa zajął się Tadeusz Mostowski, wprowadzając unowocześnienia do drukarni (nowe czcionki itp.). GNiO zaczęła też drukować płatne ogłoszenia. "Gazeta Warszawska" próbowała konkurować z GNiO publikując aluzyjne informacje na temat przeciwnika, traciła jednak czytelników na jego rzecz.

3 maja 1791 roku wypadł we wtorek. Środowe wydania obu gazet były już w druku. GNiO zdołała jednak wcisnąć krótki opis sesji sejmowej i streszczenie nowej konstytucji. GW pominęła fakt uchwalenia konstytucji kompletnym milczeniem. Napisała o tym dopiero w wydaniu sobotnim (7 maja). GNiO wydała już wtedy obszerny dodatek jej poświęcony.

Rok 1791 to prawdziwy prasowy boom. 17 września 1791 wychodzi pierwszy numer "Gazette de Varsovie". Wychodziła cztery razy w tygodniu, potem dwa razy w tygodniu. Założyło ją dwóch awanturników: Jean Claude Mehee de la Tauche (made in France) i Karol Glave Kolbielski (made in Germany). W kraju czytelników mieli niewielu, ale docierali do wszystkich stolic europejskich. Przez pierwsze trzy numery popierali reformy. Od czwartego numeru zminili front i zaczęli popierać carską Rosję. Nie uchroniło ich to jednak od karzącego ramienia Konfederacji Targowickiej. Padli po 15 miesiącach, we wrześniu 1793 roku.

3 maja 1792 roku pojawiła się jeszcze jedna gazeta - "Korrespondent Warszawski" księdza Karola Malinowskiego. Nowa gazeta pojawiała się trzy razy w tygodniu. Reprezentowała nurt patriotyczny, ale dla mniej zaanagażowanych niż czytelnicy GNiO. Coś na kształt dzisiejszych pism popularnych i masowych. Cena nie była wygórowana (24 zł za rok.) Nakład szybko przekroczył 1000 egzemplarzy, sięgając nawet 2000.
Prasa Powstania Listopadowego
Natychmiast po wybuchu powstania, 29 listopada 1830 gazety wyszły poza cenzurą. Aż do kapitulacji, we wrześniu 1831 prasa Królestwa Polskiego była całkowicie swobodna, a o tym, co ma chodzić na łamach decydowały tylko redakcje.


Ale przywódcom powstania nie było to specjalnie na rękę. Przez pierwsze dwa tygodnie oficjalnie działał Wydział Cenzury, zniesiony, acz niechętnie, przez Rząd Tymczasowy 30 listopada.

Wojsko od początku nie kochało prasy. Taki na przykład generał Jan Skrzynecki zamiast walczyć z moskalami, zwalczał wolną prasę, oskarżając ją o zdradzanie tajemnic wojskowych. A prasa wyrażała i inspirowała w tym czasie aspiracje niepodległościowe, domagała się walki, demaskowała knowania zwolenników caratu - gen. Chłopickiego Józefa i gen. Skrzyneckiego Jana. Kaliszanie, a także liberałowie (zwłaszcza bracia Wincenty i Bonawentura Niemojowscy) popierali wolność prasy. Dzięki nim właśnie udało się ją utrzymać.

Istniejące przed powstaniem gazety, szalały. Sięgające korzeniami do czasów rozbiorów:
§ "Kurier Polski" (od 1 grudnia 1829, Ksawery Branikowski, gazeta dla ludzi wykształconych, informacja, publicystyka, krytyka);

a także i te, które powstały już w Królestwie Polskim:
§ "Pamiętnik Warszawski" (miesięcznik społeczno-kulturalny Feliksa Bentkowskiego, propagujący naukę i wynalazki);
§ "Tygodnik Polski i Zagraniczny" (literacka inicjatywa Józefa Rybczyńskiego, preferował główne publikacje nastawione na kobiety);

zachłysnęły się brakiem cenzury i publikowały tak żarliwie, jak tylko mogły. Bruno Kiciński, dotąd zwalczający Rosję i publikujący nawet w drugim obiegu, stał się gorącym przeciwnikiem powstania.

Już na początku grudnia, jak grzyby po deszczu zaczęły pojawiać się gazety na prowincji - w Kaliszu "Dziennik Wielkopolski" Jana Zaleskiego, w Lublinie "Kurier Lubelski" Jana Czyńskiego, w Radomiu "Sandomierzanin - dziennik polityczny i literacki" Benedykta Młodzianowskiego, w Płocku "Goniec Płocki" grupy miejscowych inteligentów, a w Suwałkach "Goniec Województwa Augustowskiego" Franciszka Osipowskiego i Tomasza Mirskiego. Wszystkie te pisma wspierały nurt patriotyczny, wszystkie też padały bardzo szybko, po kilku numerach, poza "Dziennikiem Wielkopolskim". Mimo tego bardzo to wkurzało nurt reakcyjny, czyli tych cieciów, którzy się chcieli z Rosją układać. Jako, że nie mieli oni własnego tytułu, powołali do życia codzienną gazetę "Polak Sumienny", którego redagowaniem zajęli się Bruno Kiciński, Feliks Saniewski i Antoni Cyprysiski. "PS" za główne zadanie miał torpedować zapędy narodowościowe i powstańcze. Wspierał generała Chłopickiego. W odwecie przeciwnicy dyktatury "przejęli" Kuriera Polskiego i zaczęli się tłuc jak Rydzyk z Urbanem.

7 grudnia powstał dziennik Ksawerego Bronikowskiego pt. "Patriota", otwarcie krytykujący generała Chłopickiego. Generała zaatakował też 10 grudnia "Dziennik Powszechny Krajowy". Prasa warszawska zaczęła jeździć na generale jak na łysej kobyle.

Przełomem był 5 stycznia, kiedy to Bazyli Mochnacki wyszedł z pierwszym numerem "Nowej Polski", gazetki tworzącej jeszcze radośniej niż i tak bardzo radykalny "Kurier Polski". Chłopaki mieli nawet zapędy rewolucyjne. Chcieli bić Ruska, bić Ruska i bić Ruska, a najlepiej, żeby przy okazji oberwał jakiś Rusek. Dzięki nim w styczniu 1831 sejm detronizował dynastię Romanowów. Umiarkowane koła raczej niechętnie patrzyły na zapędy "Nowej Polski". Dlaczego więc przełom? Ano dlatego, że poszły za nimi redakcje, które wciąż się wahały. Chłopickiego zaatakował m.in. powstały 1 stycznia "Dziennik Gwardii Honorowej", za co Chłopicki go zlikwidował. Sejm się postawił i decyzję trzeba było cofnąć.

Wydział Dyplomatyczny RNN powołał do życia gazety w językach obcych: reaktywowany "Warschauer Zeitung", francuskie "L'Echo de la Pologne", potem jako "Le Messager Polonais". Niestety, niskie nakłady i trudności w kolportażu nie pozwoliły na szerokie rozpropagowanie idei powstania. Co gorsza, po jego upadku "WZ" wykorzystano jako gazetę kolaboracyjną.

"Gazeta Warszawska" tradycyjnie już zachowała się konserwatywnie, wspierając politykę kapitulacyjną. "Kurier Warszawski" (od 1 stycznia 1821 roku do 1939, pierwsza polska bulwarówka, redagowana najpierw przez Brunona Kicińskiego, potem przez Ludwika Dmuszewskiego, 2000 nakładu, 40 zł za rok) starał się zachować charakter obiektywny, raczej informacyjny. "Gazeta Korrespondenta" zawiesiła działalność.

Ciekawa historia wydarzyła się natomiast w redakcji "Gazety Polskiej" Tomasza Gębki. Stara gazeta, jeszcze z czasów rozbiorów, początkowo nie potrafiła się odnaleźć w nowej sytuacji, potem Gębka przekazał redakcję Janowi Nepomucenowi Janowskiemu i zaczęło się wielkie granie. Chwilami (choć to niemal niemożliwe) ekipa przerastała radosną twórczość "Nowej Polski".

Cała ta sytuacja mocno drażniła przywódców wojskowych. Naczelny wódz Skrzynecki, podczas przegrywanej kampanii obronnej w czerwcu doczekał się oskarżającego kilku jego generałów o zdradę artykułu w dzienniku "Merkury". Stefan Psarski, autor artykułu zastał w swoim mieszkaniu dziarskich wojaków, którzy ochoczo przetrzepali mu w zamian skórę, po czym opieczętowali redakcję. Kiedy dziennikarz poszedł z ryjem do Skrzyneckiego, dowiedział się, że (cytuję): "tam, gdzie jest wolność druku, tam musi być wolność kija". Cytat okazał się tak przecudnej urody, że obiegł prawie wszystkie gazety. Nie wiedzieć czemu, interweniował Rząd Narodowy...

Kiedy nad powstaniem zaczęło wisieć widmo porażki, nieoczekiwanie przekabacił się "Polak Sumienny", przejęty przez Feliksa Saniewskiego. Konserwatyści stracili swój organ prasowy, musieli więc działać szybko. Kiciński powołał "Zjednoczenie", nawołujące do zdławienia anarchii, jedności narodowej.

Ruszyła gwałtowna propaganda, która trwała do 15 sierpnia. Wtedy i "Zjednoczenie" postanowił zmienić front, ale już za bardzo się naraziło.

Podczas powstania istniała też ciekawa prasa typu "Złodziej Polityczny" Stanisława Wyżewskiego (przedruki z innych gazet i czasopism) czy "Tandeciarz", satyryczne przedsięwzięcie Tomasza Ujazdowskiego. Warto wspomnieć też o takim tytule jak "Niepodległość", który początkowo miał być przykrywką dla propagandy konserwatystów, ale rednacz Dmochowski zrobił w jajo koleżeństwo i przeszedł na stronę patriotów.

Szturm wojsk rosyjskich i kapitulacja Warszawy to koniec wolnej prasy. 6 i 7 września to wyszły ostatnie numery gazet niepodległościowych. Przetrwała jeno (z przyczyn wiadomych) "Gazeta Warszawska". Wznowiono wydawanie "Gazety Korrespondenta Warszawskiego", była też próba ożywienia "Gazety Polskiej", ale się władzy nieprzyjemnie kojarzyła.

Ostatni podryg wolnej prasy to "Gazeta Narodowa", wydawana w Zakroczyniu, gdzie zatrzymał się czmychający z warszawy sejm. Ksawery Godebski, od 11 do 20 września zdołał wydać 10 numerów. Wolne dziennikarstwo odeszło na dziesiątki lat w zapomnienie. Jedyną jego ostoją były gazety polonijne, wydawane na emigracji.

Historia fotografii prasowej
Za datę powstania fotografii przyjmowany jest rok 1839, kiedy francuski malarz Louis Daguerre ogłosił zasady dagerotypii (obraz przez soczewkę rzutowany był na posrebrzaną płytkę miedzianą, wywoływany parami rtęci i utrwalany triosiarczanem sodu).


Służył do tego prototyp aparatu fotograficznego - camera obscura, znany już w starożytności (była to światłoszczelna skrzynka z niewielkim otworem, umożliwiająca uzyskanie na tylnej ściance odwróconego obrazu przedmiotu. Tylna ścianka była wykonana z matowego szkła, aby odrysować widziany przedmiot.) Portretowanie metodą dagerotypii trwało kilkadziesiąt minut...

Równocześnie angielski uczony W. Talbot wynalazł metodę zwaną od jego nazwiska talbotypią, która polegała na tym, że materiałem światłoczułym był papier nasycony roztworem azotanu srebra i po wysuszeniu zanurzony w roztworze chlorku lub bromku sodu; naświetlony w aparacie fotograficznym negatyw wywoływano roztworem kwasu galusowego, utrwalano roztworem triosiarczanem sodu, płukano i suszono. Dagerotypia zdobyła jednak znacznie większą popularność...
§ W 1840 roku węgierski matematyk J.M. Petzwal zbudował obiektyw portretowy. Wykonanie portretu skróciło się do minuty.
§ Rok później pojawia się pierwszy metalowy aparat fotograficzny Voigtlaendera.
§ W 1851 angielski fotograf Frederick Archer i francuski fotograf Gustave Le Gray ogłosili zasady procesu kolodionowego (materiałem światłoczułym były płyty szklane, pokryte kolodium - mieszaniną spirytusu z eterem. Wywoływane były w kwasie. Naświetlane musiały być w stanie mokrym.)
§ 1855 - James Maxwell, angielski fizyk, po raz pierwszy otrzymał barwne obrazy fotograficzne, wykorzystując zasadę addytywnego mieszania (stopniowego dodawania) barw.
§ W 1862 roku Anglik Charles Russel odkrył metodę wywoływania chemicznego w środowisku alkalicznym.
§ W 1873 roku niemiecki chemik Hermann Vogel opracował sensybilizację optyczną (zwiększenie światłoczułości oraz rozszerzenie zakresu światłoczułości materiałów światłoczułych).
§ 1874 - Francuz Ducos du Hauron wymyślił pierwszą realizowaną w praktyce metodę autochrom, w której światło, zanim dotarło do światłoczułej emulsji, przechodziło przez warstwę barwnych ziarenek (tzw. raster). Podczas wywołania kolor dawały zabarwione ziarenka rastru.
§ W latach 1887-1889 dwaj Amerykanie - Hannibal Goodwin i George Eastman (niezależnie od siebie) wynaleźli celuloidową błonę fotograficzną.
§ W 1890 powstał pierwszy anastygmat (obiektyw o układzie soczewek dającym wyraźny i nie zniekształcony obraz wszystkich punktów przedmiotu.)
§ 1910-1914 - niemiecki chemik Rudolf Fischer opracował stosowaną do dziś zasadę wielowarstwowego materiału światłoczułego i wywoływanie barwotwórcze (jednoczesne tworzenie się obrazu w każdej z warstw - czarno-białej i kolorowych. Utworzone w każdej z warstw obrazy w barwach podstawowych w efekcie dają kolorowy obraz.) Zasady weszły w życie około 20 lat później dzięki firmom KODAK (USA) i AGFA (Niemcy).
§ W 1925 roku pojawiły się płyty uczulone na podczerwień.
§ 1926 to rewolucja - pojawienie się pierwszego aparatu małoobrazkowego Leica. Z kopyta ruszył wówczas rozwój reportażu fotograficznego, który swoje apogeum przeżywał po II Wojnie Światowej.
§ 1929 - pierwsza lustrzanka dwuobiektywowa Rolleiflex.
§ 1936 - małoobrazkowa lustrzanka jednoobiektywowa Exakta.

Na świecie w latach 30 pojawiły się błyskowe lampy magnezjowe - na szklany talerz sypało się z buteleczki proszek magnezjowy, który odpalany był tuż przed wykonaniem zdjęcia. Była to metoda niebezpieczna, a wielu fotoreporterów przypłaciło ją poważnymi poparzeniami, utratą oczu, palców, a często i całych rąk. Dopiero kiedy William Hearst, magnat prasowy padł ofiarą takiej lampy, nakazał wszystkim swoim fotoreporterom używanie wkraczających do fotografii prasowej żarówek magnezjowych, które od lat czterdziestych zdominowały rynek. Były niewiele mniej groźne - często zdarzało się, że eksplodowały. Prawdziwym przełomem stały się dopiero stacje błysków elektronicznych, mieszczące się w pokaźnych walizkach, zasilane akumulatorem. Fotoreporterzy wyglądali jak objuczone wielbłądy, ale byli bezpieczni.
§ 1941-42 - metoda dyfuzyjnego kopiowania (reprodukcja fotograficzna).
§ 1947 - "jednominutowa" kamera Polaroid-Land i pryzmat pentagonalny (promienie odbite od zwierciadła lustrzanki ulegają trzykrotnemu odbiciu, dzięki czemu obraz w celowniku jest prosty i nie odwrócony.)
§ 1954 - jednoobiektywowa lustrzanka 6x6 cm Hasselblad.
§ 1964 - obiektyw zmiennoogniskowy Zoomar Voigtlaendera.
§ 1966 - początki wprowadzania elementów elektronicznych do aparatów fotograficznych.

W Polsce fotografia pojawiła się w roku 1839. "Kurier Warszawski" wydrukował ogłoszenie firmy FRAGET, oferującej aparaty dagerowskie. Rok później w Poznaniu i w Warszawie pojawiły się ilustrowane broszury poświęcone dagerotypii. Warto wspomnieć o takich nazwiskach jak: Zalewski, Beyer, Rzewuski. Fotografię zdominowała Warszawa i Lwów. W 1895 we Lwowie pojawiło się pierwsze polskie pismo fotograficzne - "Przegląd Fotograficzny".

Początek przemysłu fotograficznego w Polsce to rok 1887, kiedy chemik Piotr Lebiedziński założył w warszawie fabrykę papierów fotograficznych FOTON. W 1899, również w Warszawie, powstała wytwórnia aparatów fotograficznych i obiektywów FOS.

W latach 90-tych XIX wieku fotografia na dobre zagościła na łamach prasy. Było to możliwe dzięki rozpowszechnieniu się klisz siatkowych i fabrycznej ich produkcji - fotografia mogła się ukazywać z dnia na dzień, ponieważ proces obróbki uległ radykalnej zmianie. Za pierwszego polskiego fotografa prasowego uważa się Konrada Brandla, a prawdziwie nowoczesną fotografię stworzyli Łukasz Dobrzański i Ryszard Okniński. We Lwowie wydawana jest "Kronika Fotograficzna" (1898), potem też "Wiadomości Fotograficzne" (1905). W 1910 roku powstała pierwsza w Polsce, warszawska agencja fotograficzna Mariana Fuksa.

W okresie międzywojennym istniała duża fabryka materiałów światłoczułych ALFA w Bydgoszczy. Jeśli chodzi o fotografię prasową, nastąpiło znaczne rozdrobnienie i niespójność środowiska. Główne ośrodki fotografii to wówczas Warszawa, Poznań i Wilno. Wychodzą takie tytuły jak "Fotograf" i "Miesięcznik Fotograficzny". Dynamiczny rozwój techniki drukarskiej pozwolił na zaistnienie popularnego reportażu masowego, informacyjnego. Pojawiają się takie tytuły jak: "Polski Przegląd Fotograficzny", "Kamera Polska", "Fotograf Polski". Wybitnymi artystami byli: Jan Bułhak, Tadeusz Cyprian, Marian Dederko, Bolesław Gardulski czy Jan Neuman.

Podczas wojny służby fotoreporterskie działały chaotycznie - Niemcy zabronili działalności fotograficznej pod groźbą surowych kar. Warto wspomnieć o Janie Rysiu, fotoreporterze "Kuriera Warszawskiego" i jego pomocniku Henryku Śmigaczu, późniejszym fotoreporterze powstania warszawskiego, którym zawdzięczamy udokumentowanie obrony Warszawy w 1939 roku. Na terenie okupowanej Polski działało wprawdzie wielu fotografów, działających w ramach Biura Informacji Prasowej AK, lecz byli to przeważnie ludzie anonimowi, dokumentujący życie codzienne.

Dobrze zorganizowane służby fotoreporterskie miały Polskie Siły Zbrojne na Zachodzie, zwłaszcza II Korpus Polski, którym kierował Wiktor Ostrowski. Działał tu najwybitniejszy polski fotoreporter wojenny - Tadeusz Szumański. Na Wschodzie działali fotoreporterzy związani z Czołówką Filmową: Stanisław Dąbrowiecki, Jerzy Baranowski czy fotoreporter "Żołnierza Wolności" Jan Mierzanowski, który po wojnie założył Wojskoweą Agencję Fotograficzną.

Po II Wojnie Światowej rynek zdominowały trzy wytwórnie: Warszawskie Zakłady Fotochemiczne, Bydgoskie Zakłady Fotochemiczne i Warszawskie Zakłady Foto-optyczne. Ten okres w Polskiej fotografii można określić jako trudny, ale nie pozbawiony sukcesów. System propagandowy podejrzliwie traktował fotografie, zwłaszcza wydarzeniowe. Zdjęcie prasowe było w ogóle niedoceniane, a rola była raczej drugorzędna. Na łamach trwała walka między fotografią a tekstem. Reporterzy dążyli do tego, aby mieć wpływ na ostateczny kształt materiału, zsyłanego do druku. Prawdopodobnie dlatego fotoreporterzy stanowili skonsolidowane środowisko. Przy redakcjach tworzyły się swoiste szkoły i style fotoreportażu. Największe znaczenie miały szkoły trzech pism: "Świat" (51-69, Kosidowski, Prażuch), "Polska" i "ITD" (od 1960). Pisma te angażowały się w rzeczywistość społeczną. Stanowiły swoisty punkt odniesienia dla początkujących, choć ich styl wyraźnie się różnił. "Świat" był świadkiem rzeczywistości, "ITD" starał się być jej sędzią. "Świat" traktował fotografię jako dopełnienie całości, w "ITD" zdjęcie stanowiło osobną publicystykę, żyjąc własnym życiem.

W roku 1956 tygodnik "Świat" praktycznie z dnia na dzień przestawił się na aparaty małoobrazkowe. Za tym ruchem podążyły prawie wszystkie liczące się redakcje.

Lata 80-te są okresem przemian i przewartościowań. Istniały wówczas trzy główne nurty. Nurt kontynuacji, czyli powrót do zasad fotografii powojennej, nurt inności, czyli przesunięcie zainteresowań na prywatność (w dokumencie) i wyzwolone emocje (w awangardzie), inspirowany przez rozwój fotografii ulicznej, nurt zmian, odchodzący od dominującego zdjęcia propagandowego.




Prasa w ujęciu historycznym
Prehistorii współczesnej prasy badacze doszukują się już w czasach starożytnych, kiedy to zaczęły powstawać prymitywne formy komunikowania masowego.


W Chinach przybrały one kształt biuletynów z informacjami dotyczącymi dekretów carskich, nominowania urzędników i życia dworu. W Rzymie natomiast pojawiły się w 59 roku p.n.e. jako acta diurna, czyli gazety rozwieszane w miejscach publicznych, a zawierające ważne komunikaty, zarządzenia władz, zapowiedzi o uroczystościach. Były zaczątkiem rozwoju prasoznawstwa, które zanim dotarło do Europy, musiało przejść długą i krętą drogę. Nie od razu bowiem gazety ukazywały się regularnie, a nawet wręcz odwrotnie: w wielu krajach były zjawiskiem krótkotrwałym, powstającym na potrzeby chwili. W średniowieczu np. mamy do czynienia z tzw. gazetami pisanymi, poświęconymi początkowo najczęściej sprawom kupieckim (we Włoszech: ?Scripta mercatorum", w Niemczech: ?Handelsbriefe"), a następnie relacjom o nadzwyczajnych wydarzeniach. Niezależnie jednak od podejmowanej tematyki uchodziły za ?wynalazki" tworzone ?na teraz", co przyczyniło się do nadania im specyficznych określeń ( we Włoszech: ?avissi", w Niemczech: ?Neue Zeitung", w Polsce: ?nowiny" lub ?relacje"). W miarę upływu czasu tamtejszemu społeczeństwu, występującemu już w charakterze odbiorcy przestały wystarczać krótkie, okresowe informacje, a czas odkryć geograficznych, podróży i wypraw sprzyjał zapotrzebowaniu na powstanie innej, bardziej trwałej formy upowszechniania wiadomości. Dlatego też narodziła się nowa prasa - periodyczna, mająca tytuł i konkretny zamiar. Nie było już w niej miejsca na spontaniczność czy przypadkowość. Wszystko realizowane było po uprzednich przemyśleniach, co do układu i formy. Ową ?inność", a może raczej ?nowoczesność" da się zauważyć przede wszystkim w piętnastowiecznych ?Nowinach z Konstantynopola", które były pierwszą gazetą w języku polskim, a także w publikacjach niemiecko i łacińskojęzycznych skupionych wokół osób J. Decjusza i J. Dantyszka.

W tym samym wieku (ale w jego drugiej połowie) w wyniku postępującej aktywizacji życia społeczno-polityczno-ekonomicznego zaczęto domagać się bardziej rozbudowanego serwisu informacyjnego, niż ten, który istniał do tej pory. Spełnieniem marzeń okazał się więc wynalazek Gutenberga (ok. 1450 roku), który przyczynił się do sprawniejszego przekazywania posiadanych aktualności. Odtąd powielanie metodą mechaniczną gazet w określonych odcinkach czasowych stało się gwarancją regularnego i rzetelnego udzielania wiadomości.

Wśród badaczy pojawiają się jednak spory, co do miejsca ukazania się pierwszych, drukowanych periodyków. Dla jednych kolebką dziennikarstwa są dzisiejsze Włochy, dla innych kraje niemieckie, Hiszpania, Holandia. Faktem jest jednak, że początek regularnej działalności wydawniczej przypada na XVI i XVII w.

Następne lata przynoszą rozwój dziennikarstwa nowoczesnego, które wiąże się z ówczesnymi wydarzeniami kulturalnymi (ruch umysłowy określany mianem oświecenia), społeczno-politycznymi (Wielka Rewolucja Francuska-1789r., i jeszcze wcześniej, rewolucja angielska, 1688-1689), techniczno-ekonomicznymi (rewolucja przemysłowa). Na czoło wysuwa się łączenie aktualnej informacji z publicystyką. Angielskie pismo "The Weekly review" wydawane trzy razy w tygodniu przez D. Defoe zapoczątkowuje nowy typ prasy poświęconej omawianiu dnia. Ideologię dochodzącego do głosu mieszczaństwa popularyzują tzw.czasopisma moralne, będące pierwowzorem dzisiejszej prasy opinii: "Tatler" i "Spectator" J. Addisona i R. Steel'a. Ich model zdobywa popularność niemal w całej Europie, a w Polsce przybiera postać "Monitora", którego pierwszy numer ukazuje się 21 marca 1765 r i odtąd aż do roku 1785 czytelnicy pisma będą otrzymywać dwa razy w tygodniu numery formatu małej ósemki, zawierające przeciętnie osiem stron druku.

Wzrastająca rola dziennnikarstwa w kształtowaniu opinii publicznej rodzi nowe gatunki prasowe: felieton, reportaż, esej, artykuł wstępny. Ten ostatni odgrywa ogromną rolę, staje się nie tylko wyczerpującym omówieniem wydarzeń dnia, ale i wyrazem opinii oficjalnych sfer firmujących gazetę. To dzięki artykułowi wstępnemu ogromną poczytność zyskują sobie angielskie "Morning Post" i "Times". Kreuje się również nowy model prasy oparty na indywidualizmie pisarskim, który utrzymuje się aż do XIX wieku, czyli do momentu powstania agencji prasowych.

Kolejny etap kształtowania dziennikarstwa wyznaczają dziewiętnastowieczne ruchy społeczne (rewolucja lipcowa we Francji-1830, Wiosna Ludów w 1848), które powodują wzrost nakładu prasy (np.w 1830r. 20 dzienników paryskich osiągało nakład 70 tys.egz., w 1846 - 28 dzienników ponad 180 tys.egz.) oraz jej zróżnicowanie typologiczne (czasopisma dziecięce, zawodowe, naukowe, kobiece, ilustrowane). Pojawiają się gazety skierowane do robotników ("Gazeta Reńska") i chłopów.

Wydawcy zaczynają się orientować, że dzięki prasie można nie tylko kształtować opinię publiczną, ale i zarabiać. Dlatego też od połowy XIX wieku gwałtownie rozwija się prasa komercyjna, nierzadko eksponująca treści pornograficzne. Na rynek wchodzą tzw. gazety niedzielne, nastawione przede wszystkim na rozrywkę. Jądrem ich narodzin jest Anglia, w której dominują "Observer" i "Sunday Monitor", jednak prawdziwą rewolucję przynosi amerykański "Sunday World" J. Pulitzera. Współpracownik jego, Morill Goddard pokusza się nawet o opracownie swego rodzaju kanonu ich zawartości. Pierwsze strony miały zawierać aktualne newsy, następnie materiały naukowe, sensacyjno-kryminalne, plotki zakulisowe ze szczególnym uwzględnieniem erotyzmu, porady dla zakochanych, dodatek z komiksami.

Współcześnie w Europie ukazuje się około 50 gazet niedzielnych i liczba ta wciąż rośnie, gdyż społeczeństwo spragnione jest rozrywki i skandali.

W okresie tym wykształcił się również stały nawyk czytelnictwa, a co za tym idzie walka o czytelnika, o osiągnięcie jak najwyższej liczby sprzedanych egzemplarzy. Aby zrealizować te cele wydawcy poszukują najrozmaitszych dróg (organizują konkursy, loterie, a nawet oferują ubezpieczenia!!!). Stąd też kolejnym czynnikiem determinującym rozwój prasy jest odnajdywanie innowacyjnych rozwiązań technicznych, które przyczyniłyby się do szybszego wydawania gazet. Uaktywnia się reklama, wykorzystywane są kolory, ilustacje, plakaty, a wszystko po to, by przyciągnąć jak największą rzeszę czytelników.

W pracy redakcyjnej coraz większe znaczenie odgrywają agencje prasowe, zajmujące się gromadzeniem i rozpowszechnianiem informacji dla potrzeb prasy, a później radia i telewizji. Pierwsza tego typu instytucja powstaje w 1835 r. we Francji z inicjatywy Havasa, kolejne w 1849r w Niemczech (Wolff) i w 1951r. w Wielkiej Brytanii (Reuter).

Procesy modernizacyjne zarówno natury technicznej, jak i redakcyjnej, które zostały powyżej zasygnalizowane, w miarę upływu czasu potęgują i wpływają na dalsze typologiczne zróżnicowanie prasy. Od połowy XIX wieku wzrasta rola czasopism ilustrowanych, a następnie kolorowych - wielobarwnych. Szczególnej intensyfikacji rozwoju podlega prasa kobieca, młodzieżowa, dziecięca ("Popcorn", "Tina", "Olivia") Powoli maleje zainteresownie prasą opinii. W wieku XX do głosu dochodzą wielkonakładowe ilustrowane dzienniki o tematyce sensacyjnej, zwane tabloidami: niemieckie "Der Spiegel", "Stern", amerykańskie "The Sun", "The Times", francuskie:"L'Express" i "Paris Match". Największe nakłady osiągają pisma zawierające program telewizyjny, horoskopy, krzyżówki. Ogromnym zainteresowniem cieszą się partworki, czyli gazety kolekcjonerskie występujące w postaci segregatorów, np. Faktor X, Starożytne Cywilizacje, jak również polskojęzyczne wersje zagranicznych pism "Cosmopolitan", "Playboy", "National Geographic", "Dziewczyna"(niem. Madchen). Co więcej prasa staje się środkiem dystrybucji przekazów reklamowych.

Początki i rozwój badań
Powstanie prasoznawstwa
Wraz z wynalezieniem druku przez Gutenberga i jego upowszechnianiem reformatorzy religijni, politycy i wychowawcy pragną na łamach prasy propagować swoje i zwalczać cudze idee. W XVII wieku, kiedy to pojawia się druk periodyczny prasa staje się obiektem analizy jako nowa forma upowszechniania ludzkiej myśli i oddziaływania społecznego. W 1695 roku Kaspar von Stiles pisze pracę "Zeitungs Lust und Nutz", która stanowi zarodek studiów nad społecznym aspektem prasy. W ogóle XVII i VIII umożliwia wszystkim, którzy mają coś do powiedzenia w sprawie prasy i jej znaczenia, dojście do głosu. W Polsce opinie na jej temat formułują Krasicki, Mickiewicz i Kraszewski. W 1884r. Karl Bucher na Uniwersytecie w Bazylei przedstawia cykl wykładów dotyczących historii, socjologii i prawa prasy. Wtedy też dziennikarstwo rodzi się jako nowa dyscyplina uniwersytecka.U nas, na uwagę w tej kwestii zasługują prace J. W. Dawida "O zarazie moralnej" oraz S. Czarnowskiego "Literatura periodyczna i jej rozwój". W XX wieku studia nad prasą zaczynają być uprawiane w ramach placówek naukowo-badawczych (Institut fur Zeitungwissenschaft).

Narodziny socjologii prasy
W 1901r. Gabriel Trade w swym studium "L'Opinion et la foule" dokonuje rozróżnienia między tłumem a publicznością. Wg. niego tłum występował w całej historii, natomiast publiczność jest wytworem nowoczesnego społeczeństwa, w którym komunikowanie odbywa się za pomocą słowa drukowanego. Zgodnie z tą teorią powstał nowy typ zbiorowości, którego istota polega na odczuwaniu jedności z osobami znajdującymi się w oddaleniu, lecz poddanymi działaniu identycznych bodźców. W 1910r. Max Weber tworzy program nowej gałęzi socjologii - socjologię czasopiśmiennictwa. Następuje rozwój metody analizy jako sposób subiektywnego poznawania treści prasowych. Wykorzystywana jest technika tzw. cyrkla i nożyczek, która polega na mierzeniu ważności informacji i odrzucaniu tych mniej atrakcyjnych. Thomas pisze monografię "The Polish Peasant in Europe and America", w której dokonuje charakterystyki prasy ludowej i jej roli w kształtowaniu świadomości zbiorowości chłopskiej.

Lata 30-te przynoszą badania nad psychologią, politologią i socjologią. Po pierwszej wojnie światowej zajmują się nimi głównie Stany Zjednoczone, gdyż Europa dźwiga się z kryzysu społeczno-polityczno-kulturowego. We Francji, Belgii i Szwajcarii pojawiają się zaledwie reflekcje co do prasy, Niemcy ograniczają się do opracowań historycznych, a w Polsce wychodzi jedno dzieło godne uwagi. Jest to praca Szczurkiewicza z 1934r. "Wpływ prasy codziennej".

W Międzywojniu następuje fascynacja propagandą, Harold Laswell pisze "Propaganda Technique in World War". W wyniku zagrożenia II wojną światową w 1937r. z inicjatywy Social Research Council tworzy się Institut for Propaganda, którego zadaniem jest informowanie społeczeństwa o stosowanych przez władzę technikach propagandowych. Rok wcześniej, bo w 1936r. powołany zostaje American Instytut of Public Opinion, zajmujący się przeprowadzaniem sondaży i badaniem opinii publicznej. Z polecenia Office of Radio Research badane jest radio, jego słuchalność. Poza tym głowne kierunki badań określa formuła Laswella: who says (kto mówi?), what (co?), wchi


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
black




Dołączył: 06 Lut 2008
Posty: 16
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 14:48, 03 Kwi 2008    Temat postu:

Musiałam przesłać w częściach bo za dużo tego było w całości, może coś skorzystasz i inni tez...pozdrawiam KASIA

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu    Forum www.dziennikarstwouzzm.fora.pl Strona Główna -> Informuję. Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group

Arthur Theme
Regulamin